eGospodarka.pl
eGospodarka.pl poleca

eGospodarka.plPrawoGrupypl.soc.prawo › Statut czy ustawa - co jest ważniejsze?
Ilość wypowiedzi w tym wątku: 13

  • 1. Data: 2006-09-08 16:15:55
    Temat: Statut czy ustawa - co jest ważniejsze?
    Od: "J.A." <l...@p...com>

    Wygrałem sprawę w wojewódzkim sądzie administracyjnym, ale nie
    zgadzam się z uzasadnieniem sądu w wielu punktach. Sam wyrok był
    na moją korzyść więc nie mogę nawet wystąpić o kasację do NSA, bo
    jak?

    W każdym razie w uzasadnieniu wyroku sąd stwierdził np. iż nie
    miałem racji twierdząc iż miałem prawo do zapoznania się z
    materiałami dowodowymi, ponieważ statut organu pozwala organowi
    na postępowanie niejawne w mojej sprawie, a ustawa szczegółowa
    mówi, że organ działa na podstawie swojego statutu.
    Chodzi konkretnie o art. 35 p. 5 ustawy z dnia 14 marca 2003 r. o
    stopniach naukowych i tytule naukowym oraz o stopniach i tytule w
    zakresie sztuki (Dz. U. Nr 65, poz. 595).
    Jednakże ta sama ustawa w art. 29. p 1. mówi iż w postępowaniach
    w zakresie nieuregulowanym w ustawie stosuje się odpowiednio
    przepisy Kodeksu postępowania administracyjnego.

    Fakty są takie, że organ administracji nie informował mnie nawet
    o tym, że w ogóle rozpoczął postępowanie w mojej sprawie, nie
    mówiąc już o dowodach w mojej sprawie. Otrzymałem tylko decyzję.
    To wszystko o czym wiedziałem w sprawie.
    Jest to sprzeczne z przepisami kodeksu postępowania
    administracyjnego. W moim rozumieniu postępowanie niejawne nie
    może oznaczać ukrywania dowodów sprawy przed stroną postępowania,
    bo kpa tego nie przewiduje.

    Pytanie zatem brzmi:
    Czy statut można uważać za akt wyższej rangi od ustawy i czy nie
    zaistniała sprzeczność między statutem a mającym rangę ustawy
    kodeksem postępowania administracyjnego w świetle wspomnianego
    wyżej art. 29. p 1. ustawy szczegółowej, mówiącej iż w
    postępowaniach w zakresie nieuregulowanym w ustawie stosuje się
    odpowiednio przepisy Kodeksu postępowania administracyjnego.

    W moim laickim rozumieniu statut musi podlegać aktom prawnym
    wyższej rangi, bo inaczej w statucie możnaby było sobie
    umieszczać różne kuriozalne przepisy w stylu:
    "strona ma prawo do zapoznania się z materiałem dowodowym
    wyłącznie wtedy, gdy zjawi się nago lub z własnym niewolnikiem".


    Nie zgadzam się z uzasadnieniem sądu, że statut umożliwia
    organowi utajnianie dowodów przed stroną wbrew przepisom kodeksu
    postępowania administracyjnego.

    Sąd jednak stwierdził nieważność decyzji organu na podstawie
    złamania innego przepisu i dokumenty wracają znowu do organu,
    który zakwestionowaną decyzję wydał.

    Czy więc ja, jako strona mam jakiekolwiek prawa do negowania tych
    punktów uzasadnienia wyroku sądowego, z którymi się nie zgadzam?
    Załóżmy, że zostaje wznowione postępowanie i sytuacja się
    powtarza. Wtedy wyszłoby na to, że strona, która teoretycznie
    sprawę wygrała, faktycznie ją przegrała, bo nie ma możliwości
    obrony przed organem, który dalej będzie miał zdaniem sądu prawo
    do utajniania dowodów, a że z racji przegranego procesu
    wcześniejszego niekoniecznie musi być obiektywny w sprawie, nowa
    decyzja organu jest dość łatwa do przewidzenia.



    --
    J.A.


