-
1. Data: 2004-03-18 18:03:21
Temat: Pozbawienie praw rodzicielskich ojca?
Od: "Big Jack" <A...@q...hfhagb.cy>
Jakim ojcem trzeba być żeby pozbawić go praw rodzicielskich? Inaczej
mówiąc, czy wystarczy do tego, że widuje się z dzieckiem przez dwa dni w
miesiącu po kilka godzin na każdy z tych dni? Alimenty płaci regularnie
w zasądzonej kwocie. Dziecko ma b. dobre kontakty z ojcem i niechętnie
wraca z tych spotkań do matki, która żyje w konkubinacie. Matka dziecka
chce wnieść sprawę o pozbawienie go praw rodzicielskich właśnie
motywując to tym, że nie spotyka sie z dzieckiem, co jest oczywistą
nieprawdą z czego ona sama zdaje sobie sprawę. Ewentualnie jak może
udowodnić, że się z tym dzieckiem nie spotyka, skoro na spotkania
dziecko zabierają dziadkowie, którzy też mają sądownie przyznane prawo
do spotkań z wnuczką? TIA
Big Jack
--
//////
( o o) GG: 660675
--ooO-( )-Ooo- *W nagłówku adres antyspamowy zakodowany w ROT13*
-
2. Data: 2004-03-20 16:13:11
Temat: Re: Pozbawienie praw rodzicielskich ojca?
Od: "Marta Wieszczycka" <m...@N...neostrada.pl>
On Thu, 18 Mar 2004 19:03:21 +0100, Big Jack wrote:
> Jakim ojcem trzeba być żeby pozbawić go praw rodzicielskich? Inaczej
> mówiąc, czy wystarczy do tego, że widuje się z dzieckiem przez dwa dni w
> miesiącu po kilka godzin na każdy z tych dni? Alimenty płaci regularnie
> w zasądzonej kwocie. Dziecko ma b. dobre kontakty z ojcem i niechętnie
> wraca z tych spotkań
To to zgodnie z prawem do pozbawienia praw rodzicielskich nie wystarcza.
> Ewentualnie jak może
> udowodnić, że się z tym dzieckiem nie spotyka, skoro na spotkania
> dziecko zabierają dziadkowie, którzy też mają sądownie przyznane prawo
> do spotkań z wnuczką? TIA
Rozumiem, że dziecko do ojca przyprowadzają dziadkowie - są więc świadkami.
Ale lepiej porobić trochę zdjęć. Najlepiej takich, których nie da się zbyć
"a to było pół roku temu" albo "wszystkie zostały
zrobione za jednym zamachem lepsze są zdjęcia pokazujące porę roku - na
zewnątrz, istnieją też imprezy jednorazowe - np. festyny
organizowane przez gminę, przez centra handlowe itp., nie trzeba
koniecznie przystawiać dziecku aktualnej gazety do buzi, żeby można było
udowodnić, że to są różne spotkania, które miały miejsce niedawno.
W sytuacji skrajnej ojciec może wnioskować o powołanie biegłego
psychologa, który przesłucha dziecko.
Jak można udowadniać?
Można upierać się, że dziadkowie wcale nie zabierają (kłamią) albo nie
odprowadzają do ojca (kłamią). Dlatego to Ty musisz zebrać dowody na te
spotkania.
Pozdrawiam,
MArta
-
3. Data: 2004-03-21 09:06:23
Temat: Re: Pozbawienie praw rodzicielskich ojca?
Od: "Big Jack" <A...@q...hfhagb.cy>
W wiadomości: p...@N...neostrada.
pl
użytkownik: *Marta Wieszczycka* napisał(a):
Na wstpępie małe uściślenie: sprawa dotyczy mnie, jesteśmy rozwiedzeni.
> Rozumiem, że dziecko do ojca przyprowadzają dziadkowie - są więc
> świadkami.
To właśnie u dziadków, a moich rodziców zatrzymuję się kiedy przyjeżdżam
na te spotkania.
> Ale lepiej porobić trochę zdjęć. Najlepiej takich, których
> nie da się zbyć "a to było pół roku temu"
Zdjęcia oczywiście są. I plenerowe i w mieszkaniu.
> W sytuacji skrajnej ojciec może wnioskować o powołanie biegłego
> psychologa, który przesłucha dziecko.
