eGospodarka.pl
eGospodarka.pl poleca

eGospodarka.plPrawoGrupypl.soc.prawokontrola policji i... LEGALNE oprogramowanieRe: kontrola policji i... LEGALNE oprogramowanie
  • Data: 2006-09-25 12:55:30
    Temat: Re: kontrola policji i... LEGALNE oprogramowanie
    Od: "Robert Tomasik" <r...@g...pl> szukaj wiadomości tego autora
    [ pokaż wszystkie nagłówki ]

    Użytkownik "Gotfryd Smolik news" <s...@s...com.pl> napisał w wiadomości
    news:Pine.WNT.4.64.0609250952440.2072@athlon64...

    > I nie, ja nie zaprzeczam iż JAKOŚ trzeba zapewnić możliwość
    > realnego chronienia praw. Acz mi się zdaje, że w tej dziedzinie
    > na razie panuje partyzantka rodem z Dzikiego Zachodu - i nie mam
    > na mysli Polski, bo sądząc z opisów w prasie np. w USA jeszcze
    > bardziej ujawnia sie "prawo silniejszego" a nie konstytucyjnie
    > zapisana "równość".
    > Nie wzbudza wątpliwości możliwość skuteczniejszego egzekwowania
    > prawa przez duże organizacje, które stać na sieć własnego "wywiadu"
    > itp - ich zbójeckie prawo. Problemem jest że ci "duzi" mają dostęp
    > do organów *pańtwowych*, a ci mali... nie bardzo.
    > Idzie o art. 32.1 Konstytucji.

    Problem jest w innym miejscu moim zdaniem ulokowany. Prawa autorskie to coś,
    czego tak naparwdę znakomita cześć osób nie widzi. Jak ktoś bierze cudzy rower,
    to wszyscy jednoznacznie krzyczą, ze złodziej. A utwór? Skoro kradzież praw
    autorskich weszła nam w nawyk, to właściciele tych praw próbują sobie
    zrekompensować to. Po prostu przeliczyli statystycznie, że jedynei 10% klientów
    kupuje program legalnie i wrzucili cenę tych 9/10 utworów w cenę jednego
    egzemplaża.

    Niby na pozór sensowne, ale bardzo szybko sie okazało, że działą to w przeciwną
    stronę. Teraz juz nie jeden na 10, ale na 100 kupił legalny program. Za cenę 100
    razy większą juz nikt go legalnie nie chciał kupić. No to się goście robili
    strasznie nerwowi izaczęli krzyczeń, że ich okradają. Poniekąd mając zresztą
    rację. I zaczęły się przepychanki.

    Mały właściciel znaku towarowego za wiele nie traci. Bo oni sensownei reagowali
    na rtynek i raczej szli w kierunku walki z podróbkami, niż wrzucania tegow
    cenę. Poza tym kto bedzie podrabiał wyroby małego? Więć relatywnie ilość tego
    typu spraw jest niewielka. A jak nawet są, to nikt tego nie nagąlśnia. No bo co
    to za news, że policjanci z Wielkiej Dziury ujawnili 10 podrobionych biustonoszy
    firmy "Krak i s-ka"?. 100 nikt nie ujanwi, bo nikt tyle tego nie podrobo, bo kto
    by to kupił. No i zresztą jaki tu interese, skoro koszt podróbki jest na
    poziomie porównywalnym z oryginałem?

    Co innego duże firmy. Skoro produkt realnie kiosztuje 10% wartości rzeczywistej,
    to miejsce do różnych kombinacje jest spore. {Przestępca sprzeda go za jedną
    piątą wartości, a i tak zarobi tyle, co legalna firma przy sensownym ustawianiu
    cen.

    Ale to nie oznacza, że to jest mniej ścigane. Na wykazie Urzędu Celnego jest coś
    koło 1000 znaków firmowych, których włąściciele zwrócili się o ściganie.
    >
    > "Podróbkę"? Hm... wyjątkowo nie udam Greka :) ale raczej nie chodzi
    > Ci o to co wymieniłeś.
    > Jestem pewien że *kopii* programu od oryginału to nawet Ty nie
    > odróżnisz :) Oczywiscie piszę o *programie*.

