eGospodarka.pl
eGospodarka.pl poleca

eGospodarka.plPrawoGrupypl.soc.prawooprogramowanie - legalnośćRe: oprogramowanie - legalność
  • Data: 2003-11-09 19:11:02
    Temat: Re: oprogramowanie - legalność
    Od: "Robert Tomasik" <r...@g...pl> szukaj wiadomości tego autora
    [ pokaż wszystkie nagłówki ]

    > A na opinię biegłego czeka się kilkanaście miesięcy.
    > W tym czasie sprzęt może być zajęty przez policję zamiast pracować.

    Niekoniecznie. Czasem, jeśli "akcja" jest planowana, to biegłego albo
    specjalistę przybiera się do przeszukania, by nie brać wszystkiego. Takie
    akcje bardzo zadko wypadają przypadkowo.
    >
    > Przedstawiciel M$ może co najwyzej stać grzecznie przed progiem
    > i miło się uśmiechać. Ewentualnie wejść i zostać wyniesonym na kopach.

    Co do zasady nie masz racji. Jeśli zostanie przybrany przez Policjanta do
    czynności, to przysługuje mu taka sama ochrona prawna, jak policjantowi.
    Tak więc próba jego wykopania za próg, choć w praktyce realizowalna może
    się skończyć dla wykonawcy kilkuletnimi wakacjami na koszt RP.
    >
    > > i faktycznie uzna, że płytka jest wyznacznikiem legalności,
    >
    > Nie płytka jest wyznacznikiem legalności lecz legalna kopia programu.

    Ja to wiem. Zakładam hipotetycznie, że przedstawiciel M$ nie będzie
    wiedział.
    >
    > Ech... Kto decyduje o zabezpieczeniu - lub nie - czegoś jako dowód ?

    Prokurator w śledztwie własnym albo prowadzący postępowanie
    dochodzeniowiec w innych wypadkach wydając tzw. postanowienie w sprawie
    uznania za dowód w sprawie. I nie wydaje się takiego postanowienia na
    kolanie podczas przeszukania. Kolejność jest mniej więcej taka:

    1. zatrzymanie rzeczy mogącej stanowić dowód w sprawie;
    2. dokonanie jej oględzin;
    3. wydanie postanowienia o uznaniu za dowód w sparwie, albo uznanie rzeczy
    za zbędną i niezwłoczy jej zwrot.
    >
    > Czyli jednak decyduje policjant ?

    Może ewentualnie decydować. To silnie zależy od jego wiedzy merytorycznej.
    Jak czuje się na siłach podjąć decyzję i ją ewentualnie póxniej wybronić
    przed przełożonymi, to ją podejmuje. Ale obowiązku takiego nie ma i jak
    nie podejmie, to włos mu z głowy nie spadnie. generalnie dla niego
    bezpieczniej jest zabezpieczyć i dla tego jeśli nie ma absolutnej
    pewności, że nie będzie potrzebna, to się ją zatrzymuje.
    >
    > "Licencja" w przypadku programu komputerowego jest jedynie opisem
    sposobu
    > jego użytkowania - NIEJ JEST licencją z ustawy o prawach autorskich i
    pokrewnych.

    Ciekawe rozumowanie. Czy mógłbyś tę myśl jakoś rozwinąć i uzasadnić? Nie
    twierdzę, że nie masz racji, bo nigdy się w ten sposób nad tym nie
    zastanawiałem, ale chwilowo nie rozumiem do czego dążysz. Dla czego niby
    ta licencja ma nie być licencją? Rozwiń tę myśl proszę.
    >
    > Dowodem legalności jest egzemplarz utworu wprowadzony do obrotu przez
    > uprawnionego lub za jego zgodą.
    > Nalepka czy inna srepka NIE stanowi żadnego dowodu legalności, może co
    > najwyżej tylko dodatkowo poświadczać legalność kopii utworu. O ile o
    tyle.

    Wydaje mi się, że wcielenie w życie Twojej linii rozumowania
    doprowadziłoby do sytuacji poniekąd patowej. Facet ma program na dysku.
    Twierdzi, że go nabył legalnie a następnie wszystkie te dołączone do niego
    gadżety wyrzucił. No w końcu zapłacił za tę nalepkę, instrukcję i płytę,
    więc mu wolno. Fakturę też mógł spokojnie wyrzucić, bo nie ma obowiązku
    jej trzymania. Czy do tego dążysz?
    >
    > Pan z BSE może co najwyżej stać grzecznie przed progiem albo wejść i
    zostać
    > wyniesionym na kopach.

    Wyłuszczyłem wyżej, że uważam, że jesteś w błędzie. Pan z BSE może zostać
    jako przedstawiciel pokrzywdzonego przybrany do czynności. Od tej chwili
    nie należy go opluwać.
    >
    > A jeżeli zechce być złośliwy to może to potem drogo kosztować to
    stowarzyszenie
    > za fałszywe oskrażenie i za poniesione straty.

    Jeśli tylko zdołamy mu tę złośliwość udowodnić i złośliwość ta będzie
    naruszać prawo, a nie będzie się jedynie tym objawiać, że on na złość
    złodziejowi złośliwie go złapie.
    >
    > Jesteś pewny, że ma OBOWIĄZEK ? Bo z tego co ja wiem to jest to tylko i
    wyłącznie
    > w gestii decyzji policjanta albo/lub prokuratora.

    Jestem tego bardzo pewien. Zajrzyj do kpk, jakie są cele postępowania
    przygotowawczego. Tak z samego przodu ustawy (nie chce mi się jej szukać,
    by rzucić artykułem, ale zaryzykuję, że znajdziesz to w jednym z
    pierwszych 10-ciu). To, że przeciwko komuś wszczęto postępowanie wcale nie
    oznacza, że uznajemy, że jest winien. Właśnie po to wszczynamy, by
    ustalić, czy jest winien.
    >
    > No właśnie. Fałszywe oskarżenie to miecz obosieczny i szczególnie
    kosztowny
    > dla oszczercy, który jeszcze sobie pogrywa lub powoduje, że pogrywa
    sobie policja.

    Właśnie po to wymyślono ten artykuł. Fałszywe oskarżenie może komuś
    wyrządzić sporą krzywdę. Nawet, jak gość zostanie w konsekwencji
    uniewinniony, to i tak samo postępowanie powoduje sporo uciążliwości i
    nerwów. Dla tego też jestem za bezwzględnym eliminowaniem tego tym
    dobroczyńców, co to nie tylko szkodzą innym, ale jeszcze przysparzają
    pracy organom ścigania. Z tym, że nie należy tego utożsamiać z
    koniecznością ścigania każdego zawiadamiającego, gdy uniewinniono później
    sprawcę. Chodzi mi o przypadki udowodnionego celowego wprowadzania w błąd.

Podziel się

Poleć ten post znajomemu poleć

Wydrukuj ten post drukuj


Następne wpisy z tego wątku

Najnowsze wątki z tej grupy


Najnowsze wątki

Szukaj w grupach

Eksperci egospodarka.pl

1 1 1