-
1. Data: 2006-09-08 16:15:55
Temat: Statut czy ustawa - co jest ważniejsze?
Od: "J.A." <l...@p...com>
Wygrałem sprawę w wojewódzkim sądzie administracyjnym, ale nie
zgadzam się z uzasadnieniem sądu w wielu punktach. Sam wyrok był
na moją korzyść więc nie mogę nawet wystąpić o kasację do NSA, bo
jak?
W każdym razie w uzasadnieniu wyroku sąd stwierdził np. iż nie
miałem racji twierdząc iż miałem prawo do zapoznania się z
materiałami dowodowymi, ponieważ statut organu pozwala organowi
na postępowanie niejawne w mojej sprawie, a ustawa szczegółowa
mówi, że organ działa na podstawie swojego statutu.
Chodzi konkretnie o art. 35 p. 5 ustawy z dnia 14 marca 2003 r. o
stopniach naukowych i tytule naukowym oraz o stopniach i tytule w
zakresie sztuki (Dz. U. Nr 65, poz. 595).
Jednakże ta sama ustawa w art. 29. p 1. mówi iż w postępowaniach
w zakresie nieuregulowanym w ustawie stosuje się odpowiednio
przepisy Kodeksu postępowania administracyjnego.
Fakty są takie, że organ administracji nie informował mnie nawet
o tym, że w ogóle rozpoczął postępowanie w mojej sprawie, nie
mówiąc już o dowodach w mojej sprawie. Otrzymałem tylko decyzję.
To wszystko o czym wiedziałem w sprawie.
Jest to sprzeczne z przepisami kodeksu postępowania
administracyjnego. W moim rozumieniu postępowanie niejawne nie
może oznaczać ukrywania dowodów sprawy przed stroną postępowania,
bo kpa tego nie przewiduje.
Pytanie zatem brzmi:
Czy statut można uważać za akt wyższej rangi od ustawy i czy nie
zaistniała sprzeczność między statutem a mającym rangę ustawy
kodeksem postępowania administracyjnego w świetle wspomnianego
wyżej art. 29. p 1. ustawy szczegółowej, mówiącej iż w
postępowaniach w zakresie nieuregulowanym w ustawie stosuje się
odpowiednio przepisy Kodeksu postępowania administracyjnego.
W moim laickim rozumieniu statut musi podlegać aktom prawnym
wyższej rangi, bo inaczej w statucie możnaby było sobie
umieszczać różne kuriozalne przepisy w stylu:
"strona ma prawo do zapoznania się z materiałem dowodowym
wyłącznie wtedy, gdy zjawi się nago lub z własnym niewolnikiem".
Nie zgadzam się z uzasadnieniem sądu, że statut umożliwia
organowi utajnianie dowodów przed stroną wbrew przepisom kodeksu
postępowania administracyjnego.
Sąd jednak stwierdził nieważność decyzji organu na podstawie
złamania innego przepisu i dokumenty wracają znowu do organu,
który zakwestionowaną decyzję wydał.
Czy więc ja, jako strona mam jakiekolwiek prawa do negowania tych
punktów uzasadnienia wyroku sądowego, z którymi się nie zgadzam?
Załóżmy, że zostaje wznowione postępowanie i sytuacja się
powtarza. Wtedy wyszłoby na to, że strona, która teoretycznie
sprawę wygrała, faktycznie ją przegrała, bo nie ma możliwości
obrony przed organem, który dalej będzie miał zdaniem sądu prawo
do utajniania dowodów, a że z racji przegranego procesu
wcześniejszego niekoniecznie musi być obiektywny w sprawie, nowa
decyzja organu jest dość łatwa do przewidzenia.
--
J.A.
-
2. Data: 2006-09-09 12:25:30
Temat: Re: Statut czy ustawa - co jest ważniejsze?
