Czy ktoś pokusiłby się o nakreślenie, przynajmniej ogólnie, jakie
konsekwencje dla toku sprawy przed sądem rodzinnym może mieć aresztowanie
pozwanego?

Sprawa jest o ustalenie ojcostwa, alimenty itd. z pozwu mojego synka,
którego ja reprezentuję. Pozwany wypowiadał się w kwestii swojego ojcostwa
dwa razy - wcześniej, w sprawie o zaprzeczenie ojcostwu, jako świadek - w
100% potwierdził moją wersję i jednoznacznie przyznał się do ojcostwa,
później, już jako pozwany zmienił swoją wersję miejscami o 180 stopni, swoje
ojcostwo poddał pod wątpliwość.
Do tej pory rozprawy odbywały się bez udziału pozwanego - był on
przesłuchiwany raz, w ramach pomocy sądowej - na rozprawy nie przyjeżdżał,
tłumacząć się dużą odległością między miejscem zameldowania a sądem (ok 300
km) i brakiem dochodów (zataił fakt bycia udziałowcem w pewnej spółce, a sąd
się w tym zorientował). Udział pozwanego w sprawie ograniczał się właściwie
do przysyłania pism z wnioskami, które były odrzucane przez sąd.
W tej chwili gościa posadzili w areszcie w Białołęce - jest oskarżony o
kilka spraw (o ile się nie mylę - z zakresu KK i za wyłudzenia). Sprawa w
sądzie rodzinnym toczy się na Górnym Śląsku. I co? Dalej będzie odbywało się
to zaocznie? Czy może zostanie odroczone do momentu opuszczenia "miejsca
odosobnienia" (sądząc po rokowaniach, może to być za kilka lat)? Czy jeśli w
któryms momencie zawnioskuję (albo sądowi przyjdzie to do głowy) o badanie
genetyczne, to czy pozwany-aresztant/więzień zostanie bez problemu
dowieziony na pobranie materiału?

Dzięki za ew. odpowiedzi

pozdrawiam

Monika