eGospodarka.pl
eGospodarka.pl poleca

eGospodarka.plPrawoGrupypl.soc.prawoZnalazł się pieszy! › Re: Znalazł się pieszy!
  • Data: 2023-08-31 18:50:25
    Temat: Re: Znalazł się pieszy!
    Od: Kviat <k...@n...dla.spamu.pl> szukaj wiadomości tego autora
    [ pokaż wszystkie nagłówki ]

    W dniu 31.08.2023 o 15:06, Robert Tomasik pisze:
    > W dniu 31.08.2023 o 09:26, Kviat pisze:
    >
    >>>>> który w mojej ocenie powinien był móc dostrzec przy minimum
    >>>>> ostrożności, czyli spojrzeniu w tamtą stronę.
    >>>> Kurwajapierdolę... a dlaczego w twojej ocenie to nie kierowca
    >>>> powinien był móc dostrzec pieszego przy minimum ostrożności?
    >>> Też powinien. Tylko, że pieszy, gdyby spojrzał, to mógł nie
    >>> wchodzić.
    >> Gdyby kierowca nie zapierdalał i nie był najebany, to nic by się nie
    >> stało.
    >
    > Ale zapierdalał i tego zmienić się nie dało. Gdyby przeżył bez wątpienia
    > zostałby osądzony.


    > Takim rozumowaniem winą można obciążyć równie dobrze
    > tych, co wynaleźli koło.

    Co ty palisz?

    To właśnie w/g twojej logiki trzeba by sprawdzić, czy przypadkiem któreś
    koło nie przyczyniło się do wypadku, bo przecież wzięło i wpadło w poślizg.
    Chujtam, że dlatego wpadło w poślizg, bo najebany kierowca zapierdalał.
    Wzięło i wpadło, to znaczy, że się przyczyniło.

    Ręce opadają.

    >>> To, że samochód jedzie z nadmierną prędkością było widać.
    >> Tak samo jak było słychać, że trąbi? Masz wyjątkowy dar zwalania winy
    >> na pokrzywdzonych.
    >
    > Nie. Po prostu oceniam całokształt.

    Trąbił, czy nie?
    Oceniasz całokształt sytuacji z trąbieniem nie wiedząc czy trąbił...
    Genialne...
    To są spekulacje, a nie ocena sytuacji.

    >> Nie było cię tam, ale oczywiście ty wiesz, że kierowca trąbił i z
    >> daleka było widać, że zapierdala.
    >
    > Że trąbił, to nie wiem.

    No to skoro nie wiesz, to jakim cudem oceniasz całokształt?
    Ręce i nogi opadają...

    > Napisałem, że pieszy nagle wpada na pomysł
    > spojrzenia w prawo. Może usłyszał rozwalane słupku, a może pisk
    > hamulców.

    A nie trąbienie?
    Nudzi mi się już to kolejne znęcanie się nad tobą.

    Nie masz kompletnie nic, żadnych argumentów za tym, że kierowca stracił
    panowanie nad samochodem przez pieszego.
    Tylko spekulacje, które niczego nie wnoszą.
    Pewne jest to, że kierowca rozwalał słupki, bo najebany zapierdalał po
    mieście.

    > Tak, czy siak na filmie to widać. To kwestia poboczna, bowiem
    > nie ma przepisu, że pieszy może wejść pod nadjeżdżający pojazd, o ile
    > ten nie trąbi.

    To pokaż przepis, że kierowca może najebany zapierdalać po mieście.

    >>> Z jakąkolwiek by zresztą nie jechał, to nie wolno wchodzić mu przed
    >>> maskę.
    >> Bredzisz. "Wchodzić przed maskę" to ile metrów w/g ciebie? Przez
    >> jezdnie przechodzisz dopiero jak nie widzisz samochodów aż po
    >> horyzont? Skąd wiesz, że ten samochód daleko od ciebie nie zapierdala
    >>  300 km/h? I kierowca nie jest najebany. I to w nocy. Stoisz i
    >> czekasz do rana?
    >
    > Już to tu kilka razy tu rozkminialiśmy.

    Pamiętam.
    Jak widać nie wyciągnąłeś wniosków i niczego się nie nauczyłeś.

