eGospodarka.pl
eGospodarka.pl poleca

eGospodarka.plPrawoGrupypl.soc.prawo › Bramki w metrze i art.54KW
Ilość wypowiedzi w tym wątku: 206

  • 191. Data: 2006-01-10 20:39:32
    Temat: Re: Bramki w metrze i art.54KW
    Od: "Nixe" <n...@f...peel>

    W wiadomości <news:dq1493$2ls$1@opal.futuro.pl>
    Dredd <...@...pl> pisze:

    > Trzeba jednak pamiętać, że w wypadku wymagania poruszania się "żabką"
    > w grę może wchodzić sprzeczność takiego wymogu z zasadami współżycia
    > społecznego (art. 5 k.c.). Zależałoby to od tego czy właściciel
    > potrafiłby w sposób zasługuijący na uwzględnienie uzasadnić potrzebę
    > poruszania się "żabką".

    Przecież dokładnie to samo można powiedzieć o zakazie wchodzenia do sklepu z
    plecakiem.
    Czym uzasadniony jest taki zakaz w sytuacji, gdy spokojnie można wejść z
    dużą torbą?
    Bo chyba nie tym, że istnieje podejrzenie, że właściciel plecaka coś
    ukradnie. A właściciel torby już nie?
    Co ciekawsze ochrona zachęca oddanie plecaka do depozytu, ale obsługa
    depozytu wyraźnie zaznacza, że za rzeczy pozostawione u nich w żaden sposób
    nie ponosi odpowiedzialności. Gdzie zatem jest w tym sens? Czy dla czyjegoś
    głupiego wymysłu ktoś, wybierając się na zakupy do Geanta, ma sobie
    specjalnie kupić nie wzbudzającą podejrzeń torebkę, albo oddać pusty plecak,
    a całą jego zawartość nosić w ręce?

    Idąc dalej - uzasadnienie nakazu wzięcia wózka/koszyka przy wejściu na teren
    sklepu też jest nonsensowne, ponieważ brzmi zazwyczaj "bo jak ktoś chodzi z
    wózkiem, to znaczy, że coś kupuje, a osoba bez wózka od razu wzbudza
    podejrzenia". Czyli chcąc coś ukraść wystarczy wziąć dla świętego spokoju
    wózek i w ten sposób zdjąć z siebie uwagę ochrony. Nonsens jakich mało.

    --
    PozdrawiaM


  • 192. Data: 2006-01-10 21:16:36
    Temat: Re: Bramki w metrze i art.54KW
    Od: "ape" <a...@n...poczta.fm>

    Użytkownik "Dredd" <...@...pl> napisał w wiadomości
    news:dq1493$2ls$1@opal.futuro.pl...
    > > 1. ja swojego plecaka nie zamierzam nikomu udostepniac, zatem
    > > sklepikarzowi oraz jego siepaczom wara od niego.
    >
    > Słusznie. Wyobraź sobie że w drugą stronę działa to identycznie. Tak
    długo jak
    > sklep jest Tobie udostępniony możesz wejść, jeśli właściciel mówi
    stop - to wara Ci
    > od sklepu ;)

    tak, jesli przedtem nie wejde lub nie wyjde po zamknieciu sklepu.
    skoro jednak wszedlem - od progu broni mnie panstwowa inspekcja handlowa
    oraz sad konsumancki :-)

    > > 2. jesli sklepikarz zamknie sklep - przestaje go udostepniac
    > > jezeli udostepnia swoj sklep i towar klienteli, nie ma prawa
    ograniczac
    > > mojej wolnosci w imie swojego widzimisie.
    >
    > Teraz ja zabawię się jak Ty wcześniej: Podaj podstawę prawną która mu
    tego
    > zakazuje :)

    zrobie wyjatek i nie wysle cie do gugla: art. 189 kk.
    zycze przyjemnej lektury


    > Skoro może sklep zamknąć dla wszystkich to tym bardziej może dla
    konkretnej
    > osoby. I wcale nie musi tego robić przez zatrzaśnięcie drzwi. W
    kulturalnym
    > społeczeństwie wystarczy poprosić o opuszczenie pomieszczenia.

    masz jakis ciekawy artykul na poparcie tego karkolomnego przypuszczenia?

    > A Twoja wolność, jak wolność każdego innego, podlega dość licznym -
    legalnym -
    > ograniczeniom.

    ja akim konkretnie w tym przypadku?

