Witam

problem nie jest jakiś ogromnych rozmiarów, ale jest i dręczy.

Moja żona dogadała się w pracy z jakimś kolegą na temat rolet na okna.
Kolega jej mówił że ma znajomego prowadzącego firmę i może taniej załatwić
owe rolety, wystarczy że ona da mu pieniądze a on z kolegą przywiozą nam
przedmiot zakupu.
Moja żona nie jest raczej kobietą naiwną, ale w przypływie zaćmienia (czy
kto wie tam czego) dała gostkowi 500 pln. Stało się to 13 października i do
tej pory ani rolet, ani pieniędzy. od tego czasu wydzwaniamy do tego
człowieka co dostał pieniądze, a ona za każdym razem mówi że jutro, jutro
bo coś tam. Wczoraj zadzwoniłem do niego i powiedziałem że chcę pieniądze,
powiedział że zaraz będzie i tyle go widziano. Od wczoraj nie odbiera
telefonu.

Fakty:
- wiem jak się nazywa i na jakiej ulicy mieszka, dokładniejszego adresu nie
znamy,
- gostek pracuje razem w firmie z moją żona,
- faktu przekazania pieniędzy nikt nie widział,
- rozmowę na temat załatwienia przez owego "złodzieja" słyszało kilka osób,
- po rozmowie żona wypłacała z bankomatu 500 pln i ma na to dowód wypłaty

Pytanie: Czy jest sens iść z tym na Policję? Czy jest sens zgłaszać to jako
wyłudzenie?

Może lepszym wyjściem jest ogłoszenie tego faktu w jego pracy?
Może lepszym wyjściem jest rozwieszenie plakacików z jego danymi i faktem
co zrobił w okolicy jego zamieszkania?

Nie wiem co robić, nie wiem czy warto coś robić.

Oczywiście kobiety nie karcę bo już zrozumiała że źle zrobiła i to chyba
jest dla niej największą karą.

Jeśli czegoś nie napisałem to proszę pytać.

pozdrawiam

--

www.fociarz.blog.pl