Od: Bungo <b...@g...pl>
J.A. napisał(a):
> Wygrałem sprawę w wojewódzkim sądzie administracyjnym, ale nie
> zgadzam się z uzasadnieniem sądu w wielu punktach. Sam wyrok był
> na moją korzyść więc nie mogę nawet wystąpić o kasację do NSA, bo
> jak?
>
> W każdym razie w uzasadnieniu wyroku sąd stwierdził np. iż nie
> miałem racji twierdząc iż miałem prawo do zapoznania się z
> materiałami dowodowymi, ponieważ statut organu pozwala organowi
> na postępowanie niejawne w mojej sprawie, a ustawa szczegółowa
> mówi, że organ działa na podstawie swojego statutu.
> Chodzi konkretnie o art. 35 p. 5 ustawy z dnia 14 marca 2003 r. o
> stopniach naukowych i tytule naukowym oraz o stopniach i tytule w
> zakresie sztuki (Dz. U. Nr 65, poz. 595).
> Jednakże ta sama ustawa w art. 29. p 1. mówi iż w postępowaniach
> w zakresie nieuregulowanym w ustawie stosuje się odpowiednio
> przepisy Kodeksu postępowania administracyjnego.
Faktycznie przepis 35 p.5 w/w ustawy stanowi, iz "organizacje i tryb
dzialania" Centralnej Komisji okresla statut.
nie mozesz powolywac sie na art. 29 p.1, bo akurat ta kwestia jest
uregulowana w ustawie -> ustawa odsyla do statutu.
Nie znam tego statutu, ale sadze ze masz racje, ze wyszli
poza delegacje ustawowa. Dziwie sie tez, ze w koncu istotna
sprawa jaka jest tryb przyznania / badz nie tytulu naukowego
regulowana jest przez jakis statut.
Pisz do Rzecznika Praw Obywatelskich, aby wystapil do TK
o stwierdzenie niezgodnosci art. 35 par. 5 w/w ustawy
z art. 87 par. 1 Konstytucji R.P., ktory stanowi, iz:
"Zrodlami powszechnie obowiazujacego prawa Rzeczypospolitej Polskiej
sa: Konstytucja, ustawy, ratyfikowane umowy miedzynarodowej oraz
rozporzadzenia."
Jeszcze nikt nie wpisal tu statutu...
pozdrawiam:-)
Bungo
-
3. Data: 2006-09-09 21:36:02
Temat: Re: Statut czy ustawa - co jest ważniejsze?
Od: "J.A." <l...@p...com>
Sat, 09 Sep 2006 14:25:30 +0200, na pl.soc.prawo, Bungo
napisał(a):
> J.A. napisał(a):
>> Wygrałem sprawę w wojewódzkim sądzie administracyjnym, ale nie
>> zgadzam się z uzasadnieniem sądu w wielu punktach. Sam wyrok był
>> na moją korzyść więc nie mogę nawet wystąpić o kasację do NSA, bo
>> jak?
>>
>> W każdym razie w uzasadnieniu wyroku sąd stwierdził np. iż nie
>> miałem racji twierdząc iż miałem prawo do zapoznania się z
>> materiałami dowodowymi, ponieważ statut organu pozwala organowi
>> na postępowanie niejawne w mojej sprawie, a ustawa szczegółowa
>> mówi, że organ działa na podstawie swojego statutu.
>> Chodzi konkretnie o art. 35 p. 5 ustawy z dnia 14 marca 2003 r. o
>> stopniach naukowych i tytule naukowym oraz o stopniach i tytule w
>> zakresie sztuki (Dz. U. Nr 65, poz. 595).
>> Jednakże ta sama ustawa w art. 29. p 1. mówi iż w postępowaniach
>> w zakresie nieuregulowanym w ustawie stosuje się odpowiednio
>> przepisy Kodeksu postępowania administracyjnego.
>
> Faktycznie przepis 35 p.5 w/w ustawy stanowi, iz "organizacje i tryb
> dzialania" Centralnej Komisji okresla statut.