    > > mylisz pojecia, gdyz ja nikomu nie udostepniam domu,
    >
    > Nikt Cię nigdy nie odwiedza w domu, w Twojej własnej firmie etc.? ;)
    > A jeśli odwiedzi to czy siedzi ile chce i robi co chce? Czy jednak
    wypada mu się
    > liczyć ze zdaniem właściciela?

    a nie. my home is my castle i wpuszczam do niego jedynie tego kogo chce.
    z natretami rozmawiam grzecznie lecz stanowczo przez donofon :-)
    osoby przypadkowe przyjmuje gdzie indziej i czasm zdarza sie, ze
    wychodze pierwszy

    > > zatem nie naruszam niczyjego posiadania
    >
    > Tak długo jak długo właściciel Cię nie wyprosi. Kiedy Cię wyprasza, a
    Ty nie
    > reagujesz, zaczynasz naruszać.

    repektuje godziny otwarcia sklepu, wiec co niby naruszam?

    > > tak? a w ktorym to miejscu kc nakazuje mi okreslone zachowanie?
    >
    > Podałem Ci już stosowne przepisy, które dają właścicielowi pełne prawo
    by
    > legalnie usunąć Cię ze swojego sklepu.

    a ja je stosownie podwazylem, wiec co mi dalej zaoferujesz w kwestii
    prawnej?

    > > nie zauwazyles, ze zmuszanie do czegos takiego podpada pod inny
    kodeks?
    >
    > Tylko o ile jest bezprawne. Bez elementu bezprawności czynu ten inny
    kodeks nic
    > tu nie ma do rzeczy. A właściciel korzystając z przysługującej mu
    ochrony
    > posesoryjnej przeciw niepożądanej osobie na jego własności, działa w
    granicach i
    > na podstawie prawa.

    1. taaaaak? a jakim to niby prawem pierwszy lepszy sklepikarz moze mnie
    zmusic do okreslonych czynnosci?
    2. podasz mi podstawe prawna na uznanie klienta jako persone non grata w
    sklepie?

    > > jesli dziecko, ktore za chwile sie zsika i stan wyzszej koniecznosci
    sa
    > > tym samym, to ja jestem perska ksiezniczka.
    >
    > Na zdrowie.
    > Osoba umyślnie potrącająca inne osoby, wpadająca na nie - formalnie
    wypełnia
    > znamiona przestępstwa naruszenia nietykalności cielesnej (art. 217
    k.k. lub tuż
    > obok - pamięć może mnie zawodzić). Ale jeśli okaże się że biegła z
    dzieckiem do WC
    > aby nie zlało się w gacie, można jak najbardziej rozważac, czy nie ma
    w takiej
    > sytuacji stanu wyższej konieczności :)

    tym razem mieszaci sie stan wyzszej koniecznosci z naruszaniem
    nietykalnosci...
    ile razy mam cie prosic, zebys nie kombinowal?
    nie mozesz sobie poczytac jakiegos komentarza kodeksowego albo spytac
    chociaz studenta prawa?

    > Pozostaje ocenić czy jest proporcjonalność dobra poświęconego
    (nietykalność
    > cielesna osób potrąconych) i tego które jest przez babkę było
    chronione (mienie w
    > postaci suchych, niezniszczonych majtek, a może zdrowie dziecka, jeśli
    potem z
    > mokrymi gaciami miałoby paradować po dworze - a mamy styczeń ;))

    jesli pozostaje cokolwiek do oceny - to jedynie czy opiekun prawny
    dziecka dzialal zgodnie z krio

    > > a jak sobie ochroniarz wymysli, ze np. co druga babcia ma do kasy
    skakac
    > > "zabkami" to rowniez ma sie temu podporzadkowac?
    >
    > Nie musi, a właściciel sklepu tego od niej nie wyegzekwuje. Babcia
    może zresztą
    > pójść do innego sklepu. Analogicznie jednak babcia nie wyegzekwuje
    wejścia na
    > cudzą własność bez zgody właściciela. I kólko się zamyka :)

    jak nie musi? a kultura osobista "zabkujacej" babci???
    nie pojdzie do innego sklepu, bo drozej i dalej, mimo "zabek" . czaisz
    ten drobiazg?
    jestes niereformowalny... j
    akim prawem ktos moze babci postawic szlaban na wejscie do konkretnego
    sklepu?
    not for babcias? stuknij sie w opakowanie na oczy
    miotasz sie, a tyle razy cie prosilem, zebys nie kombinowal


