Witam!

Złożyłem w prokuraturze zawiadomienie o popełnieniu przestępstwa. Prokurator
odmówił wszczęcia śledztwa. Dlatego złożyłem zażalenie do sądu. Sąd nakazał
prokuraturze wszcząć śledztwo.
Od razu widać różnicę między ubekami w prokuraturze a młodymi asesorami w
sądzie... jednak się w Polsce trochę zmienia.
Sprawa jest mocna dowodowo i dość prosta. Dowodem są dokumenty, wszystkie są
już w aktach sprawy. Wystarczy usiąść i napisać akt oskarżenia. Tak że
udział prokuratora jest tu czysto pro forma, wiadomo że nie on będzie
produkował się w sądzie tylko ja (oskarżyciel posiłkowy)

Ale śledztwo toczy się już 5 miesięcy (a od pierwszego zawiadomienia prawie
rok) i widać, że prokuratura je prowadzi tak, żeby nic z niego nie wyszło.
Stara się też je przewlekać.
Pytanie, co mam robić? Liczę się z tym że stanie się jedno z dwóch:
1) albo prokuratura skieruje do sądu akt oskarżenia z jakimś jednym banalnym
artykułem kk, więc sprawcy się łatwo wywiną albo
2) wogóle nic nie skieruje tylko umorzy licząc, że nikt tego nie zaskarży
albo zaskarży, ale błędnie.

Słyszałem o subsydiarnym akcie oskarżenia, podobno go składam w przypadku
(2). A czy też w przypadku (1)? Kiedy nie będę zadowolony z postawionych
sprawcom zarzutów? I chcąc je uzupełnić?
A może mogę go złożyć wogóle nie czekając na wyniki śledztwa prokuratury?

Pozdrawiam, Y.