> nie mozesz powolywac sie na art. 29 p.1, bo akurat ta kwestia jest
> uregulowana w ustawie -> ustawa odsyla do statutu.
Nie jestem prawnikiem, ale rozumiem to tak:
a) to czy postępowanie organu ma być jawne, czy tajne nie zostało
w ustawie uregulowane. Kwestia ta podlega zatem w pierwszej
kolejności art. 29 p.1 ustawy, gdyż przepis ustawowy jest
nadrzędny względem przepisów statutowych.
b) Z art. 35 p. 5 ustawy wynika wprawdzie, że organ działa na
podstawie statutu, ale z tego nijak nie wynika logicznie, że ma
prawo regulować tryb postępowań w sprawie, w zakresie
nieuregulowanym w ustawie, ponieważ ustawa jasno stwierdza w art.
29 p.1, że w tym zakresie należy stosować przepisy kodeksu
postępowania administracyjnego. W sprawie postępowań nie
uregulowanych w ustawie, przepisy statutu winny zatem ten punkt
ustawy uwzględniać, gdyż to statut ma uwzględniać ustawę, a nie
ustawa statut. Statut nie może tworzyć "swojego własnego" prawa
wbrew ustawie.
c) Z uzasadnienia sądu wynika natomiast, że sformułowanie statutu
jest "nie do ruszenia" przez art. 29 p.1 ustawy, co z kolei
wskazuje na nadrzędność przepisów statutowych nad ustawowymi w
sprawie postępowań w zakresie nieuregulowanym w ustawie.
Traktowanie statutu jako aktu wyższej rangi od ustawy jest co
najmniej dziwne.
d) § 14 statutu mówi, że: "postępowanie Centralnej Komisji do
chwili wydania decyzji ma charakter niejawny".
Paragraf ten stoi więc moim zdaniem w rażącej sprzeczności z art.
29. p. 1 ustawy, gdyż reguluje tryb postępowania w zakresie nie
uregulowanym w ustawie, podczas gdy ustawa mówi, że w sprawie
postępowań nie uregulowanych, mają zastosowanie przepisy kpa, a
nie statutu.
e) Wspomniany paragraf statutu jest sprzeczny nawet z art. 45.
Konstytucji, który mówi:
1. Każdy ma prawo do sprawiedliwego i jawnego rozpatrzenia
sprawy bez nieuzasadnionej zwłoki przez właściwy, niezależny,
bezstronny i niezawisły sąd.
2. Wyłączenie jawności rozprawy może nastąpić ze względu na
moralność, bezpieczeństwo państwa i porządek publiczny oraz ze
względu na ochronę życia prywatnego stron lub inny ważny interes
prywatny. Wyrok ogłaszany jest publicznie.
Utajnianie rozpatrywania sprawy jest więc w tym wypadku sprzeczne
z Konstytucją, gdyż nie może tu być mowy niejawności postępowania
z powodu moralności, bezpieczeństwa państwa, porządku
publicznego, czy też ze względu na ochronę życia prywatnego stron
lub inny ważny interes prywatny.
Będę wdzięczny za wszelkie uwagi, czy moje laickie, nieprawnicze
myślenie gdzieś nie pobłądziło pod względem prawnym, bo ten
przepis chyba naprawdę nadaje się do zaskarżenia i chciałbym żeby
zarzuty były bardzo konkretne.
> Nie znam tego statutu, ale sadze ze masz racje, ze wyszli
> poza delegacje ustawowa. Dziwie sie tez, ze w koncu istotna
> sprawa jaka jest tryb przyznania / badz nie tytulu naukowego
> regulowana jest przez jakis statut.
>
> Pisz do Rzecznika Praw Obywatelskich, aby wystapil do TK
> o stwierdzenie niezgodnosci art. 35 par. 5 w/w ustawy
> z art. 87 par. 1 Konstytucji R.P., ktory stanowi, iz:
> "Zrodlami powszechnie obowiazujacego prawa Rzeczypospolitej Polskiej
> sa: Konstytucja, ustawy, ratyfikowane umowy miedzynarodowej oraz
> rozporzadzenia."
