eGospodarka.pl
eGospodarka.pl poleca

eGospodarka.plPrawoGrupypl.soc.praworezygnacja z członkostwa w organizacji religijnej › Re: rezygnacja z członkostwa w organizacji religijnej
  • Data: 2006-03-04 23:48:25
    Temat: Re: rezygnacja z członkostwa w organizacji religijnej
    Od: "Robert Tomasik" <r...@g...pl> szukaj wiadomości tego autora
    [ pokaż wszystkie nagłówki ]

    Sky [###s...@o...pl.###] napisał:

    > Stwierdzenie faktu o popełnieniu jakiegoś aktu
    > odpodmiatawiającego -przyjęcie go do wiadomości bez podjęcia działań
    > zaradczych -to wystarcza by stwierdzić że przymykasz na to oko.

    Weź głęboki oddech i się zastanów spokojnie. A co można w takim
    wypadku zrobić? Nie ma silnych na to i nie dasz rady spowodować, by
    niemowlęta nagle zaczęły za siebie podejmować świadomie decyzje. A
    zatem żebyś nie wiem jak kombinował, to ktoś za nie te decyzje
    podejmować musi. Dość naturalną konsekwencją jest przyjęcie, że prawo
    takie mają rodzice. Można by było walczyć z tymi praktykami, gdyby
    Kościół chrzcił te dzieci wbrew woli rodziców. Dokąd Ci ostatni nie
    protestują, to z całą pewnością Ty czy ja nie mamy moralnego prawa
    wnosić sprzeciwu - o podstawach prawnych nie wspominając.

    >>>> Weź że wreszcie wykaż, w jakieś to uzależnienie popada człowiek w
    >>>> wyniku przyjęcia chrztu. Zwłaszcza w wieku niemowlęcym, gdy z
    >>>> reguły
    >>>> tego nie pamięta.
    >>> Nie czuję potrzeby wykazywania się niczym przed tobą.
    >> No to wykaż przed innymi, albo nie pisz rzeczy, których nie
    potrafisz
    >> uzasadnić.
    > A czego właściwie twoim zdaniem nie potrafię uzasadnić?

    Przecież mojego pierwotnego pytania, na które nie czujesz potrzeby
    odpowiadać, to nawet nie usunąłeś z cytatu w tym poście. I ja celowo
    pozostawiłem to nadal. Co mam Ci bardziej precyzować? Odpowiedz na to
    pytanie, które jest poprzedzone czteroma znaczkami ">", czyli już
    cztery razy było wymienione w tej dyskusji.

    > Sprecyzuj -to zobaczymy...bo na razie nie podejmujesz się dyskutować
    z
    > uzasadnieniami jakie podałem...a każdy baran potrafi powiedzieć że
    mu się
    > jakieś uzasadnienie nie podoba...lub że nie uznaje czegoś za
    uzasadnienie.

    >> Chrzest dziecka nie ma nic wspólnego z wpajaniem mu czegokolwiek.
    To
    >> są dwa zupełnie niezwiązane ze sobą wydarzenia.
    > Na katechezę nie prowadza się dzieci nieochrzczonych...chrzest jest
    aktem
    > który uzasadnia wymaganie skierowane ku rodzicom by dziecko poddali
    > katechezie i wpajaniu praktyk religijnych.

    Dość ciekawe rewelacje. Po pierwsze nie przypominam sobie, by
    ktokolwiek pytał mnie o chrzest mojego dziecka w pierwszej klasie - a
    dzieci na katechezę chodzą. Jak pomiędzy chrztem mojego dziecka, a
    jego pójściem do szkoły zmieni się mój światopogląd, to nie widzę
    żadnych przeciwwskazań, by dziecka na katechezę nie posłać. I na
    odwrót - nie spodziewam się, by protestowano przeciwko uczestnictwu
    przez nieochrzczone dziecko w katechezie. Co najwyżej będzie problem z
    Pierwszą Komunią Świętą i Bierzmowaniem, ale w uczestnictwie w
    katechezie przeszkadzać to nie powinno. Jak zatem jasno z tego wywodu
    wynika, nie ma związku przyczynowo-skutkowego pomiędzy chrztem lub
    jego brakiem, a możliwością czy koniecznością uczestnictwa w
    katechezie. Te zdarzenia nie są ze sobą w żaden sposób powiązane.

    > Przez wiele lat broniła mi tego wpojona wcześniej mentalność -której
    > podleganie wielu doprowadza do znaczących szkód moralnych. Jeśli nie
    > bierzesz siły owego "uwarunkowania osobowości" pod uwagę to coś z
    tobą nie
    > tak... ;)

    No to miej pretensje do swojej moralności, a nie czepiaj się Chrztu
    Świętego :-) bo to nie ma jedno z drugim nic wspólnego.

    >> Czyli w skrócie przestałeś wierzyć w boga? Nie Ty pierwszy, nie
    >> ostatni. Ale co do tego ma chrzest? Bo przypominam, że od tego
    >> wyszliśmy.

    > Mój drogi -jesteś w wielkim błędzie uważając ze to kwestia utraty
    wiary w
    > boga. U mnie to kwestia realnej oceny przydatności pewnych struktur
    > stworzonych przez ludzi do szerzenia nie tyle jakiejś "wiary w
    boga"...ale
    > niesprawdzalności w realu ich wizji wychowania człowieka w której
    bóg jest
    > przez nich traktowany tylko jako kwiatek do kożucha -a przypomnę ze
    wciąż
    > twierdzę że ich pomysł polega na indoktrynacji rozpoczynanej czymś
    co zwą
    > chrztem.

    Niech Ci będzie, że to kwestia realnej oceny struktur. Nie mam zamiaru
    z tym polemizować. Ale co to ma wspólnego z Chrztem? Czy Twoja realna
    ocena tych struktur była by inna, gdybyś tego chrztu w niemowlęctwie
    nie przeżył? Nie wmówisz mi, że polanie Cię kilkoma kroplami wody w
    wieku kilku tygodni oraz kilka modlitw przy tym odmówionych
    spowodowało u Ciebie tak nieodwracalne i głębokie zmiany w zdolności
    do realnej oceny zjawisk i sytuacji, że teraz to skutkuje to oceną
    przydatności Kościoła w drodze do zbawienia.

    O ile jestem w stanie zrozumieć i uszanować pogląd, że akurat Kościół
    nieodzowny do zbawienia nie jest, choć moim zdanie z całą pewnością
    pomaga w tym i wskazuje Katolikom właściwą drogę. O tyle nadal nie
    przedstawiłeś mi przekonującego argumentu na szkodliwość przyjmowania
    Chrztu Świętego, a przecież o tym cały czas dyskutujemy.

Podziel się

Poleć ten post znajomemu poleć

Wydrukuj ten post drukuj


Następne wpisy z tego wątku

Najnowsze wątki z tej grupy


Najnowsze wątki

Szukaj w grupach

Eksperci egospodarka.pl

1 1 1