eGospodarka.pl
eGospodarka.pl poleca

eGospodarka.plPrawoGrupypl.soc.prawoSzkolnictwo a prawo › Re: Szkolnictwo a prawo
  • Data: 2008-09-26 06:39:39
    Temat: Re: Szkolnictwo a prawo
    Od: Patryk Włos <a...@o...pl> szukaj wiadomości tego autora
    [ pokaż wszystkie nagłówki ]

    > I o to chodzi. Języka nie należy się uczyć. Należy go używać.
    > Najgorsze co można zrobić z językiem to zamknąć go w klasie i kazać
    > pisać w zeszytach.
    > Języka należy uczyć się naturalnie. W trakcie innych czynności. To nie
    > język ma być najważniejszy na takiej lekcji, ale co się za jego pomocą
    > robi.
    > Raz widzialem początkowe lekcje prowadzone metodą Callana z dzieciakami
    > i mnie zatkało. W Polsce czegoś takiego jeszcze nie widziałem.
    > Dwie nauczycielki, grupa 10 osób.
    > Jedna rzuca piłkę do drugiej i mówi do niej: przynieś mi piłkę.
    > Druga odrzuca jej piłkę. Teraz rzuca piłkę do dzieciaka i mówi do niego
    > dokłdnie to samo co do nauczycielki. Bez tłumaczenia co to znaczy.
    > I tak po kolei do każdego dzieciaka.
    > Potem dzieciak miał rzucić piłkę do niej i powtórzyć to samo co ona
    > przed chwilą do niego. Ona odrzuciła mu piłkę.
    > Potem rzucali piłki parami.
    > I tak zdanie po zdanie. W kontekscie.
    > Wyszedłem z otwartą gębą.
    > Po roku dzieciaki płynnie posługiwały się językiem w kontekście tego co
    > ich nauczono. Czyli przynieś podaj, poproszę, co to jest. Proste zdania.
    > Zero gramatyki. Sama wyszła naturalnie. Ale słownictwo! 10 razy tyle co
    > po kilku latach wkuwania słówek. I to na dodatek bez wysiłku.

    Coś w tym jest. Moją klasę próbowano przez całe technikum nauczyć
    niemieckiego - jednakże my uważaliśmy wówczas, że nie będą nas
    skurwysyny germanizować, co też zostało dokładne tymi słowami
    powiedziane nauczycielowi.

    Więc przez 5 lat nauczyciele niemieckiego zmienili nam się 6 razy - i
    konsekwentnie wyniki były przyzerowe. Dopiero w ostatniej klasie
    przyszła nauczycielka, która (wcześniej poinformowana o naszej
    podstawie) stwierdziła, że ona nie będzie nas uczyć niemieckiego - za to
    nauczy nas, jak się odnaleźć w hitlerowskiej krainie.

    I rzeczywiście, zamiast skupiać się na gramatyce i innych pierdołach,
    zaczęła nas uczyć sytuacyjnie, szczególnie skupiając się na zamawianiu
    żarcia (różne żarcie, różne sytuacje). I muszę przyznać, że po pół roku
    (bo w ostatnim semestrze znowu się zmienił nauczyciel) umiałem
    powiedzieć po niemiecku więcej, niż po 4 poprzednich latach.


    --
    Wielka kompromitacja w Pekinie:
    http://pracownik.blogspot.com

Podziel się

Poleć ten post znajomemu poleć

Wydrukuj ten post drukuj


Następne wpisy z tego wątku

Najnowsze wątki z tej grupy


Najnowsze wątki

Szukaj w grupach

Eksperci egospodarka.pl

1 1 1