eGospodarka.pl
eGospodarka.pl poleca

eGospodarka.plPrawoGrupypl.soc.prawojak "wyprowadzic" meza z mieszkania?
Ilość wypowiedzi w tym wątku: 115

  • 61. Data: 2010-12-29 14:15:12
    Temat: Re: jak "wyprowadzic" meza z mieszkania?
    Od: Andrzej Lawa <a...@l...SPAM_PRECZ.com>

    W dniu 29.12.2010 11:11, d...@o...pl pisze:
    >
    > Lawa &#8211; wbrew temu co piszesz &#8211; stan faktyczny przedstawilam. Uwazam za

    Wiesz, kiedyś było takie powiedzenie: po nazwisku to po pysku...

    Ja ci tylko powiem, że jesteś bezczelne chamidło.

    > zupelnie wystarczajace chociażby wskazanie na:
    > - anonim;

    ROTFL

    Zaraz może się pojawić anonimowy donos, że handlujesz organami do
    przeszczepów. Uwierzysz?

    > - rozmowe z mezem na ten temat z jego wypieraniem się tego, na co wskazywal
    > anonim;
    > - przyznanie się wreszcie po dlugim czasie z zastrzezeniem odmiennego
    > charakteru znajomości. Rozumiem ze dla prawnikow confessio Regina probationum

    "Wysoki sądzie! Żona zawsze była chorobliwie zazdrosna, więc dla spokoju
    własnego i jej ukrywałem przed nią wszelkie moje znajome i spotkania z
    nimi - pomimo ich czysto platonicznego, przyjacielskiego charakteru".

    I co mu zrobisz?

    > Est nie dziala, nie mniej jednak fakt wielokrotnego, nie tylko ustnego
    > przyznawania się przez meza do tej znajomości i jej ukrywania, ma dla mnie
    > jednak duze znaczenie.

    Jak jesteś taka mundra, że aż łaciną sypiesz, to po cholerę w ogóle
    szukasz jakiejkolwiek porady? Sama się tym zajmij - taka mundra jesteś,
    że w pół sekundy będziesz mieć wyrok, rozwód i nakaz eksmisji.

    > Chorobliwosc mojej postawy &#8211; mam wrazenie &#8211; polega na tym, ze nie
    wyciągałam
    > konsekwencji z wcześniejszych, roznych sytuacji, jak i bezpośrednio po tej, o

    Jakich? Konkretnie! Co robił złego, co możesz _udowodnić_?

    > ktorej tu rozmawiamy. A dalej &#8211; myślałam ze wlasnie po ludzku da się to
    > załatwić, ze nie będzie konieczności &#8222;przymusowego&#8221;, silowego
    wyprowadzania
    > meza z domu, ze da się to po prostu załatwić w sposób cywilizowany.
    > Odwolywanie się przeze mnie do srodkow niejako ostatecznych wynika natomiast
    > stad, ze te cywilizowane metody nie daly efektu, w każdym razie &#8211;
    pozytywnego.

    Tupnij nogą albo rzuć się na ziemię i zrób histerię krzycząc "JA CHCĘ!
    JA CHCĘ! JA CHCĘ!"

    > Szersze prezentowanie stanu faktycznego uznalam za zbyteczne, bo moje pytanie
    > nie było o szanse na rozwod / orzeczenie jego winy czy jakkolwiek &#8211; o to czy
    > mam racje. Niemniej jednak wobec rozbudowania watku w zupełnie inna strone
    > wskaze chociażby, ze kkolezanka meza w czasie ich znajomości rozwodzila się, a
    > jej obecnie były malzonek jako jeden z argumentow w pozwie rozwodowym wskazal
    > na jej romans z moim mezem. Jak widac nie ja jedna te konkretne okoliczności
    > odebrałam w taki, a nie inny sposób.

    No i co z tego? W powszechnym przekonaniu banki mogą pożyczyć tylko
    tyle, ile mają w depozytach. Co jest bzdurą.

