eGospodarka.pl
eGospodarka.pl poleca

eGospodarka.plPrawoGrupypl.soc.prawo › rezygnacja z członkostwa w organizacji religijnej
Ilość wypowiedzi w tym wątku: 117

  • 71. Data: 2006-03-03 20:38:28
    Temat: Re: rezygnacja z członkostwa w organizacji religijnej
    Od: "Robert Tomasik" <r...@g...pl>

    Dominik & Co [###D...@w...pl.###] napisał:
    > Robert Tomasik napisał(a):
    >> Poczytałem. Przyznam, że dość pobieżnie, bo mało mnie
    zainteresowało.
    > I dalej twierdzisz, że brak wiary w boga/bogów to też wiara?

    Oczywiście.


  • 72. Data: 2006-03-04 23:06:55
    Temat: Re: rezygnacja z członkostwa w organizacji religijnej
    Od: "Sky" <s...@o...pl>


    Użytkownik "Robert Tomasik" <r...@g...pl> napisał w wiadomości
    news:dto203$7it$1@inews.gazeta.pl...
    > Sky [###s...@o...pl.###] napisał:
    >
    > > I to wszystko uważasz za wystarczające by dokonywac jakichś "aktów
    > > uprzynależniających" nad bogu-ducha-winnymi niemowlętami? Podziwiam
    > > łatwość z jaką tym uzasadnieniom nadajesz moc usprawiedliwiajacą
    > > ubeznowłasnowolnienie kogokolwiek.
    >
    > A gdzie ja napisałem,że to wystarczające? Po prostu stwierdzam fakt i
    > tyle.

    Stwierdzenie faktu o popełnieniu jakiegoś aktu
    odpodmiatawiającego -przyjęcie go do wiadomości bez podjęcia działań
    zaradczych -to wystarcza by stwierdzić że przymykasz na to oko.

    > >> Weź że wreszcie wykaż, w jakieś to uzależnienie popada człowiek w
    > >> wyniku przyjęcia chrztu. Zwłaszcza w wieku niemowlęcym, gdy z
    > reguły
    > >> tego nie pamięta.
    > > Nie czuję potrzeby wykazywania się niczym przed tobą.
    >
    > No to wykaż przed innymi, albo nie pisz rzeczy, których nie potrafisz
    > uzasadnić.

    A czego właściwie twoim zdaniem nie potrafię uzasadnić?
    Sprecyzuj -to zobaczymy...bo na razie nie podejmujesz się dyskutować z
    uzasadnieniami jakie podałem...a każdy baran potrafi powiedzieć że mu się
    jakieś uzasadnienie nie podoba...lub że nie uznaje czegoś za uzasadnienie.

    > > A owo uzależnienie od "jedynie słusznej" idei - jest wpajane w ciągu
    > > nastepującego po chrzcie dziecka procesu jego indoktrynacji/bo
    > inaczej
    > > tego nzwać się nie da/. Inaczej odbiera treści religijne jednostka
    > > której się od poczatku mówi ze jest "wewnątrz"/poprzezchrzest
    > właczona
    > > we wspólnotę wierzących" -że jest "jednym z członków" -a
    > inaczej -nawet
    > > młoda osoba która wie że jest niezwiązana zadną "przynależnością".
    >
    > Chrzest dziecka nie ma nic wspólnego z wpajaniem mu czegokolwiek. To
    > są dwa zupełnie niezwiązane ze sobą wydarzenia.

    Na katechezę nie prowadza sie dzieci nieochrzczonych...chrzest jest aktem
    który uzasadnia wymaganie skierowane ku rodzicom by dziecko poddali
    katechezie i wpajaniu praktyk religijnych.

    > >> O jakiej patologii piszesz?
    > > O zniewoleniu poprzez odebranie możliwości podjęcia świadomego i
    > wolnego
    > > wyboru. A owoców tego szukaj choćby w gazetach -jeśli nie masz
    > wstępu i
    > > wglądu co się dzieje na najbliższej ci farze, zakonach czy
    > seminariach
    > > duchownych.
    >
    > A kto Ci broni dokonać owego wyboru?

