-
1. Data: 2006-11-25 19:52:56
Temat: Pogryziony pies na swojej posesji, w aspekcie karnym i cywilnym (długie)
Od: QWERTY <1...@n...net>
Przeglądałem archiwum grupy. Znalazłem bodaj jedno podobne zdarzenie ale
mimo wszystko tylko podobne. Opiszę zatem całe zajście. Niestety chyba
nie da się krótko...
Otóż w czwartek wieczorem ok. godz. 20 na posesję której jestem jednym z
trzech współwłaścicieli, na teren ogrodzony, (płot ok. 1.20 m wysokości)
zabezpieczony furtką z samozamykaczem dostała się suka rasy American
Staffordshire Terrier (Amstaff) i dotkliwie pogryzła mojego psa rasy
West Highland White Terrier (Westie). Pies-napastnik nie miał założonego
kagańca, nie był też prowadzony przez właściciela na smyczy, mimo że
właściciel był wraz z psem. Mój pies przebywał na ogrodzonym terenie
przed domem. Gdy tylko usłyszałem piski mojego czworonoga atakowanego
przez wspomnianego Amstaffa, natychmiast pojawiłem się przed domem i
zobaczyłem zakapturzonego właściciela, atakującego psa, usiłującego
wywlec swojego pupila (ciągnąc go za tzw. kolczatkę) wraz z trzymanym
przez niego w pysku moim psem. Podkreślam, że zdarzenie miało miejsce na
mojej prywatnej posesji a właściciel atakującego psa nie jest w żaden
sposób powiązany z którymkolwiek z dwóch pozostałych współwłaścicieli
działki. Nie widziałem momentu wtargnięcia przez psa na moją posesję,
jednak istnieje prawdopodobieństwo, że jego właściciel wpuścił go przez
furtkę celowo (młody człowiek, który chciał się prawdopodobnie popisać
przed obecnym wraz z nim towarzystwem, jakiego to ma agresywnego psa).
Atakujący Amstaff wywijał uwięzionym w swym pysku moim psem, a
postępowanie jego właściciela zmierzało w zasadzie jedynie do
nakłonienia jego czworonoga, do opuszczenia mojej posesji a nie do tego
aby jego pies uwolnił zdobycz. Uwolnienie poturbowanego mojego psa
było możliwe dopiero po interwencji jednego z sąsiadów (współwłaściciela
posesji), mającego dość duże doświadczenie w kontaktach z dużymi rasami
psów. Sąsiad spowodował zwolnienie uścisku napastnika, rozwierając mu
pysk łyżką do opon! Wcześniejsze próby (wraz z oblewaniem psa zimną
wodą) nic nie dały. W trakcie prób uwolnienia mojego psa, małżonka
wezwała patrol Policji, który mimo, że przybył nadzwyczaj szybko, nie
zastał na miejscu zdarzenia właściciela atakującego psa, gdyż ten wraz z
podopiecznym oddalił się po zajściu w nieznanym kierunku, podobnie jak
towarzyszące mu osoby. Przybyły na miejsce policjant, przesłuchał nas
oraz sąsiadów będących świadkami zajścia. W trakcie prowadzonych
czynności ustalone zostały dane właściciela Amstaffa. Policjant
stwierdził, że na podstawie poczynionych przez siebie ustaleń, może
jedynie ukarać właściciela atakującego psa mandatem w wysokości 200,-
zł, za to, że jego pies nie posiadał kagańca i nie był prowadzony na
smyczy! Nie mogę się z tym zgodzić i dlatego proszę o pomoc. Jestem
zdania, że podstawowe znaczenie dla obrazu całości zajścia ma to, że
miało ono miejsce na mojej prywatnej posesji i nastąpiło tu wtargnięcie
na nią oraz atak na moje mienie prowadzący do uszkodzenia go (mam na
myśli oczywiście mojego psa jako szczeniak rasy West Highland White
Terrier kosztował nas ok. 2000,- zł). Bez znaczenia dla mnie (w aspekcie
prawa cywilnego) jest to czy właściciel nakłonił swojego podopiecznego
do wejścia na nią, czy ten dostał się na nią nie pilnowany. Jednak jak
myślę może i powinno mieć to znaczenie w aspekcie karnym. Posesja była
zabezpieczona, jak to opisałem powyżej. Poza tym małżonka w wyniku
całego zajścia doznała rozstroju nerwowego (wizyta na pogotowiu) i w tej
chwili przebywa na siedmiodniowym zwolnieniu lekarskim. Ponadto pies mój
odniósł w wyniku zajścia obrażenia, powodujące konieczność długotrwałego
i kosztownego leczenia weterynaryjnego.
