eGospodarka.pl
eGospodarka.pl poleca

eGospodarka.plPrawoGrupypl.soc.prawo › Bitwa o dom /bezradność policji !
Ilość wypowiedzi w tym wątku: 45

  • 31. Data: 2006-04-04 17:03:41
    Temat: Re: Bitwa o dom /bezradność policji !
    Od: "Robert Tomasik" <r...@g...pl>

    Sławek [###s...@d...null.###] napisał:
    > Robert Tomasik wrote:
    >> Ależ oczywiście, że to najprostszy sposób. Z tym, ze tego załoga
    >> interwencyjna stojąca na progu nie zdoła uczynić. Trzeba iść do
    sądu,
    > Po co? Policjant też potrafi czytać.

    A próbowałeś kiedykolwiek ustalić prawo własności do nieruchomości? Bo
    z Twojego pytania wnoszę, że nie i wyobrażasz sobie, że tego można
    dokonać w dowolnym miejscu i czasie. Wyobraź sobie, że księgi
    wieczyste będące jedynym miejscem gdzie można to sprawdzić są
    przechowywane w sądzie.

    >> który wieczorami bywa zamykany. Poza tym mamy coś takiego jak
    ochronę
    >> posiadania, czyli domniemanie, ze jak coś masz, to jest Twoje.
    > Racja - tylko jedna strona twierdziła że "ma"!
    > Hint: druga strona twierdziła że "pozwolono jej".

    Polecam gorąco lekturę art. 339-342 kc. Policji nie wolno w tym
    wypadku "wygonić" budowlańca właśnie głównie z uwagi na zapis art. 342
    kc.

    >> Policja nie jest od straszenia, tylko od działania. Jak mogą
    gościowi
    >> grozić procesem, skoro nie wiedzą, jaki ostatecznie jest stan
    prawny?
    > IF-AND-IF-THEN - jeżeli nie opuścicie tego lokalu i jeżeli nie macie
    prawa
    > tu być to grozi wam to i to... - taka informacja nie jest bezprawiem
    lecz
    > prostym pouczeniem obywatela przez Policję co do konsekwencji.
    > Jak myslisz - po co Policjantowi pałka? Bo są i tacy obywatele,
    którym
    > inaczej nie można wytłumaczyć faktów najbardziej oczywistych.


    Gdyby policjant chciał używać pałki w sposób przez Ciebie
    proponowany,m to by długo nie popracował. Faktem jest, że pałka służy
    do wyjaśnienia co niektórym osobom, gdzie jest ich miejsce. Ale to nie
    znaczy, że należy od razu prać każdego, kto narusza prawo.


  • 32. Data: 2006-04-10 09:21:37
    Temat: Re: Bitwa o dom /bezradność policji !
    Od: Sławek <s...@d...null>

    Robert Tomasik wrote:

    > Nie, co nie oznacza, że patrol na drodze ma go zatrzymać i osadzić w
    > areszcie. Zwłaszcza, gdy ma dowód rejestracyjny i OC do tego
    > samochodu.

    Nie pisz bzdur - patrol [Policji] nie zatrzymuje aut ot tak sobie, zawsze
    jakaś racjonalna podstawa do poproszenia o okazanie dokumentów. A w takim
    razie jeżeli dokumenty są wystawione na inne nazwisko niż kierowcy -
    nastąpić musi sprawdzenie dlaczego tak jest. Na przykład zapytanie osoby
    wymienionej w dokumentach (imię, nazwisko, PESEL itd.) czy istotnie
    użyczyła pojazdu - czy też zachodzi inna okoliczność.

    Uparłeś się, niczym gówniarz z giminazjum, uważać fakt posiadania dowodu
    rejestracyjnego i OC za jedynie potrzebną rzecz, aby autkiem cudzym można
    było jeździć.

    > Ależ oczywiście, że to najprostszy sposób.

    Jeżeli sam piszesz że najprostszy... to czemu szukać jakiś
    przekomplikowanych (i tzw. drogich dla podatnika) sposobów?

    > posiadania, czyli domniemanie, ze jak coś masz, to jest Twoje.
    > Oczywiście domniemanie można obalić, ale co do zasady należy tak
    > przyjąć.

    Owszem. Racja. Tyle że w konkretnym przypadku tylko jedna strona twierdziła
    iż dom jest jej własnością - i do tej strony, pokrzywdzonej, należało owo
    domniemanie odnieść. Druga strona uważała (i uważa nadal?) iż choć dom nie
    jest jej własnością - tzn. "NIE MA CZEGOŚ" tj. domu - to jednak może
    bezprawnie tymże domem dysponować. Druga strona nie może więc mieć
    przywileju z domniemania - bo cóż można domniemywać?

