-
31. Data: 2006-07-01 21:48:12
Temat: Re: Niedoreczony list
Od: Olgierd <n...@n...problem>
Osoba przedstawiająca się jako *KaMil* stuknęła w klawisze i oto co
powstało:
>> jest to niedopuszczalne w odniesieniu do wypowiedzenia umowy o pracę.
> A w przypadku rozwiazanie umowy o prace bez wypowiedzenia? Czy mozliwa
> prawnie jest sytuacja, ze jedyna informacja o rozwiazaniu jest zdanie w
> wyslanym pocztą swiadectwie pracy?
Nie, świadectwo pracy i pismo dot. rozwiązania stosunku pracy bez
wypowiedzenia to są zupełnie inne sprawy.
Ja bym poszedł z tym do sądu.
--
pozdrawiam serdecznie, Olgierd
||| JID:o...@j...org ||| http://olgierd.wordpress.com |||
-
32. Data: 2006-07-02 00:53:03
Temat: Re: Niedoreczony list
Od: Andrzej Lawa <a...@l...SPAM_PRECZ.com>
alka wrote:
> Użytkownik "Andrzej Lawa" <a...@l...SPAM_PRECZ.com> napisał w
> wiadomości news:649in3-nvq.ln1@ncc1701.lechistan.com...
>> A gdzie sprawiedliwość dla kogoś, kto czeka na uczciwie zarobione
>> pieniądze a dłużnik "wyparował"?
>
> A policja doprowadzić, albo doręczyć nie może? Chyba w sprawach karnych
Chyba sobie kpisz... Policja do głupiego długu na kilka tysięcy? Policja
nie jest od porządkowania spraw cywilnych.
> stosuje się zasadę "skutecznego doręczenia" (w prawie spółdzielczym też),
> więc można "po ludzku"? Można... Trzeba tylko chcieć.
Jak w sprawie karnej pacjent nie jest osiągalny, to się wystawia list
gończy i po doprowadzeniu trzyma w areszcie.
>> Wypadki z amnezją na 3 lata zdarzają się niezmiernie rzadko - jest to
>> praktycznie błąd statystyczny. Znacznie częściej się zdarza, że to jakiś
>> cwaniaczek się ukrywa - i prawodawcy to uwzglednili.
>
> Ale ten "błąd statystyczny" często ma rodzinę, i jest istotą ludzką.
> Jeżeli w danym mieście szerzy się bandytyzm to należy tam bombkę atomową
> spuścić, nie licząc się z poszkodowanymi niewinnymi, którzy są w
> mniejszości?
A gdyby ulicą przechodziła właśnie twoja babcia, która siedzi tam na
tylnym siedzeniu?
Albo otwartym tekstem: zdajesz sobie sprawę, że bredzisz?
>> A co do sprawiedliwości to porozmawiaj z kimś, kto po wypadku został np.
>> sparaliżowany. Jak jemu zapewnisz sprawiedliwość (np. przywrócenie władzy
>> w kończynach) to porozmawiamy.
>
> O ile mi wiadomo, to że ktoś popełnił czyn zabroniony (np. zniszczył Ci
> samochód) nie upoważnia do odpowiadania tym samym.
Hmmm... Dlaczego masz skłonność do odpisywania ni w pięć ni w jedenaście?
> Poza tym przywrócenie stanu "sprzed" to naprawienie szkód, a nie
> "sprawiedliwość" :o))))
To nie ja domagam się jakiejś abstrakcyjnej 'sprawiedliwości', tylko ty.
> A jeśli się ktoś urodził głupim, to fakt niemożliwości naprawienia tego
> błędu natury nazwiesz niesprawiedliwością? :oP
Ponownie: to nie ja domagam się jakiejś abstrakcyjnej 'sprawiedliwości',
tylko ty.
> Na prawdę nie popieram rozwiązań, które z góry zakładają i godzą się na to,
> że osoby niewinne mogą zostać skrzywdzone przez "aparat prawa".
> Do d... z takim prawem!
Jasne, wszyscy niewinni.
Jak wyjeżdżas za granicę, to masz obowiązek to zgłosić do ewidencji
ludności. Więc się nie awanturuj, tylko poznaj przepisy - nieznajomość
prawa szkodzi (i nie zwalnia ciebie od obowiązku przestrzegania tego prawa).
