eGospodarka.pl
eGospodarka.pl poleca

eGospodarka.plPrawoGrupypl.soc.prawociekawostka - stosowanie się do przepisów drogowych › Re: do podwątku o rondach - Gotfrydzie....
  • Data: 2012-07-02 10:58:43
    Temat: Re: do podwątku o rondach - Gotfrydzie....
    Od: Gotfryd Smolik news <s...@s...com.pl> szukaj wiadomości tego autora
    [ pokaż wszystkie nagłówki ]

    On Sat, 30 Jun 2012, Przemysław Adam Śmiejek wrote:

    > W dniu 30.06.2012 01:28, Gotfryd Smolik news pisze:
    >> On Fri, 29 Jun 2012, Przemysław Adam Śmiejek wrote:
    >>> Nie. W jaki sposób zawierają umowę i ustalają warunki?
    >> Kpisz?
    >
    > Nie kpię. Jak dwaj kierowcy stojący przed skrzyżowaniem, jeden na N
    > drugi na E, mają negocjować między sobą skutecznie warunki tej umowy?

    Zwyczajnie.
    Jeden wskazuje ręką drugiemu, że to ten drugi ma jechać, drugi
    potwierdza (zgodnie z art.65 ostatnie słowo) powszechnie znanym
    znakiem "dziękuję" że korzysta i tyle.
    Spora część kierujących umie się skontaktować samymi ruchami głowy,
    bo im się rąk odrywać od kierownicy nie chce.

    Wszyscy sobie dają radę, a Ty widzisz problem.
    (nie napiszę "tylko", bo byłaby to nieprawda, jakieś pojedyncze
    promile "niekontaktujących" kierowców rzeczywiscie się spotyka,
    pewnie dla nich to też zaskoczenie że *można* się układać
    w ruchu drogowym, byle nie naruszać praw innych użyszkodników
    ruchu oraz obowiązków nałożonych przez ustawodawcę)

    >>> nie słyszałem. Nie spotkałem się też w żadnych materiałach dydaktycznych
    >>> dla kierowców z żadną wzmianką na temat tego, że stojące samochody na
    >>> wjeździe na skrzyżowanie mają podejmować negocjacje
    >>
    >> A to też Twój autorski pomysł.
    >> W sumie dobre.
    >> Ja pisałem o kierujących, i prawdę mówiąc Twój kolejny koncept
    >> (z podejmowaniem negocjacji przez POJAZDY)
    >
    > Lubisz się dopierdalać do języka, zamiast merytorycznie dyskutować?

    Primo, wyszło że zarówno pytanie jak i odpowiedź są nie tylko
    merotyryczne, ale dotyczą jak najbardziej aktualnych spraw.
    Secundo... dobra, szkoda słów.

    Uważaj sobie jak chcesz.

    > A więc jeszcze raz: nie słyszałem. Nie spotkałem się też w żadnych
    > materiałach dydaktycznych dla kierowców z żadną wzmianką na temat tego,
    > że kierowcy stojących samochodów na wjeździe na skrzyżowanie mają
    > podejmować negocjacje.

    Bo (niestety) analizę prawną zachowań spotyka się bardzo rzadko.
    Ale powszechność dowcipu o 4 blondynkach powinna uświadomić, że
    *implamentacja* tego zachowania jest doskonale znana.

    Równie rzadko ktoś kto kupuje gazetę rozważa wszelkie cywilnoprawne
    skutki złożenia oferty, kiedy znajomy kioskarz bez pytania
    kładzie przed kupującym gazetę (na dzień dobry jest pytanie,
    która strona złożyła ofertę, która ją przyjęła i dlaczego
    oraz czym różni się to od zapytania czy jest konkretny
    dziennik).
    Po prostu cykl negocjacyjny "oferta-przyjęcie/odrzucenie"
    stosuje się na tyle często, że "automatycznie".
    Co faktowi że to JEST taki cykl (i stosuje się do niego
    wszelkie stosowne przepisy, w tym ten że dwa zgodne
    oświadczenia stanowią umowę) w niczym nie uchybia.

    >>>> Sąd weźmie zapisy PoRD i ukarze obydwu.
    >>> Bosko.... Już to widzę.
    >> A z jakiej paki miałby zrobić inaczej, skoro oni są
    >> w *identycznej* sytuacji?
    >
    > No więc powinni zastosować regułę prawej ręki.

