-
91. Data: 2006-09-25 00:54:39
Temat: Re: kontrola policji i... LEGALNE oprogramowanie
Od: poreba <d...@p...com>
Dnia Sat, 23 Sep 2006 15:03:47 +0200, Robert Tomasik napisał(a):
> nie słyszałem o przypadku, by policja z własnej inicjatywy w
> przestępstwie ściganym wnioskowo wykonywała czynności procesowe bez
> zapewnienia sobie wniosku o ściganie. Ale zapewnienia, a niekoniecznie
> jego posiadania, bo czasem się nie da z przyczyn technicznych tego
> zrobić. Wniosek musi przecież dotyczyć konkretnego przestępstwa.
>
> [...] przedstawiciele podmiotów upragnionych składają takie wnioski o
> ścigania blankietowe. Czyli proszą o ściganie naruszeń swoich praw i
> zapewniają, że złożą wnioski.[...] Podobnie jest w wypadku Policji.
> [...] wniosek ma być w chwili skierowania aktu oskarżenia, nie zaś w
> chwili wszczęcia postępowania.
A mógłbyś przybliżyć taką procedurę składania zapewnień?
Np. na okazję gdyby zwykły obywatel chciał je złożyć w trosce o swe dobra
osobiste (te mi się kojarzą przede wszystkim z prywatnoskargowymi). Gdzie
miałbym złożyć takie zapewnienie, na najbliższej jednostce, do KG? No bo
jeżeli nie mogę, nie zostałoby potratowane identycznie jak te od
producentów wielkich - to jakiś brak równego traktowania tu czuję ;)
--
pozdro
poreba
-
92. Data: 2006-09-25 07:49:16
Temat: Re: kontrola policji i... LEGALNE oprogramowanie
Od: Gotfryd Smolik news <s...@s...com.pl>
On Sun, 24 Sep 2006, Andrzej Lawa wrote:
>> od zasilacza (najczęsciej takiego "za 100 zł" a jak dobrze idzie
>
> Przepraszam bardzo, ale ile wg. ciebie powinien kosztować zasilacz, żeby
> "dobrze działał"?
Ależ złe wnioski wyciągasz - po prostu te zasilacze "do 100 zł włącznie"
raczej nie chcą dobrze działać i już :], takoż nic nie można wyciągać
z faktu że ktoś zapłacił 350 zł za najprostszy model Codegena :|
Zasilacz musi mieć skuteczne regulatory napieć na każdym wyjściu
z osobna i tyle - tego się za darmo zrobić nie da :(
> I dlaczego, skoro i zasilacze w okolicach 50zł spokojnie utrzymują
> napięcie na wymaganym poziomie?
Problem w tym, że bardzo często NIE utrzymują - mają jeden regulator,
wspólny dla wszystkich napieć.
Niby wszystko jest w porządku, jak patrzysz na wartości średnie przy
przeciętnym obciążeniu (tj. w typowej konfiguracji, kiedy obciążenia
poszczególnych napieć są mniej wiecej proporcjonalne do tego co zaplanował
konstruktor zasilacza).
Ale jak na +12V pojawia się pik obciążenia to na +5V pojawia się wahnięcie
w dół. Podobnie na 3.3V itp.
Najczęściej w takich "modelach" :) widać to również na wartosciach
średnich, ale przy sporym odchyleniu od równomiernego obciążenia: dasz
za małe (mocno za małe) obciążenie na +12V albo i na +5V nie ma 5
tylko wyraźnie mniej, dasz za duże na 3.3V to na +12 i +5 biędzie
za dużo (a na 3.3 za mało).
[...]
>> Producent np. systemu operacyjnego nie jest w stanie nic
>> poradzić na błąd w driverze :[, a szczytowym przykładem był
>> Word [...]
>
> Zastanawiające jest, że to konkretnie ta aplikacja wywalała, a nie inne ;)
E, no, po prostu mało komu chciało się korzystać z kompletu funkcji ;)
pzdr, Gotfryd
-
93. Data: 2006-09-25 09:27:35
Temat: Re: kontrola policji i... LEGALNE oprogramowanie
Od: Gotfryd Smolik news <s...@s...com.pl>
On Sun, 24 Sep 2006, Robert Tomasik wrote:
> Źle widzisz. Szkolenia często prowadzą sami policjanci z jednostek
> zwierzchnich. Trudno by sami do siebie nastrajali pozytywnie.