    > Uważam, że "wchodzenie przed
    > maskę" ma miejsce wówczas, gdy pieszy wchodzi na tyle blisko pojazdu, że
    > ten musi hamować awaryjnie.

    A ten był na tyle daleko, że by nie musiał.
    Gdyby jechał prawidłowo.
    Ale nie jechał prawidłowo.

    > Jaki to dystans, to zależy od prędkości
    > pojazdu, nawierzchni i kilku innych rzeczy. Po prostu to jest czysta
    > fizyka. W praktyce uważam, że głupotą jest wchodzenie na przejście, jak
    > się widzi nadjeżdżający pojazd i nie ma się pewności, ze on się
    > zatrzyma.

    Cieszy, że w końcu zrozumiałeś dlaczego zmieniono przepisy.

    Bo właśnie dlatego - z braku tej pewności - wprowadzono przepis, że jak
    widzisz pieszego, który chce przejść przez jezdnię, to masz mu to umożliwić.
    Od czasu wprowadzenia tego przepisu widzę, że (ogromna większość) ludzi
    zatrzymuje się przed przejściem i czeka, aż samochód przed przejściem
    się zatrzyma. I tylko dzięki temu przepisowi większość kierowców tak
    właśnie robi.

    Wcześniej większość kierowców miała to w dupie. Na ruchliwej drodze
    mogłeś czekać przed przejściem do usranej śmierci, bo rozsądni piesi
    stali - zgodnie z tym co piszesz - i nie wchodzili nie mając pewności,
    że nadjeżdżający samochód się zatrzyma. Piesi musieli kombinować i
    ryzykować niebezpieczne sytuacje z jakimś półkrokiem na jezdnię, czy
    choćby z postawieniem stopy na jezdni, a i tak kierowcy (wyznawcy braku
    pierwszeństwa pieszego - bo przecież nadal pół pieszego jest na
    chodniku, więc nie ma pierwszeństwa) przejeżdżali takim ludziom prawie
    po paznokciach.

    > Co więcej, jeśli jest kilka pasów, to pewności, ze wszystkie
    > pojazdy się zatrzymają.

    No. A teraz muszą.
    Skoro wcześniej nie chcieli dobrowolnie.

    > Już dawno tu pisałem, że kampania społeczna, iż pieszy wchodzący na
    > przejście ma pierwszeństwo jest niedorzeczna,

    To tylko świadczy o tym, jak długo tkwisz w błędzie.
    To, że ktoś od dawna twierdzi, że Ziemia jest płaska, nijak nie oznacza,
    że ma rację.

    > bowiem ustawą praw fizyki
    > nie sposób zmienić.

    Ale można zmienić zachowanie kierowców.
    Czego jeszcze nie rozumiesz?

    > Teraz poparły mnie sądy twierdząc, że w ustawie nie
    > ma czegoś takiego, jak "pieszy wchodzący", bo kierujący nie wie, który
    > jest wchodzący, a który stojący. Było to tu też wcześniej wałkowane.

    Serio?

    https://orzeczenia.ms.gov.pl/content/$N/152515150003
    506_VII_W_000135_2022_Uz_2022-05-26_001