W razie gdybym miał nóż na gardle to tak zrobię.
> Jak można udowadniać?
> Można upierać się, że dziadkowie wcale nie zabierają (kłamią) albo nie
> odprowadzają do ojca (kłamią). Dlatego to Ty musisz zebrać dowody na
> te spotkania.
Jak już wcześniej wspomniałem zatrzymuję się u dziadków i ten argument
nie ma racji bytu. Ponadto byłem, a właściwe jestem przekonany, że
ciężar dowodu spoczywa na tym kto twierdzi i z tego twierdzenia chce
wyciągnąć dla siebie korzyści, a nie na tym kto zaprzecza. W tym wypadku
właśnie zaciekawiło mnie jak ona chce tego dowieść, że nie spotykam się
z córką? Świadków wskaże?
Pozdrawiam
Big Jack
--
//////
( o o) GG: 660675
--ooO-( )-Ooo- *W nagłówku adres antyspamowy zakodowany w ROT13*
-
4. Data: 2004-03-21 10:55:55
Temat: Re: Pozbawienie praw rodzicielskich ojca?
Od: "Marta Wieszczycka" <m...@N...neostrada.pl>
On Sun, 21 Mar 2004 10:06:23 +0100, Big Jack wrote:
> Jak już wcześniej wspomniałem zatrzymuję się u dziadków i ten argument
> nie ma racji bytu.
Argumentem więc nie będzie, że go nie odwożą, a że wcale Cię tam nie było.
> W tym wypadku
> właśnie zaciekawiło mnie jak ona chce tego dowieść, że nie spotykam się
> z córką? Świadków wskaże?
Może przedstawi "dowody" na to, że właśnie tego dnia była z dzieckiem: w kinie, na
basenie, albo świadków, którzy widzieli ich w tym czasie w innym
mieście...
Jeżeli ktoś mówi Ci, że chce dowieść sądowi, że prawda wygląda inaczej niż
wygląda, to chyba oczywiste, ze będzie te dowody preparował.
Jest też możliwość, że się nie zrozumieliście. Wtedy ona będzie chciała
tylko dowieść, że 2 razy w miesiącu trudno nazwać pełnieniem roli ojca.
A dziecko "tu ma pełną rodzinę".
Ale to też nie jest powód, żeby Cię pozbawiać praw rodzicielskich.
Na wszelki wypadek jednak zbieraj dokumentację swoich kontaktów z
dzieckiem.
Pozdrawiam,
MArta
-
5. Data: 2004-03-21 12:09:23
Temat: Re: Pozbawienie praw rodzicielskich ojca?
Od: "Big Jack" <A...@q...hfhagb.cy>
W wiadomości: p...@N...neostrada
.pl
użytkownik: *Marta Wieszczycka* napisał(a):
> Może przedstawi "dowody" na to, że właśnie tego dnia była z
> dzieckiem: w kinie, na basenie, albo świadków, którzy widzieli ich w
> tym czasie w innym
> mieście...
Moja "ex" ma taką reputację, że może mieć problemy ze znalezieniem
wiarygodnych świadków, a nawet jakby tak się stało, to nie jest pewien,
czy nie wymiękną wobec perspektywy składania zeznań pod przysięgą.
> Jeżeli ktoś mówi Ci, że chce dowieść sądowi, że prawda wygląda
> inaczej niż wygląda, to chyba oczywiste, ze będzie te dowody
> preparował.
Tego to jestem niemal pewien, ale perfekcyjne knucie intryg nie jest
najmocniejszą stroną mojej "ex".
> Jest też możliwość, że się nie zrozumieliście. Wtedy ona będzie
> chciała
> tylko dowieść, że 2 razy w miesiącu trudno nazwać pełnieniem roli
> ojca.
Heh, jakże chciałbym częściej... Niestety, odległość, koszty przejazdu,
ograniczenia związane z pracą nie umożliwiają częstszych tych spotkań.
Może istnieje możliwość wymuszenia przywożenia do mnie córki? Ale z
drugiej strony, czy mam narażać córkę (6 lat) na niedogodności związane
z podróżami na takich dystansach? (500km w jedną stronę)
> A dziecko "tu ma pełną rodzinę".
Trudno to nazwać rodziną. Tym bardziej, że teściowa pisze w liście do
mnie o karygodnym (mówiąc bardzo oględnie) stosunku gacha "ex" do mojej
córki.