    Przez wiele lat broniła mi tego wpojona wcześniej mentalność -której
    podleganie wielu doprowadza do znaczących szkód moralnych. Jeśli nie
    bierzesz siły owego "uwarunkowania osobowości" pod uwagę to coś z tobą nie
    tak... ;)

    > >> Ale co ma z tym wspólnego chrzest? Jeśli ktoś postanawia wystąpić z
    > >> kościoła, to chrzest ma dla niego akurat najmniejsze znaczenie.
    > >> Prędzej będzie się wahał z uwagi na nacisk miejscowej społeczności,
    > >> rodziny, przyjaciół. Ze względu na obawy natury etycznej. Chrzest
    > dla
    > >> niewierzącego - zwłaszcza przyjęty w wieku niemowlęcym - nie jest
    > >> przecież żadną przeszkodą.
    > > Chrzest dzieci ma to do całej sprawy że jest jawną
    > > niesprawiedliwością -wcielaniem do organizacji o charakterze
    > ideologicznym
    > > jednostek nie mogących podjąć świadomie decyzji -za lub przeciw temu
    > > aktowi. Chrzest dorosłych to inna sprawa. Kto chce -to proszę
    > bardzo!
    > > Inną sprawą jest kto by chciał jeśliby mu było dobrze...więc nie
    > dziwi
    > > mnie wielokrotnie słyszana z ust "duszpasterzy" ze "im
    > gorzej[ludziom]
    > > tym lepiej[im jako siewcom religii]"
    >
    > No ale - jeśli nawet przyjąć, że chrzest jest tym bezprawnym
    > wyrażeniem woli w imieniu dziecka o przystąpieniu do organizacji - to
    > odpowiedzialność za to ponosi nie organizacja, tylko rodzice.

    Skoro owa organizacja uprzednio doprowadziła do uwarunkowania i rodziców -to
    co? ;)

    > > Istnienie Boga tak jak ukazują go religie nie zostało
    > dowiedzione -więc
    > > jaki cel mają owe religie w przekonywaniu do swoich światopoglądów?
    > Na
    > > pewno nie prowadzenie do obiektywnie stwierdzonej prawdy o
    > > rzeczywistości...więc ich "metodyka wychowawcza" jest nieuprawnionym
    > > nadużyciem -indoktrynacją właśnie.
    >
    > Religia, to WIARA! Wiara, a nie wiedza. religia opiera się na tym, że
    > ktoś wierzy w boga. Jak nie wierzy, to religia dla niego nie ma
    > głębszego sensu.

    Religia/przynajmniej ta o której mówimy/ to biznes -tak materialny jak i
    duchowy: rząd dusz. Jeszcześ tego nie dostrzegł? Coś ty właciwie robił przez
    lata??? ;P

    > > Więc należy uczciwie informować dzieci że nie wiemy czy jest czy nie
    > ma
    > > Boga...a nie na siłę od małego przekonywać że Jest...lub go nie
    > ma...
    >
    > Wiesz, ja na religię chodziłem strasznie dawno temu, ale mnie uczyli,
    > że w to trzeba uwierzyć.
    >
    > > Niestety -to są twoje pobożne życzenia. Nawet te które wiele mówią o
    > > miłości...tylko mówią... Gołosłowność, pustosłowie...itp...
    >
    > To, że wierni odstępują od drogi wskazywanej przez wiarę, wcale nie
    > świadczy o tym, że wiara jest zła.

    Jeśli jakaś "droga wychowawcza" lub "swiatopogląd moralny" rości sobie prawo
    do wizji uniwersalnej -a na tym w końcu polega religia...a nie potrafi
    zaspokoić realnych potrzeb wielu spośród swoich wyznawców i ci odchodzą...to
    znaczy że owa "moralność" -czyli "wiara" w jakowąś wizję prawdy -sie nie
    sprawdza. I tyle...