  • 2. Data: 2006-09-09 12:25:30
    Temat: Re: Statut czy ustawa - co jest ważniejsze?
    Od: Bungo <b...@g...pl>

    J.A. napisał(a):
    > Wygrałem sprawę w wojewódzkim sądzie administracyjnym, ale nie
    > zgadzam się z uzasadnieniem sądu w wielu punktach. Sam wyrok był
    > na moją korzyść więc nie mogę nawet wystąpić o kasację do NSA, bo
    > jak?
    >
    > W każdym razie w uzasadnieniu wyroku sąd stwierdził np. iż nie
    > miałem racji twierdząc iż miałem prawo do zapoznania się z
    > materiałami dowodowymi, ponieważ statut organu pozwala organowi
    > na postępowanie niejawne w mojej sprawie, a ustawa szczegółowa
    > mówi, że organ działa na podstawie swojego statutu.
    > Chodzi konkretnie o art. 35 p. 5 ustawy z dnia 14 marca 2003 r. o
    > stopniach naukowych i tytule naukowym oraz o stopniach i tytule w
    > zakresie sztuki (Dz. U. Nr 65, poz. 595).
    > Jednakże ta sama ustawa w art. 29. p 1. mówi iż w postępowaniach
    > w zakresie nieuregulowanym w ustawie stosuje się odpowiednio
    > przepisy Kodeksu postępowania administracyjnego.

    Faktycznie przepis 35 p.5 w/w ustawy stanowi, iz "organizacje i tryb
    dzialania" Centralnej Komisji okresla statut.
    nie mozesz powolywac sie na art. 29 p.1, bo akurat ta kwestia jest
    uregulowana w ustawie -> ustawa odsyla do statutu.

    Nie znam tego statutu, ale sadze ze masz racje, ze wyszli
    poza delegacje ustawowa. Dziwie sie tez, ze w koncu istotna
    sprawa jaka jest tryb przyznania / badz nie tytulu naukowego
    regulowana jest przez jakis statut.

    Pisz do Rzecznika Praw Obywatelskich, aby wystapil do TK
    o stwierdzenie niezgodnosci art. 35 par. 5 w/w ustawy
    z art. 87 par. 1 Konstytucji R.P., ktory stanowi, iz:
    "Zrodlami powszechnie obowiazujacego prawa Rzeczypospolitej Polskiej
    sa: Konstytucja, ustawy, ratyfikowane umowy miedzynarodowej oraz
    rozporzadzenia."

    Jeszcze nikt nie wpisal tu statutu...

    pozdrawiam:-)

    Bungo


  • 3. Data: 2006-09-09 21:36:02
    Temat: Re: Statut czy ustawa - co jest ważniejsze?
    Od: "J.A." <l...@p...com>

    Sat, 09 Sep 2006 14:25:30 +0200, na pl.soc.prawo, Bungo
    napisał(a):

    > J.A. napisał(a):
    >> Wygrałem sprawę w wojewódzkim sądzie administracyjnym, ale nie
    >> zgadzam się z uzasadnieniem sądu w wielu punktach. Sam wyrok był
    >> na moją korzyść więc nie mogę nawet wystąpić o kasację do NSA, bo
    >> jak?
    >>
    >> W każdym razie w uzasadnieniu wyroku sąd stwierdził np. iż nie
    >> miałem racji twierdząc iż miałem prawo do zapoznania się z
    >> materiałami dowodowymi, ponieważ statut organu pozwala organowi
    >> na postępowanie niejawne w mojej sprawie, a ustawa szczegółowa
    >> mówi, że organ działa na podstawie swojego statutu.
    >> Chodzi konkretnie o art. 35 p. 5 ustawy z dnia 14 marca 2003 r. o
    >> stopniach naukowych i tytule naukowym oraz o stopniach i tytule w
    >> zakresie sztuki (Dz. U. Nr 65, poz. 595).
    >> Jednakże ta sama ustawa w art. 29. p 1. mówi iż w postępowaniach
    >> w zakresie nieuregulowanym w ustawie stosuje się odpowiednio
    >> przepisy Kodeksu postępowania administracyjnego.
    >
    > Faktycznie przepis 35 p.5 w/w ustawy stanowi, iz "organizacje i tryb
    > dzialania" Centralnej Komisji okresla statut.
    > nie mozesz powolywac sie na art. 29 p.1, bo akurat ta kwestia jest
    > uregulowana w ustawie -> ustawa odsyla do statutu.