    > Trzeba jednak pamiętać, że w wypadku wymagania poruszania się "żabką"
    w grę
    > może wchodzić sprzeczność takiego wymogu z zasadami współżycia
    społecznego
    > (art. 5 k.c.). Zależałoby to od tego czy właściciel potrafiłby w
    sposób zasługuijący
    > na uwzględnienie uzasadnić potrzebę poruszania się "żabką".

    no w koncu doszlismy do jakiegos zaulka...
    - niech mi ochroniarz w sposob zaslugujacy na uwzglednienie uzasadni
    potrzebe wyjscia wyjsciem
    - niech mi kasjerka w sposob zaslugujacy na uwzglednienie uzasadni zakaz
    wyjscia przez kase (zwlaszcza z zasikanym dzieckiem lub gdy bedzieszial
    sraczke. mysle, ze chociaz to przyjmiesz)
    - niech mi dredd w sposob zaslugujacy na uwzglednienie wyjasni zasady
    wspolzycia spolecznego jpod postacia glupawych polecen wydawanych przez
    cyborgow ze sluchawka w uchu

    > > a na jakiej podstawie?
    >
    > A po co Ci to? Przecież Ty i tak wiesz swoje ;)

    myslalem, ze masz cos do powiedzenia i sprobujesz poprzec swoje tezy
    odpowiednimi artykulami
    w takim razie eot, gdyz jestesmy na grupie pl.soc.prawo, a nie na klatce
    schodowej

    --
    pozdro
    ape

    Ne noceas, dum vis prodesse, memento! (Ovidius)


  • 193. Data: 2006-01-10 21:18:35
    Temat: Re: Bramki w metrze i art.54KW
    Od: Dredd<...@...pl>

    > Przecież dokładnie to samo można powiedzieć o zakazie wchodzenia do sklepu z
    > plecakiem.
    > Czym uzasadniony jest taki zakaz w sytuacji, gdy spokojnie można wejść z
    > dużą torbą?

    Pytałaś autora tego wymogu? Może ma jakieś sensowne uzasadnienie?

    Myślę że z tymi zasadami współżycia społecznego przesadziłem. Bo przecież
    sklepikarz nie jest w stanie wyegzekwować tej "żabki" tak czy inaczej.
    Doprowadzić do usunięcia dowolnej osoby z jego własności może natomiast niemal
    zawsze i w zasadzie bez tłumaczeń. To element jego prawa własności.
    Z tego powodu nie ma praktycznego znaczenia czy powoła się na "żabkę" czy
    na "plecak" czy może brudne buty czy cokolwiek innego. Nie ma ochoty Cię u siebie
    widzieć i tyle. I w zasadzie musisz wyjść, bo inaczej narażasz się na
    odpowiedzialność.

    Zasady współżycia społecznego mogłyby wchodzić w grę gdyby np. złamała w
    sklepie nogę i nie mogła się ruszac o własnycyh siłach, a właściciel by Cię
    bezdusznie wyrzucał, albo gdyby był to jedyny sklep w promieniu np. dwudziestu
    kilometrów.

    "Plecak" to dość obiektywne kryterium i jeśli np. właśnie w plecakach ochrona
    znajduje najczęściej kradziony towar to pewnie i uzasadnione. A może plecak jest
    niepożądany z jeszcze innych względów? Sam jestem ciekaw, czy ktoś o to pytał
    kiedykolwiek? Czy dostał odpowiedź?

    > Co ciekawsze ochrona zachęca oddanie plecaka do depozytu, ale obsługa
    > depozytu wyraźnie zaznacza, że za rzeczy pozostawione u nich w żaden sposób
    > nie ponosi odpowiedzialności.

    Uczciwie rzecz biorąc musiałbym dla pewności sięgnąć do przepisów o umowie
    depozytu i do orzecznictwa Sądu Najwyższego ale o ile mnie pamięć nie myli takie
    zastrzeżenia obsługi depozytu są zupełnie bez znaczenia. Nie mają żadnego
    skutku a przechowawca, nawet jak wywiesza karteczkę że nie odpowiada to
    odpowiada za rzecz oddaną na przechowanie.