    > > Ja nie walczę "z czymś".
    > > Ja na swoim doświadczeniu życiowym oraz na tym co wręcz oczywiste
    > > naokoło -widzę ze to czego mnie i wielu uczono od dziecka -się po
    > prostu
    > > nie sprawdza -więc rozmija najnormalniej z prawdą.
    >
    > Czyli w skrócie przestałeś wierzyć w boga? Nie Ty pierwszy, nie
    > ostatni. Ale co do tego ma chrzest? Bo przypominam, że od tego
    > wyszliśmy.

    Mój drogi -jesteś w wielkim błędzie uważając ze to kwestia utraty wiary w
    boga. U mnie to kwestia realnej oceny przydatności pewnych struktur
    stworzonych przez ludzi do szerzenia nie tyle jakiejś "wiary w boga"...ale
    niesprawdzalności w realu ich wizji wychowania człowieka w której bóg jest
    przez nich traktowany tylko jako kwiatek do kożucha -a przypomnę ze wciąż
    twierdzę że ich pomysł polega na indoktrynacji rozpoczynanej czymś co zwą
    chrztem.


  • 73. Data: 2006-03-04 23:20:19
    Temat: Re: rezygnacja z członkostwa w organizacji religijnej
    Od: "Sky" <s...@o...pl>