> Jeszcze nikt nie wpisal tu statutu...
> pozdrawiam:-)
> Bungo
Dzięki za te uwagi. Są dla mnie cenne. Pewnie z nich skorzystam.
--
J.A.
-
4. Data: 2006-09-09 21:59:17
Temat: Czy statut jest aktem prawa miejscowego? (was: Statut czy ustawa - co jest ważniejsze?)
Od: "J.A." <l...@p...com>
Sat, 09 Sep 2006 14:25:30 +0200, na pl.soc.prawo, Bungo
napisał(a):
> z art. 87 par. 1 Konstytucji R.P., ktory stanowi, iz:
> "Zrodlami powszechnie obowiazujacego prawa Rzeczypospolitej Polskiej
> sa: Konstytucja, ustawy, ratyfikowane umowy miedzynarodowej oraz
> rozporzadzenia."
>
> Jeszcze nikt nie wpisal tu statutu...
Znalazłem, że p. 2 mówi, że:
"Źródłami powszechnie obowiązującego prawa Rzeczypospolitej
Polskiej są na obszarze działania organów, które je ustanowiły,
akty prawa miejscowego."
Czy statut można traktować jako akt prawa miejscowego?
Co to są te akty prawa miejscowego?
Czy zostały gdzieś zdefiniowane?
--
J.A.
-
5. Data: 2006-09-11 19:08:27
Temat: Re: Czy statut jest aktem prawa miejscowego?
Od: Bungo <b...@g...pl>
J.A. napisał(a):
> Czy statut można traktować jako akt prawa miejscowego?
> Co to są te akty prawa miejscowego?
> Czy zostały gdzieś zdefiniowane?
>
nie jest. statut jest prawem powielaczowym:-(
Twoje interpretacje prawne nie sa prawidlowe.
mozesz skorzystac z mojej rady, badz znalezc lepsze rozwiazanie.
nie zakladaj tez, ze akurat na grupie prawo Twoje interpretacje jako
osoby nie majacej zielonego pojecia o prawie zostana przyjete tutaj z
podziwem jako niezwykle wnikliwe...
nie tez zakladaj nowych watkow, typu: czy rzecznik praw obywatelskich
moze wniesc skarge do Trybunalu Konstytucyjnego, bo sam mnozysz problemy.
Bungo
-
6. Data: 2006-09-11 19:44:46
Temat: Re: Czy statut jest aktem prawa miejscowego?
Od: "J.A." <l...@p...com>
Mon, 11 Sep 2006 21:08:27 +0200, na pl.soc.prawo, Bungo
napisał(a):
> J.A. napisał(a):
>
>> Czy statut można traktować jako akt prawa miejscowego?
>> Co to są te akty prawa miejscowego?
>> Czy zostały gdzieś zdefiniowane?
>>
>
> nie jest. statut jest prawem powielaczowym:-(
> Twoje interpretacje prawne nie sa prawidlowe.
> mozesz skorzystac z mojej rady, badz znalezc lepsze rozwiazanie.
> nie zakladaj tez, ze akurat na grupie prawo Twoje interpretacje jako
> osoby nie majacej zielonego pojecia o prawie zostana przyjete tutaj z
> podziwem jako niezwykle wnikliwe...
Napisałem wprost, ze nie jestem prawnikiem i nie jest to żadną
tajemnicą.
Być może celem prawników jest wywołanie podziwu dla siebie, ja
natomiast oczekuję raczej konkretnych argumentów co jest nie tak,
jeśli akt prawny podaje, że jest tak a nie inaczej.
> nie tez zakladaj nowych watkow, typu: czy rzecznik praw obywatelskich
> moze wniesc skarge do Trybunalu Konstytucyjnego, bo sam mnozysz problemy.