> Ale to też nie jest powód, żeby Cię pozbawiać praw rodzicielskich.
I to mnie cieszy.
> Na wszelki wypadek jednak zbieraj dokumentację swoich kontaktów z
> dzieckiem.
Tak też będę robił. A gwoli uzupełnienia dodam, że rozwiedliśmy się z
wyłącznej winy żony. Przed rozwodem nie pozwalała mi kontaktować się z
córką (trwało to kilka miesięcy) w związku z czym do akt sprawy był
dołączony wniosek o wydanie zarządzenia tymczasowego. Wcześniej moi
rodzice wnieśli sprawę do Sądu o ustalenie kontaktów z córką. Sąd
skierował wszystkich na badania psychologiczne. W opnii można
przeczytać, że żona utrudniała kontakty z córką mnie i moim rodzicom.
Czy to ewentualnie mógłby być argument na moją korzyść gdyby doszło do
sprawy? Z wiarygodnych źródeł wiem, że moja "ex" chce się wyprowadzić
daleko poza miejscowość swojego dotychczasowego zamieszkania (również
moich rodziców) i w ten sposób chce uniknąć ewentualnych perturbacji
związanych z moimi spotkaniami z córką.
Pozdrawiam
Big Jack
--
//////
( o o) GG: 660675
--ooO-( )-Ooo- *W nagłówku adres antyspamowy zakodowany w ROT13*
-
6. Data: 2004-03-21 23:14:09
Temat: Re: Pozbawienie praw rodzicielskich ojca?
Od: "Marta Wieszczycka" <m...@N...neostrada.pl>
On Sun, 21 Mar 2004 13:09:23 +0100, Big Jack wrote:
> Może istnieje możliwość wymuszenia przywożenia do mnie córki? Ale z
> drugiej strony, czy mam narażać córkę (6 lat) na niedogodności związane
> z podróżami na takich dystansach? (500km w jedną stronę)
Dokładnie. Żaden sąd nie zarządzi przewożenia 6-latki 1000 km, do tego
kilka razy w miesiącu. Swoją drogą jak Ci się udało przenieść aż o 500 km?
> Trudno to nazwać rodziną. Tym bardziej, że teściowa pisze w liście do
> mnie o karygodnym (mówiąc bardzo oględnie) stosunku gacha "ex" do mojej
> córki.
Słuchaj, a ta Twoja Ex nie chciałaby przypadkiem rozpocząć całkiem nowego życia u
boku konkubenta? Jeśli dziecko z poprzedniego związku go tak drażni...
Jeśli jest taka zła, jak piszesz, powinno być jej to na rękę.
Inna sprawa, że jeśli ten konkubent jest taki zły, to pewnie by jej nigdy
nie pozwolił pojechać tych 500 km do dziecka. Ale jeśli ona jest tak
okropna, jak piszesz, to by jej to mogło nie obchodzić.
A swoją drogą skseruj sobie ten list. A tak w ogóle, to co w nim jest? Bo
może są tam informacje, które pozwoliłyby choćby tymczasowo przekazać
opiekę nad dzieckiem Tobie - póki Ex jest związana z... może nawet niebezpiecznym dla
dziecka człowiekiem. Oczywiście nie tak łatwo jest uzyskać opiekę nad
dzieckiem jeśli się nie umie nim opiekować, prowadzić domu i dodatkowo
jeśli się do późna pracuje.
> W opnii można
> przeczytać, że żona utrudniała kontakty z córką mnie i moim rodzicom.
> Czy to ewentualnie mógłby być argument na moją korzyść gdyby doszło do
> sprawy?
Oczywiście. A tak w ogóle, to jeśli sytuacja wygląda tak, jak to
opisujesz, to nie masz się co martwić, że sąd Cię pozbawi praw
rodzicielskich, bo są na to wyjątkowo niewielkie szanse.
> Z wiarygodnych źródeł wiem, że moja "ex" chce się wyprowadzić
> daleko poza miejscowość swojego dotychczasowego zamieszkania (również
> moich rodziców) i w ten sposób chce uniknąć ewentualnych perturbacji
> związanych z moimi spotkaniami z córką.
