Użytkownik Andrzej Lawa napisał:
>> Na bezczelnego to mozna przywlec do sprawy administratora, ktory
>> widzial i nic nie zrobil.
>
> Z opisu sytuacji nie wynika, że ktoś przy tym na bieżąco siedzi.
>

W bloku w ciągu 7 lat było około 8 włamań do mieszkań i piwnic (do
niektórych wchodzili po dwa razy!). Złodzieje raz opędzlowali całe
mieszkanie wynosząc przez kwadrans wszystko co się dało z mieszkania
klatką schodową. Nikt nie zwrócił na to uwagi... Dlatego na którymś z
zebrań wspólnioty mieszkaniowej zdecydowano o zamontowaniu kamer na
klatkach schodowych i przed domem.
Nikt na bieżąco systemu nie obserwuje (tzn. istnieje taka możliwość -
sygnał jest wpuszczony w sieć blokową, natomiast nie ma typowego stróża,
którego obowiązlkiem byłoby śledzenie wydarzeń ;) ). Monitoring pełni
rolę przede wszystkim prewencyjną (od momentu montażu nie było żadnego
włamania) i nagrywa na dysk obraz z kamer. Obraz przechowywany jest
standartowo przez 5 dni - potem zagrywany bieżącym i tak w kółko. Każdy
mieszkaniec może sobie oglądać przechowywane filmy.

Tak się składa, że to ja wpuściłem sygnał w sieć i udostępniłem do
wglądu nagrania - bo przecież do tego to służy! Teraz, gdy zaszła
konieczność użycia zapisu kamer jako dowodu kierowane są pod moim
adresem oskarżenia przez rodzinę dzieci, które porysowały mi auto
(nazwijmy ich K.) - że ograniczam swobody obywatelskiem i jestem winien
faktu, że film z nagraniem całującej się najstarszej córki K. podobno
krążył po sieci. ROTFL!

Ocywiście wpuszeczenie sygnału w sieć, udostępnianie nagrań i te
wszystkie oskarżenia uznaję za niedorzeczne i się z nich tylko nabijam.
Kamery zakładała wspólota mieszkaniowa - więc jak chcą to niech podają
ją do sądu (wspólnotę mieszkaniową czyli również K.).

Natomiast nadal bez odpowiedzi pozostaje pytanie czy jest wymagane
prawnie informowanie (jeśli tak to w jaki sposób) o fakcie rejestrowania
obrazu.

--
Pozdrawiam!
Rafał R