OK :) - powiedzmy że problem przeniósł się organizacyjnie
szczebel wyżej, do tych jednostek zwierzchnich, jakbyś mógł
rzucić okiem na koniec.
I nie, ja nie zaprzeczam iż JAKOŚ trzeba zapewnić możliwość
realnego chronienia praw. Acz mi się zdaje, że w tej dziedzinie
na razie panuje partyzantka rodem z Dzikiego Zachodu - i nie mam
na mysli Polski, bo sądząc z opisów w prasie np. w USA jeszcze
bardziej ujawnia sie "prawo silniejszego" a nie konstytucyjnie
zapisana "równość".
Nie wzbudza wątpliwości możliwość skuteczniejszego egzekwowania
prawa przez duże organizacje, które stać na sieć własnego "wywiadu"
itp - ich zbójeckie prawo. Problemem jest że ci "duzi" mają dostęp
do organów *pańtwowych*, a ci mali... nie bardzo.
Idzie o art. 32.1 Konstytucji.
> jest to przedstawiciel którejś z organizacji zbiorowego zarządzania prawami),
> to trudno bez nich wyobrazić sobie pracę policji. Jesteś w stanie odróżnic
> dobrze wykonaną podróbkę od oryginału?
"Podróbkę"? Hm... wyjątkowo nie udam Greka :) ale raczej nie chodzi
Ci o to co wymieniłeś.
Jestem pewien że *kopii* programu od oryginału to nawet Ty nie
odróżnisz :) Oczywiscie piszę o *programie*.
Jak rozumiem piszesz o "egzemplarzu utworu pt program", co tak ubocznie
staje się dowodem iż polska policja uznaje za prawidłową interpretację
co do stosowania zasad dotyczących "egzemplarza" wobec programu (co
dalej ciągnąc powoduje skutek w postaci bezwzględnego prawa zbycia
i co zgadzało by się z pamiętaną z radia wypowiedzią któregoś
funkcjonariusza odnośnie OEM) :)
Ale to nadal nie sprowadza nas IMO do jasności :(
Jak mam odróżnić podróbkę bety Office, skoro ta ściągnięta z serwera
Microsoftu po FTP (chyba, może to HTTP było) nijak nie chce się różnić
od tej leżącej na płycie PCWK czy innego CHIPa?
IMO problemem jest brak prawnego uregulowania *po czym* poznać, że
ktoś ma "legalny program".
Egzemplarz programu którego legalnie używa.
Wg przepisów - powinno chodzić o licencję. Dokument wyrażony słowami
na piśmie... jest tak?
I tylko za ew. brak licencji do egzemplarza można ścigać karnie, jest
tak?
[...]
> Trudno mi powiedzieć, czego cozxekują szkolący. Fakt jest taki, że jak nie
> pokażą policjantom, po czym identyfikować oryginały,
...czego?
Nie irytuj się, tylko spróbuj *prawnie* sprecyzować "oryginał czego"
masz na myśli. Nie uda się nie zahaczyć o kilka problemów ubocznych :(
no ale jakoś powinniśmy się usiłować zmieścić w *istniejacym* prawie.
Mówimy o oprogramowaniu i piractwie.
Mamy:
- licencję; jak jest na kartce papieru to problem robi się podobny jak
w przypadku faktury: dokument nie musi być podpisany, ale jest
"oryginalny" tylko wtedy jeśli został utrwalony przez sprzedawcę
(tu: posiadacza prawa do powielania) lub na jego zlecenie, jak
jest w postaci "elektronicznej"... to z chęcią posłucham jakie
mogą byc koncepcje co do jego "oryginalności" :), załóżmy że
sama licencja pod prawo autorskie nie podlega (jak są przeciwwskazania
to poproszę o zapodanie).
US np. faktur niewydrukowanych nie honoruje i IMO prawidłowo robi :],
acz z tego wynika że moża by mnie ścigać z powodu nieposiadania
wydrukowanej treści GNU dla GIMPa, VirtualDuba i paru podobnych :[
- program, w ścisłym tego słowa znaczeniu: ciąg bajtów, czy to w postaci
kodu źródłowego czy wynikowego; IMO odpada, bo cały ambras z prawami
w odniesieniu do oprogramowania sprowadza się do faktu że nie da się
odróżnić programu "oryginalnego" od jego kopii.