    > Czy dla czyjegoś
    > głupiego wymysłu ktoś, wybierając się na zakupy do Geanta, ma sobie
    > specjalnie kupić nie wzbudzającą podejrzeń torebkę, albo oddać pusty plecak,
    > a całą jego zawartość nosić w ręce?
    >

    Tu nie chodzi wcale o czyjeś głupie wymysły. Tu chodzi o podstawowe prawo jakim
    jest prawo zarządzania i dysponowania swoim majątkiem, swoimi rzeczami (np
    swoim sklepem). To jest to, co tu jest najważniejsze.
    Te wymysły to rzecz trzeciorzędna, tło i pretekst bo i tak ich nikt nie jest ich w
    stanie wyegzekwować.
    A właściciel sklepu może Cię nie wpuścić do niego bez słowa tłumaczenia i tyle,
    albo może Ci powiedzieć że Cię nie wpuszcza bo akurat pogoda mu nie odpowiada.
    Najwyżej straci klienta.

    > Idąc dalej - uzasadnienie nakazu wzięcia wózka/koszyka przy wejściu na teren
    > sklepu też jest nonsensowne, ponieważ brzmi zazwyczaj "bo jak ktoś chodzi z
    > wózkiem, to znaczy, że coś kupuje, a osoba bez wózka od razu wzbudza
    > podejrzenia". Czyli chcąc coś ukraść wystarczy wziąć dla świętego spokoju
    > wózek i w ten sposób zdjąć z siebie uwagę ochrony. Nonsens jakich mało.

    Branie koszyka to pewna konwencja, ułatwiająca ocenę sytuacji.
    W sklepie sprzedawca wystawia towar na sprzedaż poprzez złożenie ofert.
    Aby doszło do zawarcia umowy sprzedaży w drodze przyjęcia oferty wystarczy że
    klient w jakikolwiek sposób ujawni dostatecznie wolę przyjęcia konkretnej oferty
    (art. 60 k.c.)
    Takim konwencjonalnym sposobem zaakceptowania oferty jest np. włożenie
    towaru do koszyka.
    Czyli w praktyce koszyk ma pomagać w unikaniu nieporozumień (np. podejrzeń
    kradzieży - bo jeśli wkładasz coś do koszyka to sprzedawca ma prawo odczytywać
    to jako oświadczenie woli o zakupie, a jeśli mając koszyk wkładasz to za pazuchę,
    ma prawo podejrzewać że właśnie go obrabiasz.)

    Czyli jak dla mnie koszyk jest konwencją, która ma ułatwiać życie sprzedawcom a
    w pewnym sensie i klientom. I odmowa brania koszyka też z pewnością nie jest
    kulturalnym ani pełnym szacunku zachowaniem.
    Co więcej - żądanie od klienta by brał koszyk uważam nie tylko za w pełni
    dopuszczalne, ale i za niesporzeczne z zasadami współżycia społecznego.
    Koszyk sprzyja bowiem klarowności sytuacji a więc wspiera zasady współżycia w
    grupie.

    Podobnie można zresztą spojrzeć na kwestię plecaka, torby etc.


    --
    Wysłano z serwisu Usenet na stronach PomocPrawna.INFO
    -> http://usenet.pomocprawna.info


  • 194. Data: 2006-01-10 21:20:55
    Temat: Re: Bramki w metrze i art.54KW
    Od: "ape" <a...@n...poczta.fm>

    Użytkownik "Nixe" <n...@f...peel> napisał w wiadomości
    news:dq1624$efj$1@news.mm.pl...
    >
    > Przecież dokładnie to samo można powiedzieć o zakazie wchodzenia do
    sklepu z
    > plecakiem.
    > Czym uzasadniony jest taki zakaz w sytuacji, gdy spokojnie można wejść
    z
    > dużą torbą?
    <cut>
    > Czyli chcąc coś ukraść wystarczy wziąć dla świętego spokoju
    > wózek i w ten sposób zdjąć z siebie uwagę ochrony. Nonsens jakich
    mało.

    jaesu, dziewczyno, musisz zadawac takie trudne pytania? :>

    --
    pozdro
    ape

    Ne noceas, dum vis prodesse, memento! (Ovidius)


  • 195. Data: 2006-01-10 22:24:42
    Temat: Re: Bramki w metrze i art.54KW
    Od: "Alek" <alek67@PRECZ_ZE_SPAMEM.poczta.onet.pl>

    Użytkownik "Pav" <n...@z...pl> napisał w
    wiadomości news:dq0oo8$7b4$1@atlantis.news.tpi.pl...
    >
    > Wytłumacz mi proszę w jaki sposób zasada "zakaz wchodzenia z
    > plecakami"jest zasadą powszechnie obowiązującą, w jaki sposób służy
    > ona dobru nas wszystkich,bo ja na razie dostrzegam tylko dobro
    > hipermarketu.