No nie wiem. Nie tak łatwo jest się w Polsce przeprowadzić. Mieszkanie,
praca. Z tego powodu, że 2 razy w miesiącu przychodzą po dziecko
dziadkowie? Spory koszt jak na tak mały problem.
Ale jeśli miałoby do tego dojść, to mogłoby się okazać, że nikt nie będzie
kontrolował tego, co się dzieje z dzieckiem. Nie piszesz, co jest w tym
liście. Może warto skorzystać z okazji i przy następnej wizycie
zaprowadzić dziecko do psychologa zajmującego się dziećmi maltretowanymi -
w razie czego taka opinia pomogłaby Ci podjąć decyzję i w razie czego
poradzić sobie w sądzie. Nie wiadomo też w jakiej sytuacji jest teściowa. Ten list to
może
być argument w sądzie, ale jeśli teściowa nie daj Boże z nimi mieszka, to
mogłoby ją to drogo kosztować i, zastraszona, mogłaby się wszystkiego wyprzeć.
W razie czego warto też wystąpić o kuratora (nie wiem, jaką opinię ma
Twoja żona, na ile to przekłada się na wiedzę sąsiadów i co się tam
naprawdę dzieje, ale taki kurator może zebrać sporo informacji dla sądu).
Jeśli Twojemu dziecku coś grozi, powinieneś mu pomóc.
> Big Jack
Dlaczego się tak podpisujesz?
Pozdrawiam,
MArta
-
7. Data: 2004-03-22 04:13:13
Temat: Re: Pozbawienie praw rodzicielskich ojca?
Od: "Big Jack" <A...@q...hfhagb.cy>
W wiadomości: p...@N...neostrada
.pl
użytkownik: *Marta Wieszczycka* napisał(a):
> Dokładnie. Żaden sąd nie zarządzi przewożenia 6-latki 1000 km, do tego
> kilka razy w miesiącu. Swoją drogą jak Ci się udało przenieść aż o
> 500 km?
Przeniesiony to ja jestem od dawna i było to związane z pracą. To tylko
żona nie chciała do mnie dołączyć.
> Słuchaj, a ta Twoja Ex nie chciałaby przypadkiem rozpocząć całkiem
> nowego życia u
> boku konkubenta?
On a już rozpoczęła nim _my_ się formalnie rozstaliśmy.
> Jeśli dziecko z poprzedniego związku go tak drażni...
> Jeśli jest taka zła, jak piszesz, powinno być jej to na rękę.
Problem jest chyba w tym, że ona używa córki jako karty przetargowej do
osiągania swoich mniejszych lub większych celów i nie w głowie jej, żeby
ją oddać.
> A swoją drogą skseruj sobie ten list. A tak w ogóle, to co w nim
> jest?
List mam naturalnie skserowany, a są w nim zarzuty natury moralnej (że
gach będąc żonatym i dzieciatym, nie płaci alimentów na swoją córkę, nie
interesuje sią nią i mieszka bez ślubu z matką mojej córki), dotyczące
postępowania wobec mojej córki (tutaj pozwolę sobie zacytować: używa
wulgaryzmów wobec niej - "jedz, bo dostaniesz wpierdol", "zamknij się bo
dostaniesz wpierdol", "zamknij się ty pierdolony bachorze", "wont do
góry i nie interesuj się co robią starsi"). Są zarzuty, że za lekie
przewinienia jest bita, a to pasem, ręką, skakanką, czy też kapciem.
Jest napisane, że będąc na jakiejś wycieczce z teściową (w domyśle z
matką córki też, ale o tym nie pisze) straszył córkę zrzuceniem z
wysokiej skały. Córka podobno to bardzo przeżyła. Jak na ironię
zdarzenie miało miejsce 1 czerwca ub.r. No i jeszcze teściowa pisze mi,
że konkubent wyraża się: "to jest moje dziecko", "dziecko bedzie zawsze
mieszkało tam, gdzie ja bedę mieszkał". Tutaj to teściowa sama mu
pomogła, bo kiedyś relacje między nami były zupełnie inne i mojej córce
wmawiała, że "tata to nie tata tylko pan", a tatą kazała jej nazywać
konkubenta "ex".
> Bo
> może są tam informacje, które pozwoliłyby choćby tymczasowo przekazać
> opiekę nad dzieckiem Tobie - póki Ex jest związana z... może nawet
> niebezpiecznym dla dziecka człowiekiem. Oczywiście nie tak łatwo jest
> uzyskać opiekę nad
> dzieckiem jeśli się nie umie nim opiekować, prowadzić domu i dodatkowo
> jeśli się do późna pracuje.