    "Jak widać na nagraniu piesza doszła i zatrzymała się przed przejściem
    dla pieszych około 5 sekund przed tym, kiedy E. J. dojechała do
    przejścia, odległość jaka dzieliła pojazd sprawczyni od przejścia dla
    pieszych wynosiła kilkadziesiąt metrów. Uwzględniając doskonałe warunki
    pogodowe i prawidłowe oznakowanie przejścia dla pieszych obwiniona mogła
    i powinna dostrzec poruszanie się pieszej charakterystyczne dla chęci
    wejścia na przejście dla pieszych. Warto także podkreślić, iż obwiniona
    nie mogła nie widzieć (oczywiście gdyby była należycie skupiona na
    drodze i znakach), że przed przejściem dla pieszych zatrzymał się pojazd
    nadjeżdżający z przeciwka nie z powodu awarii, a przyczyną tego była
    chęć przepuszczenia pieszej; stanowić to powinno kolejny wyraźny sygnał
    do zatrzymania się przed przejściem dla pieszych. Kobieta doszła do
    przejścia i zatrzymała się patrząc na drugą stronę w którą miała iść i
    jednocześnie rozglądała się na boki, aby uniknąć wtargnięcia pod
    nadjeżdżające pojazdy. Choć piesza nie postawiła nogi na przejściu to
    uznać należy, że chciała przez nie przejść i oczekiwanie na wejście
    poprzedzone podejściem do przejścia sąd ocenia jako ruch pieszej
    wchodzącej na przejście. Należy uznać, że każde zachowanie pieszego
    zdradzające zamiar wejścia na przejście dla pieszych kierujący pojazdem
    musi odebrać, jako sytuację ,,wchodzenia na przejście". Wchodzenie należy
    potraktować jako cały proces, a nie tylko ,,stawianie nogi". Idąc dalej
    można powiedzieć, że gdyby piesza postawiła nogę na przejściu to by już
    przez nie ,,przechodziła", a nie na nie ,,wchodziła", a przepis te
    sytuacje odróżnia. Oczywiście, gdyby piesza chciała i była bardziej
    odważna (lub mniej rozważna) to mogła wejść na przejście, bowiem dał jej
    na to szansę M. B. zatrzymując się przed przejściem. Absurdem jest w
    takiej sytuacji uznawanie, że skoro piesza czekała, choć chciała wejść
    na przejście to nie miała pierwszeństwa, a takie pierwszeństwo miałaby
    gdyby postawiła nogę na przejściu ryzykując potrącenie przez obwinioną;
    stanowiłoby to karanie pieszej za rozwagę i rozsądek, co nie było celem
    ustawodawcy. Przyjmując takie rozumowanie obwinionej i zaprezentowane
    przez nią zachowanie (bezrefleksyjny przejazd przez przejście dla
    pieszych) piesza, nigdy nie weszłaby na jezdnię i nie uzyskała
    pierwszeństwa, gdyż uniemożliwiałyby jej to jadące pojazdy, których
    kierujący staliby na stanowisku, iż skoro pieszy nie wszedł na przejście
    to nie muszą się zatrzymać i ustąpić mu pierwszeństwa. Taka
    interpretacja przepisów jest pozbawiona racji, została stworzona przez
    obwinioną i jej męża tylko na potrzeby uniknięcia kary abstrahując od
    celu art. 26 ust 1 prod, jakim jest zapewnienie bezpieczeństwa pieszym.
    Świadczy to niestety o nieznajomości bądź niezrozumieniu podstawowych
    przepisów ruchu drogowego, co jest niebezpieczne, jako że gwarantują one
    bezpieczeństwo pieszym, którzy w zetknięciu z pojazdami mechanicznym
    doznają z reguły poważnych obrażeń. Jest dla sądu tym bardziej
    niezrozumiała, jako że zmianom przepisu art. 13 ust 1a i 26 ust 1 prod
    towarzyszyła szeroka kampania medialna."

    > Ta kampania społeczna ma kilka istnień ludzkich na sumieniu.

    Bredzisz.
    Na sumieniu mają ich ci kierowcy, którzy mają zaburzone procesy myślowe.
    Tak jak ty.

    >> W jakimkolwiek miejscu pieszy by nie przechodził, to nie wolno
    >> zapierdalać i prowadzić samochodu najebanym.
    >
    > Nie wolno. Tu masz pełną rację. Tylko co to wnosi do sprawy?

    Kończy sprawę.