    Inaczej: wyrywasz torebkę z ręki jakiejś staruszki; łapią i ciebie i
    staruszkę; staruszka twiedzie że to jej torebka; ty twierdzisz że to
    torebka staruszki... ale że nic nikomu do tego, bo skoro ją zabrałeś
    staruszce to znaczy tak ma być. -- gdzie tu u licha domniemanie o tym, że
    torebka (staruszki, co do tego jest consensus) jest twoją własnością etc.
    etc. ?

    > Policja nie jest od straszenia, tylko od działania. Jak mogą gościowi
    > grozić procesem, skoro nie wiedzą, jaki ostatecznie jest stan prawny?
    > Bo jak ustalą, że mu grozi proces, to pewnie mu ktoś to uświadomi.
    > Pisałem o tym przecież.

    Policja - o czy albo nie wiesz, albo zwyczajnie udajesz głupa - jest także i
    od straszenia. Tak. To się nazywa prewencją. Po prostu sama obecność
    policjanta ma wzbudzać lęk przed popełnieniem przestępstwa - np. przed
    jazdą z nadmierną prędkością. Po to się stawia atrapy policjantów, po to
    czasem policja jedzie z włączoną syreną - po to wreszcie te śmieszne pałki,
    tarcze i hełmy. Całe te straszenie, synku bezstresowo wychowany, to właśnie
    po to, aby zapobiegać a tym samym chronić tak dobrych obywateli jak i tych
    złych (bo taki jeden z drugim sukinsyn zamiast np. powybijać ci szyby w
    samochodzie uda niewiniątko na widok patrolu w pobliżu).


  • 33. Data: 2006-04-10 22:04:42
    Temat: Re: Bitwa o dom /bezradność policji !
    Od: "Robert Tomasik" <r...@g...pl>

    Sławek [###s...@d...null.###] napisał:

    > Nie pisz bzdur - patrol [Policji] nie zatrzymuje aut ot tak sobie,
    zawsze
    > jakaś racjonalna podstawa do poproszenia o okazanie dokumentów.

    W Polsce? A o rutynowych kontrolach drogowych słyszałeś?

    > A w takim
    > razie jeżeli dokumenty są wystawione na inne nazwisko niż kierowcy -
    > nastąpić musi sprawdzenie dlaczego tak jest.

    A możesz mnie oświecić, co powinien posterunkowy Iksiński w tym celu
    przedsięwziąć? Jak on to ma sprawdzić. Pomijając fakt, ze sprawdza się
    w systemach teleinformatycznych, czy pojazd nie jest poszukiwany, ale
    to inna prawa kaloszy. Chłopie kochany. Połowa pojazdów jeżdżących po
    drogach jest kierowana przez inną niż właściciel osobę. Jedzie
    pracownik. Samochód z firmy leasingowej. Samochód kupiony już dawno,
    ale nie przerejestrowany. Jedzie kolega albo ktoś z rodziny. Jakby
    chcieli wcielać Twoją propozycje w życie, to by ludzie ich
    zlinczowali.

    > Na przykład zapytanie osoby
    > wymienionej w dokumentach (imię, nazwisko, PESEL itd.) czy istotnie
    > użyczyła pojazdu - czy też zachodzi inna okoliczność.

    Dobrze drogi kolego. A tak w praktyce? Stoi patrol na drodze.
    Zatrzymują samochód, w którym siedzi Malinowski. Samochód należy do
    Kowalskiego mieszkającego na drugim końcu Polski. I co dalej?

    > Uparłeś się, niczym gówniarz z gimnazjum, uważać fakt posiadania
    dowodu
    > rejestracyjnego i OC za jedynie potrzebną rzecz, aby autkiem cudzym
    można
    > było jeździć.

    Ja. To raczej ustawodawca tak postanowił. Ja tylko uznaję jego rację.
    No bo cóż jeszcze byś chciał od kierującego, skoro z art. 339 kc
    wynika, że skoro "rzeczą faktycznie włada, jest posiadaczem
    samoistnym". A objawem władztwa jest posiadanie kluczyków do
    samochodu. OC i dowód rejestracyjny jest tylko dodatkiem wynikającym z
    przepisów prawa o ruchu drogowym. Jeśli kontroli będziesz dokonywał na
    parkingu, a samochód nie będzie w ruchu, to nawet dowodu
    rejestracyjnego i OC gość posiadać nie musi. Posiadacz dowodu mógł iść
    na grzyby albo do sklepu.

