eGospodarka.pl
eGospodarka.pl poleca

eGospodarka.plPrawoGrupypl.soc.prawomundurki w szkołach › Re: mundurki w szkołach
  • Data: 2007-08-21 19:02:44
    Temat: Re: mundurki w szkołach
    Od: Szerr <n...@p...pl> szukaj wiadomości tego autora
    [ pokaż wszystkie nagłówki ]

    Dnia Tue, 21 Aug 2007 20:14:14 +0200, Robert Tomasik napisał(a)
    w:<news:fafab4$amd$1@nemesis.news.tpi.pl>:

    > No! W kilku znanych mi wypadkach dziecko poddane wzmożonemu nadzorowi po
    > prostu zaczęło unikać danego nauczyciela

    Tylko jeżeli nauczyciel jest niesprawiedliwy, złośliwy, czy himeryczny. Ja
    piszę o żelaznej konsekwencji w wykonaniu nauczyciela profesjonalisty.
    Dziecko wie, że nauczycielowi na nim zależy i nie chodzi tu o proste
    pokazanie "władza rządzi", o demonstrację siły. Naprawdę nie wierzysz, że
    są nauczyciel potrafiący utemperować ucznia samym spojrzeniem? Myślisz, że
    tak od pierwszej chwili, czy tez muszą parę razy pokazać młodym
    prowokatorom, kto w klasie rządzi? I nikt ich nie unika, wręcz przeciwnie.

    > W innych po prostu uczeń ma nauczyciela w de..., a na koniec zdaje egzamin
    > komisyjny. I go zdaje, bo dyrektor szkoły woli się pozbyć jak najszybciej
    > problemu ze szkoły.

    Nie jest to takie proste, jak piszesz, bo przewodniczącym komisji i autorem
    wszystkich pytań jest nauczyciel uczący - to tak na marginesie.
    Co ważniejsze jednak - stereotypowo idziesz w kierunku sytuacji, w której
    występuje konflikt między uczniem a nauczycielem. Jednym nauczycielem.
    Tymczasem chodzi o dramatyczne problemy stwarzane przez uczniów
    odmawiających praktycznie w ogóle podporządkowania się szkolnym normom.
    Tacy uczniowie nie stwarzają problemów w relacjach z jednym nauczycielem,
    lecz ze wszystkimi, są agresywni wobec kolegów, popełniają wybryki
    chuligańskie zakłócające spokój i porządek publiczny w szkole, nie mają
    uwewnętrznionych podstawowych norm.

    Jeżeli tylko ja nie mogę się dogadać z dzieckiem czy z klasą, szukam winy w
    sobie, szukam innego podejścia. Jeżeli natomiast podobne problemy mają inni
    dorośli - przyczyny trzeba szukać nie w nauczycielu, ale w uczniu.
    To tak dla przypomnienia, żebyśmy pamiętali, o jakim zjawisku mówimy.

    > Ocena z kluczowych przedmiotów i tak głownie zależy od wyniku egzaminu państwowego,

    > a nie ocen stawianych przez nauczyciela.

    Nie jest to prawda, świadectwo bardzo się liczy.

    > Teraz nauczyciel musi stosować różne zabiegi, by łaskawie dziecko w ogóle
    > zechciało zainteresować się tym, co on mówi.

    Uważam, że podstawą powodzenia wszelkich zabiegów metodycznych jest mądra
    dyscyplina na zajęciach. Ja wyznaję taką filozofię: jestem w stanie zrobić
    wszystko ze swojej strony, żeby lekcja była interesująca i co
    najważniejsze pożyteczna. Ale najważniejszym obowiązkiem ucznia jest ze
    mną w tym zakresie aktywnie współdziałać, współpracować w osiąganiu celów
    lekcji. Ten obowiązek będę od każdego ucznia egzekwować do bólu niemalże,
    angażując w razie potrzeby wszystkie siły i cały mój autorytet.
    Odrzucam z założenia sformułowania typu "żeby dziecko łaskawie chciało".
    Uczeń nie jest księżniczką na ziarnku grochu i łaski mi nie robi, że
    pracuje na lekcji. To jego powinność.

    > O jakichkolwiek wymaganiach można mówić od poziomu liceum, gdzie krnąbrnego
    > ucznia można relegować ze szkoły.

    Nie zgadzam się. Możliwość relegowania ucznia, szczególnie właśnie w
    podstawówce czy gimnazjum (bo to małe dzieci są), nie jest mi niezbędna,
    żeby wyegzekwować od niego pracę na moich lekcjach.

    --
    Quid leges sine moribus?

Podziel się

Poleć ten post znajomemu poleć

Wydrukuj ten post drukuj


Następne wpisy z tego wątku

Najnowsze wątki z tej grupy


Najnowsze wątki

Szukaj w grupach

Eksperci egospodarka.pl

1 1 1