W dniu 16.05.2022 o 16:37, J.F pisze:

>>> Napisali, że fiutin rozpoczął wojnę żeby ratować rosjan...
>>> I to w/g ciebie jest "trochę inny kontekst".
>> O czymś takim, jak casus belli słyszałeś? Co by w zaistniałej sytuacji
>> zmieniło, gdyby walczył o czystość na ulicach? Przecież wiadomo, że to
>> ściema i tyle. Problemem nie jest to, o co on tę wojnę wszczął, tylko że
>> w ogóle wszczął. Bo jakby mu zależało na żyjących na Ukrainie Rosjanach,
>> to by mógł ich wspomagać choćby paczkami żywnościowymi.
> sciema jak sciema
(...)
> No ale to bylo 8 lat temu, od tego czasu spokój ?

Sądzisz, że z jakiego powodu tak zaciekle Pułk AZOV się broni. Rosjanie
(bardziej miejscowi, niż żołnierze Rosji) raczej Ukraińców za to nie
pokochali. Trudno mi powiedzieć, na ile przywołane przez Ciebie
wydarzenia w Odessie były po prostu wybrykiem chuligańskim, a na ile
celowym działaniem. Brak reakcji Milicji, czy opóźnienie w interwencji
Straży Pożarnej może równie dobrze być wynikiem skali rozruchów i braku
sił i środków koniecznych do szybkiego spacyfikowania kibiców. Taki
pożar do rozwinięcia się potrzebuje minut. Potem raczej go ciężko opanować.

Natomiast z cała pewnością problem jest głębszy. Już wiele razy pisałem
(i to przed wojną), że Ukraina zrobiła wszystko, co mogła, by sobie ten
problem na wschodnich rubieżach "podpalić". Tam większość mieszkańców
stanowili Rosjanie, a jak nie większość, to w każdym razie znaczący
udział w populacji. Oni chcieli mieć swoje szkolnictwo przykładowo, a
Ukraińcy tego zabraniali. Generalnie stosunek Ukrainy do mniejszości
Rosyjskiej był podobny, do stosunku Białorusi do naszej mniejszości, czy
też Litwy - z tym, że z Litwą chyba jakoś udało się to poukładać.

Tyle, że Polska na Białoruś czy Litwę czołgami nie wjeżdża w celu
ochrony naszej mniejszości - przynajmniej na razie. Nie potrafię ocenić,
na ile Rosja wyczerpała możliwości pokojowego rozwiązania tego problemu,
oraz na ile postawa Putina obiecującego ochronę Rosjanom zamieszkującym
wschodnie rubieże Ukrainy przyczyniły się do zaognienia problemu. To by
trzeba było być tam na miejscu. Obydwie strony kłamią tu i z mediów, to
właściwy obraz ciężko wydedukować. Wiadomo, że Rosji była potrzebna baza
na półwyspie, a Ukraińcy nie chcieli im jej dalej wynajmować.

2014 rok, to była eskalacja trwającego tam o wiele dłużej problemu.
Zaryzykuję twierdzenie, że ten problem trwał od samego początku
oddzielenia się Ukrainy od ZSRR. Ponieważ Ukrainie jest na rękę
wmanewrowanie innych krajów w konflikt, więc też średnio wierzę w ich
przekaz. Po prostu mają powody, by kłamać, natomiast nie mam dowodów na
to, że kłamią.

Podobnie jest też z przekazem o mordowaniu cywili. Wydano wszystkim
cywilom broń. Oczywiście można, tylko że zgodnie z prawem wojny
uczyniono z nich żołnierzy. I teraz dokąd taki bojownik biega z bronią,
to jest bojownikiem, ale jak ginie i zabierają broń, to jest cywilem.
Rozumiem Ukraińców, że zamieniają miasta w twierdze, ale z automatu te
twierdze stają się pełnoprawnym celem bojowym. Nawet w Polskim prawie
mamy karę za atak na "niebroniony" obiekt.

Generalnie to wszystko jest o wiele bardziej skomplikowane, niż próbują
przedstawiać nasze media i dlatego pomysły polegające na wycinaniu jakiś
źródeł informacji tylko z tego powodu, że są inne, niż my przekazujemy
nie wydają mi się najlepszym pomysłem.

--
Robert Tomasik