    > Owszem. Racja. Tyle że w konkretnym przypadku tylko jedna strona
    > twierdziła iż dom jest jej własnością - i do tej strony,
    pokrzywdzonej,
    > należało owo domniemanie odnieść. Druga strona uważała (i uważa
    nadal?)
    > iż choć dom nie jest jej własnością - tzn. "NIE MA CZEGOŚ" tj.
    domu - to
    > jednak może bezprawnie tymże domem dysponować.

    I uważasz, że nie ma możliwości prawnej, by uznano, ze ma prawo władać
    tym domem? Odnoszę się ogólnie, a nie do naszego przypadku. Wszak jest
    cały szereg różnych stosunków prawnych, w związku z którymi prawo
    władania rzeczą może mieć inna niż właściciel osoba.

    > Druga strona nie może
    > więc mieć przywileju z domniemania - bo cóż można domniemywać?
    > Inaczej: wyrywasz torebkę z ręki jakiejś staruszki; łapią i ciebie i
    > staruszkę; staruszka twiedzie że to jej torebka; ty twierdzisz że to
    > torebka staruszki... ale że nic nikomu do tego, bo skoro ją zabrałeś
    > staruszce to znaczy tak ma być. -- gdzie tu u licha domniemanie o
    tym, że
    > torebka (staruszki, co do tego jest consensus) jest twoją własnością
    etc.
    > etc. ?

    To właśnie przykład domniemania. Ale jak złodziej będzie utrzymywał,
    że to jego torebka, to musisz dowieść, że to torebka staruszki -
    zgodzisz się z tym? Ba, jak powie, ze torebka jest staruszki, tylko
    sprzedała mu tę torebkę i nie pamięta, to też musisz wyjaśnić, zanim
    torebkę zwrócisz staruszce.

    W wypadku będącym przedmiotem naszych rozważań nasz budowlaniec
    twierdzi, że ma prawo w budynku przebywać na podstawie jakiejś tam
    umowy. Ma klucze więc włada budynkiem. I musisz obalić to domniemanie.

    > Policja - o czy albo nie wiesz, albo zwyczajnie udajesz głupa - jest
    > także i od straszenia. Tak. To się nazywa prewencją. Po prostu sama
    > obecność policjanta ma wzbudzać lęk przed popełnieniem
    przestępstwa -
    > np. przed jazdą z nadmierną prędkością.

    No to przecież przyjechali na miejsce i jakoś swoją obecnością nie
    odstraszyli nikogo. Poza niedopuszczeniem do mordobicia pomiędzy
    budowlańcami, a firma ochroniarską - która zresztą w mojej ocenie za
    przyjęcie tego zlecenia powinna stracić natychmiast koncesję.

    > Po to się stawia atrapy policjantów,

    Strachy na wróble :-))))

    > po to czasem policja jedzie z włączoną syreną

    A to już przesadzasz. Nie wolno jeździć na sygnałach w celu straszenia
    potencjalnych przestępców. Prawo dość jasno wymienia przypadki, gdy
    wolno użyć sygnałów przewidzianych dla pojazdu uprzywiliowanego.
    Straszenia tam nie ma w żadnej postaci o ile pamiętam. jeśli
    twierdzisz, ze jest inaczej, to podaj podstawę prawną.

    > - po to wreszcie te śmieszne pałki, tarcze i hełmy.

    Tarcze i hełmy są, by ochronić policjanta. Pałka może i do straszenia,
    ale to jest raczej jej uboczne zastosowanie.

    > Całe te straszenie, synku
    > bezstresowo wychowany, to właśnie po to, aby zapobiegać a tym samym
    > chronić tak dobrych obywateli jak i tych złych (bo taki jeden z
    drugim
    > sukinsyn zamiast np. powybijać ci szyby w samochodzie uda
    niewiniątko na
    > widok patrolu w pobliżu).

    Jakaż głęboka znajomość psychiki :-)))))))


  • 34. Data: 2006-04-12 09:55:27
    Temat: Re: Bitwa o dom /bezradność policji !
    Od: Sławek <s...@d...null>

    Robert Tomasik wrote:

    > Idea Twojego pomysłu jest dla mnie jasna. Recz w tym, że nie
    > dostrzegasz tego, że Policja nie jest sądem cywilnym i komornikiem w
    > jednej osobi i to w dodatku na zawołanie.

