eGospodarka.pl
eGospodarka.pl poleca

eGospodarka.plPrawoGrupypl.soc.prawoWypadek w szkole. Zadośćuczynienie. › Re: Wypadek w szkole. Zadośćuczynienie.
  • Data: 2010-12-01 12:50:41
    Temat: Re: Wypadek w szkole. Zadośćuczynienie.
    Od: "Mordzia" <m...@n...pl> szukaj wiadomości tego autora
    [ pokaż wszystkie nagłówki ]

    "Jacek /Jaco/ Jakubowski" <j...@p...fm> napisał

    > Małemu dziecku? 4 klasa? A gdy będzie miał 12 lat (6 klasa) też nie
    > pozwolisz samodzielnie wracać do domu (nawet jak będzie to 50 metrów)?

    Ale to moja sprawa czy pozwolę czy nie, bo to ja za niego odpowiadam i
    pretensje będę mógł mieć jedynie do siebie.
    Natomiast jeśli poślę dzieciaka do szkoły i szkoła zobowiąże się do
    niewypuszczenia go samego bez mojej wiedzy*, to szkoła poniesie
    odpowiedzialność.

    * przy dużych dzieciach to fikcja, bo szkoła defaultowo nie angażuje się w
    tego typu umowy; my jako rodzice musieliśmy podpisywac oświadczenia, że
    wyrażamy zgodę na samodzielne powroty dzieci do domu i tym samym ponosimy
    odpowiedzialność za ewentualne skutki tych powrotów

    >> Trudno jednoznacznie wypowiedzieć się w całkowicie hipotetycznej
    >> historii.

    > No, w końcu docieramy do konkretów.

    Pisząc "hipotetyczna" miałem na myśli Twoją historę i wypadku na ulicy :)

    >> Generalnie o takie zorganizowanie nadzoru i wprowadzenie takich
    >> standardów
    >> wychowania, by nie dochodziło do tego typu sytuacji.

    > Czyli konkretnie jak?

    No wybacz, ale nie jestem ani pedagogiem, ani psychologiem dziecięcym, ani
    nawet zwykłym nauczycielem.
    Nie jestem też dyrektorem szkoły, czyli osobą, która jak mniemam została
    wybrana po to, by m.in. zapewnić odpowiednie standardy i wychowania i opieki
    nad uczniami. Ja nikomu nie każę podawać sposobów rozwiązania moich
    zawodowych problemów, bo to moja broszka - ja mam dobrze i prawidłowo
    wykonać zadanie, a jeśli tego nie zrobię, to ponoszę za to odpowiedzialność.
    I szczerze mówiąc moich klientów mało obchodzi, że na coś tam nie miałem
    wpływu, bo to był przypadek losowy. Po to firmy mają ubezpieczenie OC, żeby
    móc w razie problemów mieć z czego wypłacić odszkodowanie czy
    zadośćuczynienie. Najwyraźniej szkoły wg niepisanych standardów, to święte
    krowy, których taka odpowiedzialność w ogóle nie dotyczy.

    > Pytanie naprowadzające:
    > Załóżmy, że szkoła zatrudnia 3 razy więcej pracowników i na korytarzu
    > wypada max. 10 uczniów na jednego pilnującego. Pilnujący ciągle i
    > sumiennie pilnuje swoją grupkę uczniów. Jak sobie wyobrażasz
    > niedopuszczenie do podhaczenia, upadku i wybicia zębów?

    Tak samo, jak udaje mi się nie dopuścić do takich rzeczy u siebie w domu.
    Fakt, dzieci mam mniej, ale jednocześnie pilnując ich, robię też masę rzeczy
    dodatkowo. Nauczyciel_tylko_pilnuje uczniów, czyli po prostu ich obserwuje
    (w najlepszym przypadku, bo z reguły dyżur nauczyciela polega na staniu w
    miejscu i gadaniu przez komórkę). A może powinien po prostu się nimi zająć,
    zorganizować przerwę w ten sposób, by wszystkie dzieci były zaangaażowane w
    zabawę czy konkretnie narzucone czynności, zwłaszcza te dzieci, które
    potencjalnie sprawiają więcej problemów. Nie wiem - jak pisałem - nie jestem
    _zawodowo_przygotowany do opieki nad większą ilością dzieci, więc to nie
    moja broszka.

Podziel się

Poleć ten post znajomemu poleć

Wydrukuj ten post drukuj


Następne wpisy z tego wątku

Najnowsze wątki z tej grupy


Najnowsze wątki

Szukaj w grupach

Eksperci egospodarka.pl

1 1 1