    Było o wchodzeniu wejściem a nie wyjściem. Ale jak chcesz o plecakach to
    też możemy. Skoro dostrzegasz dobro sklepu to już coś. Czemu tego dobra
    nie uszanować? Sklep broni się przed złodziejami i ma do tego prawo.
    Poza tym zauważyłem, że osoby z plecakiem nie zawsze mają świadomość, że w
    tym momencie "są większe" i "zachodzi im tył". Zdarzało mi się być
    potrąconym lub zahaczonym takim plecakiem własnie w sklepie gdzie
    przestrzeń jest ograniczona - na ulicy ryzyko jest mniejsze. Może zdarzały
    się przypadki zniszczeń w sklepie z tego powodu i dlatego plecak niesiony
    jak torba bywa tolerowany a na plecach już nie, ale to tylko moje
    prztypuszczenia. Sklep zapewne ma swoje racje a klienci albo niech
    uszanują jego zasady albo niech idą sobie do innego.
    Na wielu sklepach jest wywieszka w stylu "zakaz wstępu z lodami" lub "nie
    wprowadzać psów" i nikogo to nie dziwi a ludzie raczej to respektują.
    Dlaczego w przypadku supermarketów miałoby być inaczej - nie mam pojęcia.

    > > W całym tym wątku piszesz jak zbuntowana nastolatka albo socjopatka.
    > > Niestety czasem spotyka sie takich ludzi. Fajnie jest dopiero jak
    > > spotkają się dwa takie przypadki ale po przeciwnych stronach.
    >
    > Jeżeli odpowiesz w taki sposób to plonk gwarantowany,

    Nie widzę w zacytowanych zdaniach niczego złego. Może czegoś nie
    zrozumiałeś albo zrozumiałeś opacznie.

    > z tego co widzę to Ty się tak zachowujesz.

    A tu już nie wiem co miałeś na myśli.


  • 196. Data: 2006-01-10 22:27:37
    Temat: Re: Bramki w metrze i art.54KW
    Od: "Nixe" <n...@f...peel>

    "Dredd" <...@...pl> napisał

    > Pytałaś autora tego wymogu? Może ma jakieś sensowne uzasadnienie?

    Pytałam wielokrotnie. Swego czasu używałam plecaka (małego, babskiego, ale
    plecaka) zamiast torebki i zawsze miałam problemy z wejściem. Dlatego tę
    kwestię mam już opanowaną ;-)
    Odpowiedzi zawsze prowadziły do tego, co piszesz - ochrona przed kradzieżą.
    Jednakże na moją argumentację, że przecież towar można też schować za
    pazuchą obszernego płaszcza, w wózku dziecięcym, w torebce (a więc logicznie
    byłoby zakazać wchodzenia w płaszczach, wjeżdżania z wózkami, noszenia
    torebek), panowie nie potrafili mi nic powiedzieć. Kompletnie się
    rozkładali. Na kolejną argumentację - że plecak pełni po prostu funkcję
    mojej torebki i nie jestem w stanie wyjąć z niego połowy rzeczy i nosić w
    rękach - kiwali głowami mówiąc "no tak, no tak, ale naprawdę nie możemy nic
    zrobić, proszę zostawić całość w depozycie" A o depozycie już pisałam.
    Po prostu paranoja rodem z Misia. I nie tłumacz tego proszę argumentami "bo
    właściciel sklepu może to i tamto", dlatego, że nie do końca jest to prawda.
    Może wiele, ale w granicach zdrowego rozsądku, natomiast nie może
    doprowadzać swoimi wymaganiami do sytuacji absurdalnych i groteskowych,
    ponieważ niewiele w takim przypadku dzieli nas od sytuacji, gdy zażąda
    opuszczenia sklepu przez klienta, ponieważ mu się jego czapka nie podoba.

    > Doprowadzić do usunięcia dowolnej osoby z jego własności może natomiast
    > niemal
    > zawsze i w zasadzie bez tłumaczeń.