    Użytkownik "Kira" <c...@-...pl> napisał w wiadomości
    news:dteln0$ec3$1@inews.gazeta.pl...
    >
    > Re to: Sky [Mon, 20 Feb 2006 17:11:30 +0100]:
    >
    >
    > > I to wszystko uważasz za wystarczające by dokonywac
    > > jakichś "aktów uprzynależniających" nad bogu-ducha-winnymi
    > > niemowlętami?
    >
    > Dzieci już tak mają, że spora część ich życia zależy jednak
    > od ich rodziców. Mnie też moi rodzice wychowywali, zapisali
    > mnie nawet nie pytając o zdanie do szkoły. A, i zmieniali mi
    > pieluchy - a może ja sobie chciałam w brudnych latać, a?
    >
    > > Podziwiam łatwość z jaką tym uzasadnieniom nadajesz moc
    > > usprawiedliwiajacą ubeznowłasnowolnienie kogokolwiek.
    >
    > Podziwiam Twój dramatyzm :-) - to tylko parę kropel wody.
    >
    > > A owo uzależnienie od "jedynie słusznej" idei - jest wpajane
    > > w ciągu nastepującego po chrzcie dziecka procesu jego
    > > indoktrynacji/bo inaczej tego nzwać się nie da/.
    >
    > Da się nazwać nauką życia. Każdy się go uczy nieco inaczej.
    > I jest to zjawisko normalne, zdajesz sobie sprawę?
    >
    > Anyway - tak patrzę po sporej części własnej rodziny, i coś
    > ta ich indokrynacja wyjątkowo chujowo wyszła... To może nie
    > wystarczy jednak łepetyny polać wodą, hmm...?
    >
    > > O zniewoleniu poprzez odebranie możliwości podjęcia
    > > świadomego i wolnego wyboru.
    >
    > Świadomy wybór w wykonaniu niemowlęcia? ;-)) Kolega wczoraj
    > coś w zabawnym nastroju musiał być :-)
    >
    > Aż taki masz żal do rodziców, że Cię ochrzcili? Co ci ten
    > fakt takiego zrobił? Wiesz, urazy należy leczyć, a nie się
    > mścić na reszcie Świata. To dużo zdrowsze.
    >
    > > A owoców tego szukaj choćby w gazetach -jeśli nie masz wstępu
    > > i wglądu co się dzieje na najbliższej ci farze, zakonach czy
    > > seminariach duchownych.
    >
    > Chrzest implikuje pójście do seminarium duchownego...?
    >
    > > Chrzest dzieci ma to do całej sprawy że jest jawną
    > > niesprawiedliwością -wcielaniem do organizacji o charakteże
    > > ideologicznym
    >
    > Na czym polega konkretnie to wcielanie? Bo, że tak nieśmiało
    > przypomnę, mówimy o polaniu łebka paroma kroplami wody. Czujesz
    > się przez to przynależny do KRK? Jeśli tak, to zastanów się,
    > czy to przypadkiem Ty nie masz problemu z podjęciem świadomej
    > i przemyślanej decyzji.
    >
    > > Rozwiązaniem jest -owszem etyka
    >
    > Która etyka? Bo etyka, z samej swojej definicji niemalże, jest
    > efektem jakiejś filozofii życiowej. Którą proponujesz?
    >
    > > Istnienie Boga tak jak ukazują go religie nie zostało
    > > dowiedzione -więc jaki cel mają owe religie w przekonywaniu
    > > do swoich światopoglądów?
    >
    > A miłość to tylko chemia produkowana przez układ hormonalny
    > człowieka, nastawiona stricte na podtrzymanie gatunku. Więc
    > jaki sens jest uczyć dzieci kochać?
    >
    > > Na pewno nie prowadzenie do obiektywnie stwierdzonej
    > > prawdy o rzeczywistości...
    >
    > O, coś mnie ominęło? Ktoś już się wziął i obiektywnie określił
    > prawdę o rzeczywistości? Kiedy ta sztuka się udała? :-)
    >
    > Moja sąsiadka jest zdania, że hip-hop jest przyjemny dla ucha.
    > Mnie on wkurwia. Jaka jest obiektywna prawda na temat hip-hopu:
    > jest on fajny czy nie jest? Nie powinieneś mieć chyba większych
    > problemów z odpowiedzią, więc będę wdzięczna za objawienie :-)
    >
    > > Ja na swoim doświadczeniu życiowym oraz na tym co wręcz
    > > oczywiste naokoło
    >
    > Twoje doświadczenie niekoniecznie jest doświadczeniem wszystkich
    > ludzi naokoło, wiesz?
    >
    > > Więc osobiście odczuwam że pozbawiono mnie -ograniczono
    > > możliwości rozwojowe
    >
    > No ale to chyba pretensje do Twoich rodziców, prawda? Nie
    > sądzisz, że ktoś inny mógłby mieć te pretensje w dokładnie
    > odwrotną stronę, i w wieku lat 20 uznać, że został okradziony
    > z możliwości religijnego przeżycia dzieciństwa i młodości?
    >
    > > -a co za tym idzie właściwie okradziono z tego wszystkiego
    > > co mógłbym już dziś "sobą prezentować" lub czym po prostu
    > > mógłbym dysponować -dla własnego i innych pożytku i godnego
    > > życia.
    >
    > Z czego konkretnie okradli Cię Twoi rodzice? Kim takim byłbyś,
    > gdybyś nie doszedł do wszystkiego samodzielnie?
    >
    > Widzisz, problem w tym, że zamiast dorosnąć i zdać sobie
    > sprawę, że jesteś tym kim jesteś właśnie dlatego, że Twoje
    > życie wyglądało tak a nie inaczej - próbujesz się rzucać
    > i sam sobie wmawiasz, że mógłbyś być lepszy. Co znaczy ni
    > mniej ni więcej tylko tyle, że w tej chwili uważasz, że
    > jesteś do luftu. A akceptacja siebie to ważna rzecz.

    Podstawą akceptacji siebie jest realizm dostrzegania swoich uwarunkowań.
    By je przezwyciężyć/jeśli jakieś ograniczają rozwój/ trzeba je poznać czyli
    zaakceptować ich istnienie oraz odgrywaną rolę -ale to nie oznacza
    bezkrytycznego przyjmowania ich samych jako dobrych czy optymalnych -bo
    wtedy właściwie pozostałoby pozostać w samozachwycie. ;)
    A ty mi tu chrzanisz o niedojrzałości -skoro sama -co widać nawet poprawnie
    nie potrafisz zdefiniować problemu? ;) He he...

