eGospodarka.pl
eGospodarka.pl poleca

eGospodarka.plPrawoGrupypl.soc.prawoDroga - kto odpowiedzialny.Re: Droga - kto odpowiedzialny.
  • Data: 2009-08-25 06:19:32
    Temat: Re: Droga - kto odpowiedzialny.
    Od: Budzik <b...@p...o.n.e.t.pl.nie.spam.oj> szukaj wiadomości tego autora
    [ pokaż wszystkie nagłówki ]

    Użytkownik Andrzej Lawa a...@l...SPAM_PRECZ.com ...

    >>> Twoje rzekome "doświadczenie" powoduje tylko, że "zjada" cię rutyna
    >>> i pewność siebie. To niebezpieczne na drodze.
    >>>
    >> A objawia sie to w czym?
    >
    > Tym, że domagasz się, żeby znaki myślały i uważały za ciebie i innych
    > uczestników ruchu.
    >
    przede wszystkim za innych - nie chce stac sie ofiara mało doswiadczonego
    kierowcy. Ale kto wie - moze mnie tez taki znak uratuje.

    >> Jakie niebezpieczenstwo JA powduję na drodze?
    >
    > Patrz wyżej.
    >
    ok, oby wszyscy sprawiali wlasnie takie niebezpieczenstwo na drodze -
    domaganie sie znaków.
    > [ciach]
    >
    >>>> Po pierwsze - nie potencjalnego. 4 wypadki to nie jest "potencjalne
    >>>> niebezpieczenstwo"
    >>> To dlaczego cała reszta jeżdżących tamtędy jakoś nie kończy trasy w
    >>> rowie, hmm?
    >>>
    >> prawdopodobienstwo.
    >> Musze tłumaczyc?
    >
    > W takim razie wszędzie jest niebezpiecznie i należy cały kraj obstawić
    > znakami "Inne niebezpieczeństwa", bo praktycznie w każdym miejscu
    > kiedyś było jakieś "zdarzenie drogowe" ;)
    >
    jasne.
    praktycznie w kazdym miejscu zdarzyło sie kiedys jakies zdarzenie i w tym
    miejscu były co najmnije 4 wypadki przez pol roku to dokładnie taka sama
    sytuacja.
    Brawo!

    > [ciach]

    >
    >> Kiedys mieszkałem na takim osiedlu, gdzie wszystkie skrzyzowania był
    >> z załozenia rownorzedne - gdyby kazde z nich osobno oznaczac - ilosc
    >> znaków byłaby niesamowita. I zupelnie niepotrzebna
    >
    > A widzisz.
    >
    widze. Zawsze twierdziłem, ze generalnie znaków jest za duzo - mozesz sobie
    przejrzec moje posty kilka lat wstecz.

    > [ciach]
    >
    >>> Nie ma czegoś takiego, jak strefowa równorzędność dróg na
    >>> skrzyżowaniach. Wypisujesz brednie i masz pretensje, że ktoś ci to
    >>> wypomina.
    >>>
    >> nie wiem czy nie ma czy jest.
    >> Wiele razy wjezdzjaac na osiedlach widze znak - uwaga skrzyzowanie
    >> rownorzedne - obowiazuje na terenie całego osiedla.
    >> Skro nie ma...
    >
    > Taka, hmm, proteza.

    no i?
    >
    >>>>>> Z ciekawosci - jak wyobrazasz sobie skrzyzowanie równorzedne,
    >>>>>> ktore nie jest oznaczone zadnymi znakami (w sensie - nie mozna
    >>>>>> wywnioskowac z zadnego znaku, ze tam jest
    >>>>>> skrzyzowanierownorzedne)?
    >>>>> Och, to bardzo proste - są dwie drogi równorzędne i one się
    >>>>> krzyżują ze sobą. Za trudne dla ciebie?
    >>>>>
    >>>> No tak, ale jakis znak wczesniej musiał byc, prawda?
    >>> Nie, nie musiał.
    >>>
    >> hmmm, to w jaki sposób znalazłes sie nagle na drodze równorzednej?
    >
    > "Nagle"? Były sobie dwie drogi. Os samego ich początku nie było na
    > nich żadnego znaku określającego pierwszeństwo. W którymś miejscu się
    > przecinają.
    >
    > Tak trudno zrozumieć?
    >
    nie, po prostu dotyczy miejsc o tak małym natezeniu ruchu (bo gdzie
    zaczynaja sie drogi - przewaznie na jakis osiedlach, na drodze "z ostatnim
    domem) ze wlasciwie trudno w ich kontekscie rozpatrywac jakiekolwiek
    sytuacje dorgowe.
    Ale ok - dokładnie to sa miejsca, gdzie mozna powiedziec o skrzyzowaniu bez
    zadnego znaku.

