eGospodarka.pl
eGospodarka.pl poleca

eGospodarka.plPrawoGrupypl.soc.prawooprogramowanie - legalność
Ilość wypowiedzi w tym wątku: 40

  • 21. Data: 2003-11-10 01:03:49
    Temat: Re: oprogramowanie - legalność
    Od: "Robert Tomasik" <r...@g...pl>

    > Być może. Ja się z takim przypadkiem jednak nie spotkałem :(

    Dziwne. W każdej niemal komendzie jest sekcja informatyki. Jaki problem
    wziąć stamtąd policjanta, który mógłby na miejscu przejrzeć dysk?
    Zakładam, że akcja jest na nielegalne oprogramowanie, a nie na przykład na
    fałszerza dokumentów, gdzie jednym rzutem oka tego nie ocenisz. No w końcu
    to z reguły sprawa legalengo systemu, Office'a czy jakiegoś innego panelu.
    nikt nie sprawdza sharwerów.
    >
    > Skoro mówisz to widać wiesz i może masz rację.
    > Pytanie czy ja mogę się na to niezgodzić jako pomawiany czy też muszę.

    Nie mozesz się nie zgodzić. Czy jesteś pomawiany, to wykaże właśnie
    postępowanie. Natomiast Policjant powinien panów z BSE przytemperować, bo
    faktycznie czasem przesadzają i ich ponosi. Ale to przypadłość wszystkich
    tego typu organizacji i wiele zależy od dowodzącego akcja, na ile jest w
    stanie nad nimi zapanować. Czasem dowodzący traci panowanie i wóczas z
    reguły dochodzi do dziwnych sytuacji, gdy kontrolujący zaczynają tworzyć
    prawo.
    >
    > Po pierwsze dlatego, że licencja w myśl naszej ustawy to upoważnienie do
    (...)
    > robi się niewolników.

    Trochę zasiałeś we mnie ziarno niepewności. Ale co takie rozumowanie
    zmienia w praktyce? Zgodnie z ustawą autorskie prawa majątkowe do programu
    komputerowego, z zastrzeżeniem przepisów art. 75 ust. 2 i 3, obejmują
    prawo do:
    1) trwałego lub czasowego zwielokrotnienia programu komputerowego w
    całości lub w części jakimikolwiek środkami i w jakiejkolwiek formie; w
    zakresie, w którym dla wprowadzania, wyświetlania, stosowania,
    przekazywania i przechowywania programu komputerowego niezbędne jest jego
    zwielokrotnienie, czynności te wymagają zgody uprawnionego,
    2) tłumaczenia, przystosowywania, zmiany układu lub jakichkolwiek innych
    zmian w programie komputerowym, z zachowaniem praw osoby, która tych zmian
    dokonała,
    3) rozpowszechniania, w tym użyczenia lub najmu, programu komputerowego
    lub jego kopii.

    Uruchamiania tu nie ma. Tylko czy instalacja na dysku komputera nie jest
    czasem zwielokrotnieniem programu?
    Czyli tym samym niekaralne Twoim zdaniem byłoby używanie programu i nie
    wymagało posiadania dokumentów legalizacyjnych? Ciekawa koncepcja i musze
    ją przemyśleć. No bo faktycznie idąc tym tokiem rozumowania, to należało
    by kontrolowanemu udowodnić, że zwielokrotniał utwory lub że nabył je od
    osoby wytwarzającej nielegalnie kopie (paserstwo). W praktyce to może być
    trudne a nawet niemożliwe, zważywszy, że mamy wynikające z ustawy prawo do
    robienia kopii bezpieczeństwa. W tej sytuacji oryginał może zginąć i nikt
    nie ma prawa z tego tytułu czynić nikomu wstrętów.
    Czy o to Ci mniej więcej chodzi?
    >
    > Oczywiście, że nie! Sposoby udowodnienia legalności kopii programu mogą
    być
    > różne. Pytanie czy to klient powinien udowadniać swoją niewinność czy
    oskarżający
    > winę?
    > Wyraźnie też mówię, że dowodem jest posiadanie oryginalnej kopii
    programu czyli
    > może to być oryginalna instalka.
    > Na pewno takim dowodem nie jest - co nie znaczy, że nie może zostać
    uznana
    > za taki dowód w jakiejś sprawie - instrukcja, nalepka, czy inna srepka.