Widzę, że ciebie to ubodło osobiście.
W takim razie przepraszam. Nie jest moim celem mnożenie
problemów, tylko sprawdzenie czy mam rację.
Pisałem prowokacyjnie, fakt. Niemniej jednak dało to skutek i
sporo się dowiedziałem. Gdy pisałem spokojniej, bywało że w ogóle
nie dostawałem odpowiedzi.
Żałuję tylko że z tego Twojego ostatniego listu nic konkretnego
wyciągnąć nie mogę, bo wynika z niego mniej więcej tylko to, żem
głupi, ale to nijak nie może służyć jako argument w sprawie.
Co do statutu, to jednak spotkałem się z tym, że jest aktem prawa
miejscowego, np. tu:
"Statut Powiatu Włocławskiego jest szczególnym aktem prawa
miejscowego".
http://bip.powiat.wloclawski.pl/?cid=143
Jak widzisz, może i jestem głupi i laik. Nie umiem myśleć po
prawniczemu, ale czasami zdarza mi się mieć rację, więc może nie
zawsze warto to moje myślenie tak w czambuł potępiac?
--
J.A.
-
7. Data: 2006-09-14 16:39:01
Temat: Re: Czy statut jest aktem prawa miejscowego?
Od: Bungo <b...@g...pl>
J.A. napisał(a):
>
> "Statut Powiatu Włocławskiego jest szczególnym aktem prawa
> miejscowego".
>
w sensie prawnym to uchwala organu samorzadu powiatu, ktora jest
zrodlem prawa lokalnego.
==> Bungo:-)
-
8. Data: 2006-09-14 17:26:45
Temat: Re: Czy statut jest aktem prawa miejscowego?
Od: "J.A." <l...@p...com>
Thu, 14 Sep 2006 18:39:01 +0200, na pl.soc.prawo, Bungo
napisał(a):
> J.A. napisał(a):
>>
>> "Statut Powiatu Włocławskiego jest szczególnym aktem prawa
>> miejscowego".
>>
>
> w sensie prawnym to uchwala organu samorzadu powiatu, ktora jest
> zrodlem prawa lokalnego.
>
> ==> Bungo:-)
Z tym prawem lokalnym to też niejasna dla mnie sprawa.
Na pewno dotyczy uchwał samorządów terytorialnych.
Jednak czy statut centralnego organu administracji państwowej
można uznać jako źródło prawa lokalnego, choćby nawet traktować
go jako uchwałę?
Na mój prosty rozum organ centralny jest organem centralnym, a
nie lokalnym, w związku z tym jego statutu nie można traktować
jako uchwały organu lokalnego i co za tym idzie - nie może być
źródłem prawa lokalnego a tym samym nie może być źródłem prawa w
rozumieniu zdefiniowanym w Konstytucji. I tutaj pewnie masz
rację, tylko czy w jakichś tam interpretacjach SN czy NSA nie
zajęto kiedyś odmiennego stanowiska?
Interpretacje najwyższych instancji sądowych niekiedy mnie mocno
zaskakują.
Konstytucja mówi, że obywatel ma prawo do rozpatrzenia swojej
sprawy przed sądem, a NSA i SN twierdzą, że kwestie merytoryczne
należy wyłączyć z zakresu rozpatrywanej przez sąd sprawy, tak
jakby to nie było sprawą obywatela.
Moim zdaniem jest to niezgodne z Konstytucją, ale świadczy też o
tym, że to, co się człowiekowi wydaje oczywiste, sąd może
rozumieć inaczej.
--
J.A.
-
9. Data: 2006-09-15 06:26:14
Temat: Re: Czy statut jest aktem prawa miejscowego?
Od: Bungo <b...@g...pl>
J.A. napisał(a):
> Z tym prawem lokalnym to też niejasna dla mnie sprawa.
> Na pewno dotyczy uchwał samorządów terytorialnych.
