-
41. Data: 2010-11-29 19:30:16
Temat: Re: Wypadek w szkole. Zadośćuczynienie.
Od: "Krzysztof" <k...@a...pl>
Użytkownik "Dysiek" <b...@b...pl> napisał w wiadomości
news:id0k10$juo$1@inews.gazeta.pl...
> opiekun byl obecny podczas wypadku (wychowawca to niekoniecznie zawsze
> opiekun) i jezeli nie zauwazyl to trudno - zdarza sie.
Fajnie. Jakby ten dzieciak wypadł przez okno, to też byś powiedział "zdarza
się - trudno"?
K.
-
42. Data: 2010-11-29 19:35:34
Temat: Re: Wypadek w szkole. Zadośćuczynienie.
Od: "qwerty" <q...@p...fm>
Użytkownik "Jacek /Jaco/ Jakubowski" napisał w wiadomości grup
dyskusyjnych:4cf3f6b7$...@n...home.net.pl...
Damian, na prawdę nie wiem po co tak kombinujesz, masz pretensje do
nauczyciela o to, że jakiś debilek wybił Twojemu dzieciakowi zęby?
W takim razie po cholerę są dyżury w przerwach? Może od razu dać dla dziecka
klamkę, aby w chwili zagrożenia mógł rozwiązać problem?
Idź dalej i oskarż szkołę/nauczycieli/wychowawcę, że Twój dzieciak
został zarażony grypą/świnką/ospą/kokluszem* w szkole.
Skoro nie widzisz różnicy między chorobą, a trwałym uszczerbku na zdrowiu to coś
z tobą nie tak.
-
43. Data: 2010-11-29 19:36:04
Temat: Re: Wypadek w szkole. Zadośćuczynienie.
Od: "Dysiek" <b...@b...pl>
> Fajnie. Jakby ten dzieciak wypadł przez okno, to też byś powiedział
> "zdarza się - trudno"?
Nie jest fizycznie mozliwe kontrolowanie setki uczniow na przerwie, na
wycieczce ma byc 1 opiekun na 10 osob - w szkole nie starczylo by
nauczycieli zeby spelnic te normy. Wiec tak, powiedzialbym, ze to tragiczny
wypadek, ale wina nauczyciela dyzurujacego bylaby zadna. Co wiecej powiem ci
sytuacje z zycia wzieta - wlasnie dotyczaca wypadania z okna. Wychowawczyni
miala dyzur i mowila uczniom zeby nie siadali na parapetach. Oczywiscie
wszyscy zeszli po czym jeden "cwaniak" znowu wszedl na parapet jak
wychoawczyni nie widziala. Jak sie odwrocila to chlop tak sie przestraszyl,
ze wypadl przez to okno i pomimo tego, ze byl to parter spadl tak
niefortunnie, ze zlamal sobie kregoslup. Wina nauczycielki? Jak dla mnie
nie. Dodam, ze akcja miala miejsce w LO.
Dysiek
-
44. Data: 2010-11-29 19:38:11
Temat: Re: Wypadek w szkole. Zadośćuczynienie.
Od: "Dysiek" <b...@b...pl>
> W takim razie po cholerę są dyżury w przerwach? Może od razu dać dla
> dziecka klamkę, aby w chwili zagrożenia mógł rozwiązać problem?
Bo wielu tragedii udalo sie dzieki nim uniknac. Na tej samej zasadzie mozna
twierdzic, ze policja jest niepotrzebna, bo nie sa w stanie zapobiec
wiekszosci przestepstw.
Dysiek
-
45. Data: 2010-11-29 19:40:30
Temat: Re: Wypadek w szkole. Zadośćuczynienie.
Od: "Damian" <s...@w...pl>
Użytkownik "Jacek /Jaco/ Jakubowski" <j...@p...fm> napisał w
wiadomości news:4cf3f6b7$1@news.home.net.pl...
>W dniu 2010-11-27 22:08, Damian pisze:
> Nie jestem prawnikiem, ale wtrącę swoje 3gr.
> Odszkodowanie w dowolnej** kwocie możesz sobie żądać od sprawcy, a tak
> naprawdę od rodziców tego debilka, poza tym, nie boisz się, że skoro
> raz Twojemu dzieciakowi ten debilek wybił zęby to na drugi raz może złamać
> mu nogę/rękę/kręgosłup?
No więc Ci powiem, że tak naprawdę to nic nie mogę zrobić temu debilkowi ani
jego rodzicom. Kompletnie nic. Dziecko nie odpowiada za swoje winy a rodzice
za winy dziecka popełnione w szkole też nie odpowiadają. Tak stanowi nasze
prawo.
Dodatkowo to synek pedagoga pracującego w tej szkole więc nie poniósł
żadnych konsekwencji.
Jeszcze jedno pytanie: Czy w przypadku niedopełnienia obowiązków służbowych
dyrektor musi czy tylko może zwolnić dyscyplinarnie nauczyciela?
A może wystarczyłaby nagana z wpisem do akt i jakaś premia? Reguluje to
jakiś przepis?
Damian
-
46. Data: 2010-11-29 19:41:56
Temat: Re: Wypadek w szkole. Zadośćuczynienie.
Od: "Dysiek" <b...@b...pl>
> No więc Ci powiem, że tak naprawdę to nic nie mogę zrobić temu debilkowi
> ani jego rodzicom. Kompletnie nic. Dziecko nie odpowiada za swoje winy a
> rodzice za winy dziecka popełnione w szkole też nie odpowiadają. Tak
> stanowi nasze prawo.
> Jeszcze jedno pytanie: Czy w przypadku niedopełnienia obowiązków
> służbowych dyrektor musi czy tylko może zwolnić dyscyplinarnie
> nauczyciela?
> A może wystarczyłaby nagana z wpisem do akt i jakaś premia? Reguluje to
> jakiś przepis?
Czyli zamiast ukarac winnego (debilnego dzieciaka) bedziesz staral sie
zwolnic nauczyciela? Masz jednak narabane w glowie i niestety podobnych
rodzicow jest coraz wiecej.
Dysiek
-
47. Data: 2010-11-29 19:48:18
Temat: Re: Wypadek w szkole. Zadośćuczynienie.
Od: "Krzysztof" <k...@a...pl>
"Dysiek" <b...@b...pl> napisał
> Nie jest fizycznie mozliwe kontrolowanie setki uczniow na przerwie, na
> wycieczce ma byc 1 opiekun na 10 osob - w szkole nie starczylo by
> nauczycieli zeby spelnic te normy. Wiec tak, powiedzialbym, ze to
> tragiczny wypadek, ale wina nauczyciela dyzurujacego bylaby zadna.
Po co więc dyżury na przerwach? Wpuścimy dzieciaki na hol, nauczyciele na
kawkę i niech się dzieje co chce.
Skoro nikt nie ponosi za nic odpowiedzialności, to naprawdę nie rozumiem,
po kija to komplikować jakimiś dyżurami?
To samo na wycieczkach, wyjściach do kina itp. - skoro nie da się
dopilnować, to w ogóle nie pilnować?
> Oczywiscie wszyscy zeszli po czym jeden "cwaniak" znowu wszedl na parapet
> jak wychoawczyni nie widziala. Jak sie odwrocila to chlop tak sie
> przestraszyl, ze wypadl przez to okno i pomimo tego, ze byl to parter
> spadl tak niefortunnie, ze zlamal sobie kregoslup. Wina nauczycielki?
Poniekąd.
Wiedząc, że ma w klasie różnych debili, powinna była upewnić się, że
wszyscy zeszli i zamknąć okno.
K.
-
48. Data: 2010-11-29 19:55:39
Temat: Re: Wypadek w szkole. Zadośćuczynienie.
Od: "Dysiek" <b...@b...pl>
> Po co więc dyżury na przerwach? Wpuścimy dzieciaki na hol, nauczyciele na
> kawkę i niech się dzieje co chce.
Po co jest policja skoro nie potrafi zapobiec wszystkim przestepstwom?
> Skoro nikt nie ponosi za nic odpowiedzialności, to naprawdę nie rozumiem,
> po kija to komplikować jakimiś dyżurami?
Ponosi odpowiedzialnosc gdyby zaniedbal dyzur - tzn. np. nie pojawil sie na
nim.
> Poniekąd.
> Wiedząc, że ma w klasie różnych debili, powinna była upewnić się, że
> wszyscy zeszli i zamknąć okno.
To bylo liceum - dorosli ludzie praktycznie i gorace lato - miala pozamykac
okna? No nie badz smieszny.
Dysiek
-
49. Data: 2010-11-29 20:07:14
Temat: Re: Wypadek w szkole. Zadośćuczynienie.
Od: "Krzysztof" <k...@a...pl>
"Dysiek" <b...@b...pl> napisał
> Po co jest policja skoro nie potrafi zapobiec wszystkim przestepstwom?
Brak analogii.
Ale już porównanie do ochrony np. osiedla czy budynku byłoby bardziej na
miejscu. I jak najbardziej taka firma ochroniarska ponosi odpowiedzialność
za kradzieże, włamania itp. Ma to wpisane w umowę (+ oczywiście odpowiednie
ubezpieczenie OC) - inaczej podpisywanie takowej nie miałoby żadnego sensu.
A dyżury nauczycieli są jedynie proforma. Pic na wodę, pilnowanie dla
samego pilnowania, bo po co się przemęczać, jeśli i tak nie ponosi się z
tytułu wypadku żadnej odpowiedzialności.
> Ponosi odpowiedzialnosc gdyby zaniedbal dyzur - tzn. np. nie pojawil sie
> na nim.
Jak widać na załączonym przykładzie w pierwszym poście, wystarczy
napisać/powiedzieć/znaleźć świadka, że był na dyżurze i już rączki umyte :/
Bo rozumiem, że jeśli udowodniono by mu, że nie był, to odpowiedzialność za
wypadek by poniósł? Trochę się to kupy nie trzyma.
> To bylo liceum - dorosli ludzie praktycznie
No to co Ty za przykłady od czapy podajesz?
Tutaj jest mowa o 10-latkach.
K.
-
50. Data: 2010-11-29 20:14:58
Temat: Re: Wypadek w szkole. Zadośćuczynienie.
Od: "Dysiek" <b...@b...pl>
>> Po co jest policja skoro nie potrafi zapobiec wszystkim przestepstwom?
>
> Brak analogii.
Analogia owszem jest. Skoro jest posterunek policji w danej miejscowosci to
dlaczego nie placa odszkodowania jak cos sie stanie? Bo fizycznie
niemozliwym jest przypilnowanie wszystkiego jednym polonezem. Tak samo w
szkole nauczyciel dyzurujacy nie jest w stanie upilnowac wszystkiego.
> Ale już porównanie do ochrony np. osiedla czy budynku byłoby bardziej na
> miejscu. I jak najbardziej taka firma ochroniarska ponosi odpowiedzialność
> za kradzieże, włamania itp.
Owszem, ale ma odpowiednie sily do zabezpieczenia mieszkania. Dyzurujacy
nauczyciel nie ma, nawet jesli dyzurowalalby cala kadra.
>> Ponosi odpowiedzialnosc gdyby zaniedbal dyzur - tzn. np. nie pojawil sie
>> na nim.
>
> Jak widać na załączonym przykładzie w pierwszym poście, wystarczy
> napisać/powiedzieć/znaleźć świadka, że był na dyżurze i już rączki umyte
> :/
No bo przeciez byl, zadna dyrekcja nie pozwolilaby sobie na takie
zaniedbanie. A ze po dzwonku poszedl na lekcje - coz, taka kolej rzeczy.
> Bo rozumiem, że jeśli udowodniono by mu, że nie był, to odpowiedzialność
> za wypadek by poniósł? Trochę się to kupy nie trzyma.
Dla mnie sie trzyma - byl na dyzurze - wykonywal obowiazki jak cos sie
stanie rece ma czyste; nie bylo go - zaniedbal i ponosi odpowiedzialnosc.
Dysiek