-
1. Data: 2006-04-06 17:55:29
Temat: Wypadek w pracy - zniszczone mienie
Od: "obcy facet" <n...@p...pl>
Witam
U kolegi w pracy zdarzył się wypadek. Jeden z pracowników ze swojej winy
uszkodził urządzenie wartości ok. 60tys. zł. (cena dla klienta, bo cena
zakupu to ok. połowa tej kwoty). Uszkodzenie wstępnie oszacowano (znów
podaję ceny dla klienta końcowego) na ok 4000zł. Tyle miałyby kosztować
części zamienne niezbędne do naprawy. Realna cena zakupu tych części przez
firmę absolutnie nie powinna przekroczyć 2000zł (znając marże i
uwzględniając rabaty przy zakupie - nawet 1500zł).
Pracownik który zawinił był tym czasie zatrudniony na czarno. Jego umowa
(czasowa) skończyła się kilka tygodni wcześniej. Pracował za najniższe
wynagrodzenie, bo liczył na przedłużenie umowy. I dostał je - kilka dni po
wypadku i o dziwo - na stałe. Po czym otrzymał pismo z którego wynikało że:
- KOMPLETNIE ZNISZCZYŁ w/w urządzenie
- zniszczenie oszacowano na 60tys zł - podano wprost "straty firmy równają
się CENIE RYNKOWEJ urządzenia"
- zostanie obciążony kwotą równą trzem pensjom miesięcznym (ok. 2000zł) i
zwolniono.
I tu moje pytanie - jak bronić się przed takimi firmami-pijawkami? Firma
wrzuciła sobie lekką rączką 60 tys. w straty, wysyłając przy okazji
człowieka na dno. Gdyby ten pracownik olał firmę i następnego dni a nie
przyszedł do pracy - mógłby podać pracodawcę do sądu za nie wydanie
świadectwa pracy przez półtora miesiąca. W momencie podpisania umowy
(oczywiście ze wsteczną datą - nie było innej możliwości, a facet był jak
się okazało skrajnie naiwny) zawiązał sobie stryczek na szyi.
anonimowy bezalkoholik