> Jednak czy statut centralnego organu administracji państwowej
> można uznać jako źródło prawa lokalnego, choćby nawet traktować
> go jako uchwałę?
> Na mój prosty rozum organ centralny jest organem centralnym, a
> nie lokalnym, w związku z tym jego statutu nie można traktować
> jako uchwały organu lokalnego i co za tym idzie - nie może być
> źródłem prawa lokalnego a tym samym nie może być źródłem prawa w
> rozumieniu zdefiniowanym w Konstytucji. I tutaj pewnie masz
> rację, tylko czy w jakichś tam interpretacjach SN czy NSA nie
> zajęto kiedyś odmiennego stanowiska?
>
> Interpretacje najwyższych instancji sądowych niekiedy mnie mocno
> zaskakują.
> Konstytucja mówi, że obywatel ma prawo do rozpatrzenia swojej
> sprawy przed sądem, a NSA i SN twierdzą, że kwestie merytoryczne
> należy wyłączyć z zakresu rozpatrywanej przez sąd sprawy, tak
> jakby to nie było sprawą obywatela.
>
> Moim zdaniem jest to niezgodne z Konstytucją, ale świadczy też o
> tym, że to, co się człowiekowi wydaje oczywiste, sąd może
> rozumieć inaczej.
>
Nie tylko ty jestes >czlowiekiem<, innym - zwlaszcza majacym pojecie o
prawie - tak sie nie wydaje.
przeczytaj art. 87 ust. 2 oraz art. 176 Konstytucji. Jak zrozumiesz
uzyte tam wyrazy, zrozumiesz te normy prawne i przestaniesz pitolic.
Swoja droga nie slyszalem o panstwie, w ktorym istnialaby piecio- (i
wiecej) instancyjna droga sadowa...
==> Bungo:-)
-
10. Data: 2006-09-15 08:26:48
Temat: Re: Czy statut jest aktem prawa miejscowego?
Od: "J.A." <l...@p...com>
Fri, 15 Sep 2006 08:26:14 +0200, na pl.soc.prawo, Bungo
napisał(a):
> J.A. napisał(a):
>> Z tym prawem lokalnym to też niejasna dla mnie sprawa.
>> Na pewno dotyczy uchwał samorządów terytorialnych.
>> Jednak czy statut centralnego organu administracji państwowej
>> można uznać jako źródło prawa lokalnego, choćby nawet traktować
>> go jako uchwałę?
>> Na mój prosty rozum organ centralny jest organem centralnym, a
>> nie lokalnym, w związku z tym jego statutu nie można traktować
>> jako uchwały organu lokalnego i co za tym idzie - nie może być
>> źródłem prawa lokalnego a tym samym nie może być źródłem prawa w
>> rozumieniu zdefiniowanym w Konstytucji. I tutaj pewnie masz
>> rację, tylko czy w jakichś tam interpretacjach SN czy NSA nie
>> zajęto kiedyś odmiennego stanowiska?
>>
>> Interpretacje najwyższych instancji sądowych niekiedy mnie mocno
>> zaskakują.
>> Konstytucja mówi, że obywatel ma prawo do rozpatrzenia swojej
>> sprawy przed sądem, a NSA i SN twierdzą, że kwestie merytoryczne
>> należy wyłączyć z zakresu rozpatrywanej przez sąd sprawy, tak
>> jakby to nie było sprawą obywatela.
>>
>> Moim zdaniem jest to niezgodne z Konstytucją, ale świadczy też o
>> tym, że to, co się człowiekowi wydaje oczywiste, sąd może
>> rozumieć inaczej.
>>
>
> Nie tylko ty jestes >czlowiekiem<, innym - zwlaszcza majacym pojecie o
> prawie - tak sie nie wydaje.
>
> przeczytaj art. 87 ust. 2
Art. 87.
2. Źródłami powszechnie obowiązującego prawa Rzeczypospolitej
Polskiej są na obszarze działania organów, które je ustanowiły,
akty prawa miejscowego.