- nośnik. Nośnik można ukraść, a nie "spiracić" :)
- logi i inne zastrzeżone "znaki firmowe" na różnych rzeczach
dostarczonych wraz programem, dajmy na to na nośniku, i trzeba
przyznać że te można spiracić (naruszając ustawę o znakach towarowych
czy jak jej tam), ale to jest inne piractwo niż dotyczące programu
i raczej działa w innym przypadku: ktoś powielając *nośnik*
może przy okazji dopuścić sie obu piractw, ale jak (ten ktoś) nie ma
nośnika z hologramem to na pewno loga nie spiracił :]
Wychodzi na to iż:
- stosuje się "materiały zastępcze", w postaci hologramów, naklejek,
w skrajnym przypadku - nośników oklejonych takimi znaczkami mających
*reprezentować* posiadanie prawa do korzystania z egzemplarza utworu.
I jak rozumiem - do takich form sprowadzasz "identyfikację oryginału"
oraz chodzi o oryginał LICENCJI?
No to co będzie z MS Office 2007 beta? :)
Powiedzmy że wiemy iż taka jest "powszechna praktyka". Ale być może
praktyka jest niesłuszna, a być może prawo jest do kitu (bo jakby
się stosować to bedzie nieskuteczne), tyle że wiemy ile mamy takich
"złych" przepisów :(
Spróbujmy prawnie właśnie. Na przykładzie.
Problemem jest, czy zapisanie np. w umowie najmu "najemca będzie
posiadał każdorazowo holograficzną nalepkę dostarczoną przy zawieraniu
umowy bo inaczej umowa nie jest ważna i najemca ma się obowiązek
wyprowadzić w ciągu 28 godzin" jest prawnie skuteczne?
Skoro wiadomo co to jest "najem" i stwierdzenie faktu że A mieszka
i płaci zaś B bierze pieniadze i daje mieszkanie (a daje do odpłatnego
użytkowania DOBROWOLNIE) pozwala podważyć umowę najmu na podstawie
braku hologramu?
Wiadomo również co to jest "licencja" - posiadacz ją *ma* i ma np.
dowód komu za nią zapłacił. Przyjmijmy iż wiadomo że była oferowana
publicznie i bezimiennie (ale odpłatnie).
Zastrzegam iż chodzi o postępowanie KARNE.
Ustawa wymaga żeby przy licencji mieć... licencję.
Jak rozumiem, posiadacz powinien mieć dowód że nabył ją *legalnie*.
Ma fakturę na przykład.
Z czego wynika obowiązek posiadania hologramu?
Albo płytki z holograficznym logiem, z którą jest kłopot, bo trzeba
dbać żeby ktoś z naszej płytki nielegalnie loga nie powielił ;)
Ja *ROZUMIEM* że dołączanie takich dynksów ułatwia stwierdzenie
legalności *przez posiadacza*, o ile sam wystawca licencji oświadcza
że wydaje "jedno logo do jednej licencji".
I strony mogą sobie dowolnie kształtować *cywilne* warunki umowy.
Ale jest przepis art. 31.3 Konstytucji - i w momencie jeśli to
*władza państowa* (w postaci policjanta) wkracza do akcji to może
wymagać tylko tego co zapisano w ustawie!
Zapewniam Cię, że nauczeni "no przecież nie można sobie wyobrazić
dokumentu bez podpisu" urzędnicy skarbowi BARDZO by chcieli żeby
faktury były podpisane. I może być taka umowa między firmami, że
wymagają podpisania wzajemnie wystawioanych faktur.
Ale o to że f-ra jest niepodpisana mogą później na podstawie umowy
sądzić się przed sądem cywilnym, a sama f-ra nie przestaje być
(niepodpisana) "legalną fakturą" i USowi, policji i prokuratorom
nic do faktu że nie jest podpisana.
Albo hologramu nie dołączono :>
Źle piszę?
No to czego wymaga ustawa o prawach autorskich: dobrze myślę
że do legalnego korzystania z egzemplarza programu trzeba licencji?
:)
> to będą gorzej
> traktowani. No bo nikt tego ścigał nie będzie. Skutek faktycznie jest
> pozornie taki, jak piszesz, tyle, że nie jestem pewien, czy działają tu
> akurat mechanizmy które sugerujesz.