Jako człowiek nie mający (dotąd) wiele wspólnego z wymiarem
sprawiedliwości mam zatem kilka pytań. Po pierwsze, to co mogę zrobić
aby całe zajście zostało potraktowane jako najście na prywatną posesję,
któremu towarzyszyła próba zniszczenia mienia prywatnego oraz uszczerbek
na zdrowiu (zwolnienie lekarskie żony), z którego wynikają dalej
utracone korzyści (żona prowadzi prywatną działalność gospodarczą,
której nie może w tym czasie wykonywać). Rozumiem, że sprawa ta w tym
zakresie leży w obrębie prawa karnego. I druga rzecz. Jakie kroki
powinienem podjąć aby otrzymać od właściciela Amstaffa zwrot kosztów
leczenia mojego psa. I tu, myślę że zaistnieje konieczność wytoczenia mu
sprawy cywilnej. Proszę choć o krótką podpowiedź, gdzie, do kogo i z
czym powinienem się zwrócić. Nie wiem co w sprawie może (lub powinna)
jeszcze Policja, czy powinienem złożyć zawiadomienie do prokuratora? Jak
zabrać się za sprawę cywilną? Myślałem, czy nie dać sobie z tym
wszystkim spokoju... Ale czy w takim razie dać się terroryzować
wygolonym na pałę, zakapturzonym gówniarzom, mającym psy bardziej
niebezpieczne niż broń palna, a we łbie pusto?
--
QWERTY
-
2. Data: 2006-11-25 20:09:14
Temat: Re: Pogryziony pies na swojej posesji, w aspekcie karnym i cywilnym (długie)
Od: "Marcin Krzemiński" <radca@BEZ_TEGOradca.krakow.pl>
> I druga rzecz. Jakie kroki
> powinienem podjąć aby otrzymać od właściciela Amstaffa zwrot kosztów
> leczenia mojego psa. I tu, myślę że zaistnieje konieczność wytoczenia mu
> sprawy cywilnej. Proszę choć o krótką podpowiedź, gdzie, do kogo i z
> czym powinienem się zwrócić.
Wezwać na piśmie do zwrotu kosztów leczenia żony i psa, utraconych zarobków
żony i jakie tam szkody jeszcze poniosłeś. Jeśli nie zapłaci - to do sądu -
masz świetne dowody w postaci notatek Policji i ukarania mandatem.
Mimo, że nie możesz udowodnić, że właściciel psa wpuścił go celowo, to
zawsze odpowiedzialność można oprzeć na jego niedbalstwie i naruszeniu reguł
ostrożności nakazanych przez prawo wykroczeń.
W razie czego pisz na priv.
Marcin.
--
www.radca.krakow.pl
-
3. Data: 2006-11-25 20:12:35
Temat: Re: Pogryziony pies na swojej posesji, w aspekcie karnym i cywilnym (długie)
Od: scream <n...@p...pl>
Dnia Sat, 25 Nov 2006 20:52:56 +0100, QWERTY napisał(a):
> Po pierwsze, to co mogę zrobić
> aby całe zajście zostało potraktowane jako najście na prywatną posesję,
To jest wg mnie naruszeniem art. 193 KK, ale jako że właściciel psa musiał
jakoś zareagować, wątpię aby można go było pociągnąć do odpowiedzialności z
tego art. Możnaby mu zarzucić to, że nie dopilnował czworonoga - to zresztą
zaproponowała Ci policja (jest to wykroczenie karane mandatem) ale się nie
zgodziłeś.
> któremu towarzyszyła próba zniszczenia mienia prywatnego
Jakiego? Chyba czegoś nie doczytałem.
> oraz uszczerbek na zdrowiu (zwolnienie lekarskie żony),
Tu wchodzi w gre tylko sprawa cywilna, o ile rzeczywiście jest jakiś
uszczerbek i jest on możliwy do udowodnienia przed sądem, czyli np. jest to
poparte opinią biegłego psychiatry który stwierdzi że faktycznie doszło do
jakiegoś załamania psychicznego.
> z którego wynikają dalej
> utracone korzyści (żona prowadzi prywatną działalność gospodarczą,
> której nie może w tym czasie wykonywać).
To jest strasznie naciągane! Pies został pogryziony, rozumiem że można sie
zdenerwować, ale raczej nie aż tak żeby brać tydzień zwolnienia. Co będzie
jak ktoś wam umrze? Żona pójdzie na rok na zwolnienie? Jak jest taka
słabowita to może niech na rente idzie?
> Jakie kroki powinienem podjąć aby otrzymać od właściciela Amstaffa zwrot
> kosztów leczenia mojego psa. I tu, myślę że zaistnieje konieczność
> wytoczenia mu sprawy cywilnej.
