Interesuje mnie kwestia zwrotu towaru w ciagu 10 dni. Jak wiadomo przy
zakupach "na odleglosc" ustawodawca daje nam taka mozliwosc. Powiedzmy, ze
sklep sprzedaje produkty, ktore moga sie "popsuc" w czasie transportu,
dajmy na to plytki ceramiczne. Hipotetyczna sytuacja wyglada tak: klient
kupuje towar, kurier mu go przywozi, po czym klient rozmyśla się i za kilka
dni odsyła. Ja odbieram zwrócony towar i okazuje się, że kilka płytek w
paczce jest pękniętych.

Jak postąpić w takiej sytuacji?

- klient sie nie przyzna, ze odeslal pekniete plytki; powie, ze byly cale
- kurier j/w
- raczej nikt nie sprawdzal kazdej plytki w paczce przed wysylka
- nikomu nie mozna udowodnic winy

- czy mam obowiązek zwrócić klientowi pieniądze w takiej sytuacji?
- czy mam to sobie wpisac w straty?
- na kim ciąży obowiązek udowodnienia, ze plytki byly cale? klient moze
powolac cala swoja rodzine na "swiadkow" ze wysylal cale...

Druga sytuacja, ale odwrotna. Wysylam kurierem paczke plytek, klient
dostaje i jedna czy dwie plytki z paczki sa pekniete.

- czy mam obowiazek dosłać mu dwie plytki w zastepstwie tych uszkodzonych?
- czy mam obowiazek zwrocic mu odpowiednia czesc pieniedzy ktore zaplacil?
- jak udowodnic ze uszkodzenie nastapilo w transporcie?
- jak udowodnic klientowi, ze plytki pekly na przyklad dlatego, ze komus ta
paczka nie wypadla z rak na podloge, albo przy stawianiu jej nie obchodzil
sie z nia delikatnie?

W praktyce pewnie sklep zalatwi takie reklamacje po mysli klienta, zeby nie
robic smrodu i zeby klient byl zadowolony, ale interesuje mnie czy to
wszystko ma byc po prostu wpisane w ryzyko sklepu, czy tez sa jakies
szczegolowe zasady kiedy mam obowiazek ponosic te straty... :)

--
best regards,
scream
Samobójcy są arystokracją wśród umarłych.