    > Pomimo niezrozumialego dla mnie postrzegania mnie jako osoby paranoicznej czy
    > wrecz &#8211; oprawcy wlasnego malzonka, pozew rozwodowy przygotowany jest z opcja
    > bez orzekania o winie. Moim celem nie jest bowiem wbrew sugestiom ani odwet,
    > ani zemsta, ale po prostu &#8211; glebokie, pierwotne już w tej chwili pragnienie
    > spokoju i stabilizacji i ogromna niechęć do babrania się w tym calym syfie.

    To po co sobie komplikujesz życie robiąc jakieś blokady drzwi? Z tego
    spokoju na pewno nie będziesz mieć.

    > Wobec całkowitego oporu meza, manifestowanego niejednokrotnie w formie
    > agresywnej graniczącej z przemoca psychiczna, a także stanowiska &#8211; sprobuj
    > tylko wnieść pozew to cie urządzę Az w piety ci pojdzie (wulgaryzmy celowo
    > pominiete) plus dzialania podejmowane przez meza w celuz zawodowego

    A masz nagranie? Pamiętaj - to nie jest grupa pl.soc.magiel tylko
    pl.soc.prawo. Poza jednym wazeliniarzem, wszyscy inni uświadamiają ci,
    jak to wygląda z punktu widzenia prawa - a w prawie kwestie dowodowe są
    bardzo istotne.

    > zdyskredytowania mnie &#8211; jestem strzepkiem nerwow egzystującym w niewielkim
    > mieszkaniu w gestej atmosferze wrogości i z obawa o to, jaki może być jego
    > nastepny ruch. Jestem zatem winna poszukiwania wyjscia z tej sytuacji. Bo
    > zakladam ze każdy z krytycznych wobec mnie adwersarzy grzecznie i uprzejmie
    > czekalby, kulturalnie serwując codziennie obiad małżonkowi i współczując mu
    > jego przewin i sytuacji.

    O czym ty bredzisz?

    > Co do brzmienia rat. 28[1] krio - nie podepre tego madrym wywodem, ale nie
    > miesci mi sie w glowie, aby sytuacja, gdy jedynym co mnie z mezem laczy jest
    > rozmalnie istniejacy zwiazek malzenski i fakt zajmowania jednego lokalu mogla
    > byc interpretowana jako >rodzina< i stad wywodzona koniecznosc zaspokajania
    > jej potrzeb.

    Ciasna głowa, to się nie mieści.

    Przepisy bywają niewygodne, ale istnieją m.in. po to, żeby ten wredny
    małżonek - w sytuacji gdyby mieszkanie było jego, a ty nie miałabyś
    gdzie od razu zamieszkać - nie mógł zamknąć tobie drzwi przed nosem i
    wygonić na mróz.


  • 62. Data: 2010-12-29 15:00:15
    Temat: Re: jak "wyprowadzic" meza z mieszkania?
    Od: "Jingiel" <x...@x...xxx>


    >A ktoś cię pytał o zdanie w kwestii "zdradza czy nie"? Jesteś sądem?
    >Domorosłym jednosobowym trybunałem?


    Człowieku, to nie jest telefon zaufania, czy kancelaria adwokacka. To jest
    grupa DYSKUSYJNA, na której powinno się dyskutować a nie udzielać rad
    adwokackich. jak sama kobieta wywlekła swoje brudy na publiczne forum, to
    usłyszała opinie na ten temat. Mogła zapłacić i iść do adwokata, a jak ją
    nie stać to do poradni przy kościele.

    Jingiel


  • 63. Data: 2010-12-29 15:05:46
    Temat: Re: jak "wyprowadzic" meza z mieszkania?
    Od: d...@o...pl


    > Ja ci tylko powiem, że jesteś bezczelne chamidło.

    Wiesz, pomimo wielu sympatycznych rzeczy, ktore na moj temat napisales, ja
    dotad do ublizania sie nie posunelam. Zatem chamem jestes co najwyzej Ty.