    I do tego właściwie sprowadza się sprawa o której piszę w aspekcie tak samej
    religii, chrztu jak i całego wychowania -do którego przyłożyli rękę tak
    rodzice/a czasem właśnie nie/ jak i ludzie którzy ich samych
    kształtowali/ludzie konkretnej religii/. Reszta tego co piszesz to zabawa w
    ciuciubabkę. Miej zabawy Kirciu -ale nie ze mną... ;)



  • 74. Data: 2006-03-04 23:21:57
    Temat: Re: rezygnacja z członkostwa w organizacji religijnej
    Od: "Sky" <s...@o...pl>


    Użytkownik "Kira" <c...@e...wytnij.pl> napisał w wiadomości
    news:dtekhk$9jc$1@atlantis.news.tpi.pl...
    >
    > Re to: Sky [Mon, 20 Feb 2006 22:35:16 +0100]:
    >
    >
    > > Czy przestępstwem nie jest wprowadzanie kogoś od dziecka
    > > na drogę takiego kształtowania jego osobowości która skutkuje
    > > niezdolnością do pełnego zrealizowania potencjału życiowego
    > > i utrwalania zależności życiowej od kogokolwiek?
    >
    > A kto w zasadzie powinien decydować, co jest tą pełnią potencjału
    > życiowego? Ty? A dlaczego Ty? Masz choćby blade pojęcie o tym, co
    > to dla mnie znaczy? Bo ja nie wiem, co to znaczy dla Ciebie i z
    > tego powodu nie zamierzam Ci narzucać swoich 'zainteresowań'.
    > Czemu Ty chcesz innym narzucać swoje?
    >
    > Przekonanie że jest się absolutnie nieomylnym to jest bardzo
    > niebezpieczna zabawa, wiesz?

    Powiedz to takim jednym w Watykanie ;P


  • 75. Data: 2006-03-04 23:29:06
    Temat: Re: rezygnacja z członkostwa w organizacji religijnej
    Od: "Sky" <s...@o...pl>


    Użytkownik "Robert Tomasik" <r...@g...pl> napisał w wiadomości
    news:dto19n$4o3$1@inews.gazeta.pl...
    > Sky [###s...@o...pl.###] napisał:
    >
    > >> A co byś chciał z tym zrobić?
    > > Uchronić przed tym skrzywieniem ludzi...
    >
    > Robienie przyjemności na siłę, to jest gwałt.

    A czy ja gdziekolwiek wspomniałem o robieniu czegoś na siłę? ;)
    Zresztą powiedz to tym co propagują jakąś religię używając metod które dziś
    psychologia uznaje za indoktrynację z rodzaju prania mózgu... ;)


  • 76. Data: 2006-03-04 23:45:01
    Temat: Re: rezygnacja z członkostwa w organizacji religijnej
    Od: "Sky" <s...@o...pl>


    Użytkownik "Robert Tomasik" <r...@g...pl> napisał w wiadomości
    news:dskrj9$cpc$1@inews.gazeta.pl...
    > Sky [###s...@o...pl.###] napisał:
    >
    > > Mogę więc uznać że poniosłem w ten sposób szkodę moralną i wystąpić
    > na tej
    > > podstawie o odszkodowanie...? O konsekwencjach wielu lat tracenia
    > czasu,
    > > sił i środków materialnych na rzeczy niezgodne z moim osobistym
    > > interesem nie wspominając... ;)
    >
    > Tak. Przy czym roszczenie raczej możesz kierować do rodziców, którzy
    > ewentualnie - wg twojej tezy - nadużyli swoich rodzicielskich
    > uprawnień, niż do Kościoła w którym zostałeś ochrzczony. Dochodzi tu
    > kwestia przedawnienia. Zgodnie z art. 121 kc bieg przedawnienia Twoich
    > roszczeń w stosunku do rodziców ulega zawieszeniu na czas ich władzy
    > rodzicielskiej. Przyznam, że nie wiem jak to połączyć z art. 442 kc,
    > gdzie wyrażono bezwzględne przedawnienie po 10 latach od zdarzenia.
    > Tak czy inaczej musiał byś wykazać, że poniosłeś jakąś szkodę z tytułu
    > ochrzczenia Cię. Nie przychodzi mi tu nic do głowy, ale może Ty masz
    > jakiś pomysł, skoro taką straszną tragedię z tego czynisz.