    Czemu uważasz, że nalepka z hologramem nie może być dowodem legalności
    danej kopii programu? Dowód jak każdy inny, zważywszy, że nalepka zawiera
    numer programu (podobno niepowtarzalny).
    >
    > Zależy. Ktoś poniósł szkody, powinny one być naprawione. Nie powinno
    być
    > praktyki, jaka u nas ciągle panuje, że najpierw zamknijmy gościa potem
    znajdźmy
    > paragrafy tudzież najpierw zabezpieczmy narzędzia bo mamy podkładkę
    jakiś kundelek
    > się podłożył oszczerstwem, potem się okaże.
    > Za to MUSZĄ być odszkodowania.

    Praktyka jest taka, ze rzadko kto nie ma w kompie jakiegoś pirata. Tak
    więc z reguły co tam się znajduje. Ale z reguły sprawa rozbij się już na
    wstępi o legalność systemu.


  • 22. Data: 2003-11-10 02:40:29
    Temat: Re: oprogramowanie - legalność
    Od: Arek <a...@e...net>

    Robert Tomasik rzecze:
    > Dziwne. W każdej niemal komendzie jest sekcja informatyki. Jaki problem

    ? O ile wiem to komendy jadą na terminalach podłączonych do jakiegoś
    centralnego serwera na unix'ie

    > Uruchamiania tu nie ma. Tylko czy instalacja na dysku komputera nie jest
    > czasem zwielokrotnieniem programu?

    Nie. Jest jego rozpakowaniem do formy użytkowej.

    > Czyli tym samym niekaralne Twoim zdaniem byłoby używanie programu i nie
    > wymagało posiadania dokumentów legalizacyjnych?

    Jak to nazwałeś "dokumenty legalizacyjne" wystawia raptem parę firm,
    największe koncerny. Oczywiście pomijając faktury. Natomiast można używać
    dziesiątek jeśli nie setek programów ściągniętych z sieci i konia z rzędem
    temu kto rozgryzie czy dany program używasz legalnie czy nielegalnie.
    Szczególnie jak doda się do tego powszechną teraz sytuację istnienia
    tzw. triali czy pełnowartościowych programów ograniczonych, ale
    z bombą zegarową.

    > W praktyce to może być trudne a nawet niemożliwe, zważywszy, że mamy wynikające
    > z ustawy prawo do robienia kopii bezpieczeństwa.

    Takiego prawa u nas nie ma. Przynajmniej nie wprost, albo coś przeoczyłem.
    Jest tylko stwierdzenie, że nie jest złamaniem prawa autorskiego coś
    co nie narusza praw autorskich i pod to można podciągnąć taką kopię.
    Ale to już ślizganie się po zwyczaju, a nie prawie.

    > W tej sytuacji oryginał może zginąć i nikt
    > nie ma prawa z tego tytułu czynić nikomu wstrętów.
    > Czy o to Ci mniej więcej chodzi?

    Nie. Myślę, że jak nie ma oryginału to jest uzasadnione podejrzenie używania
    pirackiej kopii. Wtedy może być konieczne udowodnienie w inny sposób legalności
    programu i faktura zakupu może być takim dowodem, co nie znaczy, że zostanie
    za niego uznana. Bo ktoś mógł i owszem kupić program, ale potem go przecież
    sprzedać. Nawet bez faktury. I wtedy oryginał ma ktoś inny całkiem legalnie.

