Witam.

U mnie w pracy kolega odchodzi 15 stycznia na emeryture. I w zwiazku z tym
toczymy zajadle dyskusje o wymiar urlopu. A konkretnie o co chodzi...
Jak sie czlowiek przyjmuje do pracy, musi przepracowac jakis tam okres, zeby
nabyc prawa do urlopu (czesciowego). Z tego wynika, ze urlop dostaje sie za
okres juz przepracowany, a nie za ten, jaki jest przed nami. Wiec w ostatnim
roku pracy (biorac na logike), powinien przyslugiwac caly urlop bez wzgledu
na to, kiedy na emeryture idziemy. Jesli wiec kolega idzie na emeryture w
styczniu, to i tak powinien miec prawo do calego urlopu (bo go wypracowal w
roku ubieglym). Dlaczego wiec zaklad mu daje tylko 4 dni tego urlopu?