Stosowne pytanie zadał w skrajnej formie poreba :)
Własną facjatę przedstawia w oryginale jako wzór "wizerunku na który nie
wyraził zgody do rozpowszechniania": gdzie to zgłosić?
O to idzie - jeśli istnieje (centralny?) rejest informacji przekazywanych
przez szkolących, to rzeczywiście trudno się przyczepić i wypadnie wycofać
się rakiem.
Ale jeśli wiedza szkolących wynika ze swoistych "inwestycji" czynionych
przez potencjalnych poszkodowanych - to każdy potencjalny poszkodowany
powinien mieć taki sam dostęp do tychże "inwestycji" :)
pzdr, Gotfryd
-
94. Data: 2006-09-25 09:29:07
Temat: Re: kontrola policji i... LEGALNE oprogramowanie
Od: "Robert Tomasik" <r...@g...pl>
Użytkownik "poreba" <d...@p...com> napisał w wiadomości
news:yuxc7xpb7184.dlg@halizna.pt...
> A mógłbyś przybliżyć taką procedurę składania zapewnień?
Każdy może je złożyć. Proponuję kontakt z najbliższym Urzędem Celnym. Przy
czym - zaznaczam - dotyczy to ochrony dóbr intelektualnych, a więc utwory, znaki
towarowe, patenty. To, co jest ścigane na wniosek.
-
95. Data: 2006-09-25 11:32:11
Temat: Re: kontrola policji i... LEGALNE oprogramowanie
Od: poreba <d...@p...pl>
Dnia Mon, 25 Sep 2006 11:29:07 +0200, Robert Tomasik napisał(a):
> Użytkownik "poreba" <d...@p...com> napisał w wiadomości
> news:yuxc7xpb7184.dlg@halizna.pt...
>
>> A mógłbyś przybliżyć taką procedurę składania zapewnień?
[wycięte o policji]
> Każdy może je złożyć. Proponuję kontakt z najbliższym Urzędem Celnym. Przy
> czym - zaznaczam - dotyczy to ochrony dóbr intelektualnych, a więc utwory, znaki
> towarowe, patenty.
A na policji? Wspominałeś o analogii, tzn. w każdej jednostce policji mogę
złożyć zapewnienie, że złoże skargę gdy mnie żona/ojciec/córka/brat na
mniejszą kwotę okradnie?
--
pozdro
poreba
-
96. Data: 2006-09-25 12:55:30
Temat: Re: kontrola policji i... LEGALNE oprogramowanie
Od: "Robert Tomasik" <r...@g...pl>
Użytkownik "Gotfryd Smolik news" <s...@s...com.pl> napisał w wiadomości
news:Pine.WNT.4.64.0609250952440.2072@athlon64...
> I nie, ja nie zaprzeczam iż JAKOŚ trzeba zapewnić możliwość
> realnego chronienia praw. Acz mi się zdaje, że w tej dziedzinie
> na razie panuje partyzantka rodem z Dzikiego Zachodu - i nie mam
> na mysli Polski, bo sądząc z opisów w prasie np. w USA jeszcze
> bardziej ujawnia sie "prawo silniejszego" a nie konstytucyjnie
> zapisana "równość".
> Nie wzbudza wątpliwości możliwość skuteczniejszego egzekwowania
> prawa przez duże organizacje, które stać na sieć własnego "wywiadu"
> itp - ich zbójeckie prawo. Problemem jest że ci "duzi" mają dostęp
> do organów *pańtwowych*, a ci mali... nie bardzo.
> Idzie o art. 32.1 Konstytucji.
Problem jest w innym miejscu moim zdaniem ulokowany. Prawa autorskie to coś,
czego tak naparwdę znakomita cześć osób nie widzi. Jak ktoś bierze cudzy rower,
to wszyscy jednoznacznie krzyczą, ze złodziej. A utwór? Skoro kradzież praw
autorskich weszła nam w nawyk, to właściciele tych praw próbują sobie
zrekompensować to. Po prostu przeliczyli statystycznie, że jedynei 10% klientów
kupuje program legalnie i wrzucili cenę tych 9/10 utworów w cenę jednego
egzemplaża.
