eGospodarka.pl
eGospodarka.pl poleca

eGospodarka.plPrawoGrupypl.soc.prawoW jakiej formie dołączyć wyjaśnienia? › Re: W jakiej formie dołączyć wyjaśnienia?
  • Data: 2023-01-21 12:59:07
    Temat: Re: W jakiej formie dołączyć wyjaśnienia?
    Od: Robert Tomasik <r...@g...pl> szukaj wiadomości tego autora
    [ pokaż wszystkie nagłówki ]

    W dniu 21.01.2023 o 10:12, Marcin Debowski pisze:
    >>> Też bym nie potrafił. Jakąś babkę wczoraj słyszałem w RMFFM z
    >>> wyraźnym, choć nienachalnym wschodnim akcentem, za to mówiącą bardzo
    >>> poprawną polszczyzną. Uznałem, że to Ukrainka, bo polski wschodni
    >>> akcent jakoś wydaje mi się mocniejszy.
    >> Sam ukraiński od rosyjskiego idzie odróżnić. Rosjanina i ukrainca
    >> mówiącego po polsku już nie.
    > Ukraiński jest najbardziej zbliżonym do polskiego jezykiem ze
    > wszystkich głównego nurtu. OIDP cos z 80% się pokrywa.

    Ja jestem z tych czasów, w których uczyło się rosyjskiego w szkole. 4
    lata w podstawówce, 4 lata średnia szkoła i jeszcze 2 wyższej. Egzamin
    państwowy i wydawało się, że człowiek umie ten język w stopniu
    komunikatywnym. Gdy przyszło do praktyki okazało się, że Rosjanie nie
    mówią tym językiem, którego nas uczono. Ten, który nas uczono, to było
    coś w rodzaju Esperanto.

    O ile gramatyka może i obleciała, choć z kolei do języka polskiego sporo
    tej gramatyki zaciągnęliśmy choćby pod zaborami, to jak chodzi o słówka,
    to oni używali nazewnictwa takiego, jak nasze potoczne. Bo wszyscy sporo
    zaciągali z języków obcych - najczęściej angielskiego. Z Ukraińcami
    zresztą z kolei ten problem, że wielu z nich używa po prostu języka
    rosyjskiego. Nie tego literackiego, a potocznego.

    Ja mieszkam blisko Słowacji i często tam bywam, albo oni u nas. Już
    wiele lat temu doszliśmy do wniosku, że najlepiej, jak każdy mówi po
    swojemu. Zrozumieć się da, a próby wypowiadania się w obcym języku
    zawsze kończą komicznymi pomyłkami.

    Ta sama zasada obowiązuje w wypadku wszystkich Słowian. Na Bałkanach
    najlepiej mówić po Polsku i wszyscy Cię zrozumieją. Ich - w takim
    podstawowym zakresie - też da się zrozumieć. Najwyżej zjesz obiad
    złożony z dwóch zup :-)

    >> Myślę, że jakby było 2 kacapów na 100 ukrainców to raczej długo by tam
    >> nie popracowali obecnie.
    > Jakoś też mi się tak wydaje.

    No więc nienawiść międzynarodową generują media - moim zdaniem. Na
    Bałkanach, gdy się rozpadała Jugosławia problemem była konieczności
    opowiedzenia się po którejkolwiek stronie tych osób, którym naprawdę
    było wszystko jedno, kto akurat w danym miejscu będzie rządził. Oni byli
    jednym krajem niemal cały wiek. Była masa mieszanych małżeństw. Chodziło
    o to, by dzieci mogły do szkoły chodzić, a rodzice do pracy i na spacer.
    Las powinie służyć spacerom, a nie bieganiu z dymiącym kijem i zabawie w
    "harcerzy".

    Poczytajcie trochę o powstaniach śląskich i tym, jak to Ślązacy
    postanowili zostać Polakami. Tam było pół na pół i Piłsudski musiał
    trochę podrasować dążenia do Polski. Odradzająca się Polska zbrojnie
    musiała zresztą podrasować polskość Ukrainy, czy Litwy.

