Witam,

spotkalo mnie dzisiaj dosc nietypowe spotkanie ze straznikiem PSR nad
Kanalkiem Zeranskim w Warszawie (na wysokosci ul.Plochocinskiej).

Gosc przemieszczal sie na terenowym motocyklu wzdluz wybrzeza i wpadl na
mnie, kiedy bylem na porannym spacerze z psem.
Bylem zaskoczony, poniewaz mimo ze od 3 lat chodze tam na spacery nigdy nie
widzialem tam przedstawicieli prawa, oprocz Strazy Miejskiej, ktora raz
przyjechala bo ktos zobaczyl cos w wodzie.
Pies takze byl zaskoczony (warczacy motocykl przeciskajacy sie przez krzaki)
i zareagowal ostrym szczekaniem, nie byl na smyczy, ani nie mial kaganca.
Straznik zareagowal dosyc nerowo i wywiazala sie miedzy nami sprzeczka.

W skrocie: zagrozil mi mandatem w wysokosci 200 PLN za brak u psa kaganca i
smyczy, poniewaz:

-kanalek to teren miasta stolecznego Warszawy i w zwiazku z tym pies musi
byc na smyczy i w kagancu,
-mogl uznac psa za bezpanskiego (chociaz z daleka widac czerwona obroze, a
dookola siedzi chmara wedkarzy), ktory atakuje funcjonariusza panstwowego
wykonujacego obowiazki sluzbowe i w zwiazku z tym go zastrzelic.

Mam pytanie do lepiej zorientowanych ode mnie:
-czy straznik Panstwowej Strazy Rybackiej w ogole mial prawo mnie probowac
kontrolowac i karac mandatem ?
-czy w sytuacji, kiedy odmowilbym okazania dokumentow mial prawo wzywac
radiowoz ?,
- czy gdybym go zignorowal mialby prawo zastosowac wobec mnie srodki
przymusu bezposredniego (facet mial m.in. pistolet na udzie za paskiem) ?


Dzieki za opinie.

Pozdrawiam

Krzysiek