eGospodarka.pl
eGospodarka.pl poleca

eGospodarka.plPrawoGrupypl.soc.prawokto ma wine?rowerzysta vs. kierowca
Ilość wypowiedzi w tym wątku: 28

  • 21. Data: 2003-09-08 15:57:08
    Temat: Re: kto ma wine?rowerzysta vs. kierowca
    Od: "Remi" <r...@w...pl>

    absolutnie zgadzam sie z toba ze wine za to ponosza oboje- ale......gdyby
    rowerzysta jechal po ulicy (prawidlowo) do calego zdarzenia nie doszloby -
    racja? bo gdyby np pieszy szedl po chodniku to wina absolutnie ponosi
    kierowca, gdy niezachowal ostroznosci itd. ale rowerzysta poruszal sie
    szybciej niz pieszy tak wiec skad kierowca mial wiedziec ze nagla zzza
    drzewa przejedzie rozpedzony rowerzysta? wiem ze jest to przypadek
    szczegolny i trudno jest osadzic jednoznacznego winnego
    pozdrawiam



  • 22. Data: 2003-09-08 18:34:08
    Temat: Re: kto ma wine?rowerzysta vs. kierowca
    Od: "Remi" <r...@p...onet.pl>

    chodnik w tym miejscu nie ma dwoch metrow. a na dodatek na srodku chodnika
    jest ogrodzone murkiem drzewo i widocznosc w tym miejscu jest utrudniona -
    to jednak nie tlumaczy kierowcy.



  • 23. Data: 2003-09-08 21:04:18
    Temat: Re: kto ma wine?rowerzysta vs. kierowca
    Od: "Robert Tomasik" <r...@g...pl>

    Czy chodnik jest przerwany, czy nie to nie ma żadnego znaczenia w tym
    wypadku. Skoro to był wyjazd z posesji, to w myśl prawa chodnik ciągnął się
    przez ten wyjazd.

    Czytając ten opis, to ja się zaczynam zastanawiać, czy ruch samochodu miał
    jakiekolwiek znaczenie w tej sprawie. Jeśli faktycznie pomiędzy stojącym
    samochodem a jezdnią było 50 cm, to biorąc pod uwagę że rower też ma pewną
    szerokość ten rowerzysta po prostu uderzył w stojący na chodniku samochód,
    który przygotowywał się do wyjazdu. Dokonałem pomiaru na moim rowerze i
    stwierdziłem, że odległość od brzegu gumy do końca przeciwległego pedału
    wynosi około 23 cm, do końca kierownicy około 33 cm, a do łokcia pewnie
    jeszcze więcej. Nie sądzę by typ roweru wpłynął jakoś znacząco na wyniki
    pomiarów. No to nawet, gdyby ten rowerzysta jechał dokładnie po samym
    krawężniku (w co wątpię sądząc po prędkości), to przejeżdżał przed stojącym
    pojazdem góra w odległości jakieś 30 cm na wysokości pedału, a łokieć miał
    niemal nad maską. Tak więc złamanie nogi raczej nie mogło być wynikiem
    prędkości jazdy samochodem, a po prostu siły uderzenia roweru w samochód.
    Nawet jakby kierowca ruszył z maksymalnym możliwym przyspieszeniem, to ile
    mógł mieć w chwili uderzenia? Nie chce mi się liczyć i nie mam danych
    dotyczących podłoża, no ale nie spodziewam się, by było to więcej niż 2-3
    km/h. Z taką prędkością nie miał żadnej szansy nikomu niczego złamać. Nie
    spodziewam się, by nawet siniec od takiego uderzenia mógł powstać.

    Nie wydaje mi się również, by obrażenia powstały w wyniku najechania na
    rowerzystę. Zakładając że jechał on niemal prostopadle do samochodu z dość
    dużą prędkością, a prędkość jazdy samochodu była pomijalna, to nie widząc
    zdarzenia spodziewam się, że rowerzysta wylądował po lewo od pojazdu i
    pewnie poza torem jego jazdy. Tak więc moim zdaniem świadczy to o
    niezachowaniu przez rowerzystę środków ostrożności. Założenie o dużej
    prędkości rowerzysty czynię na podstawie jego obrażeń. Skoro samochód stał,
    to on musiał mieć co najmniej jakieś 30 km/h, by sobie cokolwiek złamać,
    przy czym nie mam pojęcia ile to powinno być, a podręcznika do sądówki nie
    chce mi się szukać.

    Analizując dane, to dochodzę do wniosku, że nie tylko kierujący samochodem
    nie widział rowerzysty, ale i rowerzysta nie widział samochodu. Przy czym
    kierujący samochodem miał niewielki wpływ na zdarzenie, do którego głównie
    przyczynił się moim zdaniem rowerzysta uderzając w niemal stojący samochód.
    Tak więc choć w tym wypadku można ewentualnie by myśleć o współwinie, no bo
    kierowca nie zachował szczególnej ostrożności przy wyjeździe, a rowerzysta
    wbrew zakazowi jechał po chodniku, to w mojej ocenie zdecydowanie bardziej
    do skutków przyczynił się rowerzysta.

    Dla ostatecznej oceny kardynalne znaczenie ma jeszcze jeden fakt. W które
    miejsce pojazdu uderzył rowerzysta? W błotnik, czy w przód?


  • 24. Data: 2003-09-08 21:07:00
    Temat: Re: kto ma wine?rowerzysta vs. kierowca
    Od: "Robert Tomasik" <r...@g...pl>

    Fakt, że zdarzenie miało miejsce w mieście pozostaje bez większego
    znaczenia, albowiem na danym odcinku drogi może być znakiem podniesiona
    prędkość dopuszczalna na przykład do 70 km/h. Za to ważne jest, jak szeroki
    był chodnik, bo rowerzysta może po nim jechać, jeśli ma co najmniej 2 metry
    szerokości.