    Pomijając różnice w nośnikach (bom wówczas często różnica jest oczywista nawet
    dla laika), to można je odróżnić po braku stsoswanych przez producenta
    zabezpeiczeń (cracki), braku literatury czy uzywaniu publicznie dostępnych
    numerów licencji.
    >
    > Jak rozumiem piszesz o "egzemplarzu utworu pt program", co tak ubocznie
    > staje się dowodem iż polska policja uznaje za prawidłową interpretację
    > co do stosowania zasad dotyczących "egzemplarza" wobec programu (co
    > dalej ciągnąc powoduje skutek w postaci bezwzględnego prawa zbycia
    > i co zgadzało by się z pamiętaną z radia wypowiedzią któregoś
    > funkcjonariusza odnośnie OEM) :)
    > Ale to nadal nie sprowadza nas IMO do jasności :(
    >
    > Jak mam odróżnić podróbkę bety Office, skoro ta ściągnięta z serwera
    > Microsoftu po FTP (chyba, może to HTTP było) nijak nie chce się różnić
    > od tej leżącej na płycie PCWK czy innego CHIPa?

    Jeśli się nie da na podstawie tego, co napisałem wyżej, to faktycznie się nie da
    i nie należy z tym walczyć, bo to nie ma sensu. I tak padnie w sądzie.
    >
    > IMO problemem jest brak prawnego uregulowania *po czym* poznać, że
    > ktoś ma "legalny program".
    > Egzemplarz programu którego legalnie używa.
    > Wg przepisów - powinno chodzić o licencję. Dokument wyrażony słowami
    > na piśmie... jest tak?
    > I tylko za ew. brak licencji do egzemplarza można ścigać karnie, jest tak?

    Tutaj dotykasz tematu, który budzi kontrowersje na każdym szkoleniu z tegoz
    akresu. Poducenci chcieli by, by uznawać za podróbkę każdy produkt, który nie
    posiada przykładowo nalepki, sreberka, czy co oni sobie tam wymyślą. Ale z mojej
    wiedzy wynika, że policjanci raczej w tym kierunku żadko idą, a jak nawet pójdą,
    to sprawa pada w sądzie.
    >
    > [...]
    >> Trudno mi powiedzieć, czego cozxekują szkolący. Fakt jest taki, że jak nie
    >> pokażą policjantom, po czym identyfikować oryginały,
    >
    > ...czego?
    > Nie irytuj się, tylko spróbuj *prawnie* sprecyzować "oryginał czego"
    > masz na myśli. Nie uda się nie zahaczyć o kilka problemów ubocznych :(
    > no ale jakoś powinniśmy się usiłować zmieścić w *istniejacym* prawie.

    Na przykład oryginał kawy, soku, wody mineralnej. Nie śmiej się. Podróbki wody
    mineralnej krążą w sieciach sprzedaży. dobra intelektualne, to nie tylko program
    komputerowy.
    >
    > Mówimy o oprogramowaniu i piractwie.

    Nie, jak piszę w ogóle o dobrach intelektualnych. A więc programach, ale i
    utworach muzycznych, czy wprost wyrobach opatrzonych znakami towarowymi.

    > Stosowne pytanie zadał w skrajnej formie poreba :)
    > Własną facjatę przedstawia w oryginale jako wzór "wizerunku na który nie
    > wyraził zgody do rozpowszechniania": gdzie to zgłosić?

    Do sądu cywilnego. Musicie rozróżnić to, co podlega ściganiu w drodze karnej od
    całego szeregu pozostałych niegodziwości, które ściga się na drodze li tylko
    cywilnej.

    > O to idzie - jeśli istnieje (centralny?) rejest informacji przekazywanych
    > przez szkolących, to rzeczywiście trudno się przyczepić i wypadnie wycofać
    > się rakiem.

    Istnieje. Zawiera opis zastrzeżonego znaku (czasem sporadycznie rysunek),
    podmiot uprawniony oraz kontakt do osoby uprawnionej, która w razie wątpliwości
    przez telefon pomoże odróżnić oryginał od podróby oraz w razie koneiczności
    złoży wniosek o ściganie (i ma odpowiednią legitymację procesową do tego). Z
    tym, że neiktórzy producenci jeszcze o tym nei wiedzą, albo z róznych powodów
    nie chce im sie z tym walczyć.

    > Ale jeśli wiedza szkolących wynika ze swoistych "inwestycji" czynionych
    > przez potencjalnych poszkodowanych - to każdy potencjalny poszkodowany
    > powinien mieć taki sam dostęp do tychże "inwestycji" :)

    Jeszcze kilka lat temu tak bywało. Pytałeś uprawnionego, po czym poznaje, że ten
    but jest podróbką, a on zeznawał, że nie może powiedzieć bo to tajemnica ale
    jest podróbką. Sądy się jednak ostatnio wkurzyły na takie praktyki. Teraz, o ile
    sprawa nie jest oczywista, to musi być opinia biegłego. I nie ma już tajemnych
    różnic.

Podziel się

Poleć ten post znajomemu poleć

Wydrukuj ten post drukuj


Następne wpisy z tego wątku

Najnowsze wątki z tej grupy


Najnowsze wątki

Szukaj w grupach

Eksperci egospodarka.pl

1 1 1