    Jakoś trudno mi w to uwierzyć, że bez tłumaczeń.
    Czyli sytuację, gdy podczas zakupów ni z gruszki ni z pietruszki podejdzie
    do mnie człowiek i powie "Pani wyjdzie z naszego sklepu, ponieważ kierownik
    tak powiedział" będę musiała uznać za normalną i pogodzić się z takim
    postępowaniem wobec mnie? (zakładając, że nie robię wg siebie niczego
    niewłaściwego)

    > Z tego powodu nie ma praktycznego znaczenia czy powoła się na "żabkę" czy
    > na "plecak" czy może brudne buty czy cokolwiek innego. Nie ma ochoty Cię u
    > siebie
    > widzieć i tyle. I w zasadzie musisz wyjść, bo inaczej narażasz się na
    > odpowiedzialność.

    Doprawdy?
    Na jakiej podstawie narażam się na tę odpowiedzialność nie robiąc niczego
    niewłaściwego?

    > A właściciel sklepu może Cię nie wpuścić do niego bez słowa tłumaczenia i
    > tyle,
    > albo może Ci powiedzieć że Cię nie wpuszcza bo akurat pogoda mu nie
    > odpowiada.

    Wpuszczając przy tym inne osoby?
    To przecież tak samo, jak gdyby odmówił mi sprzedaży towaru, a zdaje się
    niejednokrotnie pojawiał się tu wątek o takiej odmowie i że nieuzasadniona
    nie ma żadnej racji bytu, a co więcej podpada pod któryś tam paragraf (nie
    pamiętam który, bo nie jestem prawnikiem ;-)

    > Branie koszyka to pewna konwencja, ułatwiająca ocenę sytuacji.

    Ależ to bzdura jakich mało.
    Koszyk jest po to, by umieszczać w nim towary, a nie być zmuszonym do
    noszenia ich w rękach.
    Do większej ilości zakupów służą wózki. To jest po prostu ułatwienie dla
    kupującego, a nie kryterium ułatwiające odróżnienie uczciwego klienta od
    kombinatora. Od węszenia złodziejaszków jest ochrona, kamery, bramki.

    > W sklepie sprzedawca wystawia towar na sprzedaż poprzez złożenie ofert.
    > Aby doszło do zawarcia umowy sprzedaży w drodze przyjęcia oferty wystarczy
    > że
    > klient w jakikolwiek sposób ujawni dostatecznie wolę przyjęcia konkretnej
    > oferty
    > (art. 60 k.c.)
    > Takim konwencjonalnym sposobem zaakceptowania oferty jest np. włożenie
    > towaru do koszyka.

    Na przykład telewizora? ;-)
    Wolę przyjęcia oferty ujawniam wykładając towar na taśmę przy kasie, a potem
    płacąc za niego, a nie wkładając go do koszyka. Przecież może się zdarzyć,
    że zechcę coś z koszyka wyjąć. Czy to będzie znaczyło, że rezygnuję z
    przyjętej oferty? Poza tym do sklepu przecież przychodzi się nie tylko po
    to, by coś kupić. Także sprawdzić cenę, to, czy dany towar jest w ofercie,
    reklamować towar. W tym celu też muszę brać koszyk?
    A co ze sklepami, w których koszyków w ogóle nie ma? Tam już taki akt woli
    przyjęcia oferty nie jest wymagany?

    > Czyli w praktyce koszyk ma pomagać w unikaniu nieporozumień (np. podejrzeń
    > kradzieży - bo jeśli wkładasz coś do koszyka to sprzedawca ma prawo
    > odczytywać
    > to jako oświadczenie woli o zakupie, a jeśli mając koszyk wkładasz to za
    > pazuchę,
    > ma prawo podejrzewać że właśnie go obrabiasz.)

    A jeśli nie mając koszyka trzymam towar jawnie w dłoni i stoję przy kasie z
    chęcią uiszczenia zapłaty?
    Co jest w tym niewłaściwego?

    > I odmowa brania koszyka też z pewnością nie jest
    > kulturalnym ani pełnym szacunku zachowaniem.

    Jeśli jest w pełni uzasadniona (a takie przykłady mogłabym mnożyć), to nie
    sądzę, by świadczyła o braku kultury i szacunku.