    O ile oczywiście Ukraina jako państwo jest zdecydowanie za zachowaniem
    swojej integralności terytorialnej, to jakbyście mieli możliwość
    pogadania z osobami, które mieszkają na terenach, po których czołgi
    rujnują ogródki przydomowe, to ich zapał do tego konfliktu już jest
    zdecydowanie mniejszy. Oczywiście wszyscy są za prowadzeniem tej wojny,
    ale jak im w ogródku staje czołg i istnieje spora szansa, że za chwilę
    do kuchni wpadnie jakiś pudłujący pocisk, to zapał trochę opada.
    Zwłaszcza, gdy musisz z żoną i dziećmi już rok siedzieć w nieogrzewanej
    piwnicy. Dumnie jest umierać za ojczyznę, ale głupotą jest szukanie
    śmierci. Zanim Cię zabiją, to trzeba coś jeść i patrzenie na głodne
    dzieci zdecydowanie zmniejsza radykalne pomysły - na misje staraliśmy
    się zawsze wysyłać żonatych, bo tow zmaga potrzebę powrotu. Zresztą
    chyba na to Rosjanie liczyli atakując w zimie. Tyle, że teraz już nie ma
    innego wyjścia.

    Ta wojna trwa już 9 lat. W Potopie Sienkiewicza była taka kultowa scena
    walki Wołodyjowskiego i Kmicica. "Kończ Waść, wstydu oszczędź!". Ja
    podobnie postrzegam akcję Rosjan z próbą wbicia czołgami do Kijowa.
    Wobec braku możliwości rozstrzygnięcia konfliktu o wschodnie tereny
    Ukrainy postawili wszystko na jedną kartę. Mogło się udać, ale się nie
    udało.

    Nie tylko Rosjanie takie dziwne akcje podejmowali w historii.
    Poczytajcie o Powstaniu w Getcie Warszawskim. Przecież wiedzieli, że nie
    wygrają. A atak Japończyków wysyłających największy swój pancernik z
    paliwem na podróż tylko w jedną stronę? A powstanie Warszawskie podjęte
    bez uzgodnienia z Rosjanami? Czasem po prostu robisz to, co trzeba i tyle.

    Wracając do Ukrainy. Od początku - jak to górnolotnie brzmi - pisałem,
    ze moim zdaniem Putin nie przemyślał akcji na półwyspie Krymskim i nie
    wziął pod uwagę szeregu uwarunkowań lokalnych. Przede wszystkim Krym XXI
    wieku był w znacznym stopniu uzależniony od Ukrainy. To, że tam
    mieszkała większość Rosjan tego nie zmieniała. Oni tam wszystko mieli od
    Ukrainy. Zresztą Ukraina też o tym wiedziała i sądziła, że Rosja o tym
    wie i nie zaatakuje, bo to bez sensu na dłuższa metę. Na tym opierali
    swoją doktrynę obronną. Wyszło "jak zwykle".

    Rosja zaatakowała i uwikłała się w trwający już 9 lat konflikt, którego
    tak naprawdę nie ma szansy nikt wygrać. W praktyce zrujnują wschodnie
    tereny Ukrainy. Jak już tam zrównają wszystko z ziemią, to będzie jak na
    Saharze. Ktoś od linijki walnie granicę na mapie. Bo nie będzie miało
    większego znaczenia, która kupa gruzu do kogo należy. Szkoda tylko
    ludzi. Na wojnie śmierć jednego żołnierza, to tragedia, ale tysięcy, to
    statystyka.

    Fajno jest pisać o odwadze, poświęceniu, honorze, jak sobie siedzisz w
    ciepełku, odgrodzony od wojny kablami Internetu. Wojnę obserwujesz na
    filmikach na Tik Tok. Jeśli ktoś miał takie doświadczenie, że musiał
    leżeć i walczyć bardziej z hipotermią, niż wrogim snajperem. Obejrzał
    zrujnowane miasto, w którym ludzie przecież muszą zamieszkać. Widział,
    jak to jest, jak walnie pocisk i rozwali losowych żołnierzy, bo równie
    dobrze mógł walnąć 50 metrów obok. To jego zapał do wszczynania
    konfliktów jest trochę mniejszy.

    Uważam, że na chwilę obecną obydwie strony tego konfliktu po prostu
    robią, co muszą. To już dawno wykroczyło poza ramy zdrowego rozsądku i
    nad tym już nikt nie panuje. Nikt nie ma pomysłu na rozwiązanie tego.
    --
    Robert Tomasik

Podziel się

Poleć ten post znajomemu poleć

Wydrukuj ten post drukuj


Następne wpisy z tego wątku

Najnowsze wątki z tej grupy


Najnowsze wątki

Szukaj w grupach

Eksperci egospodarka.pl

1 1 1