    > Zaraz może się pojawić anonimowy donos, że handlujesz organami do

    > przeszczepów. Uwierzysz?

    W sam anonim nie. Ale jezeli zaistnieje jeszcze jakas przeslanka
    uprawdopodabniajaca, to wrocimy do tematu.

    > > - rozmowe z mezem na ten temat z jego wypieraniem się tego, na co
    wskazywal

    > > anonim;

    > > - przyznanie się wreszcie po dlugim czasie z zastrzezeniem odmiennego

    > > charakteru znajomości. Rozumiem ze dla prawnikow confessio Regina
    probationum

    >

    > "Wysoki sądzie! Żona zawsze była chorobliwie zazdrosna, więc dla spokoju

    > własnego i jej ukrywałem przed nią wszelkie moje znajome i spotkania z

    > nimi - pomimo ich czysto platonicznego, przyjacielskiego charakteru".

    >

    > I co mu zrobisz?

    Wskaze ze pozwany przyznal sie wlasnie do nieuczciwosci malzenskiej i
    dlugotrwalego oklamywania.

    > > Est nie dziala, nie mniej jednak fakt wielokrotnego, nie tylko ustnego

    > > przyznawania się przez meza do tej znajomości i jej ukrywania, ma dla mnie

    > > jednak duze znaczenie.

    >

    > Jak jesteś taka mundra, że aż łaciną sypiesz, to po cholerę w ogóle

    > szukasz jakiejkolwiek porady? Sama się tym zajmij - taka mundra jesteś,

    > że w pół sekundy będziesz mieć wyrok, rozwód i nakaz eksmisji.

    Nie sadzilam ze znajomosc laciny jest jednoznaczna z posiadaniem wiedzy z
    zakresu prawa. Wybacz.

    > Tupnij nogą albo rzuć się na ziemię i zrób histerię krzycząc "JA CHCĘ!

    > JA CHCĘ! JA CHCĘ!"

    Z jednej strony punktujesz mnie za to, ze probuje rozwiazac sytuacje w sposob
    niecywilizowany, a z drugiej - gdy wskazuje ze sie mylisz - reagujesz w taki
    wlasnie sposob.


    > No i co z tego? W powszechnym przekonaniu banki mogą pożyczyć tylko

    > tyle, ile mają w depozytach. Co jest bzdurą.

    Jednakze okolicznosc, ze ktos inny niezaleznie odebral okreslona sytuacje w
    sposob identyczny jak ja uprawopodabnia moje twierdzenia. Nawet zatem w braku
    jednoznacznych dowodow, sedzia wazyc bedzie oswiadczenie moje i meza oraz -
    zeznania bylego meza tej kobiety co do jego sposobu postrzegania tamtej sprawy.



    > To po co sobie komplikujesz życie robiąc jakieś blokady drzwi? Z tego

    > spokoju na pewno nie będziesz mieć.

    Nie robie. Widzisz wlasnie - nie robie. Rozwazam taka mozliwosc wobec
    stwierdzenia, ze inne metody nie odniosly skutku. I wlasnie zeby nie
    komplikowac sobie zycia - pytam o ewentualne konsekwencje.


    > A masz nagranie? Pamiętaj - to nie jest grupa pl.soc.magiel tylko

    > pl.soc.prawo. Poza jednym wazeliniarzem, wszyscy inni uświadamiają ci,

    > jak to wygląda z punktu widzenia prawa - a w prawie kwestie dowodowe są

    > bardzo istotne.


    Tak, pl.soc.prawo, a niestety odniesienia do chociazby wykladni art. 28[1]krio
    jak na lekarstwo. 90% Waszych wypowiedzi kwalifikuje sie pod inna grupe, jako
    oderwane od zasadniczego przedmiotu tej grupy i tresci mojego posta.