    Gdybym ci zaczął przedstawiać tok przyczynmowo skutkowy /choćby mój
    własny/ -musłałbyś sam zastanowić się nad sobą -wiec nie dziwię się iż masz
    tendencję do dystansowania się od takowej opcji i przejaskrawiania mojego
    stanowiska.

    > >> A to już mało prawne argumenty i nie podejmuję się polemiki z nimi.
    > >> Generalnie, to moim zdaniem starasz się nadmiernie skomplikować
    > rzeczy
    > >> proste..
    > > A czego ma twoim zdaniem chronić prawo jeśli nie podstawowego prawa
    > > jednostki do samostanowienia? ;)
    >
    > To samostanowienie jest ograniczane w wielu przypadkach, a ochrzczenie
    > noworodka - które dla osoby niewierzącej w zasadzie pozostaje pustym
    > gestem - jest bodaj najmniej dolegliwym ograniczeniem z mi znanych.
    > Pomyśl o ograniczeniach w postaci służby wojskowej, podatków,
    > obowiązkowej nauki, zakazu zabijania współbliźnich (nawet jak Cię
    > denerwują). Cóż w obliczu takiego bezprawia oznacza polanie kilkoma
    > kroplami wody i odmówienie modlitwy?

    To wszystko o czym mówisz /poza chrztem niemowląt/ odbywa się jednak w wieku
    późniejszym...kiedy już jest się już tak zindoktrynowanym że nie ma się
    możliwości przeciwstawić ogólnemu trendowi. Ale właściwie ani wojsko
    podatki, nauka czy inne "uwarunkowania" nie są obligujące ostatecznie. Można
    żyć szczęśliwie bez spełniania tego. ;)


  • 77. Data: 2006-03-04 23:48:25
    Temat: Re: rezygnacja z członkostwa w organizacji religijnej
    Od: "Robert Tomasik" <r...@g...pl>

    Sky [###s...@o...pl.###] napisał:

    > Stwierdzenie faktu o popełnieniu jakiegoś aktu
    > odpodmiatawiającego -przyjęcie go do wiadomości bez podjęcia działań
    > zaradczych -to wystarcza by stwierdzić że przymykasz na to oko.

    Weź głęboki oddech i się zastanów spokojnie. A co można w takim
    wypadku zrobić? Nie ma silnych na to i nie dasz rady spowodować, by
    niemowlęta nagle zaczęły za siebie podejmować świadomie decyzje. A
    zatem żebyś nie wiem jak kombinował, to ktoś za nie te decyzje
    podejmować musi. Dość naturalną konsekwencją jest przyjęcie, że prawo
    takie mają rodzice. Można by było walczyć z tymi praktykami, gdyby
    Kościół chrzcił te dzieci wbrew woli rodziców. Dokąd Ci ostatni nie
    protestują, to z całą pewnością Ty czy ja nie mamy moralnego prawa
    wnosić sprzeciwu - o podstawach prawnych nie wspominając.