-
33. Data: 2006-07-02 06:09:20
Temat: Re: Niedoreczony list
Od: "alka" <t...@...nie.podam>
>
> Jasne, wszyscy niewinni.
Nie wszyscy są cwaniaczkami....
>
> Jak wyjeżdżas za granicę, to masz obowiązek to zgłosić do ewidencji
> ludności. Więc się nie awanturuj, tylko poznaj przepisy - nieznajomość
> prawa szkodzi (i nie zwalnia ciebie od obowiązku przestrzegania tego
> prawa).
To zapytaj tych, którzy zgłosili, czy ktokolwiek zadaje sobie trud
sprawdzenia tego faktu, gdy dochodzi to takiej sytuacji.
A zwłaszcza, czy sprawdza to sąd, wysyłający wezwanie.
Poza tym wróć do podstawowego pytania: jak można zgodnie z prawem uznać fakt
niebyły za zaistniały?
I chcąc uzyskać odpowiedź na to pytanie nie domagam się sprawiedliwości, a
jedynie _logiki_.
Skoro, jako społeczność, pozwalamy na istnienie takiej bzdury, otwieramy
drogę do kolejnych bzdurnych "uznań".
-
34. Data: 2006-07-02 07:21:36
Temat: Re: Niedoreczony list
Od: Olgierd <n...@n...problem>
Osoba przedstawiająca się jako *alka* stuknęła w klawisze i oto co
powstało:
>> Jasne, wszyscy niewinni.
> Nie wszyscy są cwaniaczkami....
Jednakowoż znakomita większość takich przypadków to nie jest
nieszczęśliwy zbieg okoliczności ale właśnie cwaniactwo. Czy wiesz
ilu pracowników na wieść, że szykuje się wypowiedzenie albo
dyscyplinarka zaczyna kombinować?
--
pozdrawiam serdecznie, Olgierd
||| JID:o...@j...org ||| http://olgierd.wordpress.com |||
-
35. Data: 2006-07-02 11:54:03
Temat: Re: Niedoreczony list
Od: "alka" <t...@...nie.podam>
Użytkownik "Olgierd" <n...@n...problem> napisał w wiadomości
news:pan.2006.07.02.07.21.36.165846@olgierd.wordpres
s.com...
> Jednakowoż znakomita większość takich przypadków to nie jest
> nieszczęśliwy zbieg okoliczności ale właśnie cwaniactwo. Czy wiesz
> ilu pracowników na wieść, że szykuje się wypowiedzenie albo
> dyscyplinarka zaczyna kombinować?
Tego nie neguję.
Z drugiej strony pracodawcy zawalniają pod różnymi pretekstami ludzi tuż
przed wejściem w okres ochronny - to też cwaniactwo.
Nie mogę się zgodzić z przyjmowaniem czegoś, czego nie było, za coś, co
zrobiłeś.
Inaczej mówiąc, idąc tą drogą można założyć przyjęcie kolejnego przepisu,
zakładającego, że jeżeli ktoś okrzyknie Cię "złodziejem" trzykrotnie, a Ty
nie udowodnisz, że jest inaczej, to będziesz za "złodzieja" uznany zgodnie z
prawem. Nawet wtedy, gdy z przyczyn niezależnych od Ciebie nie będziesz
wiedział, że ktoś na Twój temat brzydko drze gębę :o)))
Doręczenie powinno być w każdym przypadku uznane za skuteczne tylko wtedy,
gdy zostanie pokwitowane przez adresata.
Pozdrawiam.
-
36. Data: 2006-07-02 12:47:07
Temat: Re: Niedoreczony list
Od: "Jotte" <t...@w...spam.wypad.polska>
W wiadomości news:44A66D0D.A2BFCC8@gazeta.pl Hikikomori San
<h...@g...pl> pisze:
> Wiesz, ze mozna z takim avizo isc na poczte i poprosic o podanie
> nadawcy? Dobrze jest miec upowaznienie adresata. A najlepiej takie
> upowaznienie zalatwic wraz z adresatam przed jego wyjazdem. Najlepiej u
> naczelnika urzedu pocztowego...
