-
1. Data: 2009-01-30 22:44:32
Temat: Ubezwłasnowolnienie czy... ?
Od: "Anna B USNET" <a...@o...eu>
Witam. Mam naprawdę bardzo duży kłopot z którym jestem sama i juz od paru
lat apatii zaczyna mnie on przerastać. Nie wdając się w szczegóły postaram
się w miarę bez emocji i ogólnikowo opisać moją sprawę. Do czasu kiedy żyła
moja mama ona odpowiedzialna była za całość (dom, obowiązki i rodzina) żyjąc
pod brzemieniem piętna ojca despoty i godząc się na to, którego interesowały
wyłącznie własne zainteresowania, i kultywowanie latami dość dziwnych
zachowań a w żadnym wypadku dom i rodzina. Ja pracowałam za granicą (mam tam
rodzinę) po jakimś czasie wróciłam stamtąd i niestety pochowałam matkę. W
Polsce nie mam pracy i nie widzę tutaj szansy na samodzielne utrzymanie się,
więc ustaliliśmy z ojcem (którego rodzina tutaj nie toleruje nazwijmy to
delikatnie..) ze razem wyjedziemy tam i to był mój błąd. Ojciec pomyślał i
wypłacił wspólne pieniądze (zapisane na matkę) z funduszy dzień po jej
śmierci a ja uznałam że skoro i tak planujemy tu sprzedaż mieszkania a tam
wspólny wyjazd to może tak być. Przez dwa lata nie udało mi się zrobić
absolutnie nic pod bacznym okiem despoty. Pomimo zapewnień że się zmieni ze
strony człowieka który nigdy nie robił zakupów, nie interesowało go nic w
domu ani ogólnie rodzina zrobił sie człowiekiem z którym obecnie nie da sie
juz nawet porozmawiać chyba że o pogodzie. Nie robi totalnie nic i nic nie
daje robić. Jego zachowanie........ można by długo o tym ale na prawdę jest
to dla mnie krępujące. Jeden z miliona przykładów nie należących do wesołych
człowiek ten zapomniał nawet o własnej higienie. Zapominając o higienie
uważa że smród jest ze skażenia, skażenie z wielu innych bliżej nie
określonych i codzień innych powodów i zamiast się regularnie kąpać kupuje
co i raz nową pościel, koc i dzwoni po rożnych instytucjach robiących
pomiary. Można by więcej takich i lepszych zachowań bo ręce opadają ale to
nie tutaj. Tu oczekuje porady prawnej. Było by znacznie prościej gdybym
miała jakąś prawdziwą i zainteresowaną problemem rodzinę ale ojciec od
zawsze miał nazwijmy to dość dziwne zachowanie i oprócz tego prowadził
politykę drzwi zamkniętych więc nie ma absolutnie nikogo w rodzinie kto
chciał by sie tym zając czy pomóc. Nie jest to młody człowiek a ja juz sama
nie jestem w stanie sobie z tym radzić. Na mnie bo nie ma innej osoby
spadnie obowiązek od oczyszczenia tego mieszkania poprzez remonty które
nigdy "nie były potrzebne" po calą resztę włącznie z ciekawostkami jakie
mogę zastać zostawiając ojca tutaj samego. Fizycznie z nadwątlonym na maksa
budżetem wracając tam i wciągając się znów w wir jakiejś pracy (po dwóch
latach ,,odpoczynku") absolutnie nie będę miała na to czasu a trochę musiała
bym na to mieć. Myśleliśmy (kiedy dało się jeszcze myśleć razem) o wielu
rzeczach. Obecnie ja nie mając o tym absolutnie zielonego pojęcia
zastanawiam sie nad ubezwłasnowolnieniem ojca co dało by mi chociaż
możliwość robienia jednej rzeczy nie oglądać sie za plecy i na jego
zachowania i decydowanie tak o swoim jak i jego życiu. Jak do tego podejść?
Gdzie z tym pójść?
Bardzo ale to bardzo proszę o jakieś porady. Rozumiem ze pojawia sie i tutaj
agitatorzy jaka to ja zła jestem i juz na przedbiegach żeby odciąć się od
takich dodam tylko tyle że życzę im właśnie z dnia na dzień znalezienie sie
w takiej sytuacji jak ja w której to nigdy nie przypuszczałam nawet że się
znajdę. Pozdrawiam Anna
-
2. Data: 2009-01-31 03:16:26
Temat: Re: Ubezwłasnowolnienie czy... ?