    Primo, Policja jest na zawołanie. Wezwana, ma obowiązek przybyć.

    Secundo, radziłbym sprawdzić czym zajmuje się komornik sądowy.

    Tertio, Sąd (w tym Sąd Cywilny) rozstrzyga sprawy sporne - w dyskutowanym
    przypadku nie było sporu co do tego czyj jest dom.

    > Nie. Ale, jak już komuś go pożyczę, to nie będę powiadamiał policji za
    > każdym razem, gdy się spóźni 5 minut ze zwrotem.

    Quarto, czy jeżeli pożyczysz komukolwiek cokolwiek - to ścierpisz gdy ten
    pożyczający będzie cię lżył, odmówi zwrotu rzeczy, w twarz ci powie że nie
    masz już możliwości rzeczą dysponować bo on ją sobie de facto
    przywłaszczył? Gdy słowa swoje poprze czynną fizyczną napaścią na ciebie?
    Jeżeli tak, to gratuluję opanowania - i tępoty jeżeli uważasz iż działania
    tego rodzaju osobnika są zgodne z prawem.



  • 35. Data: 2006-04-12 10:34:20
    Temat: Re: Bitwa o dom /bezradność policji !
    Od: Sławek <s...@d...null>

    Robert Tomasik wrote:

    > W Polsce? A o rutynowych kontrolach drogowych słyszałeś?

    "Rutynowa Kontrola Drogowa" to też jest racjonalne uzasadnienie.

    > A możesz mnie oświecić, co powinien posterunkowy Iksiński w tym celu
    > przedsięwziąć? Jak on to ma sprawdzić. Pomijając fakt, ze sprawdza się
    > w systemach teleinformatycznych, czy pojazd nie jest poszukiwany, ale
    > to inna prawa kaloszy. Chłopie kochany. Połowa pojazdów jeżdżących po

    No sam sobie odpowiedziałeś - sprawdza się.

    > chcieli wcielać Twoją propozycje w życie, to by ludzie ich
    > zlinczowali.

    Cóż, pewnie masz dużo racji - taki np. kieszonkowiec to ugryźć może, więc
    lepiej nie łapać kieszonkowców.

    > wynika, że skoro "rzeczą faktycznie włada, jest posiadaczem
    > samoistnym". A objawem władztwa jest posiadanie kluczyków do

    "Pana Tadeusza" mi tu cytujesz? "Faktycznie włada bo w nim jada"?
    Nota bene, są - o czym pewnie jeszcze nie wiedziałeś - samochody nie
    posiadające kluczyków. No i co teraz geniuszu?

    Każdy (niemal) kradziony samochód sprzedany przez pasera na giełdzie...
    został sprzedany wraz z kluczykami. Niemniej jednak nie uważa się nabywcy w
    dobrej wierze za prawowitego właściciela tego rodzaju autka.

    Przemyśl to sobie.

    > cały szereg różnych stosunków prawnych, w związku z którymi prawo
    > władania rzeczą może mieć inna niż właściciel osoba.

    Obawiam się jednak, że każdy z tychże może być w każdej chwili uchylony
    przez właściciela. Pozostaje sprawa rekwizycji (nota bene stan wojenny) -
    ale to bardzo szczególne prawa (podobnie jak odnoszące się do broni itp.)

    W przypadku domu jest trywialną rzeczą rozwiązanie ewentualnych stosunków
    jakie zachodziły (zerwanie umowy z wykonawcą).

    > To właśnie przykład domniemania. Ale jak złodziej będzie utrzymywał,
    > że to jego torebka, to musisz dowieść, że to torebka staruszki -
    > zgodzisz się z tym? Ba, jak powie, ze torebka jest staruszki, tylko
    > sprzedała mu tę torebkę i nie pamięta, to też musisz wyjaśnić, zanim
    > torebkę zwrócisz staruszce.

    Nie wywijaj się - w przykładzie zadanym ci złodziej twierdzi że to torebka
    staruszki, że ją wyrwał i ukradł (wbrew tradycji zresztą, bo złodzieje
    nigdy nie mówią słowa "ukraść") i że jak najbardziej powinna ją mieć
    staruszka - tyle że skoro jest ta torebka już u niego - to ma tak zostać!

    No i co geniuszu ty na to?

    > W wypadku będącym przedmiotem naszych rozważań nasz budowlaniec
    > twierdzi, że ma prawo w budynku przebywać na podstawie jakiejś tam
    > umowy. Ma klucze więc włada budynkiem. I musisz obalić to domniemanie.