Tu jest problem. Mam kompletnie nie uregulowany czas pracy, w związku z
nią często i dużo przebywam poza domem.
> A tak w ogóle, to jeśli sytuacja wygląda tak, jak to
> opisujesz, to nie masz się co martwić, że sąd Cię pozbawi praw
> rodzicielskich, bo są na to wyjątkowo niewielkie szanse.
Obyś miała rację. Ja z tych moich praw, to korzystam i tak w niewielkim
stopniu. Pozostają mi tylko te spotkania i to niezbyt często.
> Nie tak łatwo jest się w Polsce przeprowadzić.
> Mieszkanie,
> praca. Z tego powodu, że 2 razy w miesiącu przychodzą po dziecko
> dziadkowie? Spory koszt jak na tak mały problem.
Tu chodzi o coś więcej. Ex czuje się chyba osaczona w dotychczasowym
środowisku i chce się od tego uwolnić.
> Ale jeśli miałoby do tego dojść, to mogłoby się okazać, że nikt nie
> będzie
> kontrolował tego, co się dzieje z dzieckiem.
Tak, to prawda. Ale z drugiej strony przecież nie mam prawa ingerować w
to jak ma zamiar dalej układać sobie życie moja była żona.
> Nie wiadomo też w jakiej sytuacji jest
> teściowa. Ten list to może być argument w sądzie, ale jeśli teściowa
> nie daj Boże z nimi mieszka, to
> mogłoby ją to drogo kosztować i, zastraszona, mogłaby się wszystkiego
> wyprzeć.
Jakbyś znała mnie i moją sytuację. Wobec teściowej konkubent "ex" używa
przemocy fizyczneji gdyby doszło do jakiejś sądowej konfrontacji
rzeczywiście może się ze wszystkiego wycofać. A tak na marginesie: to
właśnie oni mieszkają u teściowej.
> W razie czego warto też wystąpić o kuratora (nie wiem, jaką opinię ma
> Twoja żona, na ile to przekłada się na wiedzę sąsiadów i co się tam
> naprawdę dzieje, ale taki kurator może zebrać sporo informacji dla
> sądu).
Wiesz, to jest wieś. A na wsi sąsiedzi dużo widzą i wiedzą, ale mało
mówią. A nakłonić kogoś do wystąpienia w Sądzie w słusznej sprawie jest
niezwykle trudne.
>> Big Jack
> Dlaczego się tak podpisujesz?
Nie ma jakiś specjalnych powodów. Ani moja faktyczna wielkość, ani inne
skojarzenia. Tylko /Jack/ można pokojarzyć z imieniem. Taki sobie nick
jakich wiele w usenecie.
Pozdrawiam
Big Jack
--
//////
( o o) GG: 660675
--ooO-( )-Ooo- *W nagłówku adres antyspamowy zakodowany w ROT13*
-
8. Data: 2004-03-22 21:06:01
Temat: Re: Pozbawienie praw rodzicielskich ojca?
Od: "Marta Wieszczycka" <m...@N...neostrada.pl>
On Mon, 22 Mar 2004 05:13:13 +0100, Big Jack wrote:
> Przeniesiony to ja jestem od dawna i było to związane z pracą. To
> tylko żona nie chciała do mnie dołączyć
Długo tak mieszkaliście osobno? Bo jeśli tak, to to wiele wyjaśnia,
jeśli chodzi zarówno o rozpad Waszego związku, jak i o wcześniejsze
zachowania teściowej. Ale to stwierdzenie wyłącznej winy żony masz w
wyroku, tak?
> Są zarzuty, że za lekie
> przewinienia jest bita, a to pasem, ręką, skakanką, czy też kapciem.
Skakanką?! Sześcioletnia dziewczynka?! Ty potrafisz to sobie w ogóle
wyobrazić?
> No i jeszcze teściowa pisze mi,
> że konkubent wyraża się: "to jest moje dziecko", "dziecko bedzie
> zawsze mieszkało tam, gdzie ja bedę mieszkał".
To tego to już w ogóle nie rozumiem. Szczególnie, że własnym
dzieckiem się nie przejmuje, a i z tym nie wydaje się zbytnio związany.