Od: witek <w...@g...pl.invalid>
Nie masz zadnych szans na ubezwłasnowolnienie, bo ojciec ani nie jest
chory, ani psychiczny zeby komus zagrazal, ani upośledzony.
-
3. Data: 2009-01-31 08:55:01
Temat: Re: Ubezwłasnowolnienie czy... ?
Od: krys <k...@p...onet.pl>
witek napisał(a):
> Nie masz zadnych szans na ubezwłasnowolnienie, bo ojciec ani nie jest
> chory, ani psychiczny zeby komus zagrazal, ani upośledzony.
Z tym, że nie jest psychiczny, to nie wiadomo chyba? Kto normalny doszukuje sie
skażeń, zamiast się umyć?
Anno, zacznij od poszukania pomocy psychologicznej dla siebie. To Ci bardziej IMHO
potrzebnę, niż porada prawna.
--
pozdrawiam
Justyna
-
4. Data: 2009-01-31 15:07:49
Temat: Re: Ubezwłasnowolnienie czy... ?
Od: "Anna B USNET" <a...@o...eu>
> Z tym, że nie jest psychiczny, to nie wiadomo chyba? Kto normalny
> doszukuje sie skażeń, zamiast się umyć?
Jedno z wielu podobnych zachowan kultywowanych od zawsze, zawsze starannie
ukrywanych przez matke w mysl "lepszy taki niz inny-jakos to bedzie" chodz
"lepszy pijak bo ten czasami ma lepsze dni". Chociaz kiedys widoczna czesc
tego byla powodem do zartow jego kolegow nie nasilalo sie to tak jak teraz i
nie wplywalo na czyjes zycie. Ot ojciec prowadzil "swoje zycie przy
rodzinie" i mial jakies pozorne obowiazki. Myslalam tez o jakims badaniu
psychiatrycznym dla ojca ale jak to on stwierdza "jego nikt nie zmusi a on
jest normalny".
> Anno, zacznij od poszukania pomocy psychologicznej dla siebie. To Ci
> bardziej IMHO potrzebnę, niż porada prawna.
Wiem ze to wszystko nie pozostalo bez zadnego wplywu na moja psychike mimo
to pomoc psychologa nie rozwiaze moich problemow i zawsze o ile sie z nimi
nie uporam bede musiala wrocic do nich w ilosci razy wiecej. Pozdrawiam Anna
-
5. Data: 2009-01-31 15:59:45
Temat: Re: Ubezwłasnowolnienie czy... ?
Od: krys <k...@p...onet.pl>
Anna B USNET napisał(a):
>> Anno, zacznij od poszukania pomocy psychologicznej dla siebie. To Ci
>> bardziej IMHO potrzebnę, niż porada prawna.
>
> Wiem ze to wszystko nie pozostalo bez zadnego wplywu na moja psychike
> mimo to pomoc psychologa nie rozwiaze moich problemow i zawsze o ile
> sie z nimi nie uporam bede musiala wrocic do nich w ilosci razy
> wiecej.
Spróbuj. Twój ojciec jest dorosły i chyba nie zniedolężniały? Dlaczego musisz
poświecać swoje życie dla jego kaprysów? Moze psycholog uświadomi Ci parę spraw.
--
pozdrawiam
Justyna
-
6. Data: 2009-01-31 16:25:10
Temat: Re: Ubezwłasnowolnienie czy... ?
Od: "Anna B USNET" <a...@o...eu>
> Spróbuj. Twój ojciec jest dorosły i chyba nie zniedolężniały? Dlaczego
> musisz poświecać swoje życie dla jego kaprysów? Moze psycholog uświadomi
> Ci parę spraw.
Jest już po sześćdziesiątce. Czy jest zniedołężniały? Funkcjonuje jeżeli
można nazwać funkcjonowaniem ustawianie pod swoją całą gamę dziwactw,
uciekanie od życia i najmniejszych obowiązków gdzie własna kąpiel jest tylko
jednym przykładem. Dla czego muszę poświęcać swoje życie czyli coś czego od
dwóch lat fizycznie nie ma tego nie wiem. Może dla tego że zamiast myśleć o
sobie i walczeniu o spadek zostałam wierząc że będzie inaczej i uda mi się
zrobić jeszcze z tego coś na kształt chociaż pozorów normalności jak matka.
Psycholog może uświadomić mi tylko to co wiem sama a mianowicie że jeżeli
wrócę ,,do życia" to wszystko będzie lepiej ew. podobną brednię. Niestety do
życia nie mogę wrócić bo odnoszę wrażenie że ,,jest źle ale to nasze źle i
lepsze to niż jakiekolwiek zmiany" plus ,,po mnie to nawet potop" a niesty
wszystko co narośnie ja będę musiała i tak prostować nie mając już na to
czasu ani środków. Pozdrawiam Anna
-
7. Data: 2009-01-31 16:44:34
Temat: Re: Ubezwłasnowolnienie czy... ?
