eGospodarka.pl
eGospodarka.pl poleca

eGospodarka.plPrawoGrupypl.soc.prawoRE. przed rozwodem a dziecko (długie)Re: RE. przed rozwodem a dziecko (długie)
  • Data: 2007-03-17 07:32:05
    Temat: Re: RE. przed rozwodem a dziecko (długie)
    Od: "R De" <r...@p...onet.pl> szukaj wiadomości tego autora
    [ pokaż wszystkie nagłówki ]

    Powiem tak. Doskonale rozumiem to, co napisałeś. Niestety, większość
    małżeństw rozwodzi się w z podobnych lub wręcz tych samych przyczyn.
    Oczywiście faceci tez są bez winy, bo trudno oczekiwać od kobiety, żeby
    mieszkała czy choć była z alkoholikiem albo jakimś "damskim bokserem".
    Sytuacje, które opisałeś, ja też przeżyłem i żadna Angie nie powie mi, że
    jest inaczej. Moja żona jak nie miała na coś ochoty, zamykała się w łazience
    i potrafiła spędzić tam 3-4 godziny. Każda próba nakłonienia jej do
    jakiejkolwiek pracy na rzecz domu (obiad, sprzątanie, pranie) czy dziecka
    (np. pomoc w lekcjach, kanapki do szkoły, herbata rano dla syna, zwłaszcza w
    zimie) powodowała telefon do mamusi (teściowej) i jej natychmiastową wizytę.
    Jedyne czynności jakie wykonywała w domu, to malowanie paznokci i oglądanie
    telewizji do tego stopnia, że w trzy tygodnie wytarła całkowicie opisy
    przycisków w pilocie.
    Doskonale Cię rozumiem, bo w moim domu tez teściowie chcieli wychowywać
    syna, tylko ja może jestem bardziej odporny na stres, i po prostu wyjechałem
    na nich z domu. Dosłownie. na całe szczęście mieszkaliśmy zawsze osobno.
    Również próbowano zrobić ze mnie "męża na pokaz", ale teściowa i żona
    usłyszały kilka słów prawdy i im przeszło. W trakcie sprawy rozwodowej i
    bezpośrednio przed nią, zostałem posądzony przez żonę i jej koleżanki o
    próbę zabójstwa, wymuszenie rozbójnicze, próbę porwania dla okupu, ale - tu
    uwaga - psa i dziecka (w tej kolejności), groźby karalne, znęcanie się
    fizyczne i moralne nad rodziną. Przed oskarżeniem o molestowanie seksualne
    dziecka uchroniła mnie wizyta u psychologa szkolnego w towarzystwie
    dzielnicowego. Dosłownie na drugi dzień po tej wizycie, była już na
    szczęście żona, złożyła takie zawiadomienie w komendzie policji.
    Też - tak samo jak Ty - utrzymywałem dziecko z własnej woli. W moim
    przypadku - mam takie możliwości - były to kwoty na poziomie 1000 do nawet
    2000 miesięcznie. Syna miał 15 lat, grał w piłkę w KS, a same buty - korki -
    to koszt około 700 - 1000 złotych. Oczywiście kupuje się je raz na jakiś
    czas, ale jednak. Niestety - to było za mało. Trzeba było pójść do
    prokuratury i pomówić mnie, że nie łożę na dziecko, a ona złotówki nie
    dostaje. Po wcześniejszych "akcjach", policjant który mnie przesłuchiwał
    stwierdził, że lepiej będzie dla mnie, jak będę płacił na jakiś kwit 300
    złotych, niż mam się z durną babą awanturować i "ciągać po sądach".
    Podsumowując.
    Tak czy inaczej, masz bardzo małe szanse na wywalczenie czegokolwiek. Tak
    jak napisał ktoś w poprzednim wątku, w sądach są sędziami stare panny, które
    nie wyszły za mąż dla tego, że pomijając ich urodę, są prawnikami i każdy
    facet w przypadku rozwodu - byłby przez nie wypompowany do zera i każdy się
    boi wstępować w związek z kimś takim. Tak jak napisałem wcześniej, rób co
    możesz dla dziecka, ale bez przesady. Tak, żeby mamusia nic z tego nie
    miała. Dopóki dziecko jest małe - nie masz innej możliwości. Jak podrośnie -
    kupuj mu prezenty i chowaj kwity - nawet z kas fiskalnych takie paragony.
    Ustal wysokość alimentów - w Twojej sytuacji myślę, że nie będą dużo wyższe,
    niż płacisz teraz.
    Zatrudnij dobrego, bystrego prawnika. Dobrym pomysłem jest dyktafon i
    nagrywanie rozmów. Chociażby tylko dla adwokata, bo w sądzie to jeszcze Cię
    oskarżą debile o jakieś przestępstwo, bo podobno trzeba mieć zgodę na
    nagrywanie rozmów.
    Musisz się uzbroić w cierpliwość, bo na razie będzie tylko gorzej, a dopiero
    później - dużo lepiej. Piszę to na podstawie własnych doświadczeń, i mam
    nadzieję, że znaczna cześć forumowiczów ma podobne odczucia. Jeśli zaś
    chodzi o żonę - no cóż, jeśli ją kochasz, to miej nadzieję, że kiedyś się
    zmieni, ale bardzo bym nie liczyła na to. Nie obudź się z ręką w nocniku. w
    wieku 40 lat nie można juz ułożyć sobie życia. Już się nie chce.
    Pozdrawiam i życzę powodzenia.
    P.S.
    Nie słuchaj jakiejś Angie, bo ona jakieś dziwne rzeczy pisze.


Podziel się

Poleć ten post znajomemu poleć

Wydrukuj ten post drukuj


Następne wpisy z tego wątku

Najnowsze wątki z tej grupy


Najnowsze wątki

Szukaj w grupach

Eksperci egospodarka.pl

1 1 1