Chyba, że... słuchaj, postaraj się o tę wizytę u psychologa.
> Tutaj to teściowa sama mu
> pomogła,
Dziecku mogła to wmówić, ale nie facetowi. Coś jest nie tak. Albo
facet dziecka nie cierpi i reaguje z niechęcią, albo nie potrafi się z
nim rozstać. Razem to się rzadko zdarza. Szczególnie jeśli własną
córką się nie interesuje. Nie chcę siać paniki, ale znajdźcie
dobrego psychologa i sprawdźcie, czy tam się nic gorszego nie dzieje.
Tak czy inaczej przynajmniej będziecie mieli dowód na dręczenie.
> Tu jest problem. Mam kompletnie nie uregulowany czas pracy, w związku z
> nią często i dużo przebywam poza domem.
Na Twoim miejscu zaczęłabym go pilnie regulować. W ostateczności
możesz sprowadzić do pomocy swoich rodziców, albo wynająć nianię.
Sąd może odebrać dziecko z domu, gdzie jest dręczone, ale musi być
pewien, że tam, gdzie go przekaże dziecko nie umrze z głodu, nie
przewróci się o jakiś kabel przeciągnięty przez środek pokoju, ani
niczego na siebie nie zrzuci.
Masz w ręku dowód, że
Twoje dziecko jest przynajmniej dręczone. Jak pójdziesz z nim do
psychologa, to będziesz mieć dodatkowe potwierdzenie. Wtedy pomyśl o
złożeniu zawiadomienia do prokuratury i o wystąpieniu do sądu o
przejęcie opieki nad dzieckiem. Skontaktujcie się z jakimiś
organizacjami walczącymi przeciw przemocy w rodzinie. Znajdź numer na
niebieską linię (telefon zaufania dla ofiar przemocy). Spytaj, jak
możesz swojemu dziecku pomóc, gdzie się zgłosić, gdzie w okolicy
znajdziesz kompetentnego psychologa od tych spraw. Oni powinni być
przygotowani. Tylko usiądź przy telefonie z notesem, żeby sobie od razu
wszystko zapisać.
> Tu chodzi o coś więcej. Ex czuje się chyba osaczona w dotychczasowym
> środowisku i chce się od tego uwolnić.
To skoro mają aż tak złą opinię i sąsiedzi ich aż tak nie lubią,
to kurator nie powinien mieć problemów przy pracy. Każdy kij ma dwa
końce.
> Tak, to prawda. Ale z drugiej strony przecież nie mam prawa ingerować
> w to jak ma zamiar dalej układać sobie życie moja była żona.
Żona - nie. Masz natomiast nie tylko prawo, ale i obowiązek zadbać o
bezpieczeństwo córki. Jesteś za nią odpowiedzialny.
> Wiesz, to jest wieś. A na wsi sąsiedzi dużo widzą i wiedzą, ale
> mało mówią. A nakłonić kogoś do wystąpienia w Sądzie w słusznej
> sprawie jest niezwykle trudne.
W jakim sądzie? Kurator sobie zrobi wywiad i zbierze, co po wsi mówią.
Nikt nie mówi o wleczeniu ich do sądu.
Pozdrawiam,
MArta
-
9. Data: 2004-03-23 16:22:07
Temat: Re: Pozbawienie praw rodzicielskich ojca?
Od: "Big Jack" <A...@q...hfhagb.cy>
W wiadomości: p...@N...neostrada
.pl
użytkownik: *Marta Wieszczycka* napisał(a):
> Długo tak mieszkaliście osobno? Bo jeśli tak, to to wiele wyjaśnia,
> jeśli chodzi zarówno o rozpad Waszego związku, jak i o wcześniejsze
> zachowania teściowej.
Mieszkaliśmy osobno od początku naszego małżeństwa aż do jego końca (6
lat). Wówczas "jeszcze żona" nie chciała się do mnie przeprowadzić
motywując to koniecznością opieki nad swoją matką (wtedy jeszcze
pracowała, sprawna fizycznie aż do dziś). Po rozwodzie ta konieczność
ustąpiła. Kant, czy tylko mi się wydaje?
> Ale to stwierdzenie wyłącznej winy żony masz w
> wyroku, tak?
