eGospodarka.pl
eGospodarka.pl poleca

eGospodarka.plPrawoGrupypl.soc.prawoKonsekwencje wypadku samochodowego › Re: Konsekwencje wypadku samochodowego
  • Data: 2008-05-03 21:05:11
    Temat: Re: Konsekwencje wypadku samochodowego
    Od: Gotfryd Smolik news <s...@s...com.pl> szukaj wiadomości tego autora
    [ pokaż wszystkie nagłówki ]

    On Sat, 26 Apr 2008, JaromirD wrote:

    > Gotfryd Smolik news wrote:
    >
    >> Odnoszę wrażenie, że z tego że *wolno* przechodzić przez jezdnię jeśli
    >> w okolicy nie ma przejścia dla pieszych, usiłujesz wywieść prawo do
    >> ochrony pieszego takie, jakie ma on na przejściu dla pieszych.
    >>
    >> Możesz wskazać przepis?
    >
    > Spokojnie. Niczego nie usiłuję. Po prostu rozważam dwie możliwości. Nic
    > więcej.

    Moment.
    To niby skąd *założenie*:

    > przystanku. Ona z kolei cofnęła się o jakieś 10-15 metrów i zaczęła
    > przechodzić przez ulicę. Zobaczyła samochód, który był (na tyle, na ile
    > mogła ocenić) przed (w znaczeniu dalej od niej) autobusem, czyli w
    > odległości 10 m + 15 m (długość autobusu) + droga jaką autobus przejechał w
    > czasie kiedy ona cofała się i wchodziła na jezdnię. Czy będzie wielkim
    > błędem, że przyjmę 40-45 m? Droga hamowania samochodu na suchej nawierzchni
    > asfaltowej przy prędkości 50 km/h (a przecież taka obowiązuje) wynosi 30 m,

    ...o *DRODZE HAMOWANIA*?

    > a przy 60 km/h - 36 m*. Nawet jeśli kierowca jechał z tą drugą prędkością
    > to zostaje więc "w zapasie" od 4 do 9 m!

    Właśnie tu *zakładasz*, że samochód miał hamować. I że hamował od
    momentu, w którym piesza pojawiła się na jezdni.
    Na jakiej podstawie?

    Jeśli pieszy przechodzi poza pasami to ma tak przejść, aby nikt
    nie musiał hamować. Jeśli musiał hamować, to nawet jeśli zrobił
    to nieskutecznie (za późno, za słabo), to o ile nie zrobił tego
    umyślnie, trudno mu zarzucić *winę* za wypadek.
    To nie kierowca miał uważać, oceniać prędkości i ustępować
    pierwszeństwa.
    A - nie zakładaj że jakoś indywidualnie bądź z okazji obrony (przez
    Ciebie) pieszego nadzwyczajnie się czepiam :)
    Bynajmniej. IMHO szukasz dziury w całym.

    Do porównania weź sobie jakiś skrajniejszy przypadek i sprowadź
    do absurdu - może być np. torowisko kolejowe.
    "Jakby maszynista zaczął 700 metrów wcześniej hamować, to by
    wypadku nie było". Racja. Ale on nie ma obowiązku hamować,
    chyba że zagrożenie wypadkiem jest już oczywiste.
    Normalnie zakłada, że pieszy (jednak) zlezie z torów.

    > Samochód uderzył - a właściwie
    > zahaczył - ją (teraz już to wiem) prawym bokiem w momencie, kiedy
    > dochodziła już do drugiej strony jezdni. Po uderzeniu wylądowała poza
    > jezdnią.
    >
    > Dalej uważasz, że wina pieszej jest ewidentna?

    Tak uważam jak chodzi o statystyczne prawdopodobieństwo pasowania
    opisu do zdarzenia. Bo oczywiście mogło być coś, co w Twoim opisie
    umyka (acz nie sądzę).
    Trzeba by mieć dowód, że samochód jechał na tyle szybko, że
    było to powodem bardzo grubego (2-3 razy) błędu oceny czasu
    potrzebnego na przejście przez pieszego *bez hamowania
    przez kierowcę*, wtedy kierowca mógłby być... i tu nie wiem
    czy nie "tylko" współwinnym, bo brakuje jasnej regulacji
    na ten temat (nie tylko w przypadku kolizji pieszy-pojazd, ale
    również przy włączaniu się do ruchu, cofaniu itp innym pojazdem).

    > Choć np. na stronie
    > http://www.motofakty.pl/artykul/najlepsze_w_hamowani
    u.html podają, że 'Z
    > przeprowadzonych badań wynika, że dla samochodów osobowych poruszających
    > się z prędkością 100 km/h akceptowalna długość drogi hamowania wynosi 40
    > metrów, najlepsze uzyskiwane wyniki to 35 metrów." To teraz pytanie: z jaką
    > prędkością naprawdę jechał ten kierowca?

    A może inne założenie?
    Kierowca się zagapił... albo uznał, że piesza przejdzie lub przebiegnie
    na tyle szybko, że nie uderzy. Albo że (na początku zdarzenia) się
    cofnie i zgodnie z przepisem mu (kierowcy z pojazdem) jednak ustąpi.
    IMVHO zakładasz, IMVHO niesłusznie, że kierowca na widok pieszej natychmiast
    depnął na hamulec. A to wcale nie jest pewne.
    Być może niehamowanie (?)[1] *było* błędem. Co z tego nam przyjdzie
    w kwestii winy pieszego?
    [1] Bynajmniej nie wiem, czy tak było, tj. że na samym początku kiedy
    piesza wychynęła za pojazdem, i to najwyraźniej przechodząc "logicznie",
    czyli z pewnym odstępem od autobusu, to nie hamował. Ale przecież
    MÓGŁ oczekiwać że ona się cofnie!
    BTW: dla porządku, podobne postępowanie przy akcji kierowca-kierowca
    też jest nagminne: ten co ma ustąpić zamiast zawczasu użyć hamulca
    usiłuje za wszelką cenę "uciec w przód" przyspieszając "bo zdążę".

    pzdr, Gotfryd

Podziel się

Poleć ten post znajomemu poleć

Wydrukuj ten post drukuj


Następne wpisy z tego wątku

Najnowsze wątki z tej grupy


Najnowsze wątki

Szukaj w grupach

Eksperci egospodarka.pl

1 1 1