    Co do dowodow - mam. Na pismie, glosowe, sms'y, zdjecia, swiadkowie. Nie
    przypuszczalam jednak, ze aby uzyskac odpowiedz na pytanie - co stanie sie gdy
    nie wpuszcze do domu - musze najpierw wobec grupy udowodnic wine meza w
    rozkladzie pozycia.

    >

    > > zdyskredytowania mnie  &#8211; jestem strzepkiem nerwow egzystującym w
    niewielkim

    > > mieszkaniu w gestej atmosferze wrogości i z obawa o to, jaki może być jego

    > > nastepny ruch. Jestem zatem winna poszukiwania wyjscia z tej sytuacji. Bo

    > > zakladam ze każdy z krytycznych wobec mnie adwersarzy grzecznie i
    uprzejmie

    > > czekalby, kulturalnie serwując codziennie obiad małżonkowi i współczując
    mu

    > > jego przewin i sytuacji.

    >

    > O czym ty bredzisz?

    O tym, ze odsadzacie mnie od czci i wiary bezpodstawnie.

    > > Co do brzmienia rat. 28[1] krio - nie podepre tego madrym wywodem, ale nie

    > > miesci mi sie w glowie, aby sytuacja, gdy jedynym co mnie z mezem laczy
    jest

    > > rozmalnie istniejacy zwiazek malzenski i fakt zajmowania jednego lokalu
    mogla

    > > byc interpretowana jako >rodzina< i stad wywodzona koniecznosc
    zaspokajania

    > > jej potrzeb.

    >

    > Ciasna głowa, to się nie mieści.

    Znowu mi ublizasz. A nadal nie masz powodu.

    > Przepisy bywają niewygodne, ale istnieją m.in. po to, żeby ten wredny

    > małżonek - w sytuacji gdyby mieszkanie było jego, a ty nie miałabyś

    > gdzie od razu zamieszkać - nie mógł zamknąć tobie drzwi przed nosem i

    > wygonić na mróz.

    Ale czy tez nie w tym celu (dla uelastycznienia przepisu i zminimalizowania
    sytuacji paradoksalnych) jest tam ów dodatek o zaspokajaniu potrzeb rodziny?

    I dotykamy sedna. Bo w istocie w wiekszosci rozwodzicie sie nad kwestia oceny
    kto zawinil, jaka wage maja moje twierdzenia itp ble ble ble. A juz nieco
    mniej chetnych do podjecia merytorycznych rozwazan nad mozliwosciami
    interpretacyjnymi ww przepisu i efektem subsumpcji zaprezentowanego przeze
    mnie stanu faktycznego pod ten przepis.

    Moze to jednak nie ja - manifestujaca swoj laicyzm - ale Wy, czlonkowie-grupy-
    pl.soc.prawo - jestescie za wascy w uszach, zeby sie wziac z tematem za bary?
    Latwiej jechac po rzeczach z punktu widzenia tematu nieistotnych, ale jakze
    nosnych w dyskusji.



    --
    Wysłano z serwisu OnetNiusy: http://niusy.onet.pl


  • 64. Data: 2010-12-29 15:21:57
    Temat: Re: jak "wyprowadzic" meza z mieszkania?
    Od: witek <w...@g...pl.invalid>

    On 12/29/2010 6:31 AM, d...@o...pl wrote:
    >> faktycznie
    >
    >> wcale sie nie dziwie, ze facet miał cie dosc.
    >
    >> ja juz tez.
    >
    >> EOT.
    >
    >>
    >
    > Gdybys mial racje, to ja nie mialabym tego problemu, z ktorym sie do Was
    > zwrocilam - skoro w istocie bylabym taka>zla< i on mialby mnie tak dalece
    > dosc, to sam by odszedl czym predzej zamiat kurczowo trzymac sie czegos, czego
    > juz nie ma.
    >

    on sie nie trzyma ciebie, bo jak widac dawno sie puscil, ale chaty.


