eGospodarka.pl
eGospodarka.pl poleca

eGospodarka.plPrawoGrupypl.soc.prawoRe: "Procedury"... › Re: "Procedury"...
  • Data: 2010-04-12 14:05:12
    Temat: Re: "Procedury"...
    Od: "Eneuel Leszek Ciszewski" <p...@c...fontem.lucida.console> szukaj wiadomości tego autora
    [ pokaż wszystkie nagłówki ]


    "Liwiusz" hpuiak$5iu$...@n...onet.pl

    > Albo samolot gorszy, albo opóźnienie startu o 5 minut, albo jeśli żona nie
    nakrzyczałaby na pilota dzień wcześniej, albo może
    > jakby nakrzyczała i mu d... nie dała, efekt motyla się kłania. Takie teoretyzowanie
    nie ma sensu.

    Ponoć samolot spadł z małej wysokości (4 metrów?) a podobnych wypadków
    była cała masa -- wszędzie ginęło 100% znajdujących się na pokładzie?
    Oczywiście nie. Znam kilka przypadków twardego lądowania przy którym
    kończyło się na łamaniu kończyn i sińcach, nie na śmierci 100%
    znajdujących się na pokładzie.


    Moja Panna Mercedes, wyremontowana tuż przed ,,śmiercią sporym
    nakładem finansowym nie daje swym pasażerom wielkich szans w razie wypadku.

    Piloci nie trafili na pas, zignorowali polecenia (sugestie -- wiem, to były
    tylko sugestie!!!) obsługi naziemnej i zaczepili się o drzewa rosnące absurdalnie
    na lotnisku. Zbieg wielu okoliczności (jakoś się dzieje, że przy technice XXI wieku,
    gdzie położenie można określić z dokładnością do milimetrów tak, że szybkość nowych
    samochodów liczy się na podstawie odczytów z satelit systemu GPS -- samolot trafia
    150 metrów obok pasa i ileśtam metrów przed tym pasem, choć podchodzi do lądowania
    lecąc w osi tegoż pasa) które normalnie nie dają koszmarnego efektu... Taki
    scenariusz może być dla każdego samolotu, ale jakoś inne samoloty są
    łaskawsze PO katastrofach...

    Chyba jestem martwy w grze ,,strategicznej''...
    Najpierw kilka decyzji (MZ nietrafnych) moich sojuszników,
    później dyplomacja w miejsce walki i odmowa udzielenia mi
    pomocy (miałem armię, ale nie miałem paliwa) a obok tego
    wszystkiego admini odmawiają mi prawa komunikowania się
    z resztą ,,społeczeństwa'' grupowego... Moje najczarniejsze
    scenariusze realizują inni -- tak, ja miałem mordować moich
    przeciwników, tak mordują mnie... Mogę więc triumfować!!!
    Moja taktyka prowadzenia wojny, której nie mogłem zastosować
    bez współpracy z moimi sojusznikami dała DOBRE efekty -- już
    mnie nie ma. :) Na dodatek nie ja zaogniłem stosunki sąsiedzkie
    swoimi zajazdami (mnie wybaczono -- przecież nawet Mickiewicz
    pisał o zajazdach :) na Litwie) ale sojusznicy moich sojuszników
    (zapewnienie do końca łapiąc, kogo i dlaczego atakują) zamordowali
    mnie po tym, jak przybyłem z odsieczą swoim, mordowanym sojusznikom...


    Bóg grę dał, Bóg zabrał -- niech Imię Jego będzie błogosławione.
    Toż człowiek nie może stale grać w tę samą grę... Zwłaszcza teraz,
    gdy tyle innych gier ,,przeglądarkowych'' rodzi się dookoła...

    Ponadto trzeba zająć się poważnymi problemami z realu -- na
    przykład gumą szelkową do kamizelki asekuracyjnej... :)

    Zresztą... Gra spełniła swoje zadania...
    Rozsławiła imię Eneuel. :)
    W słusznym momencie Bóg zabiera mi życie w tej grze. :)

    -=-

    Tu 154 zapewne nie był przygotowany na twarde lądowania...

    --
    .`'.-. ._. .-.
    .'O`-' ., ; o.' eneuel@@gmail.com '.O_'
    `-:`-'.'. '`\.'`.' ~'~'~'~'~'~'~'~'~ o.`.,
    o'\:/.d`|'.;. p \ ;'. . ;,,. ; . ,.. ; ;. . .;\|/....

Podziel się

Poleć ten post znajomemu poleć

Wydrukuj ten post drukuj


Następne wpisy z tego wątku

Najnowsze wątki z tej grupy


Najnowsze wątki

Szukaj w grupach

Eksperci egospodarka.pl

1 1 1