    >>>> Weź że wreszcie wykaż, w jakieś to uzależnienie popada człowiek w
    >>>> wyniku przyjęcia chrztu. Zwłaszcza w wieku niemowlęcym, gdy z
    >>>> reguły
    >>>> tego nie pamięta.
    >>> Nie czuję potrzeby wykazywania się niczym przed tobą.
    >> No to wykaż przed innymi, albo nie pisz rzeczy, których nie
    potrafisz
    >> uzasadnić.
    > A czego właściwie twoim zdaniem nie potrafię uzasadnić?

    Przecież mojego pierwotnego pytania, na które nie czujesz potrzeby
    odpowiadać, to nawet nie usunąłeś z cytatu w tym poście. I ja celowo
    pozostawiłem to nadal. Co mam Ci bardziej precyzować? Odpowiedz na to
    pytanie, które jest poprzedzone czteroma znaczkami ">", czyli już
    cztery razy było wymienione w tej dyskusji.

    > Sprecyzuj -to zobaczymy...bo na razie nie podejmujesz się dyskutować
    z
    > uzasadnieniami jakie podałem...a każdy baran potrafi powiedzieć że
    mu się
    > jakieś uzasadnienie nie podoba...lub że nie uznaje czegoś za
    uzasadnienie.

    >> Chrzest dziecka nie ma nic wspólnego z wpajaniem mu czegokolwiek.
    To
    >> są dwa zupełnie niezwiązane ze sobą wydarzenia.
    > Na katechezę nie prowadza się dzieci nieochrzczonych...chrzest jest
    aktem
    > który uzasadnia wymaganie skierowane ku rodzicom by dziecko poddali
    > katechezie i wpajaniu praktyk religijnych.

    Dość ciekawe rewelacje. Po pierwsze nie przypominam sobie, by
    ktokolwiek pytał mnie o chrzest mojego dziecka w pierwszej klasie - a
    dzieci na katechezę chodzą. Jak pomiędzy chrztem mojego dziecka, a
    jego pójściem do szkoły zmieni się mój światopogląd, to nie widzę
    żadnych przeciwwskazań, by dziecka na katechezę nie posłać. I na
    odwrót - nie spodziewam się, by protestowano przeciwko uczestnictwu
    przez nieochrzczone dziecko w katechezie. Co najwyżej będzie problem z
    Pierwszą Komunią Świętą i Bierzmowaniem, ale w uczestnictwie w
    katechezie przeszkadzać to nie powinno. Jak zatem jasno z tego wywodu
    wynika, nie ma związku przyczynowo-skutkowego pomiędzy chrztem lub
    jego brakiem, a możliwością czy koniecznością uczestnictwa w
    katechezie. Te zdarzenia nie są ze sobą w żaden sposób powiązane.

    > Przez wiele lat broniła mi tego wpojona wcześniej mentalność -której
    > podleganie wielu doprowadza do znaczących szkód moralnych. Jeśli nie
    > bierzesz siły owego "uwarunkowania osobowości" pod uwagę to coś z
    tobą nie
    > tak... ;)

    No to miej pretensje do swojej moralności, a nie czepiaj się Chrztu
    Świętego :-) bo to nie ma jedno z drugim nic wspólnego.

    >> Czyli w skrócie przestałeś wierzyć w boga? Nie Ty pierwszy, nie
    >> ostatni. Ale co do tego ma chrzest? Bo przypominam, że od tego
    >> wyszliśmy.

    > Mój drogi -jesteś w wielkim błędzie uważając ze to kwestia utraty
    wiary w
    > boga. U mnie to kwestia realnej oceny przydatności pewnych struktur
    > stworzonych przez ludzi do szerzenia nie tyle jakiejś "wiary w
    boga"...ale
    > niesprawdzalności w realu ich wizji wychowania człowieka w której
    bóg jest
    > przez nich traktowany tylko jako kwiatek do kożucha -a przypomnę ze
    wciąż
    > twierdzę że ich pomysł polega na indoktrynacji rozpoczynanej czymś
    co zwą
    > chrztem.