    Prawdę mówiąc to nigdy nie zagłębiałem się w kwestie udowadniania pirackiej
    wersji softu do sprawy karnej tym bardziej, że uważam wprowadzenie karnej
    odpowiedzialności za to za hańbiący nasz parlament przykład przekupstwa...
    eee... jak to się zwie tam na szczytach? O tak nie przekupstwa tylko - lobbingu.
    Bo jeśli już tak posłom zależało na ochronie praw twórców to powinni byli
    nie dzielić utworów na równe i równiejsze. A tak teraz zostały potraktowane
    programy - jako równiejsze.

    > Czemu uważasz, że nalepka z hologramem nie może być dowodem legalności
    > danej kopii programu? Dowód jak każdy inny, zważywszy, że nalepka zawiera
    > numer programu (podobno niepowtarzalny).

    W sumie to nie wiem. Chodzi mi o to tylko, że ja mam nalepkę a sąsiad oryginalną
    płytkę. I obaj jesteśmy czyści? No może i na to wyjść w przypadku uznaniu
    nalepki za dowód legalności, bo mając oryginalna płytkę na pewno każdy się
    wybroni.

    > Praktyka jest taka, ze rzadko kto nie ma w kompie jakiegoś pirata.

    W domu - być może. W pracy - korzysta się raczej z konkretnych programów
    i można jechać praktycznie na wszystkim bezpłatnie tylko reinstalując
    wszystko co miesiąc.

    > Tak więc z reguły co tam się znajduje. Ale z reguły sprawa rozbij się
    > już na wstępi o legalność systemu.

    Można kupić OEMowskie systemy, a kompy co miesiąc reinstalować.

    Do tego dodam, że z rozmó z prawnikami wynika , że nawet zainstalowanie kilku
    systemów z jednej legalnej instalki - choć jest nielegalne - to nie podpada
    pod paragraf kk i twórcom pozostaje tylko sprawa cywilna.
    No, ale kto to wie.. ;)

    pozdrawiam
    Arek


    --
    http://www.losowania.net


  • 23. Data: 2003-11-10 18:15:53
    Temat: Re: oprogramowanie - legalność
    Od: "Robert Tomasik" <r...@g...pl>

    > Nie. Jest jego rozpakowaniem do formy użytkowej.

    No ale w sumie powstaje jego kopia na kolejnym nośniku, jakim jest twardy
    dysk.
    >
    > Jak to nazwałeś "dokumenty legalizacyjne" wystawia raptem parę firm,
    > największe koncerny. Oczywiście pomijając faktury. Natomiast można
    używać
    > dziesiątek jeśli nie setek programów ściągniętych z sieci i konia z
    rzędem
    > temu kto rozgryzie czy dany program używasz legalnie czy nielegalnie.
    > Szczególnie jak doda się do tego powszechną teraz sytuację istnienia
    > tzw. triali czy pełnowartościowych programów ograniczonych, ale
    > z bombą zegarową.

    Ale w praktyce ściganie ogranicza się właśnie do tych programów wielkich
    firm. Z reguły sprawa rozbija się o kilka poważnych narzędzi. Nikt się do
    drobnicy nie czepia choćby z powodu kłopotów ze znalezieniem
    przedstawiciela do złozenia wniosku o ściganie.
    >
    > Takiego prawa u nas nie ma. Przynajmniej nie wprost, albo coś
    przeoczyłem.
    > Jest tylko stwierdzenie, że nie jest złamaniem prawa autorskiego coś
    > co nie narusza praw autorskich i pod to można podciągnąć taką kopię.
    > Ale to już ślizganie się po zwyczaju, a nie prawie.

    Eee! Zajrzyj do ustawy:

