eGospodarka.pl
eGospodarka.pl poleca

eGospodarka.plPrawoGrupypl.soc.prawoRe: No co za pszypadeq [708_000 PLN za "przepraszanie" Radka Sikorskiego przez Kaczyńskiego]Re: No co za pszypadeq [708_000 PLN za "przepraszanie" Radka Sikorskiego przez Kaczyńskiego]
  • Data: 2023-02-10 11:10:36
    Temat: Re: No co za pszypadeq [708_000 PLN za "przepraszanie" Radka Sikorskiego przez Kaczyńskiego]
    Od: Robert Tomasik <r...@g...pl> szukaj wiadomości tego autora
    [ pokaż wszystkie nagłówki ]

    W dniu 09.02.2023 o 20:36, J.F pisze:
    > I Robert jakos nie odpowiedzial - intuicje mają dobrą, i niewinnych
    > wyczuwają z daleka, czy rozmawiają sobie luźno, i to nie jest żadne
    > przesłuchanie, i tak wolno ...

    Robert nie odpowiadał, bo nie widział głębszego sensu w pisaniu po raz
    kolejny tego samego, co zresztą jest mało odkrywcze, a dość oczywiste
    dla każdego praktyka. Moje stanowisko już kilka razy tu opisywałem.
    Każdy może się z nim zapoznać i ocenić. Niespecjalnie zabiegam o uznanie
    czy aprobatę ze strony żyjącego w oparach absurdu i wszędzie
    dostrzegającego mityczne kulsony Shreka. Podobnie doszedłem do wniosku,
    im bardziej moje stanowisko jest odległe od stanowiska Kviata, tym
    lepiej dla tego stanowiska. Jak zaczynam sie zbliżać z nim w poglądach,
    to upewniam się, czy się aby nie pomyliłem.

    Nie uważam się za osobę nieomylną. Jestem skłonny zmienić swój pogląd,
    ale na bazie racjonalnych argumentów. Im ktoś bardziej obraża
    adwersarza, głośniej "fuczy i tupie", a mniej merytorycznie dyskutuje
    tym - w moich oczach - jego argumenty mniej zasługują na rozważenie. Bo
    gołym okiem widać, że to niezbyt mądra osoba, a skoro niezbyt mądra, to
    sam argument, że tak uważa jest słaby. Jest "kilka" osób, na których
    aprobacie dla podejmowanych decyzji mi zależy. Ale na pewno nie
    zaliczają się do nich randomowi użytkownicy USNETu - na zdaniu
    niektórych mi jednak zależy, o ile opierają się na racjonalnych
    argumentach.

    Często nie ma oczywistego rozwiązania. Jak w pościgu na rozstaju dróg
    stracisz z oczu uciekającego, to najgłupszym rozwiązaniem jest stanąć i
    się zastanawiać, w którym kierunki prowadzić pościg. Bo zbieg ucieka.
    Jeśli żaden kierunek nie wydaje się szczególnie bardziej prawdopodobny,
    to wybierasz jeden i kontynuujesz pościg. Chyba, że możesz podzielić siły.

    Ale skoro Ci na moim stanowisku tak zależy, że już kilka razy na brak
    mojej odpowiedzi zwracasz uwagę, to specjalnie dla Ciebie jeszcze raz
    podsumowanie sytuacji z matką i zwłokami dziecka. Najpierw kontekst,
    jaki pamiętam.

    Matka podjechała pod sklep. Ponieważ dziecko spało w foteliku, zostawiła
    je w samochodzie i poszła po zakupy. Po powrocie stwierdziła, że dziecko
    nie żyje. Zdaje się, że pomagała tam karetka, ale również tylko zgon
    stwierdzili. Wezwano Policję. Policja oceniła, że brak jest jakiś
    widocznych śladów, by do śmierci dziecka przyczyniły się jakieś osoby.

    Teraz taka dygresja procesowa. Co najmniej od 1997 roku, a o ile
    pamiętam to i w poprzednim kodeksie postępowania karnego, oględziny są
    tzw. czynnością procesową. Czyli, nawet jeśli nie wydasz postanowienia o
    wszczęciu postępowania, to wykonując oględziny de facto je wszczynasz.
    Nie czuję się osobą powołaną do oceny zasadności takiego unormowania,
    ale odkąd pamiętam zawsze tak było.

    Wracając zatem do zdarzenia z dzieckiem, dowodzący działaniami ma w
    zasadzie dwie możliwości. Albo zbagatelizować sprawę, uznać, że dziecko
    normalnie wzięło i umarło (przypadki tzw. śmierci łóżeczkowej nie są
    jakoś szczególnie nieprawdopodobne), poprzestać na sporządzeniu notatki
    i odstąpić od czynności - narażając się na zarzut, że nie wykonał
    możliwych do wykonania czynności i doszło do bezpowrotnej utraty dowodów
    zbrodni. Albo jednak wykonać te oględziny. Czy decyzję o wykonaniu
    oględzin uznać możemy za szczególnie złą?