> I mysle, ze tak by zrobil kazdy, kto wyjezdzajac mialby swiadomosc, ze
> ... czasem do niego przychodza listy...
A jak myślisz - dobrze byłoby jeszcze zgłosić wszelkie okoliczności wyjazdu
w komendzie policji właściwej dla miejsca zameldowania (najlepiej u
komendanta), powiadomić urząd skarbowy, urząd miejski i prokuraturę? Podać
nazwiska i adresy najbliższej rodziny i znajomych wraz z numerami telefonów
kontaktowych prywatnych i do pracy? Opuściłem coś?
> No dobrze. Ale co - znikles na rok, nikt cie nie widzial, nie byles przy
> telefonie itp.
Nawet gdyby tak było - no to co? Wyjeżdżając nie miałem żadnych
niezałatwionych spraw, a jak jakiś urząd ma sprawę do mnie to on się
powinien starać mnie powiadomić, a jeśli nie potrafi - wstrzymać bieg
sprawy.
> Nie kontaktorwales sie z rodzina, znajomymi.
A kto tak powiedział? Oczywiście, że się z rodziną kontaktowałem.
> Po prostu
> zniknales i pojawiles si epotem...
To nie przestępstwo. To nawet nie wykroczenie.
>> Zresztą co by to dało? Przychodzi awizo - niewiadomo w jakiej sprawie,
>> nie wiadomo od kogo, a ty byś wracał natychmiast ponad 2 tys. km żeby
>> odebrać upomnienie z biblioteki na przykład?
> Ale do tej pory mowiles, ze problemem jest niewiedza. Ja ci pokazuje, ze
> mozna to zorganizowac sobie tak, ze mozesz wiedziec.
Ale ja przecież tłumaczę, że IMO nie powinno to być moim obowiązkiem, a
omawiany przepis uważam za wadliwy.
> Czyli glupia popierdulka. To fakt. No ale ostatecznie popelniles
> wykroczenie. Mysle, ze inaczej bysie calosc potoczyla i twoje pozniejsze
> odwolanie gdyby tego wykroczenia ni ebylo.
Bo jego tak naprawdę nie było. Gdybym miał szansę obrony, wykazałbym to bez
większego problemu. Mnie osądzono zaocznie, aha - i to jeszcze z fałszywym
świadkiem.
--
Pozdrawiam
Jotte
-
37. Data: 2006-07-02 13:02:48
Temat: Re: Niedoreczony list
Od: "Jotte" <t...@w...spam.wypad.polska>
W wiadomości news:pan.2006.07.01.14.20.07.542843@olgierd.wordpres
s.com
Olgierd <n...@n...problem> pisze:
>>> No tak. Ale na prawde nie bylo nikogo, kto byci dal znac, ze cos sie
>>> dzieje w kraju niedobrego? Ze jakies pisma przychodza?
>> Nie przychodziły pisma tylko awiza, a na nich nie pisało co to jest,
>> tylko że polecony.
> OK, rozumiem, że czułeś się sprawą pokrzywdzony - ale powiedz mi w
> jaki sposób chciałbyś rozwiązywać problem gości, którzy wiedząc,
> że ktoś ich ściga po prostu unikaliby skutecznie listonosza - i
> sprawiedliwości? To nie jest Twoim zdaniem problem?
Jest. Jeśli ktoś naprawdę ma czego unikać to zrobi tak jak niejaki
Aleksander Gawronik i polskie władze mogą mu naskoczyć razem ze swoim
prawem. Natomiast nikt, nawet tępa przewodnicząca kolegium* nie sądzi chyba,
że ktoś (i to kompletnie niekarany) ucieknie do Izraela z powodu drobnego
wykroczenia drogowego. W takich sytuacjach bieg sprawy powinien być
wstrzymywany do wyjaśnienia. Co to w ogóle znaczy doręczone, skoro nie
doręczone? Może się filmów naoglądałem, ale ponoć w USA doręczenie, to
doręczenie, a martwić się ma ten kto chce doręczyć, czyż nie?
* - z uzasadnienia przewodniczącej kolegium: "skład orzekający orzekł, ze
obecność obwinionego podczas postępowania nie jest konieczna dla jego
przeprowadzenia"(sic!)