Niekoniecznie, jeśli zechce oddać dobrowolnie. Musiałbyś wydobyć jakoś z
policji jego dane :)
> Nie wiem co w sprawie może (lub powinna) jeszcze Policja
Z tego co opisujesz, policja zachowała sie poprawnie i nic im zarzucić nie
można.
> czy powinienem złożyć zawiadomienie do prokuratora?
Nie ma ku temu podstaw, nie doszło tu do popełnieia żadnego przestępstwa.
> Jak zabrać się za sprawę cywilną?
Kluczowe jest to, czy policja ma dane tego osobnika. Jeśli tak, to idź na
komisariat, powiedz że chcesz założyć sprawę cywilną i w związku z tym
potrzebujesz jakiś namiar (numer) na tą konkretną interwencję (bo danych
gościa raczej Ci nie podadzą). Potem piszesz pozew i składasz w sądzie.
> Myślałem, czy nie dać sobie z tym wszystkim spokoju...
Należy Ci sie zwrot kosztów leczenia psa i tego możesz spokojnie dochodzić,
natomiast co do reszty mam spore wątpliwości.
--
best regards,
scream (at)w.pl
Samobójcy są arystokracją wśród umarłych.
-
4. Data: 2006-11-25 20:18:10
Temat: Re: Pogryziony pies na swojej posesji, w aspekcie karnym i cywilnym (długie)
Od: scream <n...@p...pl>
Dnia Sat, 25 Nov 2006 21:09:14 +0100, Marcin Krzemiński napisał(a):
> Wezwać na piśmie do zwrotu kosztów leczenia żony i psa, utraconych zarobków
> żony i jakie tam szkody jeszcze poniosłeś.
Koszty leczenia psa - zgoda. Leczenie żony - nie ma czego dochodzić, bo
jest tylko zwolnienie (i to mocno naciągane). Utracone zarobki - kolejna
bzdura. Jakie tu są podstawy do tygodniowego zwolenienia z pracy? Jesteś w
stanie udowodnić że pogryzienie psa aż tak nadszarpnęło kondycją psychiczną
tej kobiety że konieczny był aż tydzień zwolnienia? Bo wg mnie jest to
oczywista bzdura.
> Jeśli nie zapłaci - to do sądu -
> masz świetne dowody w postaci notatek Policji i ukarania mandatem.
Z tego co zrozumiałem, w końcu nikt nie został ukarany mandatem.
--
best regards,
scream (at)w.pl
Samobójcy są arystokracją wśród umarłych.
-
5. Data: 2006-11-25 21:04:49
Temat: Re: Pogryziony pies na swojej posesji, w aspekcie karnym i cywilnym (długie)
Od: Andrzej Lawa <a...@l...SPAM_PRECZ.com>
QWERTY wrote:
> Atakujący Amstaff wywijał uwięzionym w swym pysku moim psem, a
> postępowanie jego właściciela zmierzało w zasadzie jedynie do
> nakłonienia jego czworonoga, do opuszczenia mojej posesji a nie do tego
> aby jego pies uwolnił ?zdobycz?. Uwolnienie poturbowanego mojego psa
> było możliwe dopiero po interwencji jednego z sąsiadów (współwłaściciela
> posesji), mającego dość duże doświadczenie w kontaktach z dużymi rasami
> psów. Sąsiad spowodował zwolnienie uścisku napastnika, rozwierając mu
> pysk łyżką do opon! Wcześniejsze próby (wraz z oblewaniem psa zimną
Nie prościej było rozwalić temu amstaffowi łeb?
[ciach]
> na nią oraz atak na moje mienie prowadzący do uszkodzenia go (mam na
> myśli oczywiście mojego psa ? jako szczeniak rasy West Highland White
> Terrier kosztował nas ok. 2000,- zł). Bez znaczenia dla mnie (w aspekcie
> prawa cywilnego) jest to czy właściciel nakłonił swojego podopiecznego
> do wejścia na nią, czy ten dostał się na nią nie pilnowany. Jednak jak
> myślę może i powinno mieć to znaczenie w aspekcie karnym. Posesja była
W aspekcie karnym to znaczenie ma, czy psa poszczuł, czy nie. Jak nie -
to mamy sprawę cywilną.
