eGospodarka.pl
eGospodarka.pl poleca

eGospodarka.plPrawoGrupypl.soc.prawoZniewazenie uczniow przez dyrektora szkoly. Powiedzmy, ze czysto teoretyczne rozwazaniaRe: Zniewazenie uczniow przez dyrektora szkoly. Powiedzmy, ze czysto teoretyczne rozwazania
  • Data: 2008-09-20 21:49:56
    Temat: Re: Zniewazenie uczniow przez dyrektora szkoly. Powiedzmy, ze czysto teoretyczne rozwazania
    Od: "Ajgor" <a...@m...pl> szukaj wiadomości tego autora
    [ pokaż wszystkie nagłówki ]


    Użytkownik "Robert Tomasik" <r...@g...pl> napisał w wiadomości
    news:gb3bvn$adr$2@news.onet.pl...
    > Użytkownik "Ajgor" <a...@m...pl> napisał w wiadomości
    > news:gavifh$djd$1@news.dialog.net.pl...
    >
    >> Jakis czas temu na wlasne uszy slyszalem, jak dyrektor pewnej szkoly
    >> sredniej powiedziala dokladnie takie slowa:
    >>
    >> "Ta cala gówniażeria z mojej szkoły, to jedna wielka banda kłamców i
    >> oszustów. Wszyscy kłamią, a słowa nauczyciela są dla mnie święte".
    >> Chodziło o konflikt pewnego nauczyciela z uczniem. A teraz pytanie. Czy
    >> takią wypowiedź można uznać za obrazę godności uczniów? Pomijam fakt, że
    >> ktoś taki w ogóle nie powinien pracować w szkole. Ale jak się ma do tego
    >> prawo?
    >
    > W mojej ocenie za obrazę gdonosci uczniów uznać można, tym nie mniej nie
    > bardzo wiem, co też miałoby z tego w dalszej konsekwencji wynikać. Nie
    > przypominam sobie żadnego przepisu, który w takie sytuacji chroniłby
    > zbiorowość. No a wykazanie, że zniesławiono któregoś z uczniów
    > indywidualnie w mojej ocenie jest niemożliwe.
    >
    > Otwartym pozostaje kwestia etyki zachowania dyrektora, bo choć oczywiście
    > nie można wykluczyć, ze faktycznie to nauczyciel mówił prawdę, a nie
    > uczniowie, to forma wyrażenia tej hipotezy cokolwiek pozostaje w
    > sprzeczności z powszechnie przyjętymi zwyczajami. Chyba,m że to była
    > wypowiedź absolutnie prywatna w jakimś małym gronie.

    OK. Opisze caly przypadek.
    Niestety mam syna powaznie nieuleczalnie chorego. Ma na to wszelkie
    potrzebne zaswiadczenia lekarskie. Z powodu choroby czesto nie jest w szkole
    (po prostu czesto rano nie jest w stanie zwlec sie z lozka. Doslownie jest
    nieprzytomny). Z tego powodu czesto musi uzupelniac rozne klasowki itp. W
    wiekszosci przypadkow nie ma z tym problemu. Oprocz jednego przypadku.
    Opuscil dwie klasowki.
    Zglosil sie do nauczycielki, zeby umozliwila mu zaliczenie materialu z tych
    klasowek. Ona najpierw kazala mu sie zglosic po lekcjach, pozniej w inny
    dzien, pozniej znow przelozyla termin i tak go zwodzila do polrocza. A na
    polrocze mu postawila jedynke, twierdzac, ze przeciez mogl zaliczyc
    material, ale mu sie nie chcialo. Ewidentnie sobie z niego jaja zrobila. Syn
    przyszedl do nas. My najpierw popytalismy innych uczniow, czy faktycznie sie
    zglaszal. Wielu (nie tylko jego koledzy, ale tez inni) nam potwierdzilo, ze
    wiele razy za nią chodzil, ale mu nie dala zaliczyc. Syn sie wkurzyl,
    poszedl na skarge do dyrektora. Dyrektorka zaprosila nas do szkoly.
    Spotkalismy sie my (ja z zona), dyrektorka, syn, nauczycielka i
    wychowawczyni. Syn opisal cala sytuacje, a nauczycielka... wyparla sie
    wszystkiego.
    Powiedziala, ze chciala go pytac, ale on nie chcial odpowiadac (tak, jak by
    to od ucznia zalezalo czy chce odpowieadac, czy nie). A wiedzielismy, ze
    dlugo sie uczyl, zeby zaliczyc. Wiedzielismy, ze chce uzupelnic braki.
    Powiedzielismy, ze pytalismy innych uczniow, i ze nam potwierdzili, ze nie
    raz widzieli jak nasz chcial zaliczyc. i wlasnie wtedy wypowiedziala te
    slowa. Ze "Ta cala gówniażeria z mojej szkoły, to jedna wielka banda kłamców
    i oszustów. Wszyscy kłamią, a słowa nauczyciela są dla mnie święte". Malo
    tego. Syn dostal nagane za pomawianie nauczyciela. Oczywiscie to tylko
    niewielki fragment calej naszej rozmowy. Byla tez mowa o opuszczaniu lekcji.
    Najkrocej mowiac wynikalo z niej, ze dyrektorka ma za przeproszeniem w dupie
    chorobe mojego syna, i zaswiadczenia od lekarza. Ze w ogole nam łaske robi,
    ze go toleruje w szkole, i ze jak jej sie tak spodoba, to syn nie bedzie
    mial usprawiedliwianych nieobecnosci, chociaz by mial zaswiadczenie od
    ministra zdrowia. Cala rozmowa to byla jedna wielka demonstracja wladzy
    dyrektora. Tylko czekalem, kiedy mi kaze pasc na kolana.


Podziel się

Poleć ten post znajomemu poleć

Wydrukuj ten post drukuj


Następne wpisy z tego wątku

Najnowsze wątki z tej grupy


Najnowsze wątki

Szukaj w grupach

Eksperci egospodarka.pl

1 1 1