    >>> Pieszy jest winny, najprawdopodobniej przechodzenia w miejscu
    >>> niedozwolonym oraz wtargnięcia tuż przed pojazdem. Co do
    >>> przyczynienia sie do wypadku, to już kwestia do rozważenia.
    >> Bredzisz. O w targnięciu można mówić, gdy samochód jedzie z
    >> prawidłową prędkością.
    >>
    >> https://www.prawodrogowe.pl/informacje/rozmowy/piotr
    -krzemien-wtargniecie-na-jezdnie-czym-jest-i-jak-mu-
    zapobie
    >>
    >>  Czytaj i się ucz:
    >>
    >> "Odpowiedzialność za wypadek może być przypisana wówczas gdy
    >> postępowanie uczestnika ruchu spowodowało zagrożenie w ruchu
    >> drogowym, lecz *zagrożenie to nie może być hipotetyczne, dorozumiane
    >> i abstrakcyjne*. Musi być realne i oddziaływać na innego uczestnika
    >> ruchu w negatywny sposób ale nie w postaci samego skutku, tylko
    >> zagrażać mu w chwilach poprzedzających, np. *poprzez wywołanie
    >> błędnej decyzji o wejściu na przejście w wyniku rażącego
    >> przekroczenia prędkości i związanego z tym braku możliwości jej
    >> oceny, a także spodziewania się aż tak dużej jej wartości w danym
    >> miejscu*. Jeśli w takiej sytuacji nie będzie pieszych przy przejściu,
    >> to jazda z nadmierną prędkością pozostanie wykroczeniem, które nie
    >> wywołało realnego zagrożenia. W innych przykładach tym negatywnym
    >> oddziaływaniem może być spowodowanie na tyle krótkiego czasu trwania
    >> stanu zagrożenia (od jego powstania do zderzenia), że drugi uczestnik
    >> nie jest mu w stanie zapobiec."
    >>
    >> Jeżeli pieszy wejdzie na jezdnię w takiej odległości, że samochód
    >> jadący z prawidłową prędkością nie ma szans na wyhamowanie, to jest
    >> wtargnięcie. Ale jeżeli kierowca zapierdala, to błędna decyzja
    >> pieszego o wejściu na jezdnię jest spowodowana przez przekroczenie
    >> prędkości przez kierowcę. I to nie jest wtargnięcie tuż przed
    >> nadjeżdżający pojazd. I to nie jest przyczynienie się do wypadku. I
    >> nie ma czego rozważać.
    >>
    >> Twoje bredzenie, że "pieszemu należy się mandat za przejście w
    >> niedozwolonym miejscu, ale skoro były ofiary śmiertelne to..." możesz
    >>  sobie w buty wsadzić. Jeszcze raz: "Musi być realne i oddziaływać na
    >> innego uczestnika ruchu w negatywny sposób ale nie w postaci samego
    >> skutku, tylko zagrażać mu w chwilach poprzedzających". To
    >> zapierdalający pijany kierowca stworzył realne zagrożenie w chwilach
    >>  poprzedzających skutek. Wywołał błędną decyzję pieszego o wejściu na
    >> jezdnię w wyniku rażącego przekroczenia prędkości i związanego z tym
    >> braku możliwości jej oceny (przez pieszego), a także spodziewania się
    >> (przez pieszego) aż tak dużej jej wartości w danym miejscu. Kropka.
    >
    > Jak rozumiem Ty przeczytałeś i nauczyłeś się. Jam człowiek ułomny. Nawet
    > sam napisałeś:
    >
    > > Jeżeli pieszy wejdzie na jezdnię w takiej odległości, że samochód
    > > jadący z prawidłową prędkością nie ma szans na wyhamowanie, to jest
    > > wtargnięcie.
    >
    > Jadący po mokrej nawierzchni 50 km/h samochód na zahamowanie potrzebuje
    > ~60 metrów. Zatem nawet wg Twojego wywodu było to wtargnięcie.
    > Oczywiście to wymaga zbadania przez biegłego, bo ja to szacuję zgrubnie,
    > a tu już znaczenie mogą mieć metry.

    I czego znowu nie rozumiesz?
    50 km/h to prędkość MAKSYMALNA dozwolona, a nie wymagana.
    Jako kierowca masz dostosować prędkość do warunków panujących na drodze.

    [Ciach reszta nieistotnych pierdół jakiegoś indolenta (LOL :)) o
    "pobieżnych wyliczeniach", jakieś bredzenia, że skoro pieszy widzi
    pojazd, to kierowca już pieszego widzieć nie musi, więc to wina
    pieszego. O bezsensownym nawiązywaniu do fizyki, czy matematyki,
    całkowicie ignorując logikę, z litości nie wspomnę.]

    Powrotu do zdrowia życzę.
    Piotr

Podziel się

Poleć ten post znajomemu poleć

Wydrukuj ten post drukuj


Następne wpisy z tego wątku

Najnowsze wątki z tej grupy


Najnowsze wątki

Szukaj w grupach

Eksperci egospodarka.pl

1 1 1