[ciach]
> Jako człowiek nie mający (dotąd) wiele wspólnego z wymiarem
> sprawiedliwości mam zatem kilka pytań. Po pierwsze, to co mogę zrobić
> aby całe zajście zostało potraktowane jako najście na prywatną posesję,
> któremu towarzyszyła próba zniszczenia mienia prywatnego oraz uszczerbek
ROTFL
A jesteś w stanie udowodnić celowość tego "najścia" i celowość tego
"zniszczenia mienia"? ;->
> na zdrowiu (zwolnienie lekarskie żony), z którego wynikają dalej
> utracone korzyści (żona prowadzi prywatną działalność gospodarczą,
> której nie może w tym czasie wykonywać). Rozumiem, że sprawa ta w tym
> zakresie leży w obrębie prawa karnego. I druga rzecz. Jakie kroki
Źle rozumiesz. Sprawa cywilna jak w pysk dał. Bo za wykroczenie
delikwent został już ukarany przez policję.
> powinienem podjąć aby otrzymać od właściciela Amstaffa zwrot kosztów
> leczenia mojego psa. I tu, myślę że zaistnieje konieczność wytoczenia mu
> sprawy cywilnej. Proszę choć o krótką podpowiedź, gdzie, do kogo i z
> czym powinienem się zwrócić. Nie wiem co w sprawie może (lub powinna)
Do sądu. Choć przy twojej ewidentnie mizernej orientacji w temacie
sugerowałbym zatrudnienie prawnika.
W jej wyniku powinieneś uzyskać pokrycie wszelkich poniesionych strat.
> jeszcze Policja, czy powinienem złożyć zawiadomienie do prokuratora? Jak
Zawiadomienie o czym? Jakieś przestępstwo zostało popełnione?
-
6. Data: 2006-11-25 22:17:57
Temat: Re: Pogryziony pies na swojej posesji, w aspekcie karnym i cywilnym (długie)
Od: "Cyprian Prochot" <c...@e...pl>
> Zawiadomienie o czym? Jakieś przestępstwo zostało popełnione?
o wtargnieciu na posesje z uzyciem niebezpiecznego zwierzaka ;P
czekam z niecierpliwoscia kiedy bedzie mozna w koncu w naszym pieknym kraju
odstrzelic jaja dowolnej osobie naruszajacej posesje,oraz jej psu ;)
p.s. i kotu tez ;)
pozdrawiam
Cyprian Prochot
-
7. Data: 2006-11-25 22:22:03
Temat: Re: Pogryziony pies na swojej posesji, w aspekcie karnym i cywilnym (długie)
Od: KrzysiekPP <j...@N...ceti.pl>
> czekam z niecierpliwoscia kiedy bedzie mozna w koncu w naszym pieknym kraju
> odstrzelic jaja dowolnej osobie naruszajacej posesje,oraz jej psu ;)
A jak to suka bedzie to jak mu jaja odstrzelisz ? :)
--
Krzysiek, Krakow, http://kszysiek.xt.pl/
-
8. Data: 2006-11-25 23:39:49
Temat: Re: Pogryziony pies na swojej posesji, w aspekcie karnym i cywilnym (długie)
Od: "Papkin" <s...@s...net>
>
> p.s. i kotu tez ;)
>
koty nie sa tak durne jak psy by sie zagryzac wzajemnie...
A kiedy bedzie ustawa zakazujaca posiadania psow z ras typu "idealnie pasujacy
do dresow"?
Co sie wyprawia z tymi kundlami przekracza pojecie ;(
Dres wiadomo ze pudla nie wezmie... bo on nie zagryza i jest slaby.
-
9. Data: 2006-11-25 23:44:06
Temat: Re: Pogryziony pies na swojej posesji, w aspekcie karnym i cywilnym (długie)
Od: scream <n...@p...pl>
Dnia Sun, 26 Nov 2006 00:39:49 +0100, Papkin napisał(a):
> A kiedy bedzie ustawa zakazujaca posiadania psow z ras typu "idealnie pasujacy
> do dresow"?
Jak tylko nauczy sie właścicieli innych czworonogów żeby sprzątali ich
odchody.
--
best regards,
scream (at)w.pl
Samobójcy są arystokracją wśród umarłych.
-
10. Data: 2006-11-26 01:05:30
Temat: Re: Pogryziony pies na swojej posesji, w aspekcie karnym i cywilnym (długie)
Od: "Robert Tomasik" <r...@g...pl>
Użytkownik "QWERTY" <1...@n...net> napisał w wiadomości
news:eka74t$6ef$1@nemesis.news.tpi.pl...
To, gdzie miało miejsce zdarzenie ma drugorzędne w tym momencie znaczenie. Gdyby
udało się dowieść, że właściciel tego dużego psa celowo poszczuł go na małego to
znalazło by się kilka artykułów na to. Ale z tego co piszesz dowodu na to nie
ma. A zatem pozostaje wszelkie niejasności tłumaczyć na korzyść potencjalnego
oskarżonego. Jedynym pewnikiem jest to, ze pies nie miał kagańca i smyczy.