  • 65. Data: 2010-12-29 15:42:01
    Temat: Re: jak "wyprowadzic" meza z mieszkania?
    Od: "Massai" <t...@w...pl>

    Andrzej Lawa wrote:

    > W dniu 29.12.2010 14:21, Massai pisze:
    >
    > >>> A ktoś cię pytał o zdanie w kwestii "zdradza czy nie"? Jesteś
    > sądem? >>> Domorosłym jednosobowym trybunałem?
    > > >
    > >> A ciebie ktoś pytał o zdanie w kwestii mojego zdania? Nie? To
    > paszoł >> won, trollu.
    > >
    > > A to ciekawe. To "paszoł won, trollu" to jak rozumiem do siebie też
    > > kierujesz? Skoro jak sam przyznajesz wpierdalasz się między wódkę a
    > > zakąskę?
    >
    > To jest grupa dyskusyjna, trollu - ty miałeś do mnie pretensje, że
    > odniosłem się do czyjegoś stanowiska, a sam odniosłeś się do mojego.
    > [ciach]

    A, więc jak ja się odnoszę to jestem trollem, a gdy ty sie odnosisz, to
    już nie?

    >
    > > Więc - jak najbardziej jest to stan faktyczny. Stan faktyczny - to
    > > nie jest "rzeczywistość", to nie "prawda absolutna", tylko w jakimś
    > > tam stopniu ustalona i uprawdopodobniona wersja wydarzeń.
    >
    > ROTFL
    >
    > Ale bredzisz.

    Zabawne. To są dla ciebie brednie? Takich rzeczy nie wiesz? Co z ciebie
    za prawnik?

    >
    > > Aż dziwne że tego nie wiesz.
    >
    > Wiem, że to co napisałeś to fałsz. Wręcz bezczelne kłamstwo. Albo
    > brednie kogoś półprzytomnego.
    >
    > Nie rozumiesz słowa "fakt"... Pomyliło ci się z tytułem brukowca.

    Hehe, termin "fikcja prawna" też rozumiesz tylko poprzez słówko
    "fikcja"?

    Tak z ciekawości jeszcze zapytam, czy słyszałeś określenie "ustalony
    stan faktyczny"? Albo "w przedstawionym stanie faktycznym"?

    I jeszcze jedno pod rozwagę:
    Jeśli opowiem kompletnie wydumaną historyjkę, pytając np. czy jeśli
    niejaki A.L. włamie się do samochodu sąsiada stojącego na posesji A.L.
    żeby wyłączyć upierdliwy alarm, to co mu grozi za taki czyn, to też
    jest opis stanu faktycznego.
    Nawet jeśli zaznaczę że ten samochód wcale tam nie stoi, i wspomniany
    A.L. jeszcze się do niego nie włamał.

    Sytuacja "stojący samochód na posesji i włamanie do niego" JEST stanem
    faktycznym w terminologii prawniczej.

    Na tej samej zasadzie skarbówka wydawała wiążące interpretacje, gdy we
    wniosku podatnik opisał czynności których jeszcze NIE dokonał. I nie
    wiadomo nawet czy dokona.
    A ustawa zobowiązuje do określenia STANU FAKTYCZNEGO we wniosku.

    Opis stanu faktycznego może być opisem kompletnie HIPOTETYCZNYCH
    wydarzeń.

    W tym konkretnym przypadku mamy przedstawiony stan faktyczny taki że
    jest zdradzający mąż. I tyle.
    I zupełnie nie widzę powodu dla którego urządzasz twórczyni wątku
    pyskówki i połajanki.

    --
    Pozdro
    Massai


  • 66. Data: 2010-12-29 15:44:21
    Temat: Re: jak "wyprowadzic" meza z mieszkania?
    Od: "Massai" <t...@w...pl>

    Jingiel wrote:

    >
    > > A ktoś cię pytał o zdanie w kwestii "zdradza czy nie"? Jesteś sądem?
    > > Domorosłym jednosobowym trybunałem?
    >
    >
    > Człowieku, to nie jest telefon zaufania, czy kancelaria adwokacka. To
    > jest grupa DYSKUSYJNA, na której powinno się dyskutować a nie
    > udzielać rad adwokackich. jak sama kobieta wywlekła swoje brudy na
    > publiczne forum, to usłyszała opinie na ten temat.