--
Pozdrawiam
Jotte
-
38. Data: 2006-07-02 13:30:48
Temat: Re: Niedoreczony list
Od: "Jotte" <t...@w...spam.wypad.polska>
W wiadomości news:2p8in3-8uq.ln1@ncc1701.lechistan.com Andrzej Lawa
<a...@l...SPAM_PRECZ.com> pisze:
>> Sam byłem kiedyś dłuższy czas nieobecny w miejscu zameldowania, więc nie
>> odbierałem poczty - jak miałem to robić, multilokacji jeszcze nie
> A to już twój problem. Obowiązek meldunkowy istnieje i jak go olewasz -
> ponosisz konsekwencje.
Skąd dziwaczny wniosek, że olewam obowiazek meldunkowy? Sam wymyśliłeś?
>> Powiem więcej - w jakiejś dyskusji, dotyczącej chyba wypowiedzenia
>> stosunku pracy (nie pamiętam dokładnie) zażartowałem sobie, że pracodawca
>> mógłby pracownikowi wywrzeszczeć pod oknem wypowiedzenie, a jakiś
>> pseudoprawniczyna z bożej łaski gadał, że byłoby to skuteczne
>> oświadczenie woli (pewnie na podstawie tegoż art. KC majaczył). Zapewne
> Teoretycznie pewnie tak (o ile przy wypowiedzeniu nie ma wymogu formy
> pisemnej) - ale musiałby umieć to udowodnić.
KP stosuje tu absurdalną w akcie prawnym formę: "_powinno_ nastąpić na
piśmie". A co jak nie nastąpiło? Niektórzy twierdzą, że było wadliwe ale
skuteczne, czy też skuteczne choć obarczone wadą prawną. Bo przepis nie
definiuje, że niezachowanie formy pisemnej skutkuje nieważnością. Idiotyzm
płynący z głupoty ustawodawcy. Dodatkowo wplata się tu manipulacja
określonym w KC pojęciem oświadczenia woli i skuteczności jego złożenia. Tak
mieszając można faktycznie usiłować twierdzić, że pracodawca może zaryczeć
mi pod oknem wypowiedzenie, a jak ja zamknę okno żeby czubka nie słuchać to
i tak nic nie da, bo mogłem nie zamykać i się zapoznać. Śmiech na sali -
sądowej, jak kiedyś napisałem.
Nasuwa mi się taka refleksja: kto jest głupszy? Głupiec, czy ten kto głupca
słucha i za nim podąża?
--
Pozdrawiam
Jotte
-
39. Data: 2006-07-02 13:41:38
Temat: Re: Niedoreczony list
Od: Hikikomori San <h...@g...pl>
Jotte wrote:
> A jak myślisz - dobrze byłoby jeszcze zgłosić wszelkie okoliczności wyjazdu
> w komendzie policji właściwej dla miejsca zameldowania (najlepiej u
> komendanta), powiadomić urząd skarbowy, urząd miejski i prokuraturę? Podać
> nazwiska i adresy najbliższej rodziny i znajomych wraz z numerami telefonów
> kontaktowych prywatnych i do pracy? Opuściłem coś?
Hehehe. Zapomniales o zawiadomienia proboszcza swojej parafii.
1) Nie musisz nikogo powiadamiac
2) Nie placz, jak zostaniesz zaocznie uznany winnym wykroczenia, skoro
nie ma cie tam, gdzie molbys dostac informacje...
> > No dobrze. Ale co - znikles na rok, nikt cie nie widzial, nie byles przy
> > telefonie itp.
> Nawet gdyby tak było - no to co?
Az sie cisnie na usta: No to pstro!
> Wyjeżdżając nie miałem żadnych
> niezałatwionych spraw, a jak jakiś urząd ma sprawę do mnie to on się
> powinien starać mnie powiadomić, a jeśli nie potrafi - wstrzymać bieg
> sprawy.
Ale popelniles wykroczenie? Popelniles, bo sam sie przyznales, ze
popelniles. No to o co Ci chodzi? Ja rozumiem, ze moglbys sie
bulwersowac jakbys nie popelnil i zostal "skazany". Ale tu byla Twoja
wina.