Niby na pozór sensowne, ale bardzo szybko sie okazało, że działą to w przeciwną
stronę. Teraz juz nie jeden na 10, ale na 100 kupił legalny program. Za cenę 100
razy większą juz nikt go legalnie nie chciał kupić. No to się goście robili
strasznie nerwowi izaczęli krzyczeń, że ich okradają. Poniekąd mając zresztą
rację. I zaczęły się przepychanki.
Mały właściciel znaku towarowego za wiele nie traci. Bo oni sensownei reagowali
na rtynek i raczej szli w kierunku walki z podróbkami, niż wrzucania tegow
cenę. Poza tym kto bedzie podrabiał wyroby małego? Więć relatywnie ilość tego
typu spraw jest niewielka. A jak nawet są, to nikt tego nie nagąlśnia. No bo co
to za news, że policjanci z Wielkiej Dziury ujawnili 10 podrobionych biustonoszy
firmy "Krak i s-ka"?. 100 nikt nie ujanwi, bo nikt tyle tego nie podrobo, bo kto
by to kupił. No i zresztą jaki tu interese, skoro koszt podróbki jest na
poziomie porównywalnym z oryginałem?
Co innego duże firmy. Skoro produkt realnie kiosztuje 10% wartości rzeczywistej,
to miejsce do różnych kombinacje jest spore. {Przestępca sprzeda go za jedną
piątą wartości, a i tak zarobi tyle, co legalna firma przy sensownym ustawianiu
cen.
Ale to nie oznacza, że to jest mniej ścigane. Na wykazie Urzędu Celnego jest coś
koło 1000 znaków firmowych, których włąściciele zwrócili się o ściganie.
>
> "Podróbkę"? Hm... wyjątkowo nie udam Greka :) ale raczej nie chodzi
> Ci o to co wymieniłeś.
> Jestem pewien że *kopii* programu od oryginału to nawet Ty nie
> odróżnisz :) Oczywiscie piszę o *programie*.
Pomijając różnice w nośnikach (bom wówczas często różnica jest oczywista nawet
dla laika), to można je odróżnić po braku stsoswanych przez producenta
zabezpeiczeń (cracki), braku literatury czy uzywaniu publicznie dostępnych
numerów licencji.
>
> Jak rozumiem piszesz o "egzemplarzu utworu pt program", co tak ubocznie
> staje się dowodem iż polska policja uznaje za prawidłową interpretację
> co do stosowania zasad dotyczących "egzemplarza" wobec programu (co
> dalej ciągnąc powoduje skutek w postaci bezwzględnego prawa zbycia
> i co zgadzało by się z pamiętaną z radia wypowiedzią któregoś
> funkcjonariusza odnośnie OEM) :)
> Ale to nadal nie sprowadza nas IMO do jasności :(
>
> Jak mam odróżnić podróbkę bety Office, skoro ta ściągnięta z serwera
> Microsoftu po FTP (chyba, może to HTTP było) nijak nie chce się różnić
> od tej leżącej na płycie PCWK czy innego CHIPa?
Jeśli się nie da na podstawie tego, co napisałem wyżej, to faktycznie się nie da
i nie należy z tym walczyć, bo to nie ma sensu. I tak padnie w sądzie.
>
> IMO problemem jest brak prawnego uregulowania *po czym* poznać, że
> ktoś ma "legalny program".
> Egzemplarz programu którego legalnie używa.
> Wg przepisów - powinno chodzić o licencję. Dokument wyrażony słowami
> na piśmie... jest tak?
> I tylko za ew. brak licencji do egzemplarza można ścigać karnie, jest tak?
Tutaj dotykasz tematu, który budzi kontrowersje na każdym szkoleniu z tegoz
akresu. Poducenci chcieli by, by uznawać za podróbkę każdy produkt, który nie
posiada przykładowo nalepki, sreberka, czy co oni sobie tam wymyślą. Ale z mojej
wiedzy wynika, że policjanci raczej w tym kierunku żadko idą, a jak nawet pójdą,
to sprawa pada w sądzie.
>
> [...]
>> Trudno mi powiedzieć, czego cozxekują szkolący. Fakt jest taki, że jak nie
>> pokażą policjantom, po czym identyfikować oryginały,
>
> ...czego?