    Primo, nie ma "jakiejśtam umowy". Tak samo jak nie ma że jesteś mi winień
    milion ojro z "jakiegośtam weksla" bo "jakośtak się umówiśmy".

    Umowa jest czymś zupełnie konkretnym - albo jest albo jej nie ma. Jeżeli
    jedna ze stron powołuje się na umowę, to do niej właśnie należy ciężar
    dowodu iż umowa była zawarta. Konkrety. A nie mataczenia.

    Secundo, powszechnie znanym faktem jest technika okradania mieszkań poprzez
    grabież kluczy (napaść na dziecko np.) Czyli według twojego nierozumienia
    prawa - tego rodzaju bandytyzm nie powinien być karany?

    Tertio, od czasu do czasu dostaję klucze do pewnego pomieszczenia - czy
    przez to staję się właścicielem _budynku_? Podpowiem, że czasem dostaję
    klucze do całego budynku właśnie - czy mogę w takim razie ten budynek np.
    sprzedać? Nie rozśmieszaj mnie... nieznajomością prawa.

    > No to przecież przyjechali na miejsce i jakoś swoją obecnością nie
    > odstraszyli nikogo. Poza niedopuszczeniem do mordobicia pomiędzy
    > budowlańcami, a firma ochroniarską - która zresztą w mojej ocenie za
    > przyjęcie tego zlecenia powinna stracić natychmiast koncesję.

    Znowu sam sobie odpowiedziałeś - nie doszło do mordobicia. Czyli jednak
    odstraszyli. I to od dość poważnych przestępstw i to takich, które
    prowadzić mogły nawet do utraty życia i/lub zdrowia - czyli zdecydowanie
    nieprzyjemnych rzeczy. (Nawet nie zdajesz sobie sprawy jak drobne z pozoru
    urazy mogą być tragiczne w skutkach.)

    > Tarcze i hełmy są, by ochronić policjanta. Pałka może i do straszenia,
    > ale to jest raczej jej uboczne zastosowanie.

    Głupiś. Ile razy dziennie policjant używa pałki? Raz, dwa? Ani razu?

    A ile razy patrząc na policjanta (z prewencji) widzisz pałkę? Zawsze!

    Samo to że policjant ma pałkę (i ma prawo jej użyć) napawa może nie strachem
    czy lękiem... ale... respektem. To chyba właściwe słowo.



  • 36. Data: 2006-04-12 17:13:10
    Temat: Re: Bitwa o dom /bezradność policji !
    Od: "Robert Tomasik" <r...@g...pl>

    Sławek [###s...@d...null.###] napisał:

    > "Pana Tadeusza" mi tu cytujesz? "Faktycznie włada bo w nim jada"?
    > Nota bene, są - o czym pewnie jeszcze nie wiedziałeś - samochody nie
    > posiadające kluczyków. No i co teraz geniuszu?

    Wróżymy z fusłow od kawy.

    > Każdy (niemal) kradziony samochód sprzedany przez pasera na
    giełdzie...
    > został sprzedany wraz z kluczykami. Niemniej jednak nie uważa się
    > nabywcy w dobrej wierze za prawowitego właściciela tego rodzaju
    autka.
    > Przemyśl to sobie.

    Co nie znaczy, że zatrzymuje się na drodze i wsadza każdego
    wyjeżdżającego samochodem z giełdy pod zarzutem paserstwa.

    > Obawiam się jednak, że każdy z tychże może być w każdej chwili
    uchylony
    > przez właściciela.

    W każdej chwili, to raczej nie. Bywają umowy, które mają jakieś tam
    terminy wypowiedzenia.

    > Pozostaje sprawa rekwizycji (nota bene stan wojenny) -
    > ale to bardzo szczególne prawa (podobnie jak odnoszące się do broni
    itp.)
    > W przypadku domu jest trywialną rzeczą rozwiązanie ewentualnych
    stosunków
    > jakie zachodziły (zerwanie umowy z wykonawcą).
    > (...)

    Ale co to wszystko ma do interwencji Policji? Policjant nie jest sądem
    cywilnym, by na miejscu interwencji wydać wyrok i w dodatku go jak
    komornik od razu wykonać. Z całą pewnością ta kobieta wygra sprawę w
    sądzie, o ile sprawy się tak mają, jak opisuje.


  • 37. Data: 2006-04-14 09:37:41
    Temat: Re: Bitwa o dom /bezradność policji !
    Od: Sławek <s...@d...null>

    Robert Tomasik wrote:

    > Wróżymy z fusłow od kawy.