Od: krys <k...@p...onet.pl>
Anna B USNET napisał(a):
(ciach wszystko)
Anno, To nie jest grupa do tego stworzona, ale powiem Ci jedno - Tobie nie jest
potrzebna porada prawna, Tobie jest potrzebny ratunek. Wpędzisz się w depresję, jeśli
nie postanowisz pomóc sama sobie i nie zaufasz fachowcowi. Zaplątałąś się we własnych
wyobrażeniach o swoich powinnościach.
Twój ojciec może wziąć swoje życie we własne ręce, moze skorzystać z Twojej pomocy,
ale nie ma prawa zniszczyć Twojego życia, a Ty masz prawo do tego nie dopuścić. Ode
mnie tyle, jak chcesz - pisz na priv.
--
pozdrawiam
Justyna,
-
8. Data: 2009-01-31 23:53:50
Temat: Re: Ubezwłasnowolnienie czy... ?
Od: "zbyszek" <z...@o...eu>
> Jest już po sześćdziesiątce. Czy jest zniedołężniały? Funkcjonuje jeżeli
> można nazwać funkcjonowaniem ustawianie pod swoją całą gamę dziwactw,
Ubezwłasnowolnienie ojca byłoby dla ciebie jedynie dodatkowym ciężarem,
teraz za swoje dziwactwa odpowiada tylko sam, po co chcesz na siebie
przyjmować
dodatkową i formalną odpowiedzielność?.
Z tego co piszesz to psychiatra by mu sie przydał i pewnie jakieś leki ale
zapomnij
o tym bo żadnej pomocy on nie przyjmie bo jest "normalny" - a tym bardziej
leków
- to podstawowy smutny problem leczenia "normalnych".
Zostaw go samemu sobie, zamieszkaj osobno i to daleko i nie przejmuj się.
Twoja matka
właśnie taką miała metodę - starała się problem olać - choć to nie było
najlepsze ani dla
niego ani dla niej. Z tego co piszesz to z nim jest jak z alkoholikiem kiedy
nie stoczy
się na same dno to nie ruszy po pomoc - szczególnie że zapewniasz mu ją ty.
Szybciej ty za jakiś czas powiesisz się z rozpaczy niż on zechce coś
zmienić.
Jeśli boisz się że może wpaść w jakieś zobowiązania finansowe to "zaopiekuj"
się
jego dokumentami............bez dokumentów trudno wziąść kredyt....
z
-
9. Data: 2009-02-01 15:10:42
Temat: Re: Ubezwłasnowolnienie czy... ?
Od: "Anna B USNET" <a...@o...eu>
> Ubezwłasnowolnienie ojca byłoby dla ciebie jedynie dodatkowym ciężarem,
> teraz za swoje dziwactwa odpowiada tylko sam, po co chcesz na siebie
> przyjmować
> dodatkową i formalną odpowiedzielność?.
Ubezwlasnowolnienie ojca dalo by mi prawo decydowania o jego a juz i swoim
uwiklanym w to samo zyciu.
> Z tego co piszesz to psychiatra by mu sie przydał i pewnie jakieś leki ale
> zapomnij
> o tym bo żadnej pomocy on nie przyjmie bo jest "normalny" - a tym bardziej
> leków
> - to podstawowy smutny problem leczenia "normalnych".
No to chyba tylko palnac sobie w leb pozostaje bo przyznam szczerze ze juz
jestem na skraju tej "normalnosci" gdzie dom to ruina, gdzie nikt i tak nie
przychodzi (za to chwala bogu) i gdzie nikt nic nie robi ani nie moze robic
w mysl zasady "jak umre i tak wszystko twoje". Jasne. Tym co zostanie nie
pokryje nawet wzglednego ogladzenia problemow narastajacych od lat.
> Zostaw go samemu sobie, zamieszkaj osobno i to daleko i nie przejmuj się.
> Twoja matka
> właśnie taką miała metodę - starała się problem olać - choć to nie było
> najlepsze ani dla
> niego ani dla niej. Z tego co piszesz to z nim jest jak z alkoholikiem
> kiedy nie stoczy
> się na same dno to nie ruszy po pomoc - szczególnie że zapewniasz mu ją
> ty.
>
> Szybciej ty za jakiś czas powiesisz się z rozpaczy niż on zechce coś
> zmienić.
