eGospodarka.pl
eGospodarka.pl poleca

eGospodarka.plPrawoGrupypl.soc.prawoZakaz + "Nie dotyczy mieszkańców" › Re: Zakaz + "Nie dotyczy mieszkańców"
  • Data: 2006-02-16 18:28:32
    Temat: Re: Zakaz + "Nie dotyczy mieszkańców"
    Od: "Nixe" <n...@f...peel> szukaj wiadomości tego autora
    [ pokaż wszystkie nagłówki ]

    W wiadomości <news:1hepx86v62yt.3odwgr0xeq55$.dlg@40tude.net>
    Przemysław Bernat <p...@p...com> pisze:

    > A od jakiego czasu jest już "stale"?

    Pozwól, że przewrotnie "odpowiem" Ci tym samym pytaniem.
    A wg Ciebie od jakiego czasu można mówić, że coś robi się "stale"?

    > Nie mamy żadnego problemu. Prawo nie zna pojęcia "mieszkańca"
    > wszelkie "Nie dotyczy mieszkańców" nie niesie żadnych skutków
    > prawnych, bo "mieszkaniec" nie jest terminem prawnym.

    Ale definicja tego słowa jest na tyle precyzyjna, że pozwala na odróżnienie
    pojęcia "mieszkaniec" od pojęcia "gość".

    >> Tak, bo samochód należy do mieszkańca bloku, który mieszka/parkuje
    >> tam stale.

    > Ale podpis pod znakiem odnosi się do "mieszkańców", a nie "samochodów
    > należących do mieszkańców".

    Naprawdę i tu masz wątpliwości, że chodzi o pojazdy mieszkańców?
    A może uważasz, że istnieje coś takiego jak "zatrzymywanie się i parkowanie
    mieszkańców"?

    >> Dlaczego uważasz, że to jedynie chciwość czy zazdrość powoduje
    >> mieszkańcami danego bloku, że stawiają sobie znak zakazujący
    >> parkowania pojazdom nie należącym do mieszkańców? Naprawdę nie
    >> rozumiesz istoty problemu?

    > Uważam tak dlatego, że stawianie znaku nie mającego umocowania
    > prawnego i bez możliwości egzekwowania jego przestrzegania wskazuje,
    > że ten kto go postawił kierował się emocjami, a nie rozsądkiem.

    Być może w niektórych przypadkach tak bywa, ale to nie jest przecież regułą.
    "Dziwnym trafem" my (mieszkańcy naszego bloku ;-) nie mamy problemów z
    egzekwowaniem zakazu parkowania osób obcych na naszym parkingu.

    > W obecnym miejscu
    > mieszkam dziesięć lat i nie mam "własnego" miejsca na parkingu przed
    > blokiem. Wiecznie wrzeszczą na mnie jacyś powaleni sąsiedzi, że
    > zajmuje "ich" miejsca parkingowe.

    I tu faktycznie można powiedzieć, że Twoi sąsiedzi są powaleni, bo nie mają
    ani krzty racji.
    Jesteś mieszkańcem tego bloku od 10 lat i masz pełne prawo do parkowania w
    tym miejscu.

    > Oficjalnie może parkować kto ma
    > ochotę, i tyle.

    To zupełnie inna sytuacja.
    U Was faktycznie nie ma żadnych podstaw ku temu, by można było mówić o
    zakazach.
    Nie ma formalnie postawionego znaku zakazu, a same gadki sąsiadów można
    sobie spokojnie wsadzić wiadomo gdzie.

    >> Może dlatego, że jest mało miejsc parkingowych i mieszkańcy bloków
    >> (zwłaszcza w centrum) nie mają nawet gdzie postawić_własnych_aut.

    > To niech sobie ogrodzą swój teren i załatwione.

    Dlaczego uważasz, że muszą grodzić teren (tym bardziej, że często może być
    to sprzeczne z zasadami bhp/ppoż i innymi takimi)? Czy sam znak informujący
    o zakazie nie wystarcza myślącemu normalnie człowiekowi, że jeśli nie
    mieszka w tym miejscu, to nie ma prawa do parkowania?

    >>> Za złamanie zakazu zatrzymywania i postoju na prywatnym
    >>> terenie policja nie wystawi nikomu mandatu.

    >> Ale wyciąga przecież inne sankcje.

    > Jakie? Możesz podać podstawę prawną?

    A jakie sankcje wyciąga się w sytuacji, gdy ktoś na cudzym terenie prywatnym
    robi coś bez zgody właściciela tego terenu i nie respektuje jego próśb i
    gróźb o zaprzestanie?

    >> Analogicznie - co może obchodzić państwową policję, że ktoś wszedł
    >> sobie do obcego, prywatnego mieszkania i postanowił sobie tam
    >> posiedzieć bez zgody właściciela.

    > Czy mówiłem Ci, żebyś nie próbowała sprowadzić tego do wtargnięcia na
    > prywatny teren? Mówiłem. To nie próbuj, bo to zupełnie co innego.

    A czym to się różni od wjazdu na cudzy teren i braku chęci do opuszczenia
    tego terenu?

    >> I co z tego, że jest zgoda na wjazd, jeśli nie ma zgody na
    >> parkowanie, a o złamaniu zakazu parkowania (a nie wjazdu) tu
    >> rozmawiamy.

    > Wjechał za zgodą właściciela

    To samo można powiedzieć o osobie, która weszła do mieszkania za zgodą
    właściciela.

    > że nie zachowuje się zgodnie z życzeniem właściciela, to trudno.

    I jeśli osoba owa zaczyna szykować się u mnie do spania, to też mogę
    powiedzieć "no trudno", bo policja nie będzie w stanie nic w takiej sytuacji
    zrobić?

    > Właściciel ma pecha. To tak jakbyś kogoś wpuściła do mieszkania, a on
    > nie chciał zdjąć kapelusza. Ciężko byłoby to uznać za włamanie :-)

    Nietrafiona analogia.
    Zaparkowanie pomimo braku zgody właściciela porównałabym szybciej do braku
    chęci opuszczenia mojego mieszkania pomimo moich nalegań. I nie ma tu nic do
    rzeczy, ze osobę tę wpuściłam wcześniej dobrowolnie. To nie oznacza, że
    jestem skazana "dożywotnio" na jej obecność.

    --
    PozdrawiaM

Podziel się

Poleć ten post znajomemu poleć

Wydrukuj ten post drukuj


Następne wpisy z tego wątku

Najnowsze wątki z tej grupy


Najnowsze wątki

Szukaj w grupach

Eksperci egospodarka.pl

1 1 1