    Nie jestem prawnikiem, ale rozumiem to tak:

    a) to czy postępowanie organu ma być jawne, czy tajne nie zostało
    w ustawie uregulowane. Kwestia ta podlega zatem w pierwszej
    kolejności art. 29 p.1 ustawy, gdyż przepis ustawowy jest
    nadrzędny względem przepisów statutowych.

    b) Z art. 35 p. 5 ustawy wynika wprawdzie, że organ działa na
    podstawie statutu, ale z tego nijak nie wynika logicznie, że ma
    prawo regulować tryb postępowań w sprawie, w zakresie
    nieuregulowanym w ustawie, ponieważ ustawa jasno stwierdza w art.
    29 p.1, że w tym zakresie należy stosować przepisy kodeksu
    postępowania administracyjnego. W sprawie postępowań nie
    uregulowanych w ustawie, przepisy statutu winny zatem ten punkt
    ustawy uwzględniać, gdyż to statut ma uwzględniać ustawę, a nie
    ustawa statut. Statut nie może tworzyć "swojego własnego" prawa
    wbrew ustawie.

    c) Z uzasadnienia sądu wynika natomiast, że sformułowanie statutu
    jest "nie do ruszenia" przez art. 29 p.1 ustawy, co z kolei
    wskazuje na nadrzędność przepisów statutowych nad ustawowymi w
    sprawie postępowań w zakresie nieuregulowanym w ustawie.
    Traktowanie statutu jako aktu wyższej rangi od ustawy jest co
    najmniej dziwne.

    d) § 14 statutu mówi, że: "postępowanie Centralnej Komisji do
    chwili wydania decyzji ma charakter niejawny".
    Paragraf ten stoi więc moim zdaniem w rażącej sprzeczności z art.
    29. p. 1 ustawy, gdyż reguluje tryb postępowania w zakresie nie
    uregulowanym w ustawie, podczas gdy ustawa mówi, że w sprawie
    postępowań nie uregulowanych, mają zastosowanie przepisy kpa, a
    nie statutu.

    e) Wspomniany paragraf statutu jest sprzeczny nawet z art. 45.
    Konstytucji, który mówi:

    1. Każdy ma prawo do sprawiedliwego i jawnego rozpatrzenia
    sprawy bez nieuzasadnionej zwłoki przez właściwy, niezależny,
    bezstronny i niezawisły sąd.
    2. Wyłączenie jawności rozprawy może nastąpić ze względu na
    moralność, bezpieczeństwo państwa i porządek publiczny oraz ze
    względu na ochronę życia prywatnego stron lub inny ważny interes
    prywatny. Wyrok ogłaszany jest publicznie.


    Utajnianie rozpatrywania sprawy jest więc w tym wypadku sprzeczne
    z Konstytucją, gdyż nie może tu być mowy niejawności postępowania
    z powodu moralności, bezpieczeństwa państwa, porządku
    publicznego, czy też ze względu na ochronę życia prywatnego stron
    lub inny ważny interes prywatny.


    Będę wdzięczny za wszelkie uwagi, czy moje laickie, nieprawnicze
    myślenie gdzieś nie pobłądziło pod względem prawnym, bo ten
    przepis chyba naprawdę nadaje się do zaskarżenia i chciałbym żeby
    zarzuty były bardzo konkretne.


    > Nie znam tego statutu, ale sadze ze masz racje, ze wyszli
    > poza delegacje ustawowa. Dziwie sie tez, ze w koncu istotna
    > sprawa jaka jest tryb przyznania / badz nie tytulu naukowego
    > regulowana jest przez jakis statut.
    >
    > Pisz do Rzecznika Praw Obywatelskich, aby wystapil do TK
    > o stwierdzenie niezgodnosci art. 35 par. 5 w/w ustawy
    > z art. 87 par. 1 Konstytucji R.P., ktory stanowi, iz:
    > "Zrodlami powszechnie obowiazujacego prawa Rzeczypospolitej Polskiej
    > sa: Konstytucja, ustawy, ratyfikowane umowy miedzynarodowej oraz
    > rozporzadzenia."
    > Jeszcze nikt nie wpisal tu statutu...
    > pozdrawiam:-)
    > Bungo

    Dzięki za te uwagi. Są dla mnie cenne. Pewnie z nich skorzystam.


