Użytkownik "szaroczarny" <s...@N...gazeta.pl> napisał w
wiadomości news:fmi6st$1rk$1@inews.gazeta.pl...

Należy zapytać pracownicę domagającą się zapłaty, czy reprezentuje szkolę,
czy komitet rodzicielski - bo może jej dziecko jednocześnie chodzi do tej
szkoły i jest skarbnikiem. No bo jeśli komitet rodzicielski w jakiś sposób
jej to zlecił (jest jego skarbnikiem), to nie ma co latać do Kuratorium czy
dyrektora szkoły. To prywatna sprawa tej kobiety.

Jeśli nie reprezentuje komitetu rodzicielskiego (o co można zapytać
przewodniczącego tego komitetu - powinien wiedzieć) to wówczas miałaby sens
rozmowa z dyrektorem szkoły na ten temat. Warto ją nagrać. Sekretarka
szkoły nie jest osobą pełniącą funkcje publiczną, a zatem zasadniczo za
podnoszenie tego typu roszczeń nic jej ze strony karnej nie grozi. Gdyby
jednak podobne roszczenie podniósł dyrektor i faktycznie oparł to na
argumencie, że jeśli nie zapłacisz, to szkoła przyjmie innego ucznia, który
będzie płacił, to w mojej ocenie byłby to przejaw karalnej korupcji. W
odniesieniu do szkoły chyba w Polsce jeszcze takiego postępowania nie było,
ale przymusowy wykup przez pacjentów "cegiełek" fundacji tworzonych przy
oddziałach szpitalnych już doczekał się już wyroków karnych. Osobiście
widzę tu sporo analogii.

Osobną sprawa są nieformalne reperkusje takiego veta. Faktycznie mogą nieco
usztywnić ocenianie dla Twojego dziecka. Osobiście, to bym raczej sugerował
zapłacenie dla świętego spokoju po udokumentowaniu nagraniem tego
wymuszenia i złożenie stosownego powiadomienia do prokuratury oraz
dochodzenia przed sądem cywilnym zwrotu - ale po zakończeniu nauki przez
dziecko. Takie są niestety realia.

Z niezrozumiałych dla mnie powodów PiS po dojściu do władzy uparł sie na
szukanie korupcji wśród lekarzy (co do których istnieją dość poważne
wątpliwości, czy pełnią funkcje publiczne), zamiast wziąć się za
wyprostowanie finansów szkół publicznych, gdzie raczej nie ma wątpliwości
co do faktu pełnienia funkcji publicznych przez dyrektorów i gdzie przepływ
gotówki od rodziców do szkół jest cokolwiek mało legalny.

Przy czym nie należy zapominać o tym, że w wypadku szkoły państwo (a w
zasadzie samorządy) utrzymują je, więc domaganie się należności od rodziców
pod przykrywkami Rady Rodziców czy Fundacji Wspierania jest cokolwiek
problematyczne. Szpitale, czy przychodzenie utrzymują sie z pieniędzy od
pacjentów, a ich dodatkowe wpłaty są co najwyżej wykroczeniem polegającym
na żądaniu zapłaty za świadczenie refundowane przez NFZ.