> A kto tak powiedział? Oczywiście, że się z rodziną kontaktowałem.
Czyli - kontakt z krajem byl mozliwy.
> To nie przestępstwo. To nawet nie wykroczenie.
Oczywiscie ze nie. I nie za to zostales ukarany. Zostales ukarany za
inne wykroczenie.
> Ale ja przecież tłumaczę, że IMO nie powinno to być moim obowiązkiem, a
> omawiany przepis uważam za wadliwy.
Widzisz, wszystko zaczyna sie w momencie, kiedy popelniles wykroczenie.
Po tym zdarzeniu, co opisales mogles podjechac na komisariat, powiedziec
co zrobiles, dobrowolnie zaplacic mandat i bylobypo sprawie.
Aha, nie wiedziales, ze popelniles wykroczenie?
No jak to mowia, nieznajomosc prawa nie jest wytlumaczeniem...
> Bo jego tak naprawdę nie było. Gdybym miał szansę obrony, wykazałbym to bez
> większego problemu. Mnie osądzono zaocznie, aha - i to jeszcze z fałszywym
> świadkiem.
Coz moge powiedziec - zadne prawo nie jest idealne. Mozesz o sobie
myslec jak o ofierze systemu, ktory w 99% dziala poprawnie. A ty przez
kilka zbiegow okolicznosci dostales po d... Gdyby sprawa byla
powazniejsza, to pewnie przecietnyprawnik by cie wybronil, ale dla 200
zlotych to zawracac sobie tym glowy chyba nie warto...
--
Kami-no kodomotachi-wa mina odoru i inne ksiazki http://tiny.pl/gn6m
____________________________________________________
________________
Polska krajem absurdu. Poczytaj o absurdach we wspolczesnym swiecie.
Dopisz własne obserwacje. Zapraszamy na forum: http://tiny.pl/mgcc
-
40. Data: 2006-07-02 14:08:48
Temat: Re: Niedoreczony list
Od: Olgierd <n...@n...problem>
Osoba przedstawiająca się jako *Jotte* stuknęła w klawisze i oto co
powstało:
> Natomiast nikt, nawet tępa przewodnicząca kolegium* nie sądzi
> chyba, że ktoś (i to kompletnie niekarany) ucieknie do Izraela z powodu
> drobnego wykroczenia drogowego. W takich sytuacjach bieg sprawy powinien
> być wstrzymywany do wyjaśnienia.
A jeśli nie ucieka do Izraela lecz po prostu siedzi w domu i za nic ma
sądy, listonoszy itd.? Po prostu się dekuje? W takich sytuacjach sprawa
też powinna być wstrzymana do wyjaśnienia?
W 2001 r. podjąłem pracę w spółce zależnej od osławionej spółki
giełdowej z Trójmiasta. Wkrótce zaczęły się przeboje, odszedłem,
założyłem sprawę. Sądowi pracy fuksem udało się wydać wyrok
zaoczny (zważ, że w takim przypadku niezbędny jest dowód doręczenia
pozwu - co jednak jeśli spółka co kwartał zmienia firmę i
siedzibę?), jednak trwało to tyle, że spółka po prostu się
rozpłynęła. Komornik umorzył postępowanie ze względu na brak
perspektyw, został mi tylko pozew z art. 299 ksh.
Pozew w nakazowym przeciwko prezesowi złożyłem dokładnie 31 grudnia 2004
r., SR dla Wrocławia-Śródmieście osiem miesięcy dumał aż wydumał,
że jest niewłaściwy miejscowo i rzeczowo, przekazał sprawę do SR w
Gdańsku. Po pół roku oczekiwania poprosiłem o to postanowienie,
okazało się, że sąd się pomylił w oznaczeniu sądu, do którego
przekazał sprawę - miał to być SR dla Gdańska-coś-tam.
Oczywiście jest to czas cudem dany pozwanemu, Panu Mariuszowi H., który
może dalej zacierać ślady.
Nadal uważasz, że przepisy powinny służyć kryciu się nieuczciwych
pracodawców, dłużników, przestępców?
--
pozdrawiam serdecznie, Olgierd
||| JID:o...@j...org ||| http://olgierd.wordpress.com |||