    >>> [ciach]
    >>>
    >>>>> 19 VIII 2009, 23:00 - zarzucasz mi chamstwo, czyli atakujesz
    >>>>> personalnie, mimo że ja nic na twój temat nie pisałem.
    >>>>>
    >>>> rzeczywicie, nic na moj temat.
    >>>> Napisałem jednak w pierwszym poscie, ze w tym miejscu prawie zginał
    >>>> mój przyjaciel (w czym zreszta nie było ani krzty jego winy) a ty
    >>>> potraktowałes go Darwinem, czyli nagroda za głupią smierc.
    >>> Nie jego. Tego, kto nie opanował pojazdu.
    >>>
    >> naprawde nie rozumiesz, ze dla osoby poszkodowanej w takim wypadku
    >> nie ma to zadnego znaczenia?
    >
    > A czy ty możesz wreszcie zrozumieć, że masz pretensje do zarządcy
    > drogi o to, że jakiś debil nie potrafi jeździć i wylatuje na zakręcie
    > na innych ludzi?
    >
    nie, absolutnie nie mam pretensji do zarzadcy ze ktos nie umie jezdzic.
    Ja nawet nie mam pretensji ze nie przewidział, iz to miejsce moze byc
    potencjalnie bardziej niebezpieczne niz cała pozostała czesc tej trasy.
    Mam natomiast pretensje (choc lepiej byłoby powiedziec - nie podoba mi sie
    - pretensje to za duzo powiedziane - przynajmniej na razie) ze nie
    zareagował, kiedy juz empirycznie okazało sie ze to miejsce z jakiegos
    powodu jest bardziej niebezpieczne niz inne.

    >>> [ciach]
    >>>
    >>>> Wskoczyłes na mnie - "Patrz, dokąd jedziesz i nie pędź." - w
    >>>> temacie ktory nijak nie tyczył sie mojej jazdy.
    >>> Uwaga ogólna - w odpowiedzi na to, że wystąpiłeś (chcąc lub nie
    >>> chcąc) jako rzecznik wypadających na tym zakręcie.
    >>>
    >> nie, od poczatku byłem przede wszystkim "rzecznikiem poszkodowanego"
    >
    > No to pomóż mu wydoić ile się da od ubezpieczyciela sprawcy zdarzenia.
    >
    a jak by zginał, to pociesz zone, tak...?
    Super logika.

    > Wypisując brednie o rzekomej winie drogi możesz spowodować, że
    > ubezpieczyciel się wypnie i odmówi wypłaty odszkodowania, bo przecież
    > "pana kolega sam twierdził, że to wina drogi, a nie naszego klienta".
    >
    tak, to zawsze jest wina drogi, przeciez jakby jej tam nie było...

    > [ciach]
    >>>
    >>>>>>>> Po co twim zdaniem ogranicznia predkosci na drodze, skoro w
    >>>>>>>> kazdych
    >>>>>>> Zapytaj tych, co je stawiają.
    >>>>>> A twoim zdaniem?
    >>>>> NIE JA JE STAWIAM. DOTARŁO?
    >>>>>
    >>>> swojego zdania na ten temat nie posiadasz? (dotarło o co pytam?)
    >>> Nie. A muszę? Oczywiście wiadomo, co teoretycznie jest inspiracją
    >>> dla tych ograniczeń (bezpieczeństwo) ale jeśli byś rzeczywiście miał
    >>> takie doświadczenie jak twierdzisz, że masz, to byś wiedział, że
    >>> teoria i praktyka się nierzadko mijają.
    >>>
    >> oczywiscie, ze w 70% tak jest.
    >> Tak samo zreszta ze znakami o zakretach - w wielu przypadkach ozancza
    >> sie zakrety ktore przejezdza sie z predkoscia 90 i wyzsza. A z
    >> drugiej strony, taki ktory takiej predkosci przejazdowej nie
    >> umozliwia - oznaczony nie jest - co zreszta powoduje skutki w postaci
    >> wypadków.
    >
    > Nie. Skutki w postaci wypadków powodują najczęściej ludzie, którzy nie
    > potrafili dostosować prędkości do możliwości drogi, pojazdu oraz
    > swoich własnych umiejętności albo zwyczajnie nie patrzyli, dokąd jadą
    > (bo np. odebrali "szalenie ważny" telefon).
    >
    de facto napisalismy to samo.

    >> To, ze mnie to denerwuje, to jedno.
    >> To ze nikt z osób ustawowo odpowiedzialnych za dbanie o
    >> bezpieczenstwo na drodze defacto nie musi sie takimi sprawami
    >> zajmowac denerwuje mnie jeszcze bardziej.
    >
    > Działaj dalej - za twoją niedźwiedzią przysługę wszyscy poszkodowani w
    > wypadkach serdecznie ci podziękują...
    >
    ???
    dalej o tym ubezpieczycielu?
    nie rozsmieszaj mnie.