    Art. 75. 2. Nie wymaga zezwolenia uprawnionego:
    1) sporządzenie kopii zapasowej, jeżeli jest to niezbędne do korzystania z
    programu komputerowego. Jeżeli umowa nie stanowi inaczej, kopia ta nie
    może być używana równocześnie z programem komputerowym,
    2) obserwowanie, badanie i testowanie funkcjonowania programu
    komputerowego w celu poznania jego idei i zasad przez osobę posiadającą
    prawo korzystania z egzemplarza programu komputerowego, jeżeli, będąc do
    tych czynności upoważniona, dokonuje ona tego w trakcie wprowadzania,
    wyświetlania, stosowania, przekazywania lub przechowywania programu
    komputerowego,
    3) zwielokrotnianie kodu lub tłumaczenie jego formy w rozumieniu art. 74
    ust. 4 pkt 1 i 2, jeżeli jest to niezbędne do uzyskania informacji
    koniecznych do osiągnięcia współdziałania niezależnie stworzonego programu
    komputerowego z innymi programami komputerowymi, o ile zostaną spełnione
    następujące warunki:
    a) czynności te dokonywane są przez licencjobiorcę lub inną osobę
    uprawnioną do korzystania z egzemplarza programu komputerowego bądź przez
    inną osobę działającą na ich rzecz,
    b) informacje niezbędne do osiągnięcia współdziałania nie były uprzednio
    łatwo dostępne dla osób, o których mowa pod lit. a),
    c) czynności te odnoszą się do tych części oryginalnego programu
    komputerowego, które są niezbędne do osiągnięcia współdziałania.
    >
    > Nie. Myślę, że jak nie ma oryginału to jest uzasadnione podejrzenie
    używania
    > pirackiej kopii. Wtedy może być konieczne udowodnienie w inny sposób
    legalności
    > programu i faktura zakupu może być takim dowodem, co nie znaczy, że
    zostanie
    > za niego uznana. Bo ktoś mógł i owszem kupić program, ale potem go
    przecież
    > sprzedać. Nawet bez faktury. I wtedy oryginał ma ktoś inny całkiem
    legalnie.

    No pewnie masz rację. Tylko zastanawiam się, kto ma udowodnić tę
    nielegalność?
    >
    > Prawdę mówiąc to nigdy nie zagłębiałem się w kwestie udowadniania
    pirackiej
    > wersji softu do sprawy karnej tym bardziej, że uważam wprowadzenie
    karnej
    > odpowiedzialności za to za hańbiący nasz parlament przykład
    przekupstwa...
    > eee... jak to się zwie tam na szczytach? O tak nie przekupstwa tylko -
    lobbingu.
    > Bo jeśli już tak posłom zależało na ochronie praw twórców to powinni
    byli
    > nie dzielić utworów na równe i równiejsze. A tak teraz zostały
    potraktowane
    > programy - jako równiejsze.

    Moim zdaniem, to głowny problem leży w cenach programów. Są o wiele wiele
    wyższe od kosztów produkcji. Jakby taki office kosztował rozsądną kwotę,
    to każdy by kupił, a nie zawracał sobie głowę piratami. Można by puścić
    wersję Office'a z samą płytą, bo wiekszośc osób i tak go umie obsługiwać.
    Koszt produkcji kilka złotych. Dołóżmy jeszcze 50 zł na zysk firmy.Czy
    sądzisz, że piraci długo by się utrzymali na rynku?
    >
    > W sumie to nie wiem. Chodzi mi o to tylko, że ja mam nalepkę a sąsiad
    oryginalną
    > płytkę. I obaj jesteśmy czyści? No może i na to wyjść w przypadku
    uznaniu
    > nalepki za dowód legalności, bo mając oryginalna płytkę na pewno każdy
    się
    > wybroni.

    No ale ta nalepka ma być do konkretnego programu. I tu może być kłopot.
    >
    > W domu - być może. W pracy - korzysta się raczej z konkretnych programów
    > i można jechać praktycznie na wszystkim bezpłatnie tylko reinstalując
    > wszystko co miesiąc.

    Kto jest bez grzechu, niech peirwszy rzuci kamień.
    >
    > Można kupić OEMowskie systemy, a kompy co miesiąc reinstalować.

    A po co je reinstalować?



