eGospodarka.pl
eGospodarka.pl poleca

eGospodarka.plPrawoGrupypl.soc.prawoNieobecnosc nieusprawiedliwiona uczniaRe: Nieobecnosc nieusprawiedliwiona ucznia
  • Data: 2008-04-09 11:59:15
    Temat: Re: Nieobecnosc nieusprawiedliwiona ucznia
    Od: Szerr <n...@p...pl> szukaj wiadomości tego autora
    [ pokaż wszystkie nagłówki ]

    Dnia Wed, 9 Apr 2008 10:49:09 +0200, LM napisał(a)
    w:<news:fti02b$itt$1@mx1.internetia.pl>:

    > Jeżeli bufonadą jest przyznawanie się do tego, ze jestem rodzicem i z tego
    > tytułu mam okreśone prawa, to tak - jestem bufonem. Ja spłodziłem dziecko,
    > ja wychowuję dziecko, ja za niego odpowiadam i ja mam w związku z tym
    > określone prawa i obowiązki. Ja, ja, ja..

    Garść cytatów:

    "Samo zestawienie kompetencji do wychowania, jakie ma zarówno władza
    szkolna (szkoła), jak i władza rodzicielska (rodzice), jest już pytaniem
    prawnym o zakresy tych uprawnień, ich rozgraniczenie oraz o zakresy
    współdziałania szkoły i domu. (...) Władztwa te - rodziców i szkoły - mając
    *równorzędną* *ustawową* podstawę prawną (podkr. moje), ustawiają się wobec
    siebie na zasadach pewnej autonomii i niezależności, ale nie wbrew prawu.
    Prawnie również się nie wyłączają. Ma to takie na przykład znaczenie, że
    uczeń, pozostając w klasie (w szkole) pod władztwem zakładowym,
    jednocześnie i przez cały czas jest pod władzą rodzicielską.(...)"

    "(...)celowościowo i funkcjonalnie te układy podwójnego władztwa w
    wychowaniu rzutują na siebie, zazębiając się, w ramach zasady jednolitości
    zarówno wychowania, jak i porządku prawnego.(...)"

    "(...)przepisami prawnymi mogą być regulowane pewne obowiązki i
    odpowiedzialność rodziców, również w sferze stosunków prawa szkolnego. Tak
    jest z obowiązkami rodziców i prawnych przedstawicieli dziecka na przykład
    z tytułu realizacji obowiązku szkolnego(...); z kolei zadaniem władz
    szkolnych jest wytyczyć w przepisach wykonawczych te obowiązki i czynności,
    jakie rodzice powinni podjąć dla zapewnienia uczęszczania dziecka do szkoły
    i sumiennego jego udziału w nauce szkolnej. To daje już uzasadnienie dla
    postawienia tezy: rodzice z tytułu ich władzy rodzicielskiej mogą mieć
    również administracyjno-prawne, przez władzę szkolną konkretyzowane
    obowiązki. Ustawia to te władze szkolne w pozycji swoistej kontroli wobec
    wykonywania pewnych obowiązków władzy rodzicielskiej(...)."

    "Organom szkoły i zakładu wychowawczego(...)przysługuje(...) pewien
    specjalny rodzaj władzy (uprawnień) wobec korzystających z działalności
    szkoły czy zakładu(...) Uprawnienia te nazywa się władztwem zakładowym.
    Jest ono konsekwencją prawnego uregulowania stosunku użytkownika zakładu
    wobec zakładu i jego organów. To uregulowanie stosunków użytkownika z
    zakładem staje się dla szkoły (i innych zakładów oświatowych) jej
    charakterystyczną prawną formą działania. W tych ramach mieści się również
    całość tzw. władztwa pedagogicznego szkoły i nauczyciela wobec ucznia."

    "(...)można wyróżnić w ramach zakładowych stosunków prawnych również sferę
    władztwa pedagogicznego. Obejmuje ono cały zakres autorytatywnej i prawnie
    wiążącej działalności organów oraz pracowników zakładu rozwijanej wobec
    uczniów i wychowanków, a wynikających z samej istoty procesów wychowywania
    i nauczania i procesami tymi motywowanej. Znajdą się w tych ramach wszelkie
    tzw. wychowawcze i dydaktyczne polecenia, które przecież też mają swe
    prawne odniesienia, odbywają się w ramach porządku prawnego i realizują
    prawne zadania szkoły. Ujawnia się zatem możliwość ich oceny również w
    kryteriach legalności, choć przed wszystkim są one czytelne w granicach
    pedagogicznie pojętej celowości działania.(...)"

    "Z przepisów o zakresach działania i kompetencji wynika dla organu i urzędu
    pewna ich gestia organizacyjna, inicjatywy i aktywności. Ponieważ i ta cala
    sfera działania ma swe odniesienia prawne (w jej podstawach prawnych, w
    ocenach legalności), można mówić o władztwie organizatorskim organów i
    urzędów administracji oświatowej jako o ich odrębnej prawnej formie
    działania. Obejmie ona bardzo różnorodne czynności i funkcje tej
    administracji, np. rozwijanie oświatowej działalności organizatorskiej,
    doskonalenie kadr pedagogicznych, organizowanie współdziałania z komitetami
    rodzicielskimi, organizacjami młodzieżowymi itd. To wszystko stanowi
    przecież realizację prawnych zadań tej administracji i będzie podejmowane w
    różnorodnych formach prawnych: w działaniach władczych i niewładczych,
    czynnościach prawnych i faktycznych, nakazach, umowach i pouczeniach,
    zawsze jednak w granicach realizacji prawa (secundum et non contra legem)."
    (J. Homplewicz, Polskie prawo szkolne. Zagadnienia podstawowe; niektóre z
    powyższych cytatów przywoływane w komentarzu Pilicha do ustawy o systemie
    oświaty)

