eGospodarka.pl
eGospodarka.pl poleca

eGospodarka.plPrawoGrupypl.soc.prawoWypadek w szkole. Zadośćuczynienie.Re: Wypadek w szkole. Zadośćuczynienie.
  • Data: 2010-12-01 14:03:39
    Temat: Re: Wypadek w szkole. Zadośćuczynienie.
    Od: Jacek /Jaco/ Jakubowski <j...@p...fm> szukaj wiadomości tego autora
    [ pokaż wszystkie nagłówki ]

    W dniu 2010-12-01 13:50, Mordzia pisze:
    > "Jacek /Jaco/ Jakubowski" <j...@p...fm> napisał
    >
    >> Małemu dziecku? 4 klasa? A gdy będzie miał 12 lat (6 klasa) też nie
    >> pozwolisz samodzielnie wracać do domu (nawet jak będzie to 50 metrów)?
    >
    > Ale to moja sprawa czy pozwolę czy nie, bo to ja za niego odpowiadam i
    > pretensje będę mógł mieć jedynie do siebie.

    Tylko, że tu nie chodzi o "pretensje", "poczucie winy", "poczucie
    odpowiedzialności" a o _twardą_ odpowiedzialność prawną/majątkową
    (czy jak ją tam zwał) bo od tego zaczęła się dyskusja - od pociągnięcia do
    odpowiedzialności konkretnych nauczycieli, za to że jeden uczeń wybił
    drugiemu zęby.

    Chodzi o to (np. w tej hipotetycznej sytuacji), czy opiekun (czyli np. w
    danej chwili rodzic, może babcia, dziadek, wujek) ma pójść do więzienia za
    to, że dziecku stała się krzywda, bo potrącił je samochód na przejściu dla
    pieszych, albo potknęło się upadło i wybiło sobie zęby. Bo od szkoły
    niektórzy "światli" rodzice wymagają takiej odpowiedzialności. Czy od siebie
    też wymagają i egzekwują taką "twardą" odpowiedzialność?

    > Natomiast jeśli poślę dzieciaka do szkoły i szkoła zobowiąże się do
    > niewypuszczenia go samego bez mojej wiedzy*, to szkoła poniesie
    > odpowiedzialność.
    >
    > * przy dużych dzieciach to fikcja, bo szkoła defaultowo nie angażuje się w
    > tego typu umowy; my jako rodzice musieliśmy podpisywac oświadczenia, że
    > wyrażamy zgodę na samodzielne powroty dzieci do domu i tym samym ponosimy
    > odpowiedzialność za ewentualne skutki tych powrotów

    Ponosisz odpowiedzialność? Czyli co idziesz do więzienia gdy Twoje dziecko
    (np. 12 latek wracający do domu ze szkoły) zostanie potrącone śmiertelnie,
    na przejściu dla pieszych, przez samochód? Przecież byłeś w tym momencie
    jego opiekunem, to na skutek twojej decyzji wracał sam do domu.

    >>> Trudno jednoznacznie wypowiedzieć się w całkowicie hipotetycznej historii.
    >
    >> No, w końcu docieramy do konkretów.
    >
    > Pisząc "hipotetyczna" miałem na myśli Twoją historę i wypadku na ulicy :)
    >
    >>> Generalnie o takie zorganizowanie nadzoru i wprowadzenie takich standardów
    >>> wychowania, by nie dochodziło do tego typu sytuacji.
    >
    >> Czyli konkretnie jak?
    >
    > No wybacz, ale nie jestem ani pedagogiem, ani psychologiem dziecięcym, ani
    > nawet zwykłym nauczycielem.
    > Nie jestem też dyrektorem szkoły, czyli osobą, która jak mniemam została
    > wybrana po to, by m.in. zapewnić odpowiednie standardy i wychowania i opieki
    > nad uczniami. Ja nikomu nie każę podawać sposobów rozwiązania moich
    > zawodowych problemów, bo to moja broszka - ja mam dobrze i prawidłowo
    > wykonać zadanie, a jeśli tego nie zrobię, to ponoszę za to odpowiedzialność.
    > I szczerze mówiąc moich klientów mało obchodzi, że na coś tam nie miałem
    > wpływu, bo to był przypadek losowy. Po to firmy mają ubezpieczenie OC, żeby
    > móc w razie problemów mieć z czego wypłacić odszkodowanie czy
    > zadośćuczynienie. Najwyraźniej szkoły wg niepisanych standardów, to święte
    > krowy, których taka odpowiedzialność w ogóle nie dotyczy.

    Święte krowy, bo nie odpowiadają za dokładnie to samo, za co nie odpowiadają
    rodzice?

    >> Pytanie naprowadzające:
    >> Załóżmy, że szkoła zatrudnia 3 razy więcej pracowników i na korytarzu
    >> wypada max. 10 uczniów na jednego pilnującego. Pilnujący ciągle i
    >> sumiennie pilnuje swoją grupkę uczniów. Jak sobie wyobrażasz
    >> niedopuszczenie do podhaczenia, upadku i wybicia zębów?
    >
    > Tak samo, jak udaje mi się nie dopuścić do takich rzeczy u siebie w domu.
    > Fakt, dzieci mam mniej, ale jednocześnie pilnując ich, robię też masę rzeczy
    > dodatkowo. Nauczyciel_tylko_pilnuje uczniów, czyli po prostu ich obserwuje
    > (w najlepszym przypadku, bo z reguły dyżur nauczyciela polega na staniu w
    > miejscu i gadaniu przez komórkę). A może powinien po prostu się nimi zająć,
    > zorganizować przerwę w ten sposób, by wszystkie dzieci były zaangaażowane w
    > zabawę czy konkretnie narzucone czynności, zwłaszcza te dzieci, które
    > potencjalnie sprawiają więcej problemów.

    Ile ty masz lat, bo ja, pomimo zbliżającej się 40, dokładnie pamiętam jak
    wygląda przerwa w szkole. Chcesz organizować zabawy na 5 minutowej przerwie?
    Którym uczniom? Tym co schodzą z 2 piętra do piwnicy do szatni, tym co idą
    na wf do sali gimnastycznej, tym co idą do stołówki? Tym co jedzą śniadanie?
    Tym co biegną do sklepiku po kolejnego pączka?

    Nie wiem - jak pisałem - nie jestem
    > _zawodowo_przygotowany do opieki nad większą ilością dzieci, więc to nie
    > moja broszka.

    Jak będziesz zawodowo przygotowany do pilotowania wycieczki do Grecji i w
    samolocie/autobusie jedna pani drugiej pani wsadzi palec w oko (przez
    przypadek), to też będziesz za to odpowiedzialny materialnie?

    --
    Jacek /Jaco/ Jakubowski

Podziel się

Poleć ten post znajomemu poleć

Wydrukuj ten post drukuj


Następne wpisy z tego wątku

Najnowsze wątki z tej grupy


Najnowsze wątki

Szukaj w grupach

Eksperci egospodarka.pl

1 1 1