    --
    J.A.


  • 4. Data: 2006-09-09 21:59:17
    Temat: Czy statut jest aktem prawa miejscowego? (was: Statut czy ustawa - co jest ważniejsze?)
    Od: "J.A." <l...@p...com>

    Sat, 09 Sep 2006 14:25:30 +0200, na pl.soc.prawo, Bungo
    napisał(a):


    > z art. 87 par. 1 Konstytucji R.P., ktory stanowi, iz:
    > "Zrodlami powszechnie obowiazujacego prawa Rzeczypospolitej Polskiej
    > sa: Konstytucja, ustawy, ratyfikowane umowy miedzynarodowej oraz
    > rozporzadzenia."
    >
    > Jeszcze nikt nie wpisal tu statutu...

    Znalazłem, że p. 2 mówi, że:
    "Źródłami powszechnie obowiązującego prawa Rzeczypospolitej
    Polskiej są na obszarze działania organów, które je ustanowiły,
    akty prawa miejscowego."

    Czy statut można traktować jako akt prawa miejscowego?
    Co to są te akty prawa miejscowego?
    Czy zostały gdzieś zdefiniowane?



    --
    J.A.


  • 5. Data: 2006-09-11 19:08:27
    Temat: Re: Czy statut jest aktem prawa miejscowego?
    Od: Bungo <b...@g...pl>

    J.A. napisał(a):

    > Czy statut można traktować jako akt prawa miejscowego?
    > Co to są te akty prawa miejscowego?
    > Czy zostały gdzieś zdefiniowane?
    >

    nie jest. statut jest prawem powielaczowym:-(
    Twoje interpretacje prawne nie sa prawidlowe.
    mozesz skorzystac z mojej rady, badz znalezc lepsze rozwiazanie.
    nie zakladaj tez, ze akurat na grupie prawo Twoje interpretacje jako
    osoby nie majacej zielonego pojecia o prawie zostana przyjete tutaj z
    podziwem jako niezwykle wnikliwe...

    nie tez zakladaj nowych watkow, typu: czy rzecznik praw obywatelskich
    moze wniesc skarge do Trybunalu Konstytucyjnego, bo sam mnozysz problemy.

    Bungo


  • 6. Data: 2006-09-11 19:44:46
    Temat: Re: Czy statut jest aktem prawa miejscowego?
    Od: "J.A." <l...@p...com>

    Mon, 11 Sep 2006 21:08:27 +0200, na pl.soc.prawo, Bungo
    napisał(a):

    > J.A. napisał(a):
    >
    >> Czy statut można traktować jako akt prawa miejscowego?
    >> Co to są te akty prawa miejscowego?
    >> Czy zostały gdzieś zdefiniowane?
    >>
    >
    > nie jest. statut jest prawem powielaczowym:-(
    > Twoje interpretacje prawne nie sa prawidlowe.
    > mozesz skorzystac z mojej rady, badz znalezc lepsze rozwiazanie.
    > nie zakladaj tez, ze akurat na grupie prawo Twoje interpretacje jako
    > osoby nie majacej zielonego pojecia o prawie zostana przyjete tutaj z
    > podziwem jako niezwykle wnikliwe...

    Napisałem wprost, ze nie jestem prawnikiem i nie jest to żadną
    tajemnicą.
    Być może celem prawników jest wywołanie podziwu dla siebie, ja
    natomiast oczekuję raczej konkretnych argumentów co jest nie tak,
    jeśli akt prawny podaje, że jest tak a nie inaczej.

    > nie tez zakladaj nowych watkow, typu: czy rzecznik praw obywatelskich
    > moze wniesc skarge do Trybunalu Konstytucyjnego, bo sam mnozysz problemy.

