eGospodarka.pl
eGospodarka.pl poleca

eGospodarka.plPrawoGrupypl.soc.prawoWiarygodność biegłych › Re: Wiarygodność biegłych
  • Data: 2023-07-08 12:30:41
    Temat: Re: Wiarygodność biegłych
    Od: Robert Tomasik <r...@g...pl> szukaj wiadomości tego autora
    [ pokaż wszystkie nagłówki ]

    W dniu 08.07.2023 o 04:31, Marcin Debowski pisze:

    >> Być może, ale stwierdzono również że konstrukcja tramwaju nie utrudnia
    >> widoczności, jak wiadomo od lat, że w tych tramwajach po prostu tych
    > Ja to rozumiem, że w tym konkretnym przypadku, co tłumaczy się, powinien
    > był widzieć.
    >> drzwi nie widać. W sumie jedyne co stwierdzono na pewno, to że miał
    >> słuchawki - pewnie słuchał muzyki. Reszta to dość subiektywne
    >> stwierdzenia - w połączeniu z oczywistą głupotą dotyczącą widoczności,
    >> faktem że dzieciak był synem policyjnej pary oraz że tramwaje
    >> warszawskie też są w jakiś sposób w sprawę zamieszane a mają swoich
    >> prawników i zapewnie nie mają ochoty przyznać, że w zasadzie to te
    >> tramwaje nie powinny wozić paxów albo mieć dodatkowe kamery to zakładam,
    >> że śledztwo było dalekie od obiektywizmu. Po prostu musi być winny.
    > Spekulujemy na podstawie niepełnych danych.

    Przede wszystkim wyszliśmy od zarzutu, że biegły napisał, że widać
    drzwi. No drzwi nie widać faktycznie, bo to sprzeczne z prawami natury,
    ale pytanie, czy do stwierdzenia, że tramwaj wlecze pasażera konieczna
    jest ich obserwacja. Nie mam doświadczenia w kierowaniu tramwajami, ale
    tego typu tramwaje jeżdżą kilkadziesiąt lat i przypadki wleczenia
    nieprzytrzaśniętych pasażerów nie są częste. To daje podstawy do
    stanowiska, że jednak ta widoczność jest wystarczająca.
    >
    >>> Co do samej widoczności to nie wiem, ile tam jest tego martwego pola?
    >> Normalnie - nie widać i już.
    > MZ całkiem możliwe, że jednak widziałby wiszącego poza obrys dzieciaka.
    > Ktoś użył stwierdzenia o widoczności, pewnie wyrwanego z kontekstu, i na
    > tej podstawie bronisz tezy o niewinności motorniczego. Mi się nie chce
    > wierzyć, żeby coś tak grubego przeszło, tym bardziej, że łatwo to
    > sprawdzić.

    JA patrzyłem na rysunek katalogowy tramwaju i z mojego oszacowania
    wychodzi, że przyjmując, ze motorniczy widzi to, co jest poza granicą
    pudła, to widzi 0~30 cm od płaszczyzny drzwi. nie wiem, jak to dziecko
    "złapały" drzwi, no ale wydaje mi się, ze w środku, więc 15 cm martwej
    strefy. Nie upieram się, ale nawet małe dziecko powinien był zobaczyć.
    >
    >>> Skoro wlókł dzieciaka to dzieciak musiał być praktycznie cały poza
    >>> tramwajem. Mogło wyjść z jakiś eksperymentów procesowych, że powinien
    >>> był go widzieć.
    >> Być może powinien jak już ruszył. Ale z drugiej strony czy miał
    >> obowiązek wtedy patrzyć? Jak zamykał cały 4 letni dzieciak spokojnie
    >> mógł być w martwym polu a wcześniej też nie widoczny, więc jak kurwa
    >> ktoś mógł stwierdzić, że konstrukcja tramwaju nie utrudnia widoczności?
    > Powinien był upewnić się przed ruszeniem. 1.5s to za dużo nie jest na
    > dwa wagony. Dzieciak może i by się w martwe pole wkomponował, a może by
    > wystawał. Zakładam, że jakoś to sprawdzili. Obie sytuacje są możliwe.
    > Nb. to się stało przy wysiadaniu i babcia została w środku. Co musiało
    > zajść, że przyjęto, że się w żaden sposób nie przyczyniła? Nie jest tak,
    > że przed zamknięciem drzwi jest jakiś sygnał? Kolejna wątpliwość:
    > tramwaj ciągnął dzieciaka kilkaset metrów. Użyto hamulca bezpieczeństwa,
    > który zatrzymał tramwaj w 4s. Ale tu to pewnie wszyscy spanikowali i nie
    > pomyśleli, aby nacisnąć hamulec.

    Wiesz, w praktyce mógł oto różnie wyglądać. Nie każdy pasażer jest
    przygotowany na wleczenie dziecka i ma to przemyślane. Nie wykluczone,
    że pierwsi rzucili się odblokowywać dziecko. Sam nie wiem, jakbym na coś
    takiego zareagował, ale bieg do hamulca bezpieczeństwa nie jest
    intuicyjny. Nie mam pod ręką tramwaju, tym nie mniej ten hamulec jest
    chyba gdzieś przy środkowych drzwiach.

    Po za tym nie wiadomo o czym piszą pisząc 4 s. Pewnie czas hamowania.
    Dochodzi jeszcze czes reakcji W ogóle się zastanawiam, dlaczego to
    dziecko zginęło. Najechać na niego nie najechał, bo było poza ostatnim
    wózkiem. Pewnie uderzyło głową o peron w chwili ruszenia i to, co
    później miało już niewielkie znaczenie.
    >
    >> tu mniej więcej widać co się może zmieścić w martwym polu - motorniczy
    >> widzi wzdłuż linii nadwozia, tramwaj jest symetryczny więc to co mieści
    >> się w tych skosach między wagonami a nie wystaje na zwenątrz jest w
    >> martwym polu. Może się tam czterolatek zmieścić - no chyba może.
    >> Przypomnę że jak czterech kulsonów zabiło człowieka, to nie dało się
    >> przypisać winy bo może sam zioł i umar. A tu bez problemu prokuratura
    >> stwierdza, że konstrukcja nie ogranicza widoczności jak obiektywnie
    >> widać, że chuj widać.
    > Dlatego mocno wydaje mi się, że były i inne okoliczności, które nie
    > zostały klarownie wyartykuowane w prasie.
    >
    Wydaje mi się, że o wiele większy nacisk przyłożono do używania
    telefonu. Gdyby biegły stwierdził, że motorniczy mógł nie widzieć
    wleczonego dziecka, to trzeba by było "coś zrobić". Pewnie wycofać taki
    tabor. I to po 40 latach jego eksploatacji.
    --
    (~) Robert Tomasik

Podziel się

Poleć ten post znajomemu poleć

Wydrukuj ten post drukuj


Następne wpisy z tego wątku

Najnowsze wątki z tej grupy


Najnowsze wątki

Szukaj w grupach

Eksperci egospodarka.pl

1 1 1