eGospodarka.pl
eGospodarka.pl poleca

eGospodarka.plPrawoGrupypl.soc.praworepost z Wroclawia [dlugie]repost z Wroclawia [dlugie]
  • Path: news-archive.icm.edu.pl!news.icm.edu.pl!newsfeed.gazeta.pl!news.vectranet.pl!ne
    ws.wro.vectranet.pl!not-for-mail
    From: "Konrad vel Legislator" <g...@p...onet.pl>
    Newsgroups: pl.soc.prawo
    Subject: repost z Wroclawia [dlugie]
    Date: Tue, 29 Apr 2003 23:28:32 +0200
    Organization: VectraNet.pl
    Lines: 113
    Message-ID: <b8mqqb$hrb$1@wroclaw.wro.vectranet.pl>
    NNTP-Posting-Host: 10.10.1.134
    X-Trace: wroclaw.wro.vectranet.pl 1051651723 18283 10.10.1.134 (29 Apr 2003 21:28:43
    GMT)
    X-Complaints-To: a...@w...vectranet.pl
    NNTP-Posting-Date: Tue, 29 Apr 2003 21:28:43 +0000 (UTC)
    X-Priority: 3
    X-MSMail-Priority: Normal
    X-Newsreader: Microsoft Outlook Express 6.00.2600.0000
    X-MimeOLE: Produced By Microsoft MimeOLE V6.00.2600.0000
    Xref: news-archive.icm.edu.pl pl.soc.prawo:143158
    [ ukryj nagłówki ]

    Witam!

    Znalazlem to na regionalne.wroclaw i repostuje.

    Moim zdaniem warto przeczytac!


    pl.regionalne.wroclaw:

    "Szanowni Grupowicze!

    Pisze aby Was przestrzec i być może uzyskać jakąś poradę...
    Z góry przepraszam za emocje, ale trudno mi je powstrzymać. To co opisuje
    poniżej miało miejsce w rzeczywistości. To nie jest scenariusz tragicznego
    filmu. To życie.

    W nocy z soboty na niedzielę brat mojej kobiety miał poważny wypadek. Był z
    grupą przyjaciół w kamieniołomie w Sobótce i w nocy ok. 1.00 - podczas
    imprezy, nie ukrywam tego - upadł, z niewielkiej wysokości (ok.110 cm).
    Upadł
    tak nieszczęśliwie, że rozbił sobie tył głowy. Upadku nikt nie widział, a
    rana wyglądała na tyle niepoważnie, że początkowo zlekceważono ten wypadek.
    Dopiero po ok. 2 godzinach zaczął mieć problemy z poruszaniem i mową. Jego
    kolega - to istotne, trzeźwy kolega - zauważył to i zrobił to co powinien
    zrobić trzeźwo myślący człowiek - zadzwonił na 999. Opisał sytuację i
    usłyszał, że... "to nie ten rejon", po czym bez udzielenia żadnej pomocy,
    czy
    wskazówki dyżurna odłożyła słuchawkę!!! Kiedy zaskoczony tą abstrakcyjną
    sytuacją wybrał numer ponownie, ta sama osoba powiedziała mu, dokładnie to
    samo. "To nie jej rejon" poczym bez wskazania numeru pod który powinni
    zadzwonić odłożyła słuchawkę. Wyobraźcie sobie, że dzwoniąc po raz
    trzeci "dyżurna" usłyszawszy znajomy głos nawet nie kwapiła się by
    powiedzieć "to nie mój rejon" tylko bezczelnie, bez słowa odłożyła
    słuchawkę.
    Ponieważ stan pogarszał się bardzo szybko i nie było czasu na użeranie się z
    jakąś pizdą znieśli półprzytomnego chłopaka na dół (!) wsadzili w samochód,
    którym dzięki Bogu dysponowali i zawieźli na ostry dyżur do szpitala na
    Traugutta.
    Była godzina 4.10. Chłopak tarcił już przytomność i nie potrafił już mówić,
    a
    lekarze stwierdzili, ze nie mogą go teraz zbadać, bo... zszywają rękę
    kolesiowi, który wybił tą łapą szybę... Po namolnych interwencjach
    znajomych,
    którzy go tam przywieźli lekarze postanowili odwieźć chłopaka
    na "konsultacje" do innego szpitala. Oczywiście nie mogli znajomym udzielić
    informacji do jakiego... Parokrotnie był przewożony między Traugutta a
    szpitalem kolejowym. Gdy nad ranem udało się znajomym zlokalizować chorego -
    ponownie na Traugutta - chory był już nieprzytomny. Myślicie, że to kogoś
    wzruszyło ? No to nie myślcie. Lekarze wręcz z agresją reagowali na prośby,
    by zająć się nieprzytomnym. "Przecież, to ostry dyżur i oni nie mają na
    glowie tylko jednego pacjenta..." Kurewscy lekarze przestraszyli się dopiero
    gdy nieprzytomnemu zaczęła lecieć z nosa krew z płynem rdzeniowym...
    Było to ok. godz.10 rano. Wtedy jakby dostali sraczki. Tomografia, badania
    krwi i decyzja, że musi zostać przewieziony do Szpitala Wojskowego.
    Tomografia wykazała pęknięcie czaszki, rozległe krwiaki mózgu, połączone z
    wylewem krwi do mózgu oraz cięzkie do zdiagnozowania na chwilę obecną
    uszkodzenie mózgu. Stan krytyczny. Bogu dzięki, że znalazł się w szpitalu
    wojskowym, bo tamtejsi lekarze widząc jego stan niezwłocznie skierowali go
    na
    operację. Po ponad sześciogodzinnej operacji stan chłopaka wciąż jest bardzo
    ciężki. Przy życiu utrzymuje go respirator. Od czasu wypadku nie odzyskał
    przytomności. Nie wiadomo kiedy ją odzyska i czy w ogóle... Lekarze
    podkreślają, że w takich sytuacjach najważniejszy jest czas od wypadku do
    zdiagnozowania i operacji. W tym przypadku od pierwszego telefonu na
    pogotowie do momentu operacji minęło ponad 7 godzin !!! Przez 7 godzin nikt
    nie potrafił rozpoznać na ile poważny jest stan poszkodowanego, mimo
    usilnych
    starań znajomych, którzy wciąż byli przy nieprzytomnym chłopaku...
    Tragedia... Chyba nie muszę Wam pisać w jakim stanie jest teraz matka i
    rodzina chłopaka. Nie muszę chyba wyjaśniać jak się czują znajomi, którzy
    bezradnie patrzyli na jego pogarszający się stan, a nic nie mogli zrobić, bo
    lekarze byli zajęci...

