eGospodarka.pl
eGospodarka.pl poleca

eGospodarka.plPrawoGrupypl.soc.prawoKonsekwencje wypadku samochodowego › Re: Konsekwencje wypadku samochodowego
  • Data: 2008-04-26 16:59:03
    Temat: Re: Konsekwencje wypadku samochodowego
    Od: JaromirD <r...@q...pl> szukaj wiadomości tego autora
    [ pokaż wszystkie nagłówki ]

    Gotfryd Smolik news wrote:

    > On Fri, 25 Apr 2008, JaromirD wrote:
    >
    >> Pytam, bo policja stwierdziła, że winę ponosi szwagierka bo przechodziła
    >> w niewłaściwym miejscu przez jezdnię. Rzecz w tym, że w miejscy, w którym
    >> zdarzył się wypadek nie ma przejścia dla pieszych i nie ma go też w
    >> odległości 100 metrów (tak naprawdę to wcale go tam nie ma) więc od
    >> pozostałych okoliczności zależy, kto ponosi winę (może oboje, a może
    >> nikt).
    >
    > Odnoszę wrażenie, że z tego że *wolno* przechodzić przez jezdnię jeśli
    > w okolicy nie ma przejścia dla pieszych, usiłujesz wywieść prawo do
    > ochrony pieszego takie, jakie ma on na przejściu dla pieszych.
    >
    > Możesz wskazać przepis?

    Spokojnie. Niczego nie usiłuję. Po prostu rozważam dwie możliwości. Nic
    więcej.

    >
    > Bo te przepisy które ja znam są jasne:
    > "Pieszy znajdujšcy się na tym przejœciu ma pierwszeństwo przed pojazdem"
    > (mowa o oznakowanym przejściu dla pieszych).
    > "Przechodzenie przez jezdnię poza przejœciem dla pieszych, o którym mowa
    > w ust. 2, jest dozwolone tylko pod warunkiem, że nie spowoduje zagrożenia
    > bezpieczeństwa ruchu lub utrudnienia ruchu pojazdów. Pieszy jest
    > obowišzany ustšpić pierwszeństwa pojazdom"
    >
    > Powstało zagrożenie? Powstało. I przyczyną nie była żadna "siła wyższa",
    > to szwagierka źle oceniła jego (zagrożenia) powstanie.
    >
    > Być może myślała tak jak wynika to z Twojego listu: że jak już
    > zablokuje jezdnię swoją osobą, to przecież kierowcy muszą
    > zatrzymać samochody.
    > Fakt, muszą.
    > Tyle, że nie mają obowiązku przewidywać, że będą musieli.
    > A szwagierka obowiązek przewidywania miała...

    Nie wiem, co myślała. Ale to, co piszesz na pewno nie wynika z tego, co ja
    napisałem. To tylko Twoja nadinterpretacja.

    >
    >> Rozumiem, że policja najwygodniej będzie poprzestać na stwierdzeniu winy
    >> szwagierki i zakończeniu sprawy. To zresztą usłyszałem od znajomego
    >> policjanta: że w tym wypadku nie zajmują się kierowcą bo wina pieszego
    >> jest "ewidentna".
    >
    > BO JEST!
    > Żebyśmy mogli zacząć kombinować inaczej, musiałbyś wskazać przepis,
    > z którego wywodzisz swoje rozumowanie.
    > Cytat wyżej pochodzi stąd:
    >
    http://www.v10.pl/prawo/Kodeks,drogowy,-,Dzial,II,-,
    Ruch,drogowy,1.html#rozdzial2
    >
    > ...i proszę wskaż mi, z czego wygdybałeś, że kierowca miał przewidywać
    > obecność szwagierki na drodze!

    A skąd Ci wyszło, że ja coś takiego wygdybałem?

    >
    >> się sprawą zakładając, że prawdziwy byłby wariant B? Jak reagować na
    >> ewentualne roszczenia kierowcy? "Kontrpozwem"? Domagać się powołania
    >> biegłego (jakie koszty)? Co jeśli policja nie zabezpieczy np. śladów
    >> hamowania bo wyjdzie z założenia, że winna już jest i nie trzeba nic
    >> więcej robić?
    >
    > Może inaczej: a co by te ślady miały dać?
    > IMVHO, co najwyżej można by się przyczepić, jeśliby kierowca jechał
    > z prędkością ewidentnie większą niż dozwolona, bo wtedy argumentem
    > byłoby że stało się to przyczyną błędnej oceny czasu potrzebnego
    > na przejście przez jezdnię.
    > Ale i wtedy kierowca co najwyżej przyczynił się do wypadku, a nie go
    > spowodował, prawda?

    Widzisz, według mnie jednak mogłyby coś dać. Szwagierka była jedynym
    pasażerem w autobusie. Zaraz po tym, jak wysiadła, zaczął on odjeżdżać z
    przystanku. Ona z kolei cofnęła się o jakieś 10-15 metrów i zaczęła
    przechodzić przez ulicę. Zobaczyła samochód, który był (na tyle, na ile
    mogła ocenić) przed (w znaczeniu dalej od niej) autobusem, czyli w
    odległości 10 m + 15 m (długość autobusu) + droga jaką autobus przejechał w
    czasie kiedy ona cofała się i wchodziła na jezdnię. Czy będzie wielkim
    błędem, że przyjmę 40-45 m? Droga hamowania samochodu na suchej nawierzchni
    asfaltowej przy prędkości 50 km/h (a przecież taka obowiązuje) wynosi 30 m,
    a przy 60 km/h - 36 m*. Nawet jeśli kierowca jechał z tą drugą prędkością
    to zostaje więc "w zapasie" od 4 do 9 m! Samochód uderzył - a właściwie
    zahaczył - ją (teraz już to wiem) prawym bokiem w momencie, kiedy
    dochodziła już do drugiej strony jezdni. Po uderzeniu wylądowała poza
    jezdnią.

    Dalej uważasz, że wina pieszej jest ewidentna?

    JaromirD

    * H. Próchniewicz "Podręcznik kierowcy B", wyd. IV, 2004
    Choć np. na stronie
    http://www.motofakty.pl/artykul/najlepsze_w_hamowani
    u.html podają, że 'Z
    przeprowadzonych badań wynika, że dla samochodów osobowych poruszających
    się z prędkością 100 km/h akceptowalna długość drogi hamowania wynosi 40
    metrów, najlepsze uzyskiwane wyniki to 35 metrów." To teraz pytanie: z jaką
    prędkością naprawdę jechał ten kierowca?

Podziel się

Poleć ten post znajomemu poleć

Wydrukuj ten post drukuj


Następne wpisy z tego wątku

Najnowsze wątki z tej grupy


Najnowsze wątki

Szukaj w grupach

Eksperci egospodarka.pl

1 1 1