    > Oczywiście - jak każda prośba. Nawet się to parę razy zdarzyło. W takim
    > przypadku składam skargę na nauczyciela do dyrektora, ew. w dalszej
    > kolejności do kuratora. Piszę ewentualnie, bo jeszcze się nie zdarzyło (a
    > było to z racji przeprowadzek kilka różnych szkół), żeby dyrektor nie
    > przyznał mi racje i nie załatwił tej sprawy, zwykle przy tej okazji (już z
    > jego własnej inicjatywy) przywołując nauczyciela do pionu. :-P

    Dobry dyrektor, porządnej wychowawczo szkoły nigdy nie chodzi na pasku
    rodziców. Dobry dyrektor przyznaje rodzicowi rację tylko wtedy, gdy tę
    rację rodzic ma. Dobry dyrektor potrafi postawić do pionu złego rodzica.
    Dobry dyrektor staje po stronie swojego nauczyciela, gdy rodzic nie ma
    racji. Kwestionując uprawnienie nauczycieli do oceny, czy nieobecność
    ucznia w szkole można uznać za usprawiedliwioną, czy też nie, ewidentnie
    nie masz racji.

    Jestem również zdania, że rozpowszechniając tak nachalnie ten swój brak
    racji, sprawiasz, że wielu nauczycieli jest w stanie ci uwierzyć;
    nauczyciel nie musi znać się na prawie. Pośrednio przyczyniasz się tym
    samym do coraz większej, często bezczelnej i zuchwałej absencji uczniów, bo
    nauczyciele traktowani tak, jak ty ich zdajesz się traktować, najczęściej
    nie podejmą walki, bo nie za walkę z rodzicami im płacą. Nauczyciele wolą
    się wycofać, reagują zobojętnieniem na wszelkie problemy wychowawcze. Stąd
    już tylko krok do szkoły bezradnej, która rzekomo "nic nie może zrobić".

    Zmaganiom ze zjawiskiem szkoły bezradnej poświęciłem osiem lat swojego
    życia, więc dokładnie wiem, o czym piszę. Rodziców, którzy wypowiadają się
    o nauczycielach tym tonem, co ty na tej grupie, z porządnej szkoły trzeba
    gonić, gdzie pieprz rośnie. Nauczyciel nie ma być guwernerem, któremu
    "płacisz i wymagasz", i nie powinien ci pozwolić traktować się w ten
    sposób.

    >> W tym ujęciu uczeń pełnoletni sam odpowiadający za siebie, może podjąć
    >> próbę usprawiedliwienia nieobecności na zasadzie "nie byłem na zajęciach,
    >> bo podjąłem taką decyzję", a nauczyciel miałby takie coś odnotować jako
    >> nieobecność usprawiedliwioną.
    > A i owszem - po czym powinien zgłosić fakt unikania przez ucznia obowązku
    > szkolnego.

    Obowiązek nauki kończy się wraz z osiągnięciem pełnoletności, a obowiązek
    szkolny na ogół jeszcze wcześniej. Wchodząc w dyskusje na tematy prawne,
    powinieneś prezentować jakąś minimalną kompetencję.

    > Póki to ja płacę nauczycielowi za uczenie mojego dziecka

    Tobie się tylko wydaje, że płacisz nauczycielom (z podatków) za uczenie
    twojego dziecka. Przyjmując nawet na chwilę tę kabotyńską retorykę, płaciMY
    za osiąganie wobec uczniÓW (nie twojego pojedynczego dziecka) celów
    ustawowych, do których należy walka z nieuzasadnioną absencją uczniów
    aprobowaną przez beztroskich rodziców twojego pokroju, lekceważących zbędną
    w ich mniemaniu konieczność uczęszczania na wszystkie lekcje i z byle
    powodu piszących swoim dzieciom kłamliwe tzw. "usprawiedliwienia".

    Ja z kolei po to płacę podatki, aby nauczyciel te rodzicielskie kłamstwa
    weryfikował, bo w twoich dzieciach chcę mieć mądrych i dobrze wychowanych
    sąsiadów, a nie głupich i zdemoralizowanych.

    I czyje podatki lepsze, moje czy twoje, hm?

    > jego pensja idzie z moich podatków), to co najwyżej ja go mogę za twarz
    > i trzymać któreko, a on mi co najwyżej może na pędzel.

    Mrożek powiadał: Żyjemy w epoce buraka, a z burakiem nikt jeszcze nigdy nie
    wygrał. Mam nadzieję, że Mrożek się mylił.

    > Jakoś jeszcze się w piątej z kolei szkole taki nie znalazł - i to nie są
    > szkoły na zadupiu, lecz w dużych miastach.

    Bo szkoły w dużych miastach są gorsze, dla mnie to żadna nowość, obserwuję
    to zjawisko od środka. W małej społeczności byś tak głupio nie pofikał.

    --
    Quid leges sine moribus?

Podziel się

Poleć ten post znajomemu poleć

Wydrukuj ten post drukuj


Następne wpisy z tego wątku

Najnowsze wątki z tej grupy


Najnowsze wątki

Szukaj w grupach

Eksperci egospodarka.pl

1 1 1