    Widzę, że ciebie to ubodło osobiście.
    W takim razie przepraszam. Nie jest moim celem mnożenie
    problemów, tylko sprawdzenie czy mam rację.
    Pisałem prowokacyjnie, fakt. Niemniej jednak dało to skutek i
    sporo się dowiedziałem. Gdy pisałem spokojniej, bywało że w ogóle
    nie dostawałem odpowiedzi.
    Żałuję tylko że z tego Twojego ostatniego listu nic konkretnego
    wyciągnąć nie mogę, bo wynika z niego mniej więcej tylko to, żem
    głupi, ale to nijak nie może służyć jako argument w sprawie.

    Co do statutu, to jednak spotkałem się z tym, że jest aktem prawa
    miejscowego, np. tu:

    "Statut Powiatu Włocławskiego jest szczególnym aktem prawa
    miejscowego".

    http://bip.powiat.wloclawski.pl/?cid=143

    Jak widzisz, może i jestem głupi i laik. Nie umiem myśleć po
    prawniczemu, ale czasami zdarza mi się mieć rację, więc może nie
    zawsze warto to moje myślenie tak w czambuł potępiac?


    --
    J.A.


  • 7. Data: 2006-09-14 16:39:01
    Temat: Re: Czy statut jest aktem prawa miejscowego?
    Od: Bungo <b...@g...pl>

    J.A. napisał(a):
    >
    > "Statut Powiatu Włocławskiego jest szczególnym aktem prawa
    > miejscowego".
    >

    w sensie prawnym to uchwala organu samorzadu powiatu, ktora jest
    zrodlem prawa lokalnego.

    ==> Bungo:-)


  • 8. Data: 2006-09-14 17:26:45
    Temat: Re: Czy statut jest aktem prawa miejscowego?
    Od: "J.A." <l...@p...com>

    Thu, 14 Sep 2006 18:39:01 +0200, na pl.soc.prawo, Bungo
    napisał(a):

    > J.A. napisał(a):
    >>
    >> "Statut Powiatu Włocławskiego jest szczególnym aktem prawa
    >> miejscowego".
    >>
    >
    > w sensie prawnym to uchwala organu samorzadu powiatu, ktora jest
    > zrodlem prawa lokalnego.
    >
    > ==> Bungo:-)

    Z tym prawem lokalnym to też niejasna dla mnie sprawa.
    Na pewno dotyczy uchwał samorządów terytorialnych.
    Jednak czy statut centralnego organu administracji państwowej
    można uznać jako źródło prawa lokalnego, choćby nawet traktować
    go jako uchwałę?
    Na mój prosty rozum organ centralny jest organem centralnym, a
    nie lokalnym, w związku z tym jego statutu nie można traktować
    jako uchwały organu lokalnego i co za tym idzie - nie może być
    źródłem prawa lokalnego a tym samym nie może być źródłem prawa w
    rozumieniu zdefiniowanym w Konstytucji. I tutaj pewnie masz
    rację, tylko czy w jakichś tam interpretacjach SN czy NSA nie
    zajęto kiedyś odmiennego stanowiska?

    Interpretacje najwyższych instancji sądowych niekiedy mnie mocno
    zaskakują.
    Konstytucja mówi, że obywatel ma prawo do rozpatrzenia swojej
    sprawy przed sądem, a NSA i SN twierdzą, że kwestie merytoryczne
    należy wyłączyć z zakresu rozpatrywanej przez sąd sprawy, tak
    jakby to nie było sprawą obywatela.

    Moim zdaniem jest to niezgodne z Konstytucją, ale świadczy też o
    tym, że to, co się człowiekowi wydaje oczywiste, sąd może
    rozumieć inaczej.

    --
    J.A.