    Zwróć uwagę treść postu zaczynającego wątek.
    Są tam jakieś "brudy"?
    Wyjątkowo precyzyjnie określiła jaka jest sytuacja.

    Wywlekanie i dyskutowanie, zupełnie niepotrzebne, zaczęło się po tym
    jak została podpytana "a dlaczego tak". Wygląda że na newsach jest
    nowa, i w dobrej wierze opisała wcześniejsze wydarzenia, myśląc że to
    potrzebne jest odpowiadającym do udzielenia dokładniejszej odpowiedzi.

    W efekcie z dyskusji na temat możliwości prawnych jakie ma w tej
    sytuacji, zaczęła się kretyńska jazda na nią, jaka to jest "chorobliwie
    i paranoicznie zazdrosna".

    --
    Pozdro
    Massai


  • 67. Data: 2010-12-29 15:53:29
    Temat: Re: jak "wyprowadzic" meza z mieszkania?
    Od: "Jotte" <t...@s...wypad.wp.pl>

    Użytkownik <d...@o...pl> napisał w wiadomości
    news:2de1.000001ff.4d1b4e4a@newsgate.onet.pl...

    > Moze to jednak nie ja - manifestujaca swoj laicyzm - ale Wy,
    > czlonkowie-grupy-
    > pl.soc.prawo - jestescie za wascy w uszach, zeby sie wziac z tematem za
    > bary?
    > Latwiej jechac po rzeczach z punktu widzenia tematu nieistotnych, ale
    > jakze
    > nosnych w dyskusji.

    Co za jakaś upierdliwa i bezrozumna baba...
    Ile razy ci jeszcze trzeba powtórzyć, że nic nie możesz natychmiastowo
    zrobić w obecnej sytuacji aby pozbawić męża dostępu do mieszkania, w którym
    mieszka, a zatem je posiada? I twoi starzy (właściciele mieszkania) też nic
    nie mogą. Taki jest stan prawny i tyle.
    Biedny facet - jeśli tu na grupie taki baboupierd się ujawnia, to co on miał
    w życiu na codzień..., jak boga kocham, jakże tu się dziwić, że może sobie
    czasem dla zdrowia psychicznego pofolgował...

    --
    Jotte


  • 68. Data: 2010-12-29 15:55:49
    Temat: Re: jak "wyprowadzic" meza z mieszkania?
    Od: "Jotte" <t...@s...wypad.wp.pl>

    Użytkownik "Massai" <t...@w...pl> napisał w wiadomości
    news:iffks9$enn$1@news.onet.pl...

    > Takich rzeczy nie wiesz? Co z ciebie za prawnik?
    WKF - przecież to nie prawnik, to lama!

    --
    Jotte


  • 69. Data: 2010-12-29 15:58:40
    Temat: Re: jak "wyprowadzic" meza z mieszkania?
    Od: witek <w...@g...pl.invalid>

    On 12/29/2010 9:44 AM, Massai wrote:
    > Wywlekanie i dyskutowanie, zupełnie niepotrzebne, zaczęło się po tym
    > jak została podpytana "a dlaczego tak". Wygląda że na newsach jest
    > nowa, i w dobrej wierze opisała wcześniejsze wydarzenia, myśląc że to
    > potrzebne jest odpowiadającym do udzielenia dokładniejszej odpowiedzi.

    I dostała konkretną odpowiedz na temat prawa do zamieszkiwania małożonka
    na podstawie krio, jak równiez co ma zrobić aby komornik mógł go
    eksmitować po rozwodzie. Ale jej odpowiedź nie pasowała i zaczęła
    polemikę, dlatego wszyscy na nią wsiedli.


