Witam,

To ja tez jako osoba zwiazana z WWW.

> rzecz pierwsza- czy znalazlo sie na stronie odpowiednie info
> copyright? -jesli tak, to jak najbardziej mial mozliwosc azeby uzyc
> tego elementu jednak nie mogl czerpac z tego tytulu zadnych korzysci.
> A to ze mu zaplacil... jesli do reki ma spokoj.

Nie do konca rozumiem co masz na mysli. Generalnie jednak nie widze
najmniejszego zwiazku miedzy zamieszczeniem copyright, a ochrona dziela
prawami autorskimi i pokrewnymi.

> Kolejna sprawa... czy poinformowal wlasciciela firmy skad ma ow mape?
> jesli tak to nie jego problem.

A udowodni, ze poinformowal? Jesli wlasciciel udowodni, ze zrobil strone to
ten bedzie sie jakos musial wybronic. Jak?

> Rzecz kolejna nieetyczna jednak jak dla mnie nadkorzystna- raz) nie
> zna chlopa dwa) nie dostal za to grosza [chyba ze przelew] trzy) w
> razie czego zrobil prace, nie dostal za nia grosza w skutek czego nie
> 3rpal korzysci materialnych z uzycia pracy firmy pilot.pl

Ale co ma czerpanie korzysci materialnych do rzeczy? Co najwyzej przeslanka do
zlagodzenia wyroku. Czy to znaczy, ze moge skopiowac jakas Twoja strone WWW i
umiescic ja na stronie jakiejs fundacji non-profit, nie czerpiac z tego ani
grosza? Prawo autorskie chroni dziela niezaleznie od tego czy ktos je kradnie
w celach osiagniecia korzysci materialnych czy nie.

A co do kija, ktory ma dwa konce - jesli nie bylo umowy, a byly pieniadze i
jesli zostanie to udowodnione to obie strony sie jeszcze wyspowiadaja z
naduzyc skarbowo-ksiegowych, przy czym szczegolnie uderzy to w brata jako
przyjmujacego dochod podlegajacy opodatkowaniu.

> legalnie wykonaja taka usluge. co znaczy legalnie? czy brat BM-a mial
> odpowiednie oprogramowanie? win/adobe/macromedia? to kwoty rzedu 15tys
> zlotych, w takich wypadkach grzesy brat BM-a kliedy bierze 400zl i

Zawsze jest Linux+GIMP, a flasha uzywac nie trzeba ;-).

> firma ktora unikajac takich akcji poszla na to. Mogli zaplacic 5tys
> zlotych, i mieli by swiety spokuj! a tak? chcieli zaoszczedzic to
> niech teraz placa!

Nie zgadzam sie z takim ujeciem sprawy. Cena to efekt umowy miedzy dwoma
stronami. Jest oferent, jest chetny podjac zlecenie na okreslonych warunkach
cenowych - OK. Ze odbylo sie to bez umow i po cichu to juz nieladnie (a
podkresle, ze tak naprawde to "zyskal" na tym brat, bo firma nie ma absolutnie
zadnego interesu w nie podpisywaniu takiej umowy), ale cena nie ma tu nic do
rzeczy i nie stanowi zadnego moralnego usprawiedliwienia.

Powiem wiecej. Takie osoby jak brat autora watku, realizujace zlecenia za
grosze, na pirackim sofcie, de facto sporo ponizej kosztow, do tego uchylajacy
sie od odpowiedzialnosci za lamanie prawa autorskiego, zwyczajnie psuja rynek
webmasteringu. I wszelkie sprawy etyczne skoncentrowalbym wokol tego aspektu
sprawy.

--
Pozdrawiam,
Pawel

--
Wysłano z serwisu Usenet w portalu Gazeta.pl -> http://www.gazeta.pl/usenet/