    > Co więcej - żądanie od klienta by brał koszyk uważam nie tylko za w pełni
    > dopuszczalne, ale i za niesporzeczne z zasadami współżycia społecznego.

    W takim razie mamy zupełnie inne zdanie na ten temat.

    > Koszyk sprzyja bowiem klarowności sytuacji a więc wspiera zasady
    > współżycia w
    > grupie.

    Ależ w żaden sposób nie sprzyja takiej klarowności. To tylko pozory i
    mydlenie sobie oczu.
    To tak, jakbyś powiedział, że do sklepu mogą wchodzić tylko schludnie i
    elegancko ubrani ludzie, bo tylko tacy są uczciwi. A reszta - w baniackich
    ubrankach z wyprzedaży - to na pewno złodzieje. I pijacy, bo każdy złodziej
    to pijak. Względnie odwrotnie ;-)

    PozdrawiaM


  • 197. Data: 2006-01-10 22:30:55
    Temat: Re: Bramki w metrze i art.54KW
    Od: Maciej Bebenek <m...@t...waw.pl>

    Alek napisał(a):

    > Na wielu sklepach jest wywieszka w stylu "zakaz wstępu z lodami" lub "nie
    > wprowadzać psów" i nikogo to nie dziwi a ludzie raczej to respektują.

    Zakaz wstepu psom :-P ma swoją podstawe prawną w przepisach sanitarnych,
    ale... tylko w sklepach z zywnością i tylko niepakowaną. Lody sa towarem
    dozwolonym i możesz je konsumowac wszędzie tam, gdzie nie ma przepisu
    zakazującego wydanego na mocy USTAWY.

    > Dlaczego w przypadku supermarketów miałoby być inaczej - nie mam pojęcia.
    >

    Bo nie ma ustawy o plecakach w supermarketach. O aparatach
    fotograficznych również. I o paru innych rzeczach, jakie przewijały sie
    w tym koszmarnie długim wątku, gdzie 90 % dyskutantów zdaje się, że im
    się zdaje.

    M.


  • 198. Data: 2006-01-10 22:39:59
    Temat: Re: Bramki w metrze i art.54KW
    Od: "Alek" <alek67@PRECZ_ZE_SPAMEM.poczta.onet.pl>

    Użytkownik "Maciej Bebenek" <m...@t...waw.pl> napisał w wiadomości
    news:43c435a4@news.home.net.pl...
    >
    > Bo nie ma ustawy o plecakach w supermarketach. O aparatach
    > fotograficznych również. I o paru innych rzeczach, jakie przewijały sie
    > w tym koszmarnie długim wątku, gdzie 90 % dyskutantów zdaje się, że im
    > się zdaje.

    Faktycznie, większa część tej dyskusji nie pasuje do grupy poświęconej
    prawu. A w ogóle cała ta dyskusja byłaby zbędna gdyby ludzie myśleli o
    innych a nie tylko o sobie. To jest bardziej sprawa (braku) kultury a nie
    prawa.


  • 199. Data: 2006-01-10 23:10:03
    Temat: Re: Bramki w metrze i art.54KW
    Od: "Nixe" <n...@f...peel>

    Użytkownik "Alek" <alek67@PRECZ_ZE_SPAMEM.poczta.onet.pl> napisał

    > A w ogóle cała ta dyskusja byłaby zbędna gdyby ludzie myśleli o
    > innych a nie tylko o sobie. To jest bardziej sprawa (braku) kultury a nie
    > prawa.

    Ale to jest grupa o prawie, a nie o zasadach savoir-vivre, więc wypadałoby
    zamilknąć w momencie, gdy nie ma się do napisania niczego merytorycznego,
    zamiast wymyślać niestworzone argumenty obrażając przy tym adwersarzy.

    M.


  • 200. Data: 2006-01-10 23:46:47
    Temat: Re: Bramki w metrze i art.54KW
    Od: "Alek" <alek67@PRECZ_ZE_SPAMEM.poczta.onet.pl>

    Więc wypadałoby zamilknąć w momencie, gdy nie ma się do napisania niczego
    merytorycznego, zamiast wymyślać niestworzone argumenty obrażając się przy
    tym na adwersarzy.

    Dobre. Poczytaj to sobie czasem do poduszki.

strony : 1 ... 10 ... 19 . [ 20 ] . 21


Szukaj w grupach

Szukaj w grupach

Eksperci egospodarka.pl

1 1 1