    Jeśli dochodzi do pata, to w myśl tej reguły nikt nie ma *prawa*
    przypisać sobie "wyróżnienia".
    Sąd nie może więc przyznać nikomu "większej racji", bo wszyscy
    równo nie mają prawa.

    > Przyjmuję, że może istnieć sytuacja regulowana umownie. Nie przyjmuję do
    > wiadomości tego, że mam zawierać umowy z sąsiadem na skrzyżowaniu.

    Jeśli sytacja jest patowa (a "4 pojazdy na równorzędnym" to JEST
    sytuacja patowa), rozwiązaniami są wyłącznie:

    - wymuszenie pierwszeństwa, które grozi kolizją (jeśli znajdzie się
    dwu równie "błyskotliwych inaczej" z tezą że przecież pozostali
    w myśl przepisów mają stać)
    "Poradniki dla zdających" rekomendują w takim przypadku nie być
    tym który to zrobi :P, ale akceptować takie zachowanie pozostałych
    kierujących
    - umowne rozwiązanie problemu, najprościej realizowane przez zasygnalizowanie
    zamiaru ustąpienia pierwszeństwa i skorzystanie z tego przez kogoś, kto
    w ten deseń "odblokuje" ruch
    - rozwiązanie administracyjne, czyli poczekanie na kierującego ruchem
    (z ryzykiem o którym pisałem wcześniej, skierowania wniosku do wojewody
    o badanie psychologiczne bym nie wykluczał)

    >>> dlatego, że wg ciebie zapis o pierwszeństwie
    >>> z pord nie rozstrzyga, bo się zatrzymaliśmy.
    >>
    >> Zatrzymanie NIE MA ZNACZENIA.
    >
    > No zaczęło się od tego, że Twój ulubieniec tak właśnie zasugerował.

    Jeśli czasami się dziwisz dlaczego czasami bywasz obrzucony błotem,
    to Ci wyjaśnię: bo zachowujesz się tak jak teraz.
    Kto dał Ci upoważnienie do przypisywania zdania jednego grupowicza
    drugiemu grupowiczowi?
    Zwyczajne chamstwo.
    Rozumiem że zdarza się nieumyślnie (mi też), ale skoro robisz to
    rozmyślnie...

    >> Wiesz co?
    >> spisz założenia początkowe.
    >> WSZYSTKIE.
    >
    > Spisałem. Wyciąłeś.

    No to do nich *póżniej* zacząłeś dopisywać swoje pomysły.
    Zaprzeczysz?
    msgid w którym "podałeś wszystkie założenia" i resztę
    odrzucamy jako niebyłą.

    > Dla uproszczenia sytuacji prosiłem o wyrok odnośnie dwóch na ustąpach.

    Oczywiście o tym że prośba może być trudna do spełnienia już
    niekoniecznie myślisz.
    Zastanów się.
    Widocznie nie ma w Polsce wystarczającej liczby głupców, żeby
    dochodziło do takich procesów.
    Ci głupcy musieliby się razem spotkać na skrzyżowaniu,
    a i tego byłoby mało.

    Objaśnię.

    Samo spowodowanie sytuacji niebezpiecznej raz, setny i tysięczny
    jeszcze nie daje gwarancji wypadku.
    Prędkości niewielkie, a w odróżnieniu od np. parkingu raczej
    nie wchodzi w rachubę wersja "no z tyłu oczu nie mam".
    Z tego powodu raczej nie ma widoków na straty w ludziach
    (co powodowałoby obligatoryjność wtrącania się sądu).

    Po doprowadzeniu po wypadku byłby więc potrzebny jeszcze
    "beton" który w tym stylu:
    http://www.youtube.com/watch?v=KJhheiF9IgQ
    ...odmówiłby przyjęcia oczywistego mandatu.
    DOPIERO WTEDY byłoby zajęcie dla sądu.

    Z kolei, nawet jakby taka sprawa się trafiła, to ani na
    nagłośnienie w mediach ani na odwołanie (apelację) bym nie liczył,
    a tym samym NAWET jeśli takie sprawy były, to należą do kategorii
    "prawie nikt o nich nie wie".

    pzdr, Gotfryd

Podziel się

Poleć ten post znajomemu poleć

Wydrukuj ten post drukuj


Następne wpisy z tego wątku

Najnowsze wątki z tej grupy


Najnowsze wątki

Szukaj w grupach

Eksperci egospodarka.pl

1 1 1