  • 9. Data: 2006-09-15 06:26:14
    Temat: Re: Czy statut jest aktem prawa miejscowego?
    Od: Bungo <b...@g...pl>

    J.A. napisał(a):
    > Z tym prawem lokalnym to też niejasna dla mnie sprawa.
    > Na pewno dotyczy uchwał samorządów terytorialnych.
    > Jednak czy statut centralnego organu administracji państwowej
    > można uznać jako źródło prawa lokalnego, choćby nawet traktować
    > go jako uchwałę?
    > Na mój prosty rozum organ centralny jest organem centralnym, a
    > nie lokalnym, w związku z tym jego statutu nie można traktować
    > jako uchwały organu lokalnego i co za tym idzie - nie może być
    > źródłem prawa lokalnego a tym samym nie może być źródłem prawa w
    > rozumieniu zdefiniowanym w Konstytucji. I tutaj pewnie masz
    > rację, tylko czy w jakichś tam interpretacjach SN czy NSA nie
    > zajęto kiedyś odmiennego stanowiska?
    >
    > Interpretacje najwyższych instancji sądowych niekiedy mnie mocno
    > zaskakują.
    > Konstytucja mówi, że obywatel ma prawo do rozpatrzenia swojej
    > sprawy przed sądem, a NSA i SN twierdzą, że kwestie merytoryczne
    > należy wyłączyć z zakresu rozpatrywanej przez sąd sprawy, tak
    > jakby to nie było sprawą obywatela.
    >
    > Moim zdaniem jest to niezgodne z Konstytucją, ale świadczy też o
    > tym, że to, co się człowiekowi wydaje oczywiste, sąd może
    > rozumieć inaczej.
    >


    Nie tylko ty jestes >czlowiekiem<, innym - zwlaszcza majacym pojecie o
    prawie - tak sie nie wydaje.

    przeczytaj art. 87 ust. 2 oraz art. 176 Konstytucji. Jak zrozumiesz
    uzyte tam wyrazy, zrozumiesz te normy prawne i przestaniesz pitolic.

    Swoja droga nie slyszalem o panstwie, w ktorym istnialaby piecio- (i
    wiecej) instancyjna droga sadowa...


    ==> Bungo:-)


  • 10. Data: 2006-09-15 08:26:48
    Temat: Re: Czy statut jest aktem prawa miejscowego?
    Od: "J.A." <l...@p...com>

    Fri, 15 Sep 2006 08:26:14 +0200, na pl.soc.prawo, Bungo
    napisał(a):

    > J.A. napisał(a):
    >> Z tym prawem lokalnym to też niejasna dla mnie sprawa.
    >> Na pewno dotyczy uchwał samorządów terytorialnych.
    >> Jednak czy statut centralnego organu administracji państwowej
    >> można uznać jako źródło prawa lokalnego, choćby nawet traktować
    >> go jako uchwałę?
    >> Na mój prosty rozum organ centralny jest organem centralnym, a
    >> nie lokalnym, w związku z tym jego statutu nie można traktować
    >> jako uchwały organu lokalnego i co za tym idzie - nie może być
    >> źródłem prawa lokalnego a tym samym nie może być źródłem prawa w
    >> rozumieniu zdefiniowanym w Konstytucji. I tutaj pewnie masz
    >> rację, tylko czy w jakichś tam interpretacjach SN czy NSA nie
    >> zajęto kiedyś odmiennego stanowiska?
    >>
    >> Interpretacje najwyższych instancji sądowych niekiedy mnie mocno
    >> zaskakują.
    >> Konstytucja mówi, że obywatel ma prawo do rozpatrzenia swojej
    >> sprawy przed sądem, a NSA i SN twierdzą, że kwestie merytoryczne
    >> należy wyłączyć z zakresu rozpatrywanej przez sąd sprawy, tak
    >> jakby to nie było sprawą obywatela.
    >>
    >> Moim zdaniem jest to niezgodne z Konstytucją, ale świadczy też o
    >> tym, że to, co się człowiekowi wydaje oczywiste, sąd może
    >> rozumieć inaczej.
    >>
    >
    > Nie tylko ty jestes >czlowiekiem<, innym - zwlaszcza majacym pojecie o
    > prawie - tak sie nie wydaje.
    >
    > przeczytaj art. 87 ust. 2

    Art. 87.

    2. Źródłami powszechnie obowiązującego prawa Rzeczypospolitej
    Polskiej są na obszarze działania organów, które je ustanowiły,
    akty prawa miejscowego.