Tak
> Skakanką?! Sześcioletnia dziewczynka?! Ty potrafisz to sobie w ogóle
> wyobrazić?
Nie wyobrażam sobie, chociaż życie pokazało mi wiele rzeczy, których
dotychczas sobie nie wyobrażałem.
> Dziecku mogła to wmówić, ale nie facetowi. Coś jest nie tak. Albo
> facet dziecka nie cierpi i reaguje z niechęcią, albo nie potrafi się z
> nim rozstać.
Tutaj ma miejsce raczej ten pierwszy przypadek.
> Nie chcę siać paniki, ale znajdźcie
> dobrego psychologa i sprawdźcie, czy tam się nic gorszego nie dzieje.
> Tak czy inaczej przynajmniej będziecie mieli dowód na dręczenie.
A ten list ma jakąś wartość dowodową? Nawet gdyby teściowa wyparła się
jego autorstwa?
>> Tu jest problem. Mam kompletnie nie uregulowany czas pracy, w
>> związku z nią często i dużo przebywam poza domem.
> Na Twoim miejscu zaczęłabym go pilnie regulować. W ostateczności
> możesz sprowadzić do pomocy swoich rodziców, albo wynająć nianię.
Regulacja nie wchodzi w rachubę. Taki charakter pracy. Rodziców nie da
rady sprowadzić. Są już, nie ujmując im niczego, za starzy i nie
najlepszego zdrowia. Muszą czasem zrezygnować z kontaktów z wnuczką (a
moją córką) kiedy gorzej się czują, mimo, że mieszkają 1,5km od niej.
Niania też sprawy nie załatwi. Są przypadki, że z dnia na dzień mogę
dostać polecenie wyjazdu służbowego na klika dni. Chciałbym mieć córkę
przy sobie cały czas, ale zdaję sobie sprawę z tego, że nie jestem w
stanie zapewnić jej wystarczającej opieki :(
> Sąd może odebrać dziecko z domu, gdzie jest dręczone, ale musi być
> pewien, że tam, gdzie go przekaże dziecko nie umrze z głodu, nie
> przewróci się o jakiś kabel przeciągnięty przez środek pokoju, ani
> niczego na siebie nie zrzuci.
Z dwojga złego sam nie wiem, które mniejsze: pozbawić córki matki, czy
pozwalać na incyndenty o których pisałem (chciałbym wierzyć, że były to
pojedyncze przypadki).
> Masz w ręku dowód, że
> Twoje dziecko jest przynajmniej dręczone. Jak pójdziesz z nim do
> psychologa, to będziesz mieć dodatkowe potwierdzenie. Wtedy pomyśl o
> złożeniu zawiadomienia do prokuratury i o wystąpieniu do sądu o
> przejęcie opieki nad dzieckiem. Skontaktujcie się z jakimiś
> organizacjami walczącymi przeciw przemocy w rodzinie. Znajdź numer na
> niebieską linię (telefon zaufania dla ofiar przemocy). Spytaj, jak
> możesz swojemu dziecku pomóc, gdzie się zgłosić, gdzie w okolicy
> znajdziesz kompetentnego psychologa od tych spraw. Oni powinni być
> przygotowani. Tylko usiądź przy telefonie z notesem, żeby sobie od
> razu wszystko zapisać.
Dziękuję za rady :)
>> z drugiej strony przecież nie mam prawa ingerować
>> w to jak ma zamiar dalej układać sobie życie moja była żona.
> Żona - nie. Masz natomiast nie tylko prawo, ale i obowiązek zadbać o
> bezpieczeństwo córki. Jesteś za nią odpowiedzialny.
Wiem, ale z racji dzielącego nas dystansu jest to trudne do realizacji.
>> Wiesz, to jest wieś. A na wsi sąsiedzi dużo widzą i wiedzą, ale
>> mało mówią. A nakłonić kogoś do wystąpienia w Sądzie w słusznej
>> sprawie jest niezwykle trudne.
> W jakim sądzie? Kurator sobie zrobi wywiad i zbierze, co po wsi mówią.
> Nikt nie mówi o wleczeniu ich do sądu.
To ja mam być wleczony. Jedyna nadzieja w kuratorze i jego rzetelności.
Pozdrawiam
Big Jack
--
//////
( o o) GG: 660675
--ooO-( )-Ooo- *W nagłówku adres antyspamowy zakodowany w ROT13*