  • 70. Data: 2010-12-29 16:04:47
    Temat: Re: jak "wyprowadzic" meza z mieszkania?
    Od: "Massai" <t...@w...pl>

    Maddy wrote:

    > W dniu 29-12-2010 13:14, d...@o...pl pisze:
    > >
    > > > merytoryczne wypowiedzi już padły, ale że ci nie pasują to
    > > > zaczynasz
    > >
    > > > wymyślać własne teorie.
    > >
    > > > wiecej merytorycznych wypowiedzi nie bedzie, bo nikt nie lubi sie
    > > > powtarzac.
    > >
    > > >
    > >
    > > Nie przypominam sobie zestawienia normatywnego pojecia koniecznosci
    > > zaspokajania potrzeb rodziny z okolicznoscia braku jakiejkolwiek
    > > poza formalna wiezi i faktem, ze jedynym co laczy malzonkow jest
    > > okolicznosc zajmowania wspolnego lokalu.
    >
    > Prawo nie wnika w uczucia małżonków. Nikt nie sprawdza, czy się
    > na pewno bardzo kochają i rozumieją, jak biorą ślub. Zakłada
    > się że dwoje dorosłych ludzi wie, co robi, wiążąc się
    > formalnie. I dopóki ten formalny związek istnieje, nie możesz
    > udawać, ze go nie ma bo się na męża obraziłaś. Albo jesteś
    > dorosła, uważasz, że z tego małżeństwa nic nie będzie i
    > idziesz po rozwód, albo to jest sprawa dla psychologa a nie dla
    > prawnika.

    No toż pisze że pozew zamierza w najbliższym czasie złożyć.
    I pyta czy póki tego nie zrobiła, ma jakieś możliwości prawne.

    >
    > Nie ma przepisów które regulują rozstrzyganie małżeńskich
    > nieporozumień. Zdrada nie jest przestępstwem. Zwiedzenie zaufania,
    > kłamstwo też nie.

    Ale są podstawą do orzeczenia winy przy rozwodzie, czyż nie?

    > Z faktem, że nie ma ideałów wśród ludzie i
    > oni nas boleśnie zawodzą trzeba sobie samodzielnie radzić.
    >
    > Ponieś konsekwencje własnych decyzji. Dorośnij. Czas najwyższy.

    Jeśli to że ktoś się zawiódł na kimś ma być dowodem braku
    dojrzałości, to, głupio zapytam - możesz siebie nazwać osobą
    dojrzałą? Chyba każdy się kiedyś na kimś zawiódł.

    Nawet to że rok czasu trwa ta sytuacja, że zwlekała z pozwem, nie
    jest niczym niezwykłym. Normalne - dziesięcioletni związek nie
    każdy potrafi tak szast-prast i do kosza.
    Ba, próba ratowania takiego związku, nie podejmowanie decyzji na
    gorąco - jest raczej dowodem dojrzałości.

    Swoją drogą ten przepis o prawie do używania mieszkania do którego
    ma jakieś prawo małżonek jest imho zbyt ogólny.

    Bo np. taka sytuacja:
    Masz siostrę-mężatkę. Mąż się rozpił, i bije. W dodatku
    wyrzucają ich z mieszkania za długi.
    Ona się decyduje na rozwód, i żeby uniknęła kolejnego pobicia -
    użyczasz jej pokoju w swoim mieszkaniu, aż stanie na nogi.
    Ale - zanim dostanie rozwód, to potrwa...
    Na drugi dzień do mieszkania wprowadza się zawiany mężulo,
    obrzyguje ci ściany i nawet nie masz jak go wypędzić, zanim karnie
    się go nie skarze za przemoc. Pijak, pewnie ma nawet orzeczenie o
    niepełnosprawności...

    --
    Pozdro
    Massai

strony : 1 ... 6 . [ 7 ] . 8 ... 12


Szukaj w grupach

Szukaj w grupach

Eksperci egospodarka.pl

1 1 1