  • 24. Data: 2003-11-10 19:29:21
    Temat: Re: oprogramowanie - legalność
    Od: Olgierd <c...@w...pl>

    Niejaki(a) Robert Tomasik w wiadomości <bompfn$5g4$2@news.onet.pl>
    powiedział(a) co następuje:

    > Dziwne. W każdej niemal komendzie jest sekcja informatyki. Jaki problem
    > wziąć stamtąd policjanta, który mógłby na miejscu przejrzeć dysk?
    > Zakładam, że akcja jest na nielegalne oprogramowanie, a nie na przykład na
    > fałszerza dokumentów, gdzie jednym rzutem oka tego nie ocenisz. No w końcu
    > to z reguły sprawa legalengo systemu, Office'a czy jakiegoś innego panelu.
    > nikt nie sprawdza sharwerów.

    Nie gadaj z Buzdyganem o tych sprawach, narażasz się. On już miał
    przewalone przez nielegalne oprogramowanie, to jest jego idee fix,
    usiłował nawet wymęczyć Microsoft i kancelarię Sołtysińskiego - ale nic
    mu to nie dało. Jako STI ma taki pogląd i szlus - nic na to nie
    poradzisz. To niebezpieczny wariat.

    --
    Olgierd
    Zanim zadasz kolejne głupie pytanie, kliknij http://jestem-leniem.tk


  • 25. Data: 2003-11-10 21:00:23
    Temat: Re: oprogramowanie - legalność
    Od: "Robert Tomasik" <r...@g...pl>

    Tylko krowa nie zmienia upodobań.


  • 26. Data: 2003-11-10 21:24:39
    Temat: Re: oprogramowanie - legalność
    Od: Arek <a...@e...net>

    Robert Tomasik rzecze:

    > No ale w sumie powstaje jego kopia na kolejnym nośniku, jakim

    > jest twardy dysk.

    No nie kopia, bo wersja instalacyjna jednak się różni od rozpakowanej.
    Zresztą nawet gdyby to była kopia to jest to przecież oczywiste użycie utworu,
    a nie bezprawne działanie.

    > Ale w praktyce ściganie ogranicza się właśnie do tych programów wielkich
    > firm. Z reguły sprawa rozbija się o kilka poważnych narzędzi. Nikt się do
    > drobnicy nie czepia choćby z powodu kłopotów ze znalezieniem
    > przedstawiciela do złozenia wniosku o ściganie.


    No teraz mogą przecież z urzędu. Ale masz rację - czepiają się tego co im
    łatwiej.

    > Art. 75. 2. Nie wymaga zezwolenia uprawnionego:
    > 1) sporządzenie kopii zapasowej, jeżeli jest to niezbędne do korzystania z
    > programu komputerowego. Jeżeli umowa nie stanowi inaczej, kopia ta nie
    > może być używana równocześnie z programem komputerowym,


    Tylko jest tu mały kruczek z "jeżeli jest to niezbędne do korzystania z programu".
    Wątpię czy robienie kopii instalki spełnia ten warunek
    Ale mniejsza z tym - zwyczajowo jest przyjęte jak jest.

    > No pewnie masz rację. Tylko zastanawiam się, kto ma udowodnić tę
    > nielegalność?


    Teoretycznie to winę powinien udowodnić oskarżający, ale pewnie wiesz jak
    to u nas bywa.

    > Moim zdaniem, to głowny problem leży w cenach programów. Są o wiele wiele

    [..]

    > sądzisz, że piraci długo by się utrzymali na rynku?


    Nie. Szybko by zdechli.
    Od lat podkreślam, że to koncerny są całkowicie odpowiedzialne za piractwo,
    przez swoją pazerność i traktowanie klientów jako frajerów do dojenia.
    Przykład - ten sam film na VHS kosztuje 25 zeta mimo kosztów produkcji 6-7 zł,
    a na DVD 80 zeta mimo kosztu produkcji 1 zł. To ewidentne okradanie ludzi.
    Niestety koncerny zmieniły rynek - czyli miejsce wymiany korzyści - w pole
    bitwy kto kogo wydyma i jeszcze mają bezczelność nazywać swoich odbiorców
    złodziejami. Mam przy tym wrażenie, że koncernom to odpowiada bo tam gdzie
    gruby ledwie schudnie tam chudy zdechnie
    I przerażające jest, że rządy liżą im dupę zamiast zadziałać jak rząd Malezji.