    Czyli wracamy do punktu wyjścia, że możesz nie mieć racji,
    twierdząc, ze statut CK nie może być uważany za źródło prawa.
    Ale ja tam jestem laik, ja się nie znam. Mogę się mylić.

    > oraz art. 176 Konstytucji.

    Art. 176.

    1. Postępowanie sądowe jest co najmniej dwuinstancyjne.
    2. Ustrój i właściwość sądów oraz postępowanie przed sądami
    określają ustawy.

    > Jak zrozumiesz
    > uzyte tam wyrazy, zrozumiesz te normy prawne i przestaniesz pitolic.

    Zrozumiałem i przestaję pitolić.

    > Swoja droga nie slyszalem o panstwie, w ktorym istnialaby piecio- (i
    > wiecej) instancyjna droga sadowa...

    Nie chcę pitolić, więc napiszę konkretnie:

    Primo:
    To co ty słyszałeś, ma się nijak do sformułowań konstytucji, a
    tam jest jak byk: "co najmniej" i nie ma górnej granicy
    ograniczającej.

    Secundo.

    Postępowanie administracyjne nie jest postępowaniem sądowym,
    dlatego niepotrzebnie je mieszasz.
    Ja piszę o tym normalnym, zwykłym postępowaniu przed sądem
    administracyjnym w pierwszej instancji, który nie gwarantuje
    obywatelowi jawnego i sprawiedliwego rozpatrzenia jego sprawy.
    Sąd administracyjny będąc sądem właściwym do rozpatrzenia skargi
    na decyzję, nie ma prawa do rozpatrywania merytorycznego
    uzasadnienia tejże zaskarżonej decyzji.
    Sprawie obywatela odebrano w ten sposób jeden z jej bardzo
    ważnych zakresów.
    Być może na prawie o tym nie uczą. Wcale bym się nie zdziwił, bo
    tradycja prawnicza w Polsce niespecjalnie miała okazję się
    wyćwiczyć w przestrzeganiu praw obywatela w państwie, niemniej
    jednak ja, jako laik i głupek prawniczy widzę, że odebrano mi
    moje konstytucyjne prawa do jawnego i sprawiedliwego rozpatrzenia
    znacznej części mojej sprawy przed sądem już w pierwszej
    instancji i zajęto się wyłącznie sprawami formalnymi, które w
    mojej sprawie mają marginalne znaczenie.
    A dwie instancje niejawnego postępowania przed organem
    administracyjnym nie są z pewnością jawnym postępowaniem sądowym,
    więc nie ma sensu ich instancji traktować jako pierwszej,
    drugiej, czy trzeciej instancji sądowej. Swoją drogą jak to sobie
    wyliczyłeś, że oczekuję, żeby tych instancji ma być pięć lub
    więcej?
    A może masz na myśli równoległe postępowania przed wszystkimi
    możliwymi sądami: administracyjnym, powszechnym, pracy, itd?

    Jeśli tak, to nie do mnie te zarzuty.
    Ja się domagam, aby właściwy dla zaskarżenia decyzji sąd
    administracyjny działał w zgodzie z konstytucją i rozpatrywał
    całą sprawę obywatela, bez wyłączania bardzo istotnych jej
    zakresów. W końcu to sąd administracyjny jest organem właściwym
    do zaskarżenia decyzji organu, nie może się więc wypinać na
    konieczność rozpatrzenia w tej sprawie również uzasadnienia od
    decyzji jeśli w uzasadnieniu padają argumenty niezgodne ze stanem
    faktycznym. Jeśli obywatel zaskarża decyzję, to zaskarża ją razem
    z jej uzasadnieniem.
    Jeśli jakiś prawnik twierdzi, że obywatel ma prawo zaskarżyć do
    sądu decyzję, ale jednocześnie wara mu od czepiania się
    uzasadnienia tejże decyzji, to jest kpina z konstytucji.

    Ja jednak nie jestem wychowanym na komunistycznym systemie
    prawnikiem i można mnie wyzywać od ignorantów, że się nie znam na
    tym, iż wyrażenie: "co najmniej dwuinstancyjne" nie może oznaczać
    pięcioinstancyjnego o ile ktoś nie słyszał, żeby
    pięcioinstancyjne było w jakimś innym państwie.

