eGospodarka.pl
eGospodarka.pl poleca

eGospodarka.plPrawoGrupypl.soc.prawoNeo-Pewex'y › Neo-Pewex'y
  • Data: 2006-02-16 12:09:49
    Temat: Neo-Pewex'y
    Od: Sławek <s...@d...null> szukaj wiadomości tego autora
    [ pokaż wszystkie nagłówki ]

    Ciekawi mnie, jak w świetle obecnie obowiązującego prawa, interpretować
    rozmaite "cusie" w których można robić zakupy - a jednocześnie co do
    których ich pracownicy (i kierownictwo) uważa "że to nie są sklepy" i stąd
    że nie obowiązują ich przepisy, które normalnie byłyby jak najbardziej do
    rzeczy.

    W szczególności chodzi mi o rozmaite firmy w których: chciałbym coś kupić
    (mając rzecz jasna gotówkę); sprzedaje się za gotówkę (np. w koszyku
    klienta tego rodzaju "przybytku" widzę ołówek grafitowy sztuk jedna, klient
    płaci bilonem); wyglądem niczym nie różnią się od innych placówek
    handlowych (np. supermarketów, księgarń itd.); warunkiem wstępnym do bycia
    obsłużonym (lub nawet wpuszczonym na teren) jest posiadanie "karty" albo
    bycie "członkiem".

    Oczywiście, wszystkie powołują się zazwyczaj na "regulamin" (wydany do
    użytku wewnętrznego), zawsze na "zgodność z prawem"...

    Mam wątpliwość: gdyby np. regulamin przewidywał niesprzedawanie czarnuchom
    lub Żydom, albo rudym lub kobietom - to czy nie naruszałby on w oczywisty
    sposób prawa? Czy gdy regulamin de facto zabrania abym kupował w takim
    "przybytku" to oznacza iż mam w Polsce mniejsze prawa niż Żyd, rudy czy
    kobieta? (Wiem że to sprowadzenie sprawy do absurdu - ale tak widać
    najwyraźniej.)

    Czy jeżeli prowadzę działalność handlową - ale nazwę ją "klubem towarzyskim"
    - to mogę np. nie mieć kasy fiskalnej i nie stosować się do przepisów - bo
    wszak "klub" nie musi tego robić? Podobnie - czy nazwanie burdelu jako
    "agencji towarzyskiej" legalizuje działalność tam prowadzoną? A może jeżeli
    ktoś uprawia marihuanę, lecz zgłosi uprawianie buraków - to sprawa jest
    czysta?

    Tak się składa, że nie jestem tzw. "pracodawcą" - choć zarabiam dużo. Nie
    posiadam też kart kredytowych - e-pieniądz w RP to sprawa zbyt ryzykowna,
    zwłaszcza przy poziomie cywilizacyjnym, jakiego jeszcze nie mamy. Nie
    jestem skłonny do wstępowania w rozmaite układy, bo taką mam naturę a i
    moja praca wymaga pewnej... selektywności. Ale czy z tego powodu mam
    (mamy?) się godzić na to, aby być wyrzucanym z supermarketów dla wybranych
    i pozwalać na tworzenie się nowej klasy "sklepów za żółtymi firankami"?

    Najciekawsze jednak jest to, iż kiedy zapytałem się pewnego urzędnika - "co
    on na ten temat myśli" - ten pokazał mi że on sam, urzędnik, ma "kartę
    wstępu" - co nic trudnego nie jest - bo tego rodzaju przywilej dostał od
    zaprzyjaźnionego biznesmena, który wprowdził go do zamkniętego dla innych
    kręgu.

    Ale może ja przewraźliwiony jestem - napiszcie, co na ten temat myślicie.

    Sławek


Podziel się

Poleć ten post znajomemu poleć

Wydrukuj ten post drukuj


Następne wpisy z tego wątku

Najnowsze wątki z tej grupy


Najnowsze wątki

Szukaj w grupach

Eksperci egospodarka.pl

1 1 1