    Konkretne pytanie - i czy potrafisz odpowiedzieć na nie:

    Samochód otwierany jest przez podanie kodu (poprzez nadajnik na
    podczerwień). Firmowy system okazał się jednak nieodporny na włamanie
    polegające na nadaniu kodu poprzez "elektroniczny wytrych". Określenie
    "wytrych" jest tu nieco mylące - jest to nic innego jak duplikat pilota
    normalnie stosowanego przez legalnego użytkownika. Nota bene, tego rodzaju
    zdarzenie _miało_ miejsce a sprawcy zostali złapani.

    Według ciebie, skoro włamywacze mieli klucz (tj. sekwencje kodową plus
    urządzenie - firmowe - do nadawania), to byli legalnymi posiadaczami
    pojazdu? [To jest właśnie pytanie które wymaga od ciebie odpowiedzi.]

    Dalej... jeżeli ktoś ma duplikat klucza - to też jest legalnym
    posiadaczem?

    Albo... nawet nie duplikat (bo powielanie-kopiowanie-sporządzanie) ale
    orginał - po prostu klucz ukradziony z twojej kieszeni... czy przez to
    stają się automatycznie "samoistnymi legalnymi posiadaczami" twojego autka?

    > Co nie znaczy, że zatrzymuje się na drodze i wsadza każdego
    > wyjeżdżającego samochodem z giełdy pod zarzutem paserstwa.

    Trzebaby było :)

    Ale masz rację - tak się nie dzieje - bo też i nie napisałem że każdy
    samochód z giełdy jest kradziony - ale że każdy kradziony samochód
    sprzedany na giełdzie jest sprzedawany z kluczykami.

    > W każdej chwili, to raczej nie. Bywają umowy, które mają jakieś tam
    > terminy wypowiedzenia.

    Znowu "raczej" i "bywają" i "jakieśtam".

    Jeżeli mam brać na poważnie twoje argumenty to podaj konkretnie kiedy nie,
    jakie umowy i jakie terminy. W przeciwnym razie trudno inaczej traktować
    twoje wypowiedzi jako bełkot: "chyba nie bo może nie, bo chyba nie"...

    > Ale co to wszystko ma do interwencji Policji? Policjant nie jest sądem
    > cywilnym, by na miejscu interwencji wydać wyrok i w dodatku go jak

    Z tego co piszesz wynikać by mogło tylko że policjant nie jest klientem
    pewnej ogólnie znanej sieci sklepów ze sprzętem elektronicznym.


  • 38. Data: 2006-04-14 19:44:27
    Temat: Re: Bitwa o dom /bezradność policji !
    Od: "Robert Tomasik" <r...@g...pl>

    Sławek [###s...@d...null.###] napisał:

    > Konkretne pytanie - i czy potrafisz odpowiedzieć na nie:
    > Samochód otwierany jest przez podanie kodu (poprzez nadajnik na
    > podczerwień).

    To, ze istnienie domniemanie posiadania, nie oznacza, że nie jest ono
    do obalenia. Ale jeśli nie ma innych przesłanek, to nie możesz zamknąć
    w areszcie kierującego cudzym pojazdem tylko z tego powodu, że pojazd
    ów jest uruchamiany jakimś cudacznym urządzeniem zamiast kluczyków i
    kierujący go zatem takich kluczyków oczywiście nie posiada.

    Jak już pisałem, w miarę możliwości sprawdza się taki pojazd
    obligatoryjnie w bazie danych rzeczy utraconych. Jeśli nie figuruje,
    to posiadanie kluczyków jest rzeczą drugorzędną. Przecież nawet idiota
    zdaje sobie sprawę, że jak samochód nie jest wyposażony w kluczyki, to
    ich posiadać nie można. Odwołałem się do kluczyków, bowiem zdecydowana
    większość pojazdów jeszcze je ma. Ale możesz pod pojęciem "kluczyk"
    rozumieć szerzej każde urządzenie lub procedurę powodującą, że
    ograniczone jest prawo do używania danego pojazdu do osób ją
    posiadających.

    > Trzebaby było :)
    > Ale masz rację - tak się nie dzieje - bo też i nie napisałem że
    każdy
    > samochód z giełdy jest kradziony - ale że każdy kradziony samochód
    > sprzedany na giełdzie jest sprzedawany z kluczykami.

    No i co z tego? Więc mamy domniemanie posiadania, które można
    ewentualnie obalać, ale w razie braku możliwości obalenia trzeba
    uszanować.