    > [ciach]
    >
    >> ok, uwaga o 30km/h była nietrafiona.
    >> Masz racje - jak wjedzie sie na lodowisko (gololedz itp) to nawet 30
    >> nie gwarantuje bezpieczenstwa.
    >> Niemniej - meritum uciekło bo uczepiłes sie jakiegos ekstremum
    >> zamiast skupic sie na zjawisku.
    >
    > To właśnie JEST meritum twojego problemu: domagasz się konkretnych
    > instrukcji i precyzyjnych gwarancji, a to jest niemożliwe. Po to masz
    > mózg, żeby analizować warunki na bieżąco i wyciągać wnioski oraz
    > zachowywać zdrowa dozę "paranoi drogowej" (nie ufaj innym, drodze, ani
    > nawet samemu sobie). Ruch drogowy to nie jest program o ściśle
    > określonych parametrach. Gdyby tak było już dawno po drogach
    > jeździłyby w pełni automatyczne samochody.
    >
    hmm, chyba mi sie znudziło, skoro do teraz nie zrozumiałes o czym ja pisze.

    >>>> Tej twojej predkosci przejezdzania zakretów pewnie i tak nie poznam
    >>>> - w sumie sie nie dziwie...
    >>> Chyba że zaczniesz jeździć za mną - ale nie za blisko, bo mnie to
    >>> denerwuje i możesz potem zostać wezwany za komendę w celu
    >>> ustosunkowania się do amatorskiego filmu.
    >>>
    >> Normalnie czekam z niecierpliwoscia na takie wezwanie.
    >> Zarzut bedzie z jakiego artykułu - denerwowanie AL? :)
    >
    > Niezachowanie bezpiecznego odstępu od poprzedzającego pojazdu -
    > łaskawie zapoznaj się wreszcie z obowiązującymi przepisami!
    >
    tak jak powiedziałem:
    Z niecierpliwoscia czekałbym na takie wezwanie.
    mozemy sie nawet umowic, ze dam sie sfilmowac.
    Tak z ciekawosci - jaki odstep cie denerwuje? 6 metrów? 10?

    >>> Bo ja sam tej prędkości nie znam - bo i po co mi ta wiedza? Grunt,
    >>> żebym się w zakręcie zmieścił.
    >>>
    >> alez ja nie twierdze ze musisz wiedziec.
    >> Twierdze tylko, ze napisałes 10 ogólnikowych zdan, nic nie wnoszacych
    >> do dyskusji, zamiast powiedziec zwyczajnie - nie wiem.
    >> Niestety mowienie "nie wiem" jest bardzo nie w modzie.
    >
    > Wnoszących, wnoszących - dla osoby inteligentnej. A nie dla maszynki,
    > która musi dostać dokładny program, żeby go potem bezmyślnie wykonać.
    >
    co mam powiedziec, argumnetowi "bo tak" zawsze przeciwstawiam argument "bo
    nie".

    >>>>> Popularne imieniny? Tanie piwo? Ogólny niski stan umiejętności?
    >>>>> Brawura? Bezmyślność?
    >>>>>
    >>>> czyli jest ok?
    >>>> A jak bedzie nastepne 5 wypadków to dodatkowo ładna tecza nad
    >>>> droga.
    >>> Jakoś "czarne punkty" nie pomagają na zmianę statystyki.
    >>>
    >> Nie znam statystyki, trudno mi sie wypowiedziec.
    >> Czarne punkty kojarza mi sie z drogami o duzym natezeniu ruchu, wec
    >> porownanie jest nieadekwatne do opisywanej przeze mnie drogi.
    >
    > Właśnie bardzo adekwatne. Różnica jest jedynie w skali.
    >
    no tak, natezenie ruchu nie ma przeciez zadnego znaczenia.

    >>>> No i super.
    >>>> Zycze ci, tak jak to sie stało w przypadku mojego kolegi, przejazdu
    >>>> przez taki nieoznaczony zakret i spotkania sie z kims, kto
    >>>> dysponował troche mniejszymi umiejetnosciami niz ty i ten znak jemu
    >>>> by sie przydał. Ba, nawet wtedy zglosze cie do tej nagrody, ktora
    >>>> tak lubisz...
    >>> Czyli życzysz mi śmierci przez jakiegoś debila, skurwysynu...
    >>>
    >> Nie, nikomu nie zycze smierci.
    >
    > Tylko mi.
    >
    Nawet tobie nie.
    Zreszta - jakie miałoby to znaczenie - przeciez ty uzywasz mozgu, czytasz
    dorge - nic by ci na tym zakrecie nie groziło.
    A w razie czego odebrałbys kutasowi, co nie umie opanowac pojazdu, prawo
    jazdy.

    >> Wskazuje tylko, ze brak znaku nie ma wplywu na zycie tylko i
    >> wylacznie tych kierowców, ktorzy jezdza gorzej.
    >> Moze wiec, wlasnie dla tych gorszych, mniej doswiadczonych
    >> postawienie znaku jest wazne i bedzie pewnym kompromisem.
    >> Skurwysynu...
    >
    > Mam dość dyskusji z tobą, zakłamana mendo.
    > *plonk*

    czyli z polskiego na nasze - skonczyły mi sie argumenty.
    Całe szczescie - tez zaczynało mi sie nudzic.

Podziel się

Poleć ten post znajomemu poleć

Wydrukuj ten post drukuj


Następne wpisy z tego wątku

Najnowsze wątki z tej grupy


Najnowsze wątki

Szukaj w grupach

Eksperci egospodarka.pl

1 1 1