    > No ale ta nalepka ma być do konkretnego programu. I tu może być kłopot.


    To on będzie miał na komputerze ten program. I nalepkę.
    Ja też będę miał na kompie program i... oryginalną płytkę.
    Nikt mi nic nie zrobi, będe czysty.

    > A po co je reinstalować?


    Skróciła mi się myśl. Chodziło mi o to, że system można nabyć jako OEMowski bo
    taniej, a pozostałe programy mieć jako triale. I całość reinstalować co miesiąc.
    Oczywiście jak ktoś chce spać spokojnie i nie przeszkadza mu godzina zabawy co
    miesiąc w reinstalkę.

    pozdrawiam
    Arek

    --
    http://www.losowania.net


  • 27. Data: 2003-11-10 21:51:56
    Temat: Re: oprogramowanie - legalność
    Od: "Flashi" <f...@p...pl>


    Użytkownik "Arek" <a...@e...net> napisał w wiadomości
    news:boovlr$6fo$3@inews.gazeta.pl...

    > Skróciła mi się myśl. Chodziło mi o to, że system można nabyć jako
    OEMowski bo
    > taniej, a pozostałe programy mieć jako triale. I całość reinstalować co
    miesiąc.
    > Oczywiście jak ktoś chce spać spokojnie i nie przeszkadza mu godzina
    zabawy co
    > miesiąc w reinstalkę.

    od czego sa ghosty :)

    > pozdrawiam
    > Arek

    pozdrawiam takze



  • 28. Data: 2003-11-10 23:21:55
    Temat: Re: oprogramowanie - legalność
    Od: Gotfryd Smolik news <s...@s...com.pl>

    On Mon, 10 Nov 2003, Arek wrote:

    >+ Robert Tomasik rzecze:
    >+
    >+ > No ale w sumie powstaje jego kopia na kolejnym nośniku, jakim
    >+
    >+ > jest twardy dysk.
    >+
    >+ No nie kopia, bo wersja instalacyjna jednak się różni od rozpakowanej.

    "w całości lub w częsci...w jakiejkolwiek formie".
    Ustawodawca raczył być dać ochronę w takim stopniu, że teoretycy
    rozważają AFAIK czy wprowadzenie do cache to też jest "kopia" :]
    (literalnie: jest, bo *część* kodu wchodzi).

    >+ Zresztą nawet gdyby to była kopia to jest to przecież oczywiste użycie utworu,
    >+ a nie bezprawne działanie.

    ...właśnie nie wiem, czy powód jest wyżej akurat nie był zamiarem
    wprowadzenia takiego zapisu jak jest w ustawie.
    Pozwala się powołać na ochronę zapisów licencyjnych przy systemach
    wieloprocesorowych :]
    Oczywiście: dopóki używasz zgodnie z licencją, jesteś uprawniony...
    [...]
    >+ > Art. 75. 2. Nie wymaga zezwolenia uprawnionego:
    >+ > 1) sporządzenie kopii zapasowej, jeżeli jest to niezbędne
    [...]
    >+ Tylko jest tu mały kruczek z "jeżeli jest to niezbędne do korzystania z programu".

    No niestety :(

    >+ > sądzisz, że piraci długo by się utrzymali na rynku?
    >+
    >+ Nie. Szybko by zdechli.

    Ano.

    [...]
    >+ złodziejami. Mam przy tym wrażenie, że koncernom to odpowiada bo tam gdzie
    >+ gruby ledwie schudnie tam chudy zdechnie
    >+ I przerażające jest, że rządy liżą im dupę zamiast zadziałać
    >+ jak rząd Malezji.

    Możesz słowo zapodać co zrobili, bo mi umknęło ?

    pozdrowienia, Gotfryd


  • 29. Data: 2003-11-10 23:28:07
    Temat: Re: oprogramowanie - legalność
    Od: Arek <a...@e...net>

    Gotfryd Smolik news rzecze:
    > Możesz słowo zapodać co zrobili, bo mi umknęło ?