    Drodzy Grupowicze! Wybaczcie ten elaborat, ale musiałem to napisać. Chcę Was
    przestrzec przed "Służbą zdrowia". Nie wierzcie, że jak macie telefon
    komórkowy, to jesteście bezpieczni. Możecie trafić na "nie ten rejon".
    Możecie trafić na lekarza, dla którego zszycie ręki jakiegoś oprycha jest
    ważniejsze od opieki nad nieprzytomnym chłopakiem z urazem głowy... W
    sytuacji kiedy - uchowaj Boże - coś Wam się przytrafi nie liczcie na
    zaangażowanie lekarzy. Asekurujcie się dzwoniąc np. do TV, radia,
    znajomych... Może kiedy się robi jakiś szum wokół chorego można liczyć na
    pomoc. Nie wiem. Ale nic innego nie przychodzi mi do głowy. Wiem tylko, że
    proszenie lekarzy o natychmiastową pomoc nic nie daje. Nie wystarczy być
    nieprzytomnym. Musi dopiero polecieć krew z płynem mózgowym...

    Proszę Was o poradę jak można tą sprawę skierować na drogę sądową. Nie
    chodzi
    mi o żadną kasę, nie chodzi mi o zemstę. Nie chcę tylko by komuś przydarzyło
    się podobne nieszczęście. Nie udzielenie pomocy jest przestępstwem. Wiem o
    solidarnosci zawodowej i że to będzie ciężka sprawa, ale może ktoś z Was
    będzie mi w stanie cokolwiek doradzić. Nie odpuszczę tego. Moja dziewczyna
    wraz z matką siedzi przy nieprzytomnym chłopaku i nie ma glowy do tych
    spraw,
    a ja boje się, że lada dzień okaże się, że nie wiadomo kto miał dyżur, nie
    wiadomo kto odkładał słuchawkę, dla kogo ważniejsze było zszycie ręki...

    Liczę na Wasze zrozumienie.

    ukar

    u...@o...pl

    pees

    Policjanci, którzy w trakcie operacji chcieli matkę zabrać na przesłuchanie
    (!) nie mogli zrozumiec, czemu nie przyjechało pogotowie. Jak się okazało
    jednostka pogotowia jest 400 metrów od miejsca zdarzenia !!!"






Podziel się

Poleć ten post znajomemu poleć

Wydrukuj ten post drukuj


Następne wpisy z tego wątku

Najnowsze wątki z tej grupy


Najnowsze wątki

Szukaj w grupach

Eksperci egospodarka.pl

1 1 1