  • 25. Data: 2003-09-08 22:11:58
    Temat: Re: kto ma wine?rowerzysta vs. kierowca
    Od: Gotfryd Smolik news <s...@s...com.pl>

    On Mon, 8 Sep 2003, Robert Tomasik wrote:

    >+ Widzisz to w ciemnych barwach. Po pierwsze z postu wcale nie wynika, że
    >+ jazda na rowerze po chodniku w tym miejscu była dozwolona.

    Co do tego pełna zgoda - i nie mam zamiaru bronić rowerzysty;
    jeśli już ktoś koniecznie chce łamać przepisy (no, piesi to
    przełażą przez jezdnię gdzie popadnie :]) to niech *przynajmniej*
    wszystkim ustępuje :]
    [...]
    >+ przepisy zezwalają na jazdę w niektórych miejscach. Po drugie jeśli nawet
    >+ przepisy pozwalają na jazdę rowerem po chodniku, to zgodnie z art. 33.6
    >+ prawa o ruchu drogowym powinien on jechać powoli i ma zachować szczególną
    >+ ostrożność. Jakby jechał powoli, to by raczej zdążył zahamować,

    ...mniemam że nie testowałeś w praktyce.
    Ja miałem taką wątpliwą przyjemność - i przy ok. 15 km/h (na jezdni,
    śladowo pod górkę) kiedy patrzący na mnie (wyszło na to że "na wylot")
    kierowca zdecydowanie ruszył kiedy byłem jakieś 1,5m od niego - to
    szczęki (hamulców :)) zablokowałem i rower zaczęło mi obracać
    ale od dobicia do jego koła nie uchroniło (moje przednie koło
    oczywiście na złom :[). "Tamten" też depnął po hamulcu, to by
    mnie raczej nie rozjechał nawet jakbym nie stanął. Ale...
    szanse wpaść pod jego koła miałem :( ...i kolanem też
    "dobiłem" do gleby (dziura w spodniach :>). Znaczy: jak
    ktoś ma talent to i kość mógłby sobie nadwyrężyć !
    Niby prawie 0,4 sekundy... a jeśli opisywany rowerzysta był
    ciut bliżej - nie miał szans.
    Objaśniam: w dzień, w centrum miasta (ruch samochodowy
    ograniczony), "patrzyłem czy tramwaj nie jedzie" :>

    pozdrowienia, Gotfryd


  • 26. Data: 2003-09-09 06:27:42
    Temat: Re: kto ma wine?rowerzysta vs. kierowca
    Od: "Remi" <r...@w...pl>

    pierwsze slowa rowerzysty jakie wypowiedzial do kierowcy to : ja myslalem ze
    mnie pan widzial...wskazuje na to ze wjechal tam widzac samochod i poprostu
    chcial przed nim przejechac, samochod uderzyl w inego ( jesli mozna mowic o
    uderzeniu) przodem smochodu - gdyz kierowca tuz po zdarzeniu , siedzac na
    siodelku - jedna reka byl oparty o maske samochodu



  • 27. Data: 2003-09-09 17:29:43
    Temat: Re: kto ma wine?rowerzysta vs. kierowca
    Od: "Robert Tomasik" <r...@g...pl>

    Zdecydowanie moim zdaniem tłumaczy. Na chodniku mógł się spodziewać co
    najwyżej biegnącego człowieka, a nie pędzącego rowerzysty. Jeśli zachował
    środki ostrożności wystarczające do zapobiegnięcia najechania na pieszego,
    to wszystko co ponadto się stało ciąży na rowerzyście, bo wychodzi na to, że
    gdyby dostosował się do przepisów i szedł zamiast jechać, to do wypadku by
    nie doszło.


  • 28. Data: 2003-09-09 17:34:18
    Temat: Re: kto ma wine?rowerzysta vs. kierowca
    Od: "Robert Tomasik" <r...@g...pl>

    | pierwsze slowa rowerzysty jakie wypowiedzial do kierowcy to : ja myslalem
    ze
    | mnie pan widzial...wskazuje na to ze wjechal tam widzac samochod i
    poprostu
    | chcial przed nim przejechac, samochod uderzyl w inego ( jesli mozna mowic
    o
    | uderzeniu) przodem smochodu - gdyz kierowca tuz po zdarzeniu , siedzac na
    | siodelku - jedna reka byl oparty o maske samochodu

    Zakładam, że pomyliłeś słowo kierowca z rowerzystą, bo inaczej sobie tego
    nie wyobrażam. No to skoro on siedział na siodełku i miał rękę na masce, to
    samochód musiał prawie stać, bo inaczej się nie da. Przemieszczenie góra
    kilka centymetrów. A skoro tak, to skąd złamanie nogi. Może ten samochód
    stał nieco skosem i rowerzyście brakło chodnika?

    No ale swoją drogą, to ten rowerzysta jest sporym desperatem, skoro widząc
    ten samochód nadal jechał. A faktycznie, to miał on o wiele większą szansę
    go zobaczyć. Drzewo w zasadzie nie miało prawa chyba zasłonić tego
    samochodu, o ile to nie baobab. Zaś rowerzysta za drzewem mógł pozostawać
    niewidoczny dla kierującego.

strony : 1 . 2 . [ 3 ]


Szukaj w grupach

Szukaj w grupach

Eksperci egospodarka.pl

1 1 1