Czyli wracamy do punktu wyjścia, że możesz nie mieć racji,
twierdząc, ze statut CK nie może być uważany za źródło prawa.
Ale ja tam jestem laik, ja się nie znam. Mogę się mylić.
> oraz art. 176 Konstytucji.
Art. 176.
1. Postępowanie sądowe jest co najmniej dwuinstancyjne.
2. Ustrój i właściwość sądów oraz postępowanie przed sądami
określają ustawy.
> Jak zrozumiesz
> uzyte tam wyrazy, zrozumiesz te normy prawne i przestaniesz pitolic.
Zrozumiałem i przestaję pitolić.
> Swoja droga nie slyszalem o panstwie, w ktorym istnialaby piecio- (i
> wiecej) instancyjna droga sadowa...
Nie chcę pitolić, więc napiszę konkretnie:
Primo:
To co ty słyszałeś, ma się nijak do sformułowań konstytucji, a
tam jest jak byk: "co najmniej" i nie ma górnej granicy
ograniczającej.
Secundo.
Postępowanie administracyjne nie jest postępowaniem sądowym,
dlatego niepotrzebnie je mieszasz.
Ja piszę o tym normalnym, zwykłym postępowaniu przed sądem
administracyjnym w pierwszej instancji, który nie gwarantuje
obywatelowi jawnego i sprawiedliwego rozpatrzenia jego sprawy.
Sąd administracyjny będąc sądem właściwym do rozpatrzenia skargi
na decyzję, nie ma prawa do rozpatrywania merytorycznego
uzasadnienia tejże zaskarżonej decyzji.
Sprawie obywatela odebrano w ten sposób jeden z jej bardzo
ważnych zakresów.
Być może na prawie o tym nie uczą. Wcale bym się nie zdziwił, bo
tradycja prawnicza w Polsce niespecjalnie miała okazję się
wyćwiczyć w przestrzeganiu praw obywatela w państwie, niemniej
jednak ja, jako laik i głupek prawniczy widzę, że odebrano mi
moje konstytucyjne prawa do jawnego i sprawiedliwego rozpatrzenia
znacznej części mojej sprawy przed sądem już w pierwszej
instancji i zajęto się wyłącznie sprawami formalnymi, które w
mojej sprawie mają marginalne znaczenie.
A dwie instancje niejawnego postępowania przed organem
administracyjnym nie są z pewnością jawnym postępowaniem sądowym,
więc nie ma sensu ich instancji traktować jako pierwszej,
drugiej, czy trzeciej instancji sądowej. Swoją drogą jak to sobie
wyliczyłeś, że oczekuję, żeby tych instancji ma być pięć lub
więcej?
A może masz na myśli równoległe postępowania przed wszystkimi
możliwymi sądami: administracyjnym, powszechnym, pracy, itd?
Jeśli tak, to nie do mnie te zarzuty.
Ja się domagam, aby właściwy dla zaskarżenia decyzji sąd
administracyjny działał w zgodzie z konstytucją i rozpatrywał
całą sprawę obywatela, bez wyłączania bardzo istotnych jej
zakresów. W końcu to sąd administracyjny jest organem właściwym
do zaskarżenia decyzji organu, nie może się więc wypinać na
konieczność rozpatrzenia w tej sprawie również uzasadnienia od
decyzji jeśli w uzasadnieniu padają argumenty niezgodne ze stanem
faktycznym. Jeśli obywatel zaskarża decyzję, to zaskarża ją razem
z jej uzasadnieniem.
Jeśli jakiś prawnik twierdzi, że obywatel ma prawo zaskarżyć do
sądu decyzję, ale jednocześnie wara mu od czepiania się
uzasadnienia tejże decyzji, to jest kpina z konstytucji.