    Osobiście na gruncie dostępnych nam informacji prasowych decyzje o
    oględzinach uznał bym za zasadną, sensowną i uzasadnioną obawą utraty
    ewentualnych dowodów. Zatem co jest tego dalszą konsekwencją. No mamy
    już postępowanie "w sprawie". To właściwy moment, by zadać sobie pytanie
    w jakiej sprawie?

    Z grubsza rzecz biorąc do głowy przychodzi mi:
    - zabójstwo;
    - nieudzielenie pomocy;
    - nieumyślne spowodowanie śmierci.
    Może mi coś umknęło, ale wydaje mi się, że żadne inne przestępcze
    działanie tu wchodzić nie mogło w rachubę.

    Gdyby sprawcą choćby jednego z tych możliwych przestępstw mogła być
    inna, niż matka osoba, to wówczas można by zastosować wybieg i wszcząć
    to postępowanie właśnie w takiej sprawie, a matkę przesłuchać w
    charakterze świadka. Ale w wypadku zamkniętego samochodu bez śladów
    włamania trochę trudno wymyślić racjonalny bieg zdarzeń, w którym inna,
    niż matka dokonała przestępstwa - jeśli do niego w ogóle doszło
    oczywiście, co nie jest pewne, a nawet mało prawdopodobne, ale skoro
    postanowiliśmy wszcząć postępowanie, to jednak w konsekwencji chwilowo
    musimy je zakładać.

    Teraz co zrobić z matką? Przepisy dotyczące wyboru, czy stawiać jej
    zarzut, czy nie jakoś szczególnie zmianie nie ulegały na przestrzeni
    czasu. Z grubsza rzecz biorąc istnieją trzy możliwości:
    - odstąpić od przesłuchania do czasu ustalenia, czy jest świadkiem, czy
    podejrzanym;
    - przesłuchać w charakterze świadka pozbawiając ją wynikających z
    przedstawienia zarzutu uprawnień, ale i oszczędzając traumy
    przedstawienia zarzutu;
    - przedstawić zarzut.

    Decyzję podejmuje dowodzący. Pierwsze rozwiązanie wydaje mi się słabe.
    Matka, jeśli nie jest sprawcą, to z upływem czasu zapomina szczegóły,
    staje się podatna na sugestie osób postronnych. Jeśli jest sprawcą, to
    może zacierać ślady, namawiać świadków, mataczyć, czy zgoła się ukryć.
    Pasowałoby poznać jednak jej wersje wydarzeń, choćby w celu
    ukierunkowania dalszych czynności. A nóż powie coś ważnego.

    Rozsądne wydają się dwa kolejne rozwiązania. Ale które? Do czasu zajęcia
    stanowiska przez Szanownego Rzecznika Praw Obywatelskich decyzja
    spadłaby na "kark" dowodzącego. RPO - jak sądzę po analizie wielu spraw
    - uznał, że słuchać w charakterze świadka nie wolno. Moim prywatnym
    zdaniem wpadł w sidła uogólnienia. Zapewne wśród analizowanych przez RPO
    przypadków nie było płaczącej nad zwłokami dziecka matki. A może była,
    ale Rzecznik uznał, że mimo wszystko? Tego ani my, ani dowodzący
    działaniami nie wiedział. A decyzja zapaść jakaś musiała - i zapadła -
    przedstawiono matce zarzut. To po prostu nie jest szczególnie zła
    decyzja i taką podjął dowódca. Może nie najszczęśliwsza, ale nie błędna
    i wydająca się najrozsądniejszym rozwiązanie w zaistniałej sytuacji.

    Dodatkowo - po raz kolejny - podkreślę, że znamy sprawę tylko z
    medialnego przekazu. Nie wykluczone, że podejmujący decyzję opierał się
    na jeszcze innych nieznanych nam przesłankach. Takie stanowisko RPO nie
    jest w Polsce prawem, ale na pewno należny je brać pod uwagę. Skoro
    żadna z decyzji o roli procesowej matki nei wydawała się, szczególnie
    bardziej właściwa, to wytyczne mogły przeważyć w wyborze.
    --
    Robert Tomasik



Podziel się

Poleć ten post znajomemu poleć

Wydrukuj ten post drukuj


Następne wpisy z tego wątku

Najnowsze wątki z tej grupy


Najnowsze wątki

Szukaj w grupach

Eksperci egospodarka.pl

1 1 1