eGospodarka.pl
eGospodarka.pl poleca

eGospodarka.plPrawoGrupypl.soc.prawoPraca po okresie wypowiedzenia - "ostatnie dwie godziny"Re: Praca po okresie wypowiedzenia - "ostatnie dwie godziny"
  • Data: 2009-07-03 14:18:02
    Temat: Re: Praca po okresie wypowiedzenia - "ostatnie dwie godziny"
    Od: "Jotte" <t...@w...spam.wypad.polska> szukaj wiadomości tego autora
    [ pokaż wszystkie nagłówki ]

    W wiadomości news:h2kgf0$90u$1@nemesis.news.neostrada.pl Maddy
    <m...@e...com.pl> pisze:

    > Ja bym może sugerowała żeby odejść od tej pańszczyźniano-feudalnej wizji
    > relacji pracodawca - pracownik. Jeden zły wyzyskiwacz, pan życia i
    > śmierci, drugi biedny, wyzyskiwany, niedouczony, oszukiwany itp itd.i
    > całkowicie od pracodawcy zależny ("wali mu się życie").
    Sugestia aby zastosować mechanizm wyparcia i przedstawić sobie własną wizję
    pewnego obszaru zależności i zdarzeń wydaje mi się nieco, hmmmm, jakby to
    łagodnie określić... - o mam! - ryzykowna.
    Poza tym wcale nie nowa ani nie odkrywcza.
    Ani przerysowania, ani eufemizmy nie zmienią rzeczywistości.

    Z nieco innej beczki - z moich obserwacji wynika, że pracodawcy w swej
    ogólnej masie całkiem chętnie wrócili by właśnie do relacji
    pańszczyźniano-feudalnej. ;)

    > Jak by nie patrzeć w dzisiejszych czasach umowa o pracę jest tylko pewnym
    > rodzajem umowy handlowej, tyle że dość ciasno regulowanej prawem.
    Właśnie takie eufemizmy miałem wyżej na myśli.
    Natomiast uregulowania nie są takie złe, choć dalekie od takich, jakie być
    powinny.
    Szkoda, że w wielu punktach niejasne, niedookreślone, co pozwala na
    nadmierną swobodę interpretacji.

    > To nie ślub kościelny, co to miłość i wierność i że cię nie opuszczę!
    O, to także nie są kajdany nie do rozerwania.

    > Każdy powinien przynajmniej rozważać możliwość, że w którymś momencie
    > popyt na jego towar się skończy albo nabywca będzie chciał dostać produkt
    > o trochę innych parametrach. I albo nasz produkt dostosujemy, o ile się da
    > albo znajdujmy sobie kogoś innego, kto kupi co mamy do zaoferowania.
    Tak jest, tu się w pełni zgadzam.

    > Jak się jest przedsiębiorcą to "pracodawca" może zniknąć z dnia na dzień i
    > jeżeli to był największy klient (albo jedyny, bo byliśmy
    > "samozatrudnieni") zostajemy z ręką w nocniku.
    Tzw. samozatrudnienie (termin ten nie funkcjonuje w prawodawstwie, jest to w
    pewnym sensie język bulwaru) jest bardzo często przykrywką dla łamania prawa
    pracy.

    > Pracownik ma zdecydowanie bardziej komfortową sytuacje. Może to
    > rozleniwia?
    W takim razie zostanie przedsiębiorcą nieuchronnie prowadzi do
    zastanowienia: czy to nie czubek aby?
    Kto normalny wybiera zdecydowanie mniej komfortową od zdecydowanie bardziej
    komfortowej?
    Czy przejawem mądrości jest robienie z własnej woli kupy w pokrzywach i
    ostach niż w toalecie? ;)

    --
    Jotte

Podziel się

Poleć ten post znajomemu poleć

Wydrukuj ten post drukuj


Następne wpisy z tego wątku

Najnowsze wątki z tej grupy


Najnowsze wątki

Szukaj w grupach

Eksperci egospodarka.pl

1 1 1