    > Znowu "raczej" i "bywają" i "jakieśtam".
    > Jeżeli mam brać na poważnie twoje argumenty to podaj konkretnie
    kiedy nie,
    > jakie umowy i jakie terminy. W przeciwnym razie trudno inaczej
    traktować
    > twoje wypowiedzi jako bełkot: "chyba nie bo może nie, bo chyba
    nie"...

    Każda umowa może zawierać klauzulę o terminie wypowiedzenia. W wypadku
    samochodu, to nawet nie musimy takiej umowy sporządzać na piśmie.
    Spokojnie mogę Ci na podstawie ustnej umowy pożyczać czy użyczyć mój
    samochód. Jest to jak najbardziej ważna umowa. I w jaki sposób niby
    policjant miałby to weryfikować?


  • 39. Data: 2006-04-16 15:31:04
    Temat: Re: Bitwa o dom /bezradność policji !
    Od: "noter" <x...@o...pl>

    > Przed chwilą obejrzałem reportaż "Bitwa o dom" w Superwizjerze.
    > Sprawa jest o tyle ciekawa, że dom został zajęty przez osobę, która nia ma
    > do tego domu żadnego prawa.
    >
    > Sprawę macie opisaną pod tym adresem:
    > http://superwizjer.onet.pl/1322327,archiwum.html
    > (są tam dwie strony artykułu).
    >
    > Po tym jak do domu wdarli się robotnicy z firmy osoby zajmującej bezprawnie
    > ten dom, syn właścicielki zadzwonił na policję informując że osoby z tej
    > firmy wdzierają się do domu i używają w stosunku do nich siły, i prosi
    > policje o pomoc. Przyjechali interwencyjni, poinformowali że jeśli tamci
    > sami nie opuszczą domu, będą zmuszeni wezwać posiłki. Posiłki przyjechały, i
    > właściciel został poinformowany że komendant nie może podjąć decyzji na
    > temat kolejnych kroków. Sprawa zakończyła się tak, że obie strony sporu
    > zostały w domu, a właściciel nie wie co robić.
    >
    > Pomijam fakt, że umowa pomiędzy zleceniodawcą a wykonawcą była ustna.
    > Wykonawca twierdzi że zabezpiecza dom, zleceniodawca rząda opuszczenia domu
    > przez ekipę.
    >
    > Nie jestem prawnikiem, znam prawo jedynie z własnych doświadczeń oraz z psp.
    > Moje pytanie jest takie: Czy policja może siłą wyprowadzić osoby, które
    > bezprawnie zajmują dom ? Jak należy rozwiązywać takie sprawy ?
    > Zaciekawiła mnie bardzo bezradność policji. Przyjechała chyba cała komenda
    > policji na miejsce akcji, i nikt nie potrafił podjąć żadnej decyzji..
    >
    > Co o tym sądzicie, która strona sporu ma tak naprawdę racje?
    >
    > Pozdr.
    > KW
    >
    >

    Niestety nikt nie zadal sobie pytania - kto w tej sprawie moze miec racje.
    A moze warto przemyslec taka sytuacje, ktora jest rowniez prawdopodobna.
    Lampucera z usa kupila ruine domu i od samego poczatku chciala go wyremontowac
    wg pospolitego sposobu american way - zlecic komus bez umowy wykonanie
    rentownego i znacznych rozmiarow remontu a potem, skoro nie ma umowy - wara.
    Mylse ze ten zamiar jest oczywisty.
    Co mialby zrobic wykonawca, ktory wykonal wszysko i zaczyna krecic inwestor.
    Moglby zatrudnic nadzor do stwierdzenia wartosci wykonanych przez niego robot,
    tylko jak ma wykazac, ze to wlasnie on zrobil - wlasciciel zawsze moze
    powiedziec, ze to juz bylo, lub ze zrobil to we wlasnym (odrebnym) zakresie.
    W sadzie sprawa takiego wykonawcy nie jest wielce rokujaca. Stad wpadl na
    pomysl, zeby w naturze odebrac co jego. Jak to wynikalo z relacji, wykonal on
    rzekomo wiecej niz mu bylo to zlecone i chcial za to zaplaty. Czy chcial
    zaplaty wygorowanej? Jesli tak, to wlasciciel zaplacil by wartość godziwa. Wg
    mnie poszkodowanym jest wlasnie wykonawca, ktory nie dal sie zrobic w konia i
    pilnie stawia na sowim, ktoremu gratuluje konsekwencji. Historia zna wiele
    takich przypadkow od zamiaru wykorzystania wykonawcow az do egzekucyjnych
    postepowan i spraw karnych.
    Wg mnie sprawa jest oczywista, no a w telewizji zostala przedstawiona bardzo
    subiektywnie i niesprawiedliwie. Trzeba miec swiadomosc i potrafic wyciagac
    wnioski.
    Wal nie wyszedl i stad wielkie rozgoryczenie - pani chwyta sie wszystkich
    sposobow, zeby bylo po jej mysli.
    Ani policja ani telewizja do takich spraw nie powinna sie mieszac. Tym bardziej
    brygada ochroniarska.

    Mam nadzieje, ze wykonawca sie nie podda i sprawe po swojej mysli zalatwi, a
    oszukancze zamiary spala na panewce.


    --
    Wysłano z serwisu OnetNiusy: http://niusy.onet.pl


  • 40. Data: 2006-04-18 10:17:51
    Temat: Re: Bitwa o dom /bezradność policji !
    Od: Sławek <s...@d...null>

    Robert Tomasik wrote:

    > ów jest uruchamiany jakimś cudacznym urządzeniem zamiast kluczyków i
    > kierujący go zatem takich kluczyków oczywiście nie posiada.

    Cudaczne to są właśnie zamki mechaniczne - mamy XXI wiek, obudź się, kup
    sobie dobry samochód. :)

    > Jak już pisałem, w miarę możliwości sprawdza się taki pojazd
    > obligatoryjnie w bazie danych rzeczy utraconych. Jeśli nie figuruje,

    Słusznie. Ale jeżeli nie figuruje, bo po prostu właściciel nie zdaje sobie
    sprawy z faktu utracenia? Np. widać włamanie (przy pomocy wytrycha
    elektronicznego), Policja wkracza do akcji (była zasadzka), tymczasem
    właściciel nadal śpi, bo jest godzina 0300. AFAIK, tak właśnie było w
    rzeczywistości przy zatrzymaniu tych złodzieji.

    > większość pojazdów jeszcze je ma. Ale możesz pod pojęciem "kluczyk"
    > rozumieć szerzej każde urządzenie lub procedurę powodującą, że

    Nie. Prawo to nie jest coś co można sobie rozumieć tak albo inaczej. Bo ja
    np. mogę rozumieć, iż wiedząc jak wejść do twojej chaty kominem (jako Santa
    Claus) mam 'urządzenie i procedurę' a tym samym staję się właścicielem
    twojej chałupy... no i co? łyso ci?

    No to jeszcze jedna zagwozdka - są samochody nie posiadające "kluczyka" -
    tak jest np. w armii USA (kluczyk znakomicie przeszkadza w uruchomieniu
    autka w sytuacji kryzysowej). Czy to znaczy że są pojazdy które każdy może
    sobie wypożyczyć? Bo jak nie ma kluczyka - to każdemu wolno? ROTFL

    (ROTFL - bo praktycznie biorąc bez pozwolenia takiego np. Hummera narażasz
    się na bycie odstrzelonym przez warowników.)

    > samochód. Jest to jak najbardziej ważna umowa. I w jaki sposób niby
    > policjant miałby to weryfikować?

    Umowa ustna jest ważna jeżeli istnieje. To na stronie powołującej się na
    umowę ciąży obowiązek udowodnienia tegoż istnienia. Udowodnienie to może
    być niewykonalne jeżeli jedyną podstawą miałyby być zeznania tejże strony w
    jakikolwiek sposób nie poparte, albowiem ocena czy mamy do czynienia z
    kłamstwem czy prawdą jest wręcz niemożliwa - a tym samym nie da się
    udowodnić niezbicie istnienia umowy, czyli nie da się udowodnić istnienia
    umowy, czyli umowa nie może być traktowana jako istniejąca, czyli wobec
    nieistnienia umowy (bo formalnie nie istnieje ona) Policja musi działać
    tak, jakby tej umowy nie było.

    Jak myślisz, po co sporządza się umowy na piśmie, z rejentem itd. itp.
    "obrządkiem" - skoro wystarczyłoby kłapnąć szczęką w cztery oczy i byłoby
    git? Nota bene, taki sposób zawierania małżeństw kiedyś funkcjonował...
    zastanów się, to nie boli, dlaczego teraz tego nie ma :)

strony : 1 ... 3 . [ 4 ] . 5


Szukaj w grupach

Szukaj w grupach

Eksperci egospodarka.pl

1 1 1