eGospodarka.pl
eGospodarka.pl poleca

eGospodarka.plPrawoGrupypl.soc.prawoSprawa zamieciona › Re: Sprawa zamieciona
  • Data: 2020-09-13 02:26:40
    Temat: Re: Sprawa zamieciona
    Od: Marcin Debowski <a...@I...zoho.com> szukaj wiadomości tego autora
    [ pokaż wszystkie nagłówki ]

    On 2020-09-12, Robert Tomasik <r...@g...pl> wrote:
    > W dniu 12.09.2020 o 10:34, Marcin Debowski pisze:
    >
    >>> Rozumowanie kryształowe, tylko ma jedną drobną "rysę". Daj podstawę
    >>> prawną zobowiązująca wszystkich wokół do udzielana pomocy. Ratownik, to
    >>> nie jest lekarz (przysięga Hipokratesa), a po prostu zwykły pracownik
    >>> fizyczny przeszkolony do odławiania tonących i udzielania pierwszej
    >>> pomocy - choć tu już moim zdaniem każdy powinien to umieć.
    >> Art. 162. KK?
    >
    > Nie - zdecydowanie. Po pierwsze przyjęcie, że każdy powinien tam biec
    > powodowało by konieczność zbiegnięcia się tam całego miasta. Jest do
    > tego bogate orzecznictwo. Jak już widzisz, ze ktoś inny się zajął tym,
    > to nie masz obowiązku biegnięcia. Zasadniczo jedna / dwie przytomne
    > osoby na jednego poszkodowanego, to jest wystarczająca grupa. Ja
    > przejeżdżając koło wypadku pytam, czy pomoc potrzebna, ale jak
    > oświadczą, ze nie, to nie widzę niczego złego w tym, ze jadę dalej - bo
    > jaki sens jest, bym tam został i zwiększał korek?

    No więc zobacz, co sam napisałeś "Ja przejeżdżając koło wypadku pytam,
    czy pomoc potrzebna, ale jak oświadczą, ze nie[..]" A jemu powiedziano,
    że tak. Miał narzędzie, które mogło pomóc. Nikt inny z już pomagających
    narzędzia nie miał. Chodzi przecież o całość, a nie o jakąś abstrakcyjną
    obecność osoby fizycznej przy poszkodowanym.

    > Po za tym masz §2. Ratownik na basenie, to nie instytucja ratownicza.
    > Tak naprawdę jego przeszkolenie w ratowania człowieka z zawałem jest na
    > poziomie lepiej przeszkolonej osoby i tyle. Nie wykluczone, że przez
    > całe życie nie będzie widział na oczy kogoś, kto dostał zawału serca. Z
    > relacji "kobiety" wynikało, że tam już ludzie pomagają.

    Być może, ale to nic nie zmienia w powyższym. Dodatkowo, skoro nie był
    kompetentny to dlaczego oceniał sytuację pod względem medycznym? Na
    jakiej podstawie podjął wtedy decyzję?

    > Po za tym w tym konkretnym wypadku bardziej chodziło o to AED, a nie
    > samego ratownika. To są tzw. świadczenia rzeczowe na rzecz ratownictwa.
    > Jest o tym mowa w art. 22 Ustawy z dnia 18 kwietnia 2002 r. o stanie
    > klęski żywiołowej przykładowo - ale klęski tam nie było. Prawo do
    > żądania w niezbędnym zakresie pomocy rzeczowej ma Policja (art. 15.1 pkt
    > 7 Ustawy o Policji) czy Straż Pożarna (art. 21.3 pkt 1 Ustawy z dnia 24
    > sierpnia 1991r. o Państwowej Straży Pożarne). Ale ta "kobieta" raczej w
    > ramach tych uprawnień nie działała. Stąd pytam - bo może jest, ale ja
    > nie wiem gdzie - jaka jest podstawa prawna uprawniająca przechodzącego
    > cywila do żądania świadczenia rzeczowego od konkretnej osoby.

    Taka sama jak poproszenie Cię o opaskę uciskową, gdy Ty ją masz, ja jej
    nie mam, a ktoś się nam wykrwawia. To jest ponownie zasada ważności
    różnych dóbr a niekoniecznie konkretny przepis. Ja nawet nie muszę Cię
    prosić o tę opaskę, mogę Ci ją zwyczajnie zajumać bo działam w stanie
    wyższej konieczności. Art. 26kk, 142kc.

    >>> To, ze w tym momencie nikt pomocy nie potrzebuje nie jest dowodem, że za
    >>> chwilę nie będzie. Zauważ, ze jak skombinowali drugiego ratownika, to
    >>> poszedł. Są przepisy, że jeden na każde 49,99 cm długości basenu ma być
    >>> i ten jeden iść nie miał prawa. Nie wiem,c zy do ratowników sąd jakiś
    >>> się wypowiadał, ale wiem, ze do pracowników ochrony jest orzeczenie, ze
    >>> nie maja prawa iść bronić faceta za płotem, bo mają szczególny obowiązek
    >>> chronić powierzone im mienie.
    >> Że zaraz może coś się zdarzyć to nie ma znaczenia bo liczy się stan
    >> obecny. Zawsze się coś może zdarzyć i w każdej sytuacji.
    >
    > No więc, choć może to i zdroworozsądkowe rozumowanie, to jednak
    > niezgodne z tzw. "linią orzecznictwa". W wojsku w regulaminie służby
    > wartowniczej był kategoryczny zakaz takich akcji. To nic, że posterunek
    > nie był atakowany, a Ty mogłeś pomóc reanimować. W Policji masz takie
    > unormowania przykładowo w wypadku konwoju (masz wezwać pogotowie, ale
    > nie możesz zatrzymać konwoju). Jeśli chodzi o ratownika, to on ma być na
    > basenie, bo za to mu płacą. Jakby polazł za basen i ktoś się utopił, to
    > by go za to ścigano.

    Mogę zrozumieć w przypadku wojska, również policji, i wynika to MZ
    również z zasady nierównoważności dóbr i oceny ryzyka, ale to przecież
    nie taka sytuacja.

    > No więc ja sobie to wyobrażam, ze to wyglądało tak. Kobieta wbiegła na
    > basen i zażądała użyczenia jej AED, bo tam za płotem na ulicy jakiś
    > facet zasłabł i mówi, że się źle czuje. Ratownik uznał, ze AED nie
    > będzie przydatne oraz że z jednej strony nie ma prawa opuścić basenu, a
    > z drugiej jak już ktoś tam przy tym zasłabniętym jest, to jego obecność
    > rażąco poziomu opieki medycznej nie podniesie - pomoic medyczna w
    > postaci karetki była podobno w drodze.
    >
    > Na basenie zawsze jest jakiś naddatek tych ratowników, bo choćby jak
    > jeden idzie do ubikacji, to drugi musi zostać. No i taki "naddatkowy"
    > ratownik (ratowniczka) słysząc o problemie poszła pomóc. Też AED nie
    > wzięła, bowiem uznała na podstawie opisu, że się nie przyda. Tu punkt
    > dla pierwszego ratownika, że chyba faktycznie tak rzecz przedstawiono,
    > iż wniosek o braku konieczności AED wydawał się oczywisty.

    Skoro było ich dwoje to wydawałoby się, jedno powinno MZ ruszyć z tym
    AED dupę i pójść tam na miejsce.

    --
    Marcin

Podziel się

Poleć ten post znajomemu poleć

Wydrukuj ten post drukuj


Następne wpisy z tego wątku

Najnowsze wątki z tej grupy


Najnowsze wątki

Szukaj w grupach

Eksperci egospodarka.pl

1 1 1