> Nie irytuj się, tylko spróbuj *prawnie* sprecyzować "oryginał czego"
> masz na myśli. Nie uda się nie zahaczyć o kilka problemów ubocznych :(
> no ale jakoś powinniśmy się usiłować zmieścić w *istniejacym* prawie.
Na przykład oryginał kawy, soku, wody mineralnej. Nie śmiej się. Podróbki wody
mineralnej krążą w sieciach sprzedaży. dobra intelektualne, to nie tylko program
komputerowy.
>
> Mówimy o oprogramowaniu i piractwie.
Nie, jak piszę w ogóle o dobrach intelektualnych. A więc programach, ale i
utworach muzycznych, czy wprost wyrobach opatrzonych znakami towarowymi.
> Stosowne pytanie zadał w skrajnej formie poreba :)
> Własną facjatę przedstawia w oryginale jako wzór "wizerunku na który nie
> wyraził zgody do rozpowszechniania": gdzie to zgłosić?
Do sądu cywilnego. Musicie rozróżnić to, co podlega ściganiu w drodze karnej od
całego szeregu pozostałych niegodziwości, które ściga się na drodze li tylko
cywilnej.
> O to idzie - jeśli istnieje (centralny?) rejest informacji przekazywanych
> przez szkolących, to rzeczywiście trudno się przyczepić i wypadnie wycofać
> się rakiem.
Istnieje. Zawiera opis zastrzeżonego znaku (czasem sporadycznie rysunek),
podmiot uprawniony oraz kontakt do osoby uprawnionej, która w razie wątpliwości
przez telefon pomoże odróżnić oryginał od podróby oraz w razie koneiczności
złoży wniosek o ściganie (i ma odpowiednią legitymację procesową do tego). Z
tym, że neiktórzy producenci jeszcze o tym nei wiedzą, albo z róznych powodów
nie chce im sie z tym walczyć.
> Ale jeśli wiedza szkolących wynika ze swoistych "inwestycji" czynionych
> przez potencjalnych poszkodowanych - to każdy potencjalny poszkodowany
> powinien mieć taki sam dostęp do tychże "inwestycji" :)
Jeszcze kilka lat temu tak bywało. Pytałeś uprawnionego, po czym poznaje, że ten
but jest podróbką, a on zeznawał, że nie może powiedzieć bo to tajemnica ale
jest podróbką. Sądy się jednak ostatnio wkurzyły na takie praktyki. Teraz, o ile
sprawa nie jest oczywista, to musi być opinia biegłego. I nie ma już tajemnych
różnic.
-
97. Data: 2006-09-25 12:58:01
Temat: Re: kontrola policji i... LEGALNE oprogramowanie
Od: "Robert Tomasik" <r...@g...pl>
Użytkownik "poreba" <d...@p...pl> napisał w wiadomości
news:29fmk8npr87.1jpfpkq10b2mg.dlg@40tude.net...
> A na policji? Wspominałeś o analogii, tzn. w każdej jednostce policji mogę
> złożyć zapewnienie, że złoże skargę gdy mnie żona/ojciec/córka/brat na
> mniejszą kwotę okradnie?
Rozwiń tę myśl. co do zasady zawiadomienie o przestępstwie możesz złożyć w
dowolnej jednostce policji. Jak złożysz w niewłaściwej, to będzie dłużej trwało,
ale przyjąć muszą.
Chyba, ze chodzi Ci o to, by ścigali rodzinę, jeśli by ukradła. Będą ścigali i
bez Twojego wniosku. Tylko jedną z pierwszych czynności będzie zapytanie Cię o
wniosek.
-
98. Data: 2006-09-25 14:37:54
Temat: Re: kontrola policji i... LEGALNE oprogramowanie
Od: poreba <d...@p...pl>
Dnia Mon, 25 Sep 2006 14:58:01 +0200, Robert Tomasik napisał(a):
> Chyba, ze chodzi Ci o to, by ścigali rodzinę, jeśli by ukradła. Będą ścigali i
> bez Twojego wniosku. Tylko jedną z pierwszych czynności będzie zapytanie Cię o
> wniosek.
