eGospodarka.pl
eGospodarka.pl poleca

eGospodarka.plPrawoGrupypl.soc.prawojak "wyprowadzic" meza z mieszkania? › Re: jak "wyprowadzic" meza z mieszkania?
  • Data: 2010-12-28 20:50:17
    Temat: Re: jak "wyprowadzic" meza z mieszkania?
    Od: "Massai" <t...@w...pl> szukaj wiadomości tego autora
    [ pokaż wszystkie nagłówki ]

    Andrzej Lawa wrote:

    > W dniu 28.12.2010 20:01, Massai pisze:
    >
    > >> Swoją szosą - jak chcesz się upewnić i mieć dowody - wynajmij
    > >> detektywa i tyle. Tylko co zrobisz jak się okaże, że mąż jednak
    > >> niewinny? Przyznasz się do błędu? Przeprosisz?
    > >
    > > A pomyślałeś że może jej podejrzenia (oparte było nie było na
    > > jakichś konkretnych przesłankach) są prawdziwe?
    >
    > Jako że nie mam twoich ubeckich tendencji - przyjmuję zasadę
    > domniemania niewinności.

    A ktoś cię pytał o zdanie w kwestii "zdradza czy nie"? Jesteś sądem?
    Domorosłym jednosobowym trybunałem?

    >
    > > A jeśli się okażą prawdziwe to wejdziesz wtedy pod stół i
    > > odszczekasz te wszystkie swoje "pieprzysz" "fochy" i resztę
    > > gówniarskich tekstów?
    >
    > Gówniarskie to są twoje teksty.

    Gówniarskim jest napadanie na kobietę, wyjeżdżanie z "pieprzysz" i
    "stroisz fochy", "chorobliwa paranoja" w momencie gdy mało wiesz o
    sprawie. A już na pewno mniej niż ona.

    I - powtórzę - gdy twórczyni wątku nie prosiła o ocenę stanu
    faktycznego.

    Prosiła jedynie o przedstawienie możliwości prawnych w przedstawionym
    PRZEZ NIĄ stanie faktycznym.

    Prawdziwym, wydumanym czy nadinterpretowanym - nie ma znaczenia.

    >
    > Swoją szosą przy takim traktowaniu wcześniej niewinny facet mógł się
    > wkurzyć i poszukać "pocieszenia". To się nazywa "samospełniająca się
    > przepowiednia".

    "Takim traktowaniu"? Tzn. że domagała się wyjaśnień o co chodzi z tym
    anonimem o romansie? I gdy zaczął ściemniać - przestała mu wierzyć?
    Jeśli to ma być traktowanie, które skłania do, jak to piszesz, szukania
    pocieszenia, to nie mam pytań.

    Gość, który oskarżony przed żoną przez osobę trzecią o romans, najpierw
    w ogóle wypiera się utrzymywanej w tajemnicy półtorarocznej znajomości,
    potem twierdzi że "to była tylko koleżanka" - nagle jest uosobieniem
    wiarygodności, a podejrzenia żony - objawem chorobliwej paranoi?

    Jeśli facet widzi powód żeby utrzymywać znajomość w tajemnicy przed
    żoną - bardzo wątpliwym jest żeby w tej znajomości chodziło o relacje
    koleżeńskie.
    A nawet gdyby było tak że taka tylko koleżeńska znajomość
    przeszkadzałaby zbyt zazdrosnej żonie - nie byłoby powodu żeby takowej
    znajomości zwyczajnie nie zakończyć. Koleżanka ważniejsza od żony?

    W ogóle koncepcja chorobliwie zazdrosnej żony w obliczu faktu że
    facetowi udało się przez półtora roku ukrywać znajomość kompletnie nie
    trzyma się kupy. Chorobliwie zazdrosna to by mu przetrzepała kieszenie,
    komórkę, i już w pierwszym miesiącu by go przydybała z panienką.

    Sugerujesz jej najęcie detektywa... i to ona ma niby chorobliwe
    relacje? Dla ciebie normalnym jest najmowanie detektywa do wyjaśniania
    rodzinnych sporów? A jej wezwanie męża żeby się wytłumaczył jest
    "chorobliwe"?
    Naprawdę, coś ci się kompletnie pomieszało. Aż przykro patrzeć, bo
    zazwyczaj piszesz z sensem.

    Więc zapytam jeszcze raz: ją zapytałeś czy przeprosi, jak się okaże że
    się pomyliła. Sam przeprosisz? Pokajasz się?

    --
    Pozdro
    Massai

Podziel się

Poleć ten post znajomemu poleć

Wydrukuj ten post drukuj


Następne wpisy z tego wątku

Najnowsze wątki z tej grupy


Najnowsze wątki

Szukaj w grupach

Eksperci egospodarka.pl

1 1 1