Ja jednak nie jestem wychowanym na komunistycznym systemie
prawnikiem i można mnie wyzywać od ignorantów, że się nie znam na
tym, iż wyrażenie: "co najmniej dwuinstancyjne" nie może oznaczać
pięcioinstancyjnego o ile ktoś nie słyszał, żeby
pięcioinstancyjne było w jakimś innym państwie.
Jeśli prawidłowe interpretacje prawnicze mają się opierać na
"słyszeniu co jest w innych państwach" to ja już wolę pozostać
prawniczym głupkiem, idiotą i ignorantem, który ma swoje zdanie w
tym temacie i lepiej wie co jest jego sprawą, a co nie jest niż
prawnicy, którzy chcą jego sprawę poobcinać z bardzo istotnych
jej zakresów.
Wychowani na komunistycznym prawie prawnicy mają ustawiczne
ciągotki, żeby tłumaczyć obywatelowi co jest jego sprawą, a co
nie jest i z czego powinien się cieszyć, a czym martwić.
To, o czym ja piszę, to są zwykle uwagi ogólne, więc ich nie
odbieraj nazbyt personalnie.
Niemniej jednak szlag mnie trafia, jak mi jeden z drugim
prawnikiem zaczyna wykładać co ma być moją sprawą, a co ma nią
nie być.
Moja sprawa została zdefiniowana w art. 45 konstytucji jako
sprawa obywatela, dlatego niech mi żaden prawnik nie próbuje jej
obcinać wbrew mojej woli.
Sprawą obywatela jest zatem, aby wniesione przez niego zgodnie z
prawem zaskarżenie decyzji organu było w sposób jawny i
sprawiedliwy rozpatrzone przez właściwy w sprawie sąd razem z jej
uzasadnieniem.
Sprawa byłaby dużo mniej istotna, gdyby zaskarżona decyzja organu
była podjęta po postępowaniu jawnym, przy zapoznaniu strony z
dowodami i daniu jej możliwości wypowiedzenia się.
Jeśli tego nie było, tam to powinno mieć to miejsce przynajmniej
przed sądem, bo Konstytucja to obywatelowi gwarantuje.
Gdzieś ty tu widzisz, żebym domagał się pięcioinstancyjnego
jawnego i sprawiedliwego postępowania przed sądem?
Gdyby postępowanie organu było jawne, gdyby nie ukrywano dowodów
przed stroną, gdyby dano stronie możliwość wypowiedzenia się, to
być może w takiej sytuacji rozpatrywanie spraw merytorycznych
przed sądem nie byłoby aż tak bardzo potrzebne.
Jeśli jednak organ ukrywa przed stroną dowody, podejmuje decyzję
w sposób niejawny, nie dając szans obywatelowi do wypowiedzenia
się, a sąd też tej sprawy obywatela nie chce rozpatrzyć w sposób
jawny i sprawiedliwy, to jest to sprzeczne z art. 45 konstytucji,
jako że jego sprawa nie została rozpatrzona w sposób jawny i
sprawiedliwy zarówno przed organem administracji, jak i przed
sądem właściwym do zaskarżenia decyzji tegoż organu.
W ten sposób postają kuriozalne sytuacje, że w uzasadnieniu
podaje się bzdury, które każde dziecko w podstawówce może
sprawdzić, np. że habilitant nie miał ani jednej publikacji,
podczas gdy bibliografii habilitanta jest wymieniona cała litania
jego publikacji od góry do dołu i przez kilka stron.
Wszystko to jest podejmowane w sposób niejawny, a sąd w sposób
jawny się wypina przed ustaleniem czy uzasadnienie jest zgodne z
rzeczywistością, czy nie.
Jeśli więc nie znajdzie się jakiegoś kruczka formalnego, np. że
na decyzji organu podpisał się student, zamiast profesora, to
habilitant jest bez szans aby jego sprawę rozpatrzono w sposób
jawny i sprawiedliwy przed sądem.
Jest to ewidentnie sprzeczne z art. 45. Konstytucji.
--
J.A.