    Jeśli prawidłowe interpretacje prawnicze mają się opierać na
    "słyszeniu co jest w innych państwach" to ja już wolę pozostać
    prawniczym głupkiem, idiotą i ignorantem, który ma swoje zdanie w
    tym temacie i lepiej wie co jest jego sprawą, a co nie jest niż
    prawnicy, którzy chcą jego sprawę poobcinać z bardzo istotnych
    jej zakresów.
    Wychowani na komunistycznym prawie prawnicy mają ustawiczne
    ciągotki, żeby tłumaczyć obywatelowi co jest jego sprawą, a co
    nie jest i z czego powinien się cieszyć, a czym martwić.
    To, o czym ja piszę, to są zwykle uwagi ogólne, więc ich nie
    odbieraj nazbyt personalnie.
    Niemniej jednak szlag mnie trafia, jak mi jeden z drugim
    prawnikiem zaczyna wykładać co ma być moją sprawą, a co ma nią
    nie być.
    Moja sprawa została zdefiniowana w art. 45 konstytucji jako
    sprawa obywatela, dlatego niech mi żaden prawnik nie próbuje jej
    obcinać wbrew mojej woli.

    Sprawą obywatela jest zatem, aby wniesione przez niego zgodnie z
    prawem zaskarżenie decyzji organu było w sposób jawny i
    sprawiedliwy rozpatrzone przez właściwy w sprawie sąd razem z jej
    uzasadnieniem.

    Sprawa byłaby dużo mniej istotna, gdyby zaskarżona decyzja organu
    była podjęta po postępowaniu jawnym, przy zapoznaniu strony z
    dowodami i daniu jej możliwości wypowiedzenia się.
    Jeśli tego nie było, tam to powinno mieć to miejsce przynajmniej
    przed sądem, bo Konstytucja to obywatelowi gwarantuje.

    Gdzieś ty tu widzisz, żebym domagał się pięcioinstancyjnego
    jawnego i sprawiedliwego postępowania przed sądem?

    Gdyby postępowanie organu było jawne, gdyby nie ukrywano dowodów
    przed stroną, gdyby dano stronie możliwość wypowiedzenia się, to
    być może w takiej sytuacji rozpatrywanie spraw merytorycznych
    przed sądem nie byłoby aż tak bardzo potrzebne.

    Jeśli jednak organ ukrywa przed stroną dowody, podejmuje decyzję
    w sposób niejawny, nie dając szans obywatelowi do wypowiedzenia
    się, a sąd też tej sprawy obywatela nie chce rozpatrzyć w sposób
    jawny i sprawiedliwy, to jest to sprzeczne z art. 45 konstytucji,
    jako że jego sprawa nie została rozpatrzona w sposób jawny i
    sprawiedliwy zarówno przed organem administracji, jak i przed
    sądem właściwym do zaskarżenia decyzji tegoż organu.

    W ten sposób postają kuriozalne sytuacje, że w uzasadnieniu
    podaje się bzdury, które każde dziecko w podstawówce może
    sprawdzić, np. że habilitant nie miał ani jednej publikacji,
    podczas gdy bibliografii habilitanta jest wymieniona cała litania
    jego publikacji od góry do dołu i przez kilka stron.

    Wszystko to jest podejmowane w sposób niejawny, a sąd w sposób
    jawny się wypina przed ustaleniem czy uzasadnienie jest zgodne z
    rzeczywistością, czy nie.

    Jeśli więc nie znajdzie się jakiegoś kruczka formalnego, np. że
    na decyzji organu podpisał się student, zamiast profesora, to
    habilitant jest bez szans aby jego sprawę rozpatrzono w sposób
    jawny i sprawiedliwy przed sądem.

    Jest to ewidentnie sprzeczne z art. 45. Konstytucji.


    --
    J.A.

strony : [ 1 ] . 2


Szukaj w grupach

Szukaj w grupach

Eksperci egospodarka.pl

1 1 1