Moja matka byla swieta w tym wszystkim i jak to wspominam faktycznie
przybrala taka metode bo dobrze wiedziala ze na niego nie moze liczyc (mogl
kazdy inny z pewnego nazwijmy to "hobby" ale nikt w domu bo na to "nie mial
czasu"...) co wiecej jezeli ja chcialam cos robic pojawiala sie cale zycie
zlota wypowiedz "zostaw mama zrobi to lepiej". To byl glowny powod mojej
emigracji gdzie przynajmniej usamodzielnilam sie w pelni, moze nie mam
luksusow ale jestem/bylam z tego zadowolona, sprawialo mi to przyjemnosc i
moglam pozyc jakis czas normalnie.
> Jeśli boisz się że może wpaść w jakieś zobowiązania finansowe to
> "zaopiekuj" się
> jego dokumentami............bez dokumentów trudno wziąść kredyt....
I tylko tyle. Ojciec reprezentowal jakis tam poziom intelektualny i do
momentu kiedy musial zyc miedzy ludzmi ew. byl opierany i mial spelniane
wszelkie zachcianki wszystko szlo normalnie. Dziwne ale bala bym sie
zostawic to mieszkanie i multum nie zalatwionych spraw w polsce (a jest tego
troszke) bo jak juz mowilam nikt tam nie da mi urlopu na pol roku i nikt nie
chcial by tez "takiego urlopu". Z reszta znajac ojca "zaopiekowanie sie"
jego dokumentami skonczylo by sie tak jak z wszystkim co mial w rekach
(gwarancje i swoje co poniektore dokumenty dwa lata odzywkiwalam ze skutkiem
roznym do tej pory...) a jak juz zorientuje sie o co chodzi zglosi to na
policje (w ktora juz tez byly przerabiana jedna "awantura domowa" czy cos w
tym stylu). 1/4 mieszkania jest moja (przyznana po spadku) ktorej i tak nie
sprzedam bo wszelkie terminy scalenia mieszkania, naprawy pieca itp.,
wzglednych poprawek bo remontem bym tego nie nazwala czy jakie kolwiek inne
sa przeciagane na tyle ile tylko jest to mozliwe a dalej tatus opracowal
metode "posiedz sobie sama to sie uspokoisz" jadac na tygodnie po hotelach.
Plus jedyny w tym ze nie smierdzi ze juz nazwe to po imieniu. Minus ze juz
nie widze na to zadnej nadziei i zaczynam byc skrajnie wyczerpana walka o
normalnosc i nie wiem co zrobic.
Zastanawia mnie w tym wszystkim jeszcze jedno a mianowicie fundusze akcyjne.
Ojciec zawsze mowil ze to z pieniedzy z odprawy. Owszem ale z jego
gospodarnoscia dawno juz by ich nie bylo. W swoim czasie (zly stan zdrowia
co mowi ze udokumentuje) przepisal je na mame. Dzien po jej smierci
wyplacil. Mozna sie tutaj do czego przyczepic? Zaznaczam ze nie specjalnie
chociaz nie mala to kwota (byla?) zalezy mi na tych funduszach a bardziej
wolala bym potraktowac to jako karte przetargowa.
Pozdrawiam Anna
-
10. Data: 2009-02-01 21:09:02
Temat: Re: Ubezwłasnowolnienie czy... ?
Od: "zbyszek" <z...@o...eu>
>> Ubezwłasnowolnienie ojca byłoby dla ciebie jedynie dodatkowym ciężarem,
>> teraz za swoje dziwactwa odpowiada tylko sam, po co chcesz na siebie
>> przyjmować
>> dodatkową i formalną odpowiedzielność?.
>
> Ubezwlasnowolnienie ojca dalo by mi prawo decydowania o jego a juz i swoim
> uwiklanym w to samo zyciu.
Ale po co ci to całe uwikłanie ciągnąć - musisz się od tego skutecznie
odłączyć a nie
brnąć dalej w to.... Szukasz pomocy, sytuacja cię wyniszcza, a jednocześnie
nie potrafisz poczuć się wolna
jaką cały czas jesteś. Jesteś typowym niewolnikiem "trudnej" rodziny - sama
się w tej niewoli trzymasz, jesteś
uzależniona od tego, nikt ci nie pomoże skoro sama nie chcesz wolności.
Zdecyduj się czy chcesz w tym tonąć czy sobie pomóc. Czego od życia chcesz,
bo wszystkich na świecie nie
uszczęśliwisz jesli sami tego nie chcą.
z