Tak, o to mi właśnie chodzi. O identyczne zapewnienie, jakie składają wg
Twoich słów właściciele "własności intelektualnej". AFAIR jeżeli drobnej
kradzieży dopuścił się bliski ściganie następuje na wniosek
pokrzywdzonego. Wiesz jednak, że kradzież to tylko przykład. Chodzi mi o
każde ścigane na wniosek pokrzywdzonego działanie. I o procedurę składania
"zapewnień" o złożeniu wniosku o ściganie, nawet jeżeli dziś jeszcze nie
wiem że ktokolwiek takiego czynu się dopuścił, a podobnie jak potentaci
chciałbym w tej mierze dać carte blanche policji. Można tak?
--
pozdro
poreba
-
99. Data: 2006-09-25 15:44:13
Temat: Re: kontrola policji i... LEGALNE oprogramowanie
Od: "Robert Tomasik" <r...@g...pl>
Użytkownik "poreba" <d...@p...pl> napisał w wiadomości
news:1uy6z5nx1viuu.1tcgq7jnqr9rq$.dlg@40tude.net...
W wypadku kradzieży sprawa jest dość oczywista. W praktyce policja wykonuje
czynności w niezbędnym zakresie i kontaktuje się z uprawnionym. Zresztą, z
zasady przyjmuje się, że osoba najbliższa może korzystać z rzeczy członków
rodziny, o ile Ci nie protestują. W wypadku kradzieży sporadycznie bywa tak, że
Policja z urzędu ściga sprawcę, nawet jak nie jest najbliższym. Wszak, bez
zawiadomienia po prostu nie wie, że komuś coś tam skradziono. A więc przy osobie
najbliższej nie ma wątpliwości co do tego, że mamy do czynienia z kradzieżą, a
jedynie pozostaje wątpliwość, czy będzie wniosek o ściganie. No i często go nie
ma. W praktyce często mamy do czynienia z takimi milczącymi założeniami, które
później weryfikuje proces.
Wyobraź sobie, ze policjant widzi, jak w parku jakiś facet leży na kobiecie i
"dobiera się do niej", a ona krzyczy "Nie! Jaśku!". No i teraz konsternacja.
Pytać o wniosek o ściganie? A jak jej chodzi, że nie tak słabo? Normalny
policjant zareaguje jednak zatrzymując sprawcę. Oczywiście później może się
okazać, że "ofiara" nabluzga policjantowi, ze się czepia bezpodstawnie, no ale
nic na to poradzić nie można. Ale to można wyjaśnić w kilka chwil. Zapytać
ofiarę, co jej "Nie!" miało oznaczać.
Podobnie jest przy kradzieży. Jeśli właściciel skradzionego przez brata roweru
ostatecznie odmówi złożenia wniosku, to zwracamy rower i po sprawie. Nikomu się
nic poważniejszego nie dzieje. Ale konsekwencje zatrzymania do wyjaśnienia
kontenera zawierającego elektronikę, w odniesieniu do którego uprawniony
stwierdzi, że nie życzy sobie ścigania mogą być o wiele poważniejsze. A czasem
nie sposób w kilka chwil skontaktować się z osobą kompetentną. Przecież to są
przeważnie kancelarie adwokackie. Wieczorem tam nikogo nie zastaniesz. W wypadku
osoby najbliższej z reguły takiego kłopotu nie ma.
-
100. Data: 2006-09-25 15:47:18
Temat: Re: kontrola policji i... LEGALNE oprogramowanie
Od: Andrzej Lawa <a...@l...SPAM_PRECZ.com>
Gotfryd Smolik news wrote:
> Ależ złe wnioski wyciągasz - po prostu te zasilacze "do 100 zł włącznie"
> raczej nie chcą dobrze działać i już :], takoż nic nie można wyciągać
No popatrz... A u mnie jakoś działa bez najmniejszych problemów...
Może dlatego, że mam linuxa? ;->
> z faktu że ktoś zapłacił 350 zł za najprostszy model Codegena :|
> Zasilacz musi mieć skuteczne regulatory napieć na każdym wyjściu
> z osobna i tyle - tego się za darmo zrobić nie da :(
Za darmo nie. Ale mój kosztował o ile pamiętam 50zł i reguluje dobrze.
>> I dlaczego, skoro i zasilacze w okolicach 50zł spokojnie utrzymują
>> napięcie na wymaganym poziomie?
>
> Problem w tym, że bardzo często NIE utrzymują - mają jeden regulator,
> wspólny dla wszystkich napieć.
Ummm... Zdaje się jakieś herezje opowiadasz....