eGospodarka.pl
eGospodarka.pl poleca

eGospodarka.plPrawoGrupypl.soc.prawowindykator-jakie uprawnienia:-)Re: windykator-jakie uprawnienia:-)
  • Data: 2003-01-06 20:10:41
    Temat: Re: windykator-jakie uprawnienia:-)
    Od: "Robert Tomasik" <r...@w...pl> szukaj wiadomości tego autora
    [ pokaż wszystkie nagłówki ]

    Generalnie windykatorzy nie mają żadnych innych praw, ponad przysługujących
    wierzycielowi. Są jego przedstawicielami i tyle. Regułą działania tego typu
    firm stały się coraz to dziwniejsze pisma. Pewnie głównie z tego powodu, ze
    są tanie w eksploatacji. Taki wyjazd bezpośredniego specjalisty, to
    najmarniej kilkadziesiąt złotych (kilometry, godziny, dieta, zysk). Im
    dziwniejsze te dzieła literackie, tym lepsze - w ich mniemaniu. Udziwnień
    już kilka różnych widziałem. A to stwierdzają, że dłużnik będzie pokrywał
    koszty ich windykacji (co najmniej jakby był ich zleceniodawcą), a to, że
    umieszczą dane klienta w enigmatycznej bazie danych niesolidnych
    kontrahentów (tylko kto z niej korzysta?). O dziale windykacji bezpośredniej
    pierwszy raz słyszę i dołączam do dość sporego zasobu genialnych pomysłów
    windykacyjnych. Ciekawi mnie tylko, skoro sprawa dopiero trafi do tego
    działu, to jak nazywa się dział obecnie się zajmujący tym problemem?
    Windykacji pocztowej? Może pośredniej? No albo bardziej z wojskowości:
    Rekonesansu windykacyjnego. Nie ma tam jakiejś pieczątki na tych pismach.
    Weiss w Zetce kiedyś prowadził taki program i był tam dyrektor jakiegoś tam
    pionu, w pionie jakimś tam, itd. Jak znam życzie, to może się okazać, że ta
    firma zatrudnia wogóle jedną osobę - właściciela - ktory w zależności od
    potzreb stanowi różne działy.

    W mojej ocenie cały ten galimatias bierze się to z tego, że większość
    windykatorów nie ma zielonego pojęcia o obowiązującym prawie. Tu przepraszam
    tych znających, ale niestety taka jest praktyka. Prześcigają się więc w
    genialnych pomysłach. Skoro prawa nie znają, to ujęte w kodeksie cywilnym
    unormowania dotyczące sposobu windykacji są im obce, a więc ich poczynaniami
    kieruje daleko posunięta pomysłowość i kreatywność, poszerzona o lekturę
    kilku filmów najczęściej amerykańskich. W ferworze walki zapominają często,
    że to jest Polska i mamy coś takiego jak Dzienniki Ustaw.

    Sama zauważyłaś, że goście nie poczynili najprostszych sprawdzeń tylko "walą
    łbem o ścianę". Pierwsi wzięli zaliczkę na koszty od wierzyciela, wysłali
    kilka głupich pism i nic nie wskórali, więc pewnie napisali, że gość nie
    jest ściągalny nie zadając sobie nawet trudu sprawdzenia, czy ktoś taki w
    ogóle istnieje. Ale znaleźli się drudzy, którzy też wyślą kilka pism, może
    nawet osobiście się pofatygują pod podany adres i raczej wiele nie
    zdziałają. I co? Minie kilka kolejnych tygodni i oni są nadal w punkcie
    wyjścia.

    Ciekawi mnie, jak długo to będzie trwało, aż ktoś zauważy, że facet
    zawierając umowę podał fałszywe dane, więc po prostu popełnił przestępstwo
    oszustwa. W takim wypadku najwłaściwszą drogą dla pokrzywdzonego nie jest
    wysyłanie kolejnych wysokiej klasy specjalistów od bezpośredniej windykacji,
    tylko powiadomienie organów ścigania. Policja dość szybko ustali najpewniej,
    kto był feralnym klientem, a jeśli oni sobie z tym nie dadzą rady, to
    pozostaje już tylko Rutkowski. Latanie z pałą pod oknami bloku nic nie
    zmieni, bo pod tym adresem klient nie mieszka i już. Od tego pewnie nie
    zamieszka .

    A wracając do tematu. Z tymi gośćmi możesz zrobić cokolwiek. Przez litość na
    ich nieudolności możesz im grzecznie wyjaśnić, że pod tym adresem nikt taki
    nie mieszka i że o tym fakcie już informowałaś NETIĘ, więc niech sobie tam
    pójdą i sprawdzą. Ale jeśli ich nie wpuścisz, to też nic wielkiego się nie
    stanie - Twoje prawo. Nie wylewaj im - wzorem średniowiecznych zamków -
    przez okno gorącej wody na głowę, bo to niechrześcijański zaiste jest
    uczynek.

    A tak swoją drogą, ciekawi mnie niezmiernie, w jaki sposób "przekazywałaś
    zainteresowanemu użytkownikowi internetu pisma adresowane do niego, bądź je
    wyrzucałaś na jego życzenie", skoro go nie znasz? Jak przyjdzie co do czego
    i zainteresuje się sprawą policja, to zahacza to o pomocnictwo. To rozumiem
    wiedziałaś, że gość podaje fałszywe dane jakiejś tam firmie i jeszcze mu
    pomagałaś w ten sposób, bo przekazywałaś mu przesyłane do Ciebie pisma, w
    związku z czym on odpowiadając na nie utwierdzał NETIĘ, że podany przez
    niego adres jest prawdziwy. Oj, nieładnie Haniu! Nieładnie.

    Pozdrawiam
    --
    Robert Tomasik
    IDKey PGP: 0x9B725EF3




Podziel się

Poleć ten post znajomemu poleć

Wydrukuj ten post drukuj


Następne wpisy z tego wątku

Najnowsze wątki z tej grupy


Najnowsze wątki

Szukaj w grupach

Eksperci egospodarka.pl

1 1 1