    Niech Ci będzie, że to kwestia realnej oceny struktur. Nie mam zamiaru
    z tym polemizować. Ale co to ma wspólnego z Chrztem? Czy Twoja realna
    ocena tych struktur była by inna, gdybyś tego chrztu w niemowlęctwie
    nie przeżył? Nie wmówisz mi, że polanie Cię kilkoma kroplami wody w
    wieku kilku tygodni oraz kilka modlitw przy tym odmówionych
    spowodowało u Ciebie tak nieodwracalne i głębokie zmiany w zdolności
    do realnej oceny zjawisk i sytuacji, że teraz to skutkuje to oceną
    przydatności Kościoła w drodze do zbawienia.

    O ile jestem w stanie zrozumieć i uszanować pogląd, że akurat Kościół
    nieodzowny do zbawienia nie jest, choć moim zdanie z całą pewnością
    pomaga w tym i wskazuje Katolikom właściwą drogę. O tyle nadal nie
    przedstawiłeś mi przekonującego argumentu na szkodliwość przyjmowania
    Chrztu Świętego, a przecież o tym cały czas dyskutujemy.


  • 78. Data: 2006-03-04 23:52:16
    Temat: Re: rezygnacja z członkostwa w organizacji religijnej
    Od: "Robert Tomasik" <r...@g...pl>

    Sky [###s...@o...pl.###] napisał:

    > Powiedz to takim jednym w Watykanie ;P

    Nawet Ci "jedni" w Watykanie zastrzegają, że są nieomylni tylko w
    jednym drobnym wycinku rzeczywistości. jeśli chodziło Ci o Papieża, to
    jest on nieomylny tylko i wyłączeni w sprawach wiary z tego co
    pamiętam.


  • 79. Data: 2006-03-04 23:53:58
    Temat: Re: rezygnacja z członkostwa w organizacji religijnej
    Od: "Robert Tomasik" <r...@g...pl>

    Sky [###s...@o...pl.###] napisał:

    > A czy ja gdziekolwiek wspomniałem o robieniu czegoś na siłę? ;)
    > Zresztą powiedz to tym co propagują jakąś religię używając metod
    które
    > dziś psychologia uznaje za indoktrynację z rodzaju prania mózgu...
    ;)

    Spójrz na to w ten sposób. W chwili obecnej tyle rzeczy wciska się nam
    poprzez pranie mózgu, ze jedna rzecz więcej lub mniej wielkiej różnicy
    już nie uczyni moim zdaniem.


  • 80. Data: 2006-03-04 23:58:10
    Temat: Re: rezygnacja z członkostwa w organizacji religijnej
    Od: "Robert Tomasik" <r...@g...pl>

    Sky [###s...@o...pl.###] napisał:

    > Gdybym ci zaczął przedstawiać tok przyczynmowo skutkowy /choćby mój
    > własny/ -musłałbyś sam zastanowić się nad sobą -wiec nie dziwię się

    > masz tendencję do dystansowania się od takowej opcji i
    przejaskrawiania
    > mojego stanowiska.

    Jestem głębokim piewcą zasady, że "to, co mnie nie zabije, to mnie
    wzmocni". Wal chłopie zatem śmiało. Postara się zdzierżyć jakoś ten
    cios. :-)

    > To wszystko o czym mówisz /poza chrztem niemowląt/ odbywa się jednak
    w
    > wieku późniejszym...kiedy już jest się już tak zindoktrynowanym że
    nie
    > ma się możliwości przeciwstawić ogólnemu trendowi. Ale właściwie ani
    > wojsko podatki, nauka czy inne "uwarunkowania" nie są obligujące
    > ostatecznie. Można żyć szczęśliwie bez spełniania tego. ;)

    Znam cały szereg przykładów szczęśliwych osób, które nie zostały
    ochrzczone. Widać i bez chrztu można być szczęśliwym.

strony : 1 ... 7 . [ 8 ] . 9 ... 12


Szukaj w grupach

Szukaj w grupach

Eksperci egospodarka.pl

1 1 1