    Teraz nie pomnę czy ustawowo narzucili ceny na filmy DVD - jak u nas
    na parę rzeczy się ustanawia - czy też przystawali spluwę do głowy
    i kazali dystrybutorom je obniżyć do uczciwej ceny.

    pozdrawiam
    Arek

    --
    http://www.losowania.net


  • 30. Data: 2003-11-11 15:49:56
    Temat: Re: oprogramowanie - legalność
    Od: "Robert Tomasik" <r...@g...pl>

    > No nie kopia, bo wersja instalacyjna jednak się różni od rozpakowanej.
    > Zresztą nawet gdyby to była kopia to jest to przecież oczywiste użycie
    utworu,
    > a nie bezprawne działanie.

    No to idąc Twym tokiem rozumowania jak zarchiwizuję jakiś program, to też
    w sumie jego kopii nie robię, bo przecież nawet w innym formacie te dane
    zapisałem. Powiem szczerze, że nie przekonuje mnie to co piszesz.
    >
    > No teraz mogą przecież z urzędu. Ale masz rację - czepiają się tego co
    im
    > łatwiej.

    Co mogą z urzędu? No bo praw autorskich ścigać raczej nie mogą.
    >
    > Tylko jest tu mały kruczek z "jeżeli jest to niezbędne do korzystania z
    programu".
    > Wątpię czy robienie kopii instalki spełnia ten warunek
    > Ale mniejsza z tym - zwyczajowo jest przyjęte jak jest.

    A to można łatwo dowieść. Taki WINDOW's czy OFFICE co rusz chce coś
    doinstalowywać sobie z płyty instalacyjnej. No to zrobiłem sobie kopię, by
    nie narażać oryginału na zniszczenie lub uszkodzenie.
    >
    > Teoretycznie to winę powinien udowodnić oskarżający, ale pewnie wiesz
    jak
    > to u nas bywa.

    Zastanawiam się właśnie nad linią obrony "korzystam z prawa do odmowy
    złożenia wyjaśnień". I co wtedy? Mamy dowód w postaci komputera z
    zainstalowanym WINDOWS'em. Nie wiemy z czego to gość zainstalował i w
    zasadzie praktycznie dowiedzieć się możliwości nie mamy. Można mu
    przedstawić niejako z urzędu zarzut, że zainstalował to z nielegalnej
    kopii, ale jak odmówi składania wyjaśnień, to widzę problem. Jeśli
    znajdziemy przy nim nielegalne kopie, no to przynajmniej paserkę można mu
    przypisać. Ale jak tych kopii nie ma?

    No i zastanawiam się nad tym z całkiem praktycznego powodu. Do standardu
    weszło, że sklep sprzedaje komputer z zainstalowanym systemem. Pirackiej
    kopii płytki mogłem nigdy w ręce nie mieć. Nigdy nie miałem w ręce umowy
    licencyjnej, więc nie wiem, że mam obowiązek przy używaniu posiadać jakieś
    nalepki czy inne badziewie. Nielegalnej kopii nigdy nie kupiłem, nigdy nie
    sprzedałem i nigdy nie przechowywałem. I co wówczas?

    Ostatnim problemem przy ściganiu jaki widzę a i w praktyce często się
    zdarza w przypadku ustawionych w domu komputerów, to brak osoby winnej. W
    firmie winę za nielegalne oprogramowanie ponosi właściciel, dyrektor czy
    informatyk. No oczywiście należy winnego ustalić, ale przeważnie daje się
    to zrobić. Ale co w domu? Mam dwóch synów. Ja również grzebię w kompie.
    Żona coś od czasu do czasu przyniesie. Komu zarzut? A może wszyscy
    działający w porozumieniu?
    >
    > Nie. Szybko by zdechli.
    > Od lat podkreślam, że to koncerny są całkowicie odpowiedzialne za
    piractwo,
    > przez swoją pazerność i traktowanie klientów jako frajerów do dojenia.
    > Przykład - ten sam film na VHS kosztuje 25 zeta mimo kosztów produkcji
    6-7 zł,
    > a na DVD 80 zeta mimo kosztu produkcji 1 zł. To ewidentne okradanie
    ludzi.
    > Niestety koncerny zmieniły rynek - czyli miejsce wymiany korzyści - w
    pole
    > bitwy kto kogo wydyma i jeszcze mają bezczelność nazywać swoich
    odbiorców
    > złodziejami. Mam przy tym wrażenie, że koncernom to odpowiada bo tam
    gdzie
    > gruby ledwie schudnie tam chudy zdechnie
    > I przerażające jest, że rządy liżą im dupę zamiast zadziałać jak rząd
    Malezji.
    >
    Przedstawiciel (co prawda niski rangą) Microsoft w Polsce, gdy kiedyś w
    rozmowie właśnie mu ten argument rzuciłem, powiedział, ze "oni te ceny tak
    windują, bo i tak wiedzą, że z jednego legalnego programu robi się tysiące
    piratów". Cokolwiek oryginalne podejście w mojej ocenie. Niestety
    wypowiedź miała bardzo mało oficjalny charakter, więc nie można na nią się
    powoływać.

    Faktem bezspornym jest, że oni są właścicielami praw autorskich do tych
    programów. Tak więc nie można mieć do nich pretensji, że chcą jak
    najwięcej zarobić. Każdy z nas na ich miejscu robiłby to samo. Najlepszym
    rozwiązaniem byłoby pojawienie się konkurencyjnego produktu o
    porównywalnej użyteczności, który by był tańszy. To by sprawę rozwiązało.
    O ile w dziedzinie pakietów biurowych taka konkurencja już jest i co raz
    szersze użycie tych konkurencyjnych programów wymusi spadek ceny, o tyle
    systemu operacyjnego nadal nie ma. No niby jest kilka propozycji, ale
    żadna z nich jak na razie nie dorasta do pięt WINDOWS'om. I tu jest
    problem. Gdyby rynek został zarzucony konkurencyjnymi produktami o
    porównywalnej użyteczności, a o wiele niższej cenie, to podejrzewam, że
    sprawa byłaby rozwiązana.
    >
    > To on będzie miał na komputerze ten program. I nalepkę.
    > Ja też będę miał na kompie program i... oryginalną płytkę.
    > Nikt mi nic nie zrobi, będe czysty.

    Toteż właśnie moim zdaniem wyznacznikiem oryginalności oprogramowania jest
    oryginalny nośnik z wersją instalacyjną. Książki, nalepki - to wszystko
    jedynie może mieć znaczenie pomocnicze. Jak będę miał oryginalny nośnik,
    to mogą mi naskakać. Niech wskażą umowę z moim podpisem, w której
    zobowiązałem się do przechowywania tej makulatury. Jak znajdą taką umowę
    (a nie przypominam sobie, bym coś takiego podpisywał), to ewentualnie
    będzie można myśleć o cywilnej odpowiedzialności za jej niedochowanie. Ale
    karnie ścigać mnie nie można. W każdym razie ustawa o obowiązku
    przechowywania takiego czegoś milczy.
    >
    > > A po co je reinstalować?
    >
    > Skróciła mi się myśl. Chodziło mi o to, że system można nabyć jako
    OEMowski bo
    > taniej, a pozostałe programy mieć jako triale. I całość reinstalować co
    miesiąc.
    > Oczywiście jak ktoś chce spać spokojnie i nie przeszkadza mu godzina
    zabawy co
    > miesiąc w reinstalkę.
    >
    A to faktycznie jest jakieś tam rozwiązanie. No ale Systemu czy pakietu
    biurowego w wersji na miesiąc chyba nie znajdziesz. pozostałe programy są,
    z tym że sporadycznie bywają ścigane programy, które mają takie wersje.

strony : 1 . 2 . [ 3 ] . 4


